Byłabym wdzięczna za przeczytanie notki na dole.
08.07.1996r.
Drogi pamiętniku!
Wróciłem
do domu późnym popołudniem i mimo, że byłem cholernie zmęczony, podjąłem się
sprzątania. Oddzieliłem ciemne ubrania od jasnych i zrobiłem pranie,
rozpakowałem kosmetyki i schowałem dokumenty do szafki przeznaczonej tylko na
nie. Zrobienie tego wszystkiego zajęło mi ponad godzinę, więc uznałem, że
zasłużyłem na przerwę. Wypiłem ciepłą herbatę i zjadłem kolację, po czym
postanowiłem iść na zakupy. W mojej lodówce nie było nic, oprócz resztek
żółtego sera i ketchupu. Skierowałem się do przedpokoju, ubrałem buty i
wyszedłem na świeże powietrze. Patrzyłem na wszystko zupełnie inaczej, niż
wcześniej. Minął tylko tydzień, a ja czułem się, jakby nie było mnie tu jakiś
rok. Po siedmiu dniach wspaniałej zabawy, zwiedzania i poznawania nowej
kultury, nagle znalazłem się tu, w Londynie pełnym znanych twarzy i czerwonych
autobusów. W miejscu, gdzie nigdy tak mocno nie świeciło słońce i nie było tak
romantycznie. Wszystko wydało mi się być takie ponure i nudne. Na dodatek nie
było obok mnie osoby, za którą tęskniłem po dwóch godzinach rozłąki. Tak bardzo
pragnąłem ponownie zobaczyć uśmiechniętą twarz Louisa i stwierdzić, że nie
potrzebuję być we Francji, by czuć się niesamowicie.
Jak na zawołanie, usłyszałem
charakterystyczny dzwonek telefonu, oznajmiający, że dzwoni mój przyjaciel.
-Cześć,
Lou. – przywitałem się z chłopakiem, mając na twarzy szeroki uśmiech.
-Dobry
wieczór, Curly. Co u Ciebie?
-Dzwonisz,
żeby zapytać co u mnie, jak widzieliśmy się dosłownie kilka godzin temu? –
zachichotałem, lecz było mi bardzo miło, że w ogóle go to obchodzi.
-Och…
wydało się. Już za Tobą tęsknie. – powiedział smutnym głosem, a ja poczułem
silny ucisk w podbrzuszu. Moje ciało przeszła fala gorąca i w tym momencie
zapragnąłem znaleźć się obok Louisa.
-Niech
zgadnę, siedzisz przed telewizorem i o mnie myślisz? – zaśmiałem się, a po
chwili Tommo mi zawtórował.
-Może
chcesz mnie odwiedzić?
-W
sumie jestem niedaleko.
-Wybierałeś
się gdzieś? Może przeszkadzam?
-Nie!
Szedłem tylko do sklepu, ale nic się nie stanie jak zbocze z kursu.
-Ok,
więc czekam na Ciebie.
-Do
zobaczenia Boo. – pożegnałem się i automatycznie przyspieszyłem kroku. Moje
serce waliło jak oszalałe i nie było to skutkiem szybkiego tempa. Nie
zamierzałem dłużej czekać i ukrywać się. Louis prosto dał mi do zrozumienia, że
również coś do mnie czuje i chyba nie będzie miał nic przeciwko, kiedy na
przywitanie rzucę się na niego. Na samą myśl o tym, zrobiło mi się jeszcze
cieplej, a na policzki wstąpił delikatny rumieniec.
Kiedy
znalazłem się przed znajomymi drzwiami, zapukałem w nie kilka razy, a po chwili
otworzył mi Tom. Podarował mi ten uśmiech, który zapierał dech w piersiach i
nie potrafiłem nic z siebie wykrztusić. Podszedłem do niego bliżej, nie
odrywając wzroku od jego idealnej twarzy nie zwracając uwagi na jego powitanie.
