piątek, 23 listopada 2012

Zapraszam.

Hej wszystkim :)
Przykro mi, ale dzisiaj jeszcze nie ma nowego rozdziało :p Za to napisałam shota, którego dodaję na podstronę Larrego :) Zapraszam wszystkich serdecznie. Chętnie poczytam komentarze :)
http://jednoparty-bromance.blogspot.com/2012/11/5-ziall.html

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 10, część 1. 'Never let me go'


Witajcie ponownie. ♥
Dzisiaj postanowiłam dodać pierwszą część rozdziału dziesiątego. Jak na razie jest to to mój najdłuższy rozdział i na dodatek musiałam go podzielić na dwie części, bo co za dużo to nie zdrowo :p Co o nim sądzicie, podoba Wam się czy nie zbyt?

Tak więc prawdopodobnie w tym miesiącu dodaję rozdział po raz ostatni. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymacie i nie stracę Was przez te kilka tygodniu.
Do później, KOCHAM WAS! 

Miłego czytania <3











Rozdział 10. Część 1.


4 miesiące później.
Od tych czterech miesięcy tak właściwie nic się nie zmieniło. I jest mi z tym cholernie źle. Harry jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu, ale co z tego? Muszę się w końcu pogodzić z tym, że jest moim przyjacielem i  koniec. Codziennie jest prawie tak samo. Jemy rano śniadanie, rozmawiamy, uśmiechamy się, gdy tylko się widzimy. Właśnie, gdy się widzimy. Po szkole robimy lekcje i się uczymy, a potem jest późno i każdy idzie do siebie spać. Nie, nie śpimy razem. Nie mamy dla siebie czasu. Rozumiem, matura i w ogóle, ale my nawet nie spędzamy razem weekendów. Już nie jest tak, jak kiedyś. Zayn wyprowadził się do Perrie i zmienił szkołę, Liam i Niall żyją własnym życiem, a my… my coraz bardziej się od siebie oddalamy. W piątkowe wieczory zazwyczaj Harry gdzieś wychodzi i wraca dopiero w sobotę po połoudnu. Ja ten czas spedzam sam, pprzed telewizorem. To co było kiedyś, to tylko głupie wspomnienia, którymi ciągle żyję.
Dzisiaj właśnie jest piątek. Robię spaghetti, które zapewne zjem sam.
Po chwili Harry zbiegł po schodach, uśmiechając się do mnie.
-Ale ładnie pachnie. – powiedział, co sprawiło, że się uśmiechnąłem.
-Spaghetti, chcesz trochę? – zapytałem z nadzieją.
-Bardzo bym chciał, ale wychodzę.
-Aha. – powiedziałem, a uśmiech z mojej twarzy zniknął w sekundę. – a… gdzie się wybierasz, jeśli mogę spytać?
-Do klubu, tego co zawsze. Idę, pa. – rzucił, wychodząc z domu.
-Cześć. – wyszeptałem, gdy drzwi się zatrzasnęły. Wyłączyłem gaz i zostawiłem garnki. Straciłem apetyt.
Może pójdę do tego klubu? Nigdy nie ciągnęło mnie do takiego typu organizacji, ale zawsze można spróbować.
Ubrałem buty, płaszcz i czapkę, po czym wyszedłem z domu. Nie spieszyłem się, wolałem, aby Harry nie wiedział, że za nim idę.