Kąciki moich ust uniosły się wyżej, a w policzkach ukazały się małe dołeczki.
-Haz,
żyjesz? – zapytał rozbawiony Lou, a ja krótko się zaśmiałem. Poczułem, ogarniające
mnie szczęście, które było niebywale obezwładniające. Mógłbym żyć na ulicy, być
biednym, ale mieć go przy sobie i nadal bym się tak czuł.
Wepchnąłem go do środka i zamknąłem za nami
drzwi, tak żeby przechodzący ludzie nie patrzyli na nas ze zdziwieniem.
-Wiesz
Lou… chciałbym Ci coś powiedzieć.
-Tak,
co takiego? – spytał z ciekawością, wlepiając we mnie swoje duże, niebieskie
oczy.
-Jak
już wiesz… od początku naszej znajomości bardzo mi się podobałeś. Wiem, ze
powiedziałem Ci to trochę w nieodpowiednim czasie, kiedy byłem pijany, ale nie
znaczy, że kłamałem. – zacząłem, chwytając delikatnie dłoń Louisa i spuściłem
na chwilę głowę w dół. -Czuję się trochę zażenowany i ciężko jest mi mówić o
swoich uczuciach, więc proszę, nie śmiej się, jak popełnię jakiś głupi błąd. –
wyprostowałem się i z powrotem utkwiłem spojrzenie w chłopaku.
-Jesteś
wspaniały, wiesz? Sprawiasz, że się uśmiecham i chce mi żyć. Zawsze miałem
problemy z chłopakami, ponieważ nie było zbyt wielu, którzy w ogóle chcieli ze
mną rozmawiać. Często byłem wyśmiewany i odtrącany, ale z czasem,
przyzwyczaiłem się. Nauczyłem się nawet wymazywać niektórych z pamięci. To
dziwne, wiem, ale bardzo przydatne. Jednak, z Tobą było inaczej. Nie potrafiłem
przestać o Tobie myśleć i tak bardzo chciałem Cię poznać. Kiedy się
zaprzyjaźniliśmy nie mogłem w to uwierzyć, czułem, jakby pierwszy raz w życiu
coś mi się udało. Starałem się hamować moje uczucia, ale nie zawsze mi to
wychodziło, co sprowadziło nas do takiego obrotu spraw, ale cieszę się. Cieszę
się, ponieważ Ty pocałowałeś mnie i… i to było niesamowite uczucie. Poczułem
się chciany i kochany, a wiesz co było najlepsze? Że to byłeś Ty, bo… bo ja z
każdym dniem zakochuję się Tobie jeszcze bardziej. Uwielbiam, kiedy się
uśmiechasz, bo wtedy wszystko wokół mnie jest takie ciepłe i przyjazne.
Wystarczy, że na Ciebie spojrzę i zapominam o wszystkich złych rzeczach. Nigdy
nie przypuszczałem, że mógłbym zajść tak daleko ze swoimi uczuciami i boję się.
Cały czas się boję, że robię źle, ponieważ co jeśli Ty tego nie czujesz? Nie
będę już umiał wymazać Cię z pamięci, to nie działa w ten sposób, bo owszem,
może i nauczyłem się tego, ale Ty nie tylko mi się podobasz. Bo Lou… ja… tak
strasznie Cię kocham. – ostatnie słowa powiedziałem ledwo słyszalnie, ale sądząc
po minie mojego przyjaciela, usłyszał. W jego oczach lśniły łzy, a ja czułem
duszący ból z klatce piersiowej. Starałem się hamować, bo inaczej wybuchnąłbym
płaczem, ale musiałem być silny.
-Haz…
matko Harry. – wyszeptał, a moje oczy otworzyły się szerzej. Jego dłonie
powędrowały wzdłuż moich rąk, znajdując miejsce na moich zaróżowionych
policzkach.
-To
Ty jesteś wspaniały. Zasługujesz na miłość, bo chyba nigdy nie spotkałem kogoś
tak skrzywdzonego przez swoją orientacje. Jesteś tak niesamowicie szczery i
prawdziwy, że ja… nie umiem wyrazić tego słowami. Byłem i nadal jestem Tobą
oczarowany i Haz… ja również Cię kocham. – jego palce wplątały się delikatnie w
moje loki, a twarz znalazła się o wiele bliżej. -Nigdy bym Cię nie wyśmiał.
Boże, moje serce chyba zaraz wyskoczy mi z piersi, ale trudno. Muszę Ci
powiedzieć jeszcze coś… bo Harry… jesteś dla mnie bardzo ważny. Uwielbiam z
Tobą rozmawiać, uszczęśliwiać Cię, dowiadywać się o Tobie nowych rzeczy i po
prostu wiedzieć co u Ciebie. Czuję to, co Ty, nie odtrącę Cię, nie potrafiłbym.
Byłbym chyba najgłupszym człowiekiem świata, gdybym pozwolił Ci odejść. –
powiedział, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Chłopak ostrożne
nachylił się i delikatnie starł ją, zostawiając, na mojej rozgrzanej skórze, pocałunek.
-Harry…
jesteś idealny. – wyszeptał, a ja uśmiechnąłem się lekko.
-Nie
prawda. – zaprzeczyłem krótko się śmiejąc.
-Jesteś
idealny dla mnie, Skarbie. – powiedział, a moje serce przestało na chwilę bić.
Znowu poczułem w głowie totalny chaos, a w brzuchu stado, latających motylków.
Ułożyłem ostrożnie swoje ręce na talii Tomma i przyciągnąłem go bliżej siebie.
Nasze czoła stykały się ze sobą, a oddechy mieszały, co doprowadzało mnie do
jeszcze większego szaleństwa.
-Kocham
Cię. – wyszeptałem, nie bojąc się już tych słów.
-Ja
Ciebie też kocham, Haz. – odparł Lou, po czym zbliżył się do mnie i złączył
nasze usta w delikatnym pocałunku. Jego dłonie wplątały się mocniej w moje
bujne loki, a ja przylgnąłem do niego całym ciałem. Nasze wargi wtulały się w
siebie i co chwile ocierały. Byłem tak spragniony Louisa, że nie obchodziło
mnie już nic więcej, poza tym co się właśnie działo.
Po chwili, zostałem przyciśnięty do ściany,
a moje serce waliło jeszcze mocniej i szybciej, o ile było to w ogóle możliwe.
Nasz pocałunek stał się bardziej namiętny i niezdarny, zęby ocierały się o
siebie, aż w końcu nasze języki odnalazły się i rozpoczęły dziki taniec.
Walczyłem zawzięcie o dominacje, kiedy nagle poczułem dłonie Louisa na swoich
pośladkach, które zamąciły mi w głowie. Poddałem się jemu, a to co poczułem
było niesamowite. Obdarowywał moje opuchnięte i czerwone wargi najgorętszymi
pocałunkami, a z moim tyłkiem robił naprawdę nieprzyzwoite i niewyobrażalne
rzeczy. Kręciło mi się w głowie, a wzdłuż mojego ciała co chwile przechodziły
przyjemne dreszcze. Łapałem z trudem oddech, a w moich bokserkach robiło się
coraz mniej miejsca.
Nagle, Louis oderwał się ode mnie i spojrzał
głęboko w moje oczy. Jego tęczówki były ciemne i przepełnione pożądaniem.
Wyglądał tak gorąco i zarazem niewinnie. Pochylił się nade mną, po czym zaczął
obdarowywać moją szyję mokrymi pocałunkami. Po raz kolejny, przeszła mnie fala
gorąca, a z mojego gardła wydobył się cichy jęk. Poczułem na skórze, jak Tommo
się uśmiecha, więc automatycznie kąciki moich ust również uniosły się wyżej.
Czułem się, jakbym był w jakimś transie. Moje oczy były przymknięte, a ja
poddałem się uczuciu obezwładniającej rozkoszy.