20 minut później.
Wszedłem do zatłoczonego klubu i od razu zrobiło mi się niedobrze. W powietrzu unosiła się nieprzyjemna woń alkoholu zmieszanego z potem. Pełno tu było brudnych i po prostu niewyżytych, bo inaczej nie umiałem tego stwierdzić, ludzi. Pokierowałem się do baru i przy nim usiadłem.
-Whisky proszę. – po minucie dostałem swoje zamówienie i powoli sączyłem trunek. Odwróciłem głowę, aby trochę rozejrzeć się po pomieszczeniu. Nie wiem, co przyciągało ludzi, a przede wszystkim Harrego do takich miejsc. Nagle mój wzrok zatrzymał się na pewnej osobie, siedzącej kilka miejsc dalej. Znałem skądś tą osobę… boże, przecież to Greg. Odwróciłem szybko głowę i modliłem się tylko, by mnie nie zauważył. Jednak ktoś miał inne plany i chłopak spojrzał w moją stronę. Podniósł się ociężale i pokierował w moim kierunku.
-Mogę? – zapytał, stojąc obok mnie.
-Jasne. – rzuciłem i zamówiłem kolejną porcję alkoholu, tym razem podwójną.
-Co u Ciebie? – czego on ode mnie jeszcze chciał?
-Nic ciekawego.
-Co Cię tu sprowadza? Nie widuję Cię tu raczej.
-Oh Greg, błagam Cię. Nie udawaj, że wszystko jest w porządku.
-Lou, ile mam Cię przepraszać?
-To nic nie da. Po prostu daj mi spokój.
-Ale ja właśnie nie chcę Ci dać spokoju. – spojrzałem na niego, nie wierząc własnym uszom. – To takie dziwne?
-Tak. Potraktowałeś mnie jak śmiecia.
-Przepraszam.
-Idę stąd, pa. – wstałem, nie chcąc go dłużej słuchać.
-Czekaj!
-Czego chcesz?
-Zostań. Proszę, daj mi wyjaśnić.
-Co tu jest do wyjaśnienia?
-Jest dużo. Usiądź… proszę? – tak więc zrobiłem. Byłem trochę ciekawy, co chciał mi powiedzieć.
-Słucham. – zanim zaczął mówić, wypił do końca swojego drinka i zamówił kolejnego.
-Gdy się dowiedziałem, że jesteś gejem… ja nie miałem Ci tego za złe. Wręcz przeciwnie. Jednak wszyscy dookoła zaczęli Cię wyśmiewać… stałeś się pośmiewiskiem szkoły, byłeś ofiarą…
-To już wiemy.
-Bałem się. – wycedził nagle.
-Czego się bałeś?
-Ich reakcji.
-O czym Ty mówisz do cholery?
-Nie chciałem Cię wyśmiewać i obrażać. Bolało mnie każde wypowiedziane złe słowo wobec Ciebie. Musiałem to robić, inaczej byłbym w takiej sytuacji jak Ty. Bałem się tego. Wiem, że to strasznie samolubne, ale zrozum. – oniemiałem. Nie mogłem uwierzyć w to co mówił. Po jego ostatnim zachowaniu było mi przykro, ale jednak dobrze go znałem, Greg nie był złym człowiekiem.
-A teraz?
-Co teraz?
-Już się nie boisz?
-Mam ich wszystkich w dupie. Dla mnie liczysz się tylko Ty, Lou. Musiałem wybrać, wolę Ciebie. Zawsze tak było.
-Słucham?
-Louis, ja Cię kocham.
-Chyba za dużo wypiłeś. – wstałem i poszedłem w poszukiwaniu łazienki. Chyba nieco się pomyliłem, co do Grega. Chciałem znaleźć się jak najdalej tego chłopaka. Gadał jakieś bzdury i miałem go dość. Nie lubiłem, gdy ktoś bawił się cudzymi uczuciami.
-Ej! Nie zostawiaj mnie tak!

***
Jak to było w moim zwyczaju, siedziałem przy stoliku w najciemniejszym rogu klubu i piłem. Obok mnie kręciło się pełno dziewczyn, które coraz bardziej mnie denerwowały.
To nie tak, że zostawiłem Louisa i żyłem własnym życiem. Był dla mnie kimś cholernie ważnym i było mi strasznie ciężko z tym wszystkim. To co robiłem było chore. Unikałem go i z dnia na dzień wszystko przepadło. Sam do końca nie wierzyłem w to, że tak łatwo udawało mi się obojętnie patrzyć na Tomlinsona. Oczywiście, na zewnątrz obojętnie, bo w środku tak naprawdę mnie rozrywało. Z każdym dniem coraz bardziej chciałem go do siebie przyciągnąć, wtulić w ciepłe ciało, całować bez opamiętania… ale to na nic. Nie mogę tego zrobić. Nie chcę mu zniszczyć życia. To byłoby z mojej strony bardzo egoistyczne. Muszę go ochronić, bo go kocham. Tak, kocham go do jasnej cholery.