Po chwili, wargi mojego przyjaciela ponownie
odnalazły moje i zaczęły tworzyć fantazyjny taniec. Dłonie Lou ścisnęły mocno
moje pośladki, a ja pisnąłem wprost w jego usta. Zjechał rękoma na moje uda, a
następnie mnie podsadził. Owinąłem nogi wokół jego pasa i poczułem go jeszcze
bardziej. Nasze członki zaczęły natarczywie się o siebie ocierać, a cisze
przerywały nasze jęki i westchnięcia. Nie byliśmy nawet jeszcze rozebrani, a w
powietrzu już unosił się zapach seksu. Nie mogłem zapanować nad swoimi
emocjami, rozsadzało mnie od środka, a to był dopiero początek.
Nie wiem jak to się stało, ale nagle
znaleźliśmy się z Louisem w jego sypialni. Odsunął się ode mnie na kilka
centymetrów, po czym ostrożnie położył na miękkim łóżku. Pochylił się nad moją
twarzą, a nasze spojrzenia znów się spotkały. Uśmiechnąłem się delikatnie, a
chłopak od razu to odwzajemnił. Przymknąłem powieki, a po sekundzie poczułem
ciepłe wargi Tomlinsona. Ten pocałunek był zupełnie inny od poprzedniego. Był
znacznie czulszy, delikatniejszy i staranniejszy. Jego dłonie błądziły po moim
ciele, przyprawiając mnie o jeszcze większe dreszcze. Ja owinąłem rękoma jego
szyję, wplątując palce między jego miękkie włosy. Trwaliśmy w tej pozycji kilka
minut, aż nie przekręciłem nas tak, abym mógł znaleźć się na górze. Zacząłem
składać gorące pocałunki na szyi Louisa, wkładając dłonie pod jego koszulkę.
Pod palcami czułem jego rozgrzaną skórę i napięte mięśnie, które jak najprędzej
chciałem zobaczyć. W krótkim czasie więc pozbyłem się zbędnego materiału z jego
torsu i zjechałem ustami wzdłuż jego klatki piersiowej. Otuliłem wargami jego
sutka, którego powoli zassałem, a po chwili usłyszałem cichy jęk, wydobywający
się z gardła mojego ukochanego. Po kilku minutach całowania jego ciała, Lou
odsunął mnie lekko, aby ściągnąć moją koszulkę. Z powrotem znalazł się nade mną
i złączył nasze wargi w namiętnym i porywczym pocałunku.
Po dziesięciu minutach, leżeliśmy już
całkiem nadzy, a nasze przyrodzenia zawzięcie się o siebie ocierały. Co chwile
przerywaliśmy całowanie, aby zaczerpnąć więcej powietrza, którego było nam
potrzeba bardziej, niż kiedykolwiek. W mojej głowie nadal wirowało, a ucisk w
podbrzuszu nasilał się z kolejnym ruchem. Moje podniecenie rosło z każdą
sekundą, a nasze ciała pokrywała cienka warstwa potu.
-Louuuu…
- wyjąkałem, nie mogąc zapanować nad rosnącą potrzebą poczucia go bardziej.
Chłopak od razu zrozumiał, ponieważ przestał i na chwilę opadł na moje ciało,
ciężko oddychając. Po dłuższej chwili, zaczął składać delikatne pocałunki na
moim torsie, zjeżdżając dłońmi coraz niżej. Rozszerzył moje uda, usadawiając
się między nimi, a ja z trudem powstrzymałem westchnięcie. W jego ruchach było
coś tak bardzo podniecającego i kuszącego. Oderwał się ode mnie, po czym
sięgnął jedną ręką po tubkę lubrykantu. Wycisnął trochę na palce, które
przyłożył delikatnie do mojej dziurki. Pokręciłem biodrami, chcąc to wreszcie
poczuć, aż w końcu wsunął we mnie jednego. Moje oczy momentalnie się zamknęły,
a wargi lekko rozchyliły. Poczułem paraliżującą przyjemność, która zwiększała
się z każdym ruchem jego dłoni. Louis zaczął poruszać palcem coraz szybciej, a
po chwili dodał drugiego, a ja automatycznie zacisnąłem dłonie na pościeli. Nie
mogłem powstrzymać emocji piętrzących się we mnie, więc z moich ust wydostawały
się ciche jęknięcia.
Kiedy Tomlinson dodał trzeciego palca, moje
ciało całe drżało, a ja nie mogłem nad tym zapanować. Zaciskałem mocno powieki,
bo wiedziałem, że jeśli tylko bym spojrzał w te głębokie, niebieskie oczy,
doszedłbym w sekundę.
-Juuuuż…
Lou, jestem go…gotowy, kurwa! – krzyknąłem, kiedy chłopak wygiął palce,
trafiając w mój czuły punkt. Wygiąłem się w łuk, pragnąc więcej, pragnąc w tym
momencie Louisa, jak nikogo innego dotychczas.
Wyjął palce z ciepłego wnętrza, a gdy
otworzyłem oczy, ujrzałem jego piękny, szeroki uśmiech tuż nad sobą. Kąciki
moich ust powędrowały do góry, a w brzuchu poczułem ponownie miliony,
latających motylków. Chłopak zlikwidował dzielącą nas odległość, wpijając swoje
wargi w moje. Po kilkuminutowym słodkim pocałunku, Louis wrócił do swojej
poprzedniej pozycji i znowu wycisnął sobie na palce trochę lubrykantu.
Rozsmarował go wzdłuż swojego członka, a kiedy już skończył, spojrzał na mnie i
delikatnie się uśmiechnął. Pochylił się nade mną i złożył na moich ustach
krótki pocałunek, rozchylając szerzej moje uda. Opadłem na łóżko, a po
sekundzie, poczułem dłonie Tomlinsona, gładzące skórę po wewnętrznej stronie
ud. Zrobiło mi się nagle cholernie gorąco, a przez moje ciało przeszedł
przyjemny dreszcz. Główkę swojego penisa przyłożył do mojej dziurki, a mój
oddech stał się jeszcze płytszy i z trudem łapałem powietrze. Powoli wsunął się
we mnie, a ja zacisnąłem mocno powieki. Uczucie było bardzo intensywne i dzięki
dużej ilości lubrykantu nie czułem tak bardzo nieprzyjemnego tarcia. Dłonie
mojego chłopaka gładziły delikatnie i kojąco moje ciało. Otworzyłem oczy i
skinąłem głową, aby się ruszył i wykonał ostrożny ruch, wypełniając mnie jego
gorącym ciałem. Zmieniłem trochę pozycję, aby było nam wygodniej i cicho
sapnąłem, kiedy wbił się we mnie jeszcze bardziej. Nagle ponownie poczułem
ogromne podniecenie, więc przyciągnąłem do siebie Tomlinsona, by móc go
pocałować. Lou, pieszcząc moje wargi, zaczął ruszać się coraz szybciej, a moim
ciałem zawładnęła paraliżująca przyjemność. Ból zanikał z każdym ruchem
chłopaka, a to co zaczynałem czuć było nie do opisania. Z mojego gardła
wydobywały się liczne jęki i krzyki, ale nie byłem w stanie dokładnie ich
usłyszeć, ponieważ w mojej głowie panował totalny mętlik. Czułem się, jakbym
miał zaraz eksplodować z przyjemności, rozerwać się na milion małych
kawałeczków. Usta Tomlinsona wędrowały po moim ciele, sprawiając że drżałem
jeszcze bardziej.
Położyłem ręce na plecach Louisa,
przysuwając go bliżej, a gdy jego członek zanurzył się we mnie całkowicie, nie
mogąc się powstrzymać, krzyknąłem tak głośno, że zapewne cała okolica mogła
mnie usłyszeć. Jednak, nie obchodziło mnie to teraz. Przeżywałem najwspanialszą
chwilę w moim życiu i tylko to mnie w teraz interesowało.