Od nadmiaru alkoholu zachciało mi się siku. Wstałem więc i udałem się do toalety.
Siedziałem w kabinie, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia, a następnie weszła chyba druga osoba.
-Poczekaj no. To nie tak. Poza tym, wcale dużo nie wypiłem.
-Daj mi spokój. – albo mi się wydawało albo słyszałem Louisa. Co on tu robił?
-Nie!
-Boże… idę do domu i masz za mną nie iść.
-Nie odpuszczę tak łatwo. – z kim on rozmawiał? To było dla mnie co najmniej dziwnie, a w szczególności niezrozumiałe.
-Nie wiem po co tu przychodziłem. To był głupi pomysł.
-Bardzo dobrze zrobiłeś. W końcu mogłem z Tobą pogadać. Tęskniłem za tym, wiesz? – CO?
-A ja nie zbyt.
-Dlaczego to robisz?
-Co robię?
-Ranisz mnie?
-Dlaczego ze mnie żartujesz?
-Ja? Mówię poważnie, rozumiesz? Kocham Cię, Lou! – chyba się przesłyszałem.
-Zamknij się.
-Wstydzisz się mnie? A Harrego nie?
-Nie mieszaj w to Harrego.
-Dlaczego? W końcu z Tobą mieszka.
-I co z tego?
-To, że kimś dla Ciebie jest.
-Dlatego go pobiłeś? Bo kimś dla mnie jest?
-Nie, bo mi Cię zabrał.
-Nie Greg, to ja chciałem się z nim przyjaźnić. Poza tym, Ty mnie wystawiłeś. – czyli rozmawiał z Gregiem? Boże, w mojej głowie panował przerażający chaos, a na dodatek byłem po sporej dawce alkoholu.
-Przepraszam Cię za to.
-Oh, proszę Cię.
-Nie Lou, to ja Cię proszę. Wybacz mi. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale byłem zazdrosny. Teraz już wiem, że to tylko przyjaźń i obiecuję, że to się nie powtórzy.
-O boże. Nie wiem, czy śmiać się czy płakać.
-O co Ci chodzi?
-Nic o mnie nie wiesz.
-To mi powiedz.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo Ci nie ufam. Już nie jesteś tym Gregiem, którym byłeś kiedyś.
-Wydaje Ci się.
-Tak jak Tobie się wydaje, że mnie znasz.
-Znam Cię od przedszkola.
-Widujesz. To nic nie znaczy.
-Aha… czyli nic dla Ciebie nie znaczę? Przez te wszystkie lata…
-Nie Greg. Przestań. Przyjaźniliśmy się, byłeś cudownym przyjacielem, ale to już koniec.
-To moja wina, prawda?
-Nie o to chodzi. Po prostu wszystko się zmienia, ludzie się zmieniają.
-To Harry?
-Dlaczego wszystko nawiązujesz akurat do niego?
-Bo z nim mieszkasz i nie mówi, że to nic nie znaczy, bo znaczy.
-Po prostu mu pomogłem.
-Kim on dla Ciebie jest?
-Nie ważne.
-Czyli to coś więcej, inaczej byś powiedział.
-Co jak co, ale Ciebie nie powinno to obchodzić.
-Bo co?
-Tak, jest dla mnie kimś więcej. Pomógł mi, a ja pomogłem mu! Był obok mnie, gdy go potrzebowałem i mogłem na niego liczyć. Harry jest wspaniałą osobą i nie waż się go dotknąć, rozumiesz?
-Jeśli nie rozumiem?
-Jesteś śmieszny.
-No odpowiedz.
-To nie ręczę za siebie. Zniszczę Cię. Zostaw go i mnie w spokoju.
-Kochasz go.
-I co z tego?! Gówno!
-O czym Ty mówisz, Lou?
-Znudziłem mu się. Nie ważne, i tak za dużo Ci już powiedziałem. Cześć.
Moja głowa pulsowała. Odkręciłem szybko zamek w drzwiach i wybiegłem z łazienki za Louisem. Było mi tak strasznie głupio. On myślał, że już mnie nie obchodzi, że go nie chcę.
Biegłem za nim, popychając przy tym pełno, tańczących ludzi. W mojej głowie wirowało i wszystko wokół mnie się kręciło. Było mi niedobrze. W końcu udało mi się wyjść na zewnątrz, więc zacząłem się rozglądać na wszystkie strony. Nigdzie go nie było, zniknął.
-To jestem. – odezwała się postać zza murku, który był częścią tego dziwnego wejścia do klubu.

piątek, 16 listopada 2012

Informacja.

Cześć wszystkim. ♥
Chciałam tak trochę bardziej oficjalnie powiedzieć Wam, że niestety zawieszam bloga. Oczywiście nie na długo, ale żeby nie było, że nie dodaję rozdziałów, a nic nie mówiłam. Mam ostatnio mało czasu, więc zaniedbuję pisanie. Mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie. 
Możliwe, że niedługo dodam jeszcze jeden rozdział, a potem będzie dłuższa przerwa. Mam tylko 10. rozdział, ale skała się on z dwóch części, także może tą pierwszą zobaczycie za kilka dni :)
Kolejne rozdziały zacznę dodawać za góra miesiąc.

Do później. <3

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 9. 'Never let me go'


Cześć wszystkim. ♥
Dzisiaj poniedziałek, więc dodaję obiecany Wam rozdział 9. Wiem