Mój przyjaciel przyspieszył, a ja czułem, że
zaraz dojdę. Mój członek pulsował, a kiedy dłoń Lou owinęła wokół niego zwinne
palce, przeszły mnie niesamowite dreszcze od stóp po czubek głowy.
-Mój
Boże… Louuu… - wyjęczałem, z trudem łapiąc oddech. Ręka chłopaka przejechała
wzdłuż mojego przyrodzenia, a ja doszedłem, brudząc jego palce. Tommo zlizał
całą spermę z dłoni i mojego podbrzusza, pozwalając mi dłużej przeżywać cudowny
orgazm. Wykonał jeszcze kilka pchnięć i również doszedł z moim imieniem na
ustach.
Wieczorem
Obudziłem
się i otworzyłem powoli oczy, a to co zobaczyłem sprawiło, że moje serce zabiło
dwa razy szybciej. Louis drzemał wtulony w moje nagie ciało, jego wargi były
lekko rozchylone a policzki zarumienione. Pogładziłem dłonią jego rozgrzaną
skórę, przez co jego powieki zatrzepotały. Kiedy jego spojrzenie odnalazło moje,
od razu się uśmiechnął, a ja cicho się zaśmiałem. Poczułem tak ogromną radość,
jak nigdy dotąd. W każdej części mojego ciała czułem przyjemne mrowienie, a to
co mnie otaczało wyglądało jak sen. Byłem szczęśliwy.
George przewrócił stronę w
pamiętniku, lecz nie zastał tam tego, czego oczekiwał. Kartka była pusta i
wszystkie następne również. Zamknął ostrożnie zeszyt, zrozumiawszy, że to
koniec historii jego ojców. Serce chłopaka biło kilka razy za szybko, a na
twarz wstąpił szeroki uśmiech. Był zadowolony, nie - więcej niż zadowolony, był
uradowany. Tak bardzo zafascynowała go ta opowieść i nie miał zamiaru ukrywać tego
przed rodzicami. Wstał, otrzepał z siebie niewidzialny kurz i wyszedł z pokoju.
Ruszył korytarzem do miejsca, w którym znajdowały się schody i zbiegł z nich
szybko. Poszedł do sypialni Harry’ego i Louisa, zapukał w przymknięte drzwi, a
kiedy otrzymał zaproszenie, wszedł do środka. Usiadł na skraju łóżka, a w
dłoniach trzymał stary pamiętnik Styles’a.
-Tato? – zwrócił się do Loczka, a
ten zdezorientowany patrzył to na niego, to na zeszyt.
-Tak synku?
-Dlaczego przestałeś pisać?
-Przeczytałeś to?
-Wiem, że cudzych pamiętników się
nie czyta, ale… ale nie mogłem się powstrzymać. – Harry wziął głęboki oddech, a
jego mąż zachichotał cicho, patrząc na zaistniałą sytuację.
-Pamiętam, jak chowałeś go przede
mną, aby tylko nie dostał się w moje ręce. – powiedział, wtulając się w bok
mężczyzny.
-Ugh… bo byś go przeczytał.
-Nie prawda!
-Jasne… za długo Cię znam.
-No dobra… przeczytałbym.
-Tato Harry, mógłbym Ci kupić nowy
pamiętnik?
-Co… dlaczego?
-No bo… zacząłeś pisać swoją
historię, ale jej nie skończyłeś. Powinna trwać z Tobą do końca, nie sądzisz?
-Skąd ten pomysł?
-Skoro już zacząłeś… to to skończ.
-Myślę, że to niepotrzebne. Ci,
którzy powinni znać tę historię, znają ją.
-Emm… no dobrze.
-A teraz idź już spać, jest późno.
-Okej, okej. Już idę. Dobranoc!
-Dobranoc kochanie! – krzyknęli za
nim Lou i Haz, którzy tylko zaśmiali się, po czym ułożyli wygodniej i zasnęli.
11.
04. 1997r.
-Powtarzaj
za mną. – powiedział cicho ksiądz, patrząc z uśmiechem na Harry’ego.
-Ja Harry
-Ja Harry – chłopak z lokami na głowie
uśmiechał się szeroko, patrząc zahipnotyzowany w błękitne tęczówki jego
przyszłego męża.
-Biorę
Ciebie
-Biorę Ciebie – szczęście rozpierało go od
środka.
-Louisie
-Louisie – nigdy nie czuł się w podobny
sposób.
-Za męża
-Za męża – miał ochotę skakać i krzyczeć.
-I ślubuję
ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
– wiedział, że to co robi było właściwe.
-Oraz że cię
nie opuszczę aż do śmierci.
-Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. –
był przekonany, że miłość, którą otrzymał była szczera.
-Tak mi
dopomóż Panie Boże wszechmogący
-Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący –
czuł się wreszcie bezpieczny.
-W Trójcy
jedyny
-W Trójcy jedyny
-I wszyscy
święci.
-I wszyscy święci.
Ksiądz
kiwnął lekko głową, po czym skierował wzrok na Tomlinsona i zaczął.
-Ja Louis
-Ja Louis – szatyn czuł się, jakby wszystko
wokół niego się kręciło.
-Biorę
Ciebie
-Biorę Ciebie – chciał zadbać o
zielonookiego chłopaka i chciał, aby ten dbał o niego.
-Harry
-Harry – był pewien w stu procentach, że
mógł mu ufać.
-Za męża
-Za męża – dzięki Loczkowi czuł się niesamowicie.
-I ślubuję
ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
– miał wszystko, czego pragnął.
-Oraz że cię
nie opuszczę aż do śmierci.
-Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - odkrywał
jak wielkie może być szczęście.
-Tak mi
dopomóż Panie Boże wszechmogący
-Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący – i jak
wielka może być miłość.
-W Trójcy
jedyny
-W Trójcy jedyny
-I wszyscy
święci.
-I wszyscy święci.
Chłopcy
wsunęli na swoje palce srebrne obrączki, a następnie złożyli na swoich ustach
delikatny pocałunek, przypieczętowując tym ich miłość.
Wszyscy tańczyli, śpiewali i śmiali
się głośno, nie wiedząc dokładnie z czego. Harry i Louis siedzieli w kącie,
patrząc na to z uśmiechami na twarzy. Wesele trwało już kilka godzin i mimo, że
byli zmęczeni, chcieli aby trwało jeszcze dłużej.
-Jeszcze niedawno spotykaliśmy się
tylko w supermarkecie. – zaśmiał się Harry.
-Wbrew pozorom był to bardzo miło
spędzony czas. – Lou zachichotał, wtulając się w bok męża.
-Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
– odparł, obdarowując chłopaka czułym pocałunkiem.
-Kocham Cię. – Tommo wyszeptał cicho
w jego usta.
-Ja Ciebie też. – zamruczał, po czym
ich wargi zaczęły namiętnie się o siebie ocierać.
__________________________________________________
Otóż to koniec tej historii Larry'ego. Mimo moich błędów, dużo kiepskich sytuacji, jestem zadowolona. Wiem, że nie wszystkim może spodobać się taki koniec, ale naprawdę bardzo się starałam. W końcu udało mi się napisać Epilog do końca i go opublikować. Strasznie przepraszam, że musieliście tyle czekać i bardzo dziękuję, że ze mną jesteście. Kocham Was nad życie i nigdy nie przestanę! Jesteście wspaniali. Wasze miłe słowa dodawały mi otuchy i wsparcia, przez co miałam ochotę pisać i często również nachodziła mnie wena.
Byłoby mi bardzo miło, gdyby każdy czytelnik zostawił po sobie jakiś komentarz. Może to być nawet krótkie słowo. Bardzo mi na tym zależy i z góry dziękuję. xx
Kocham Was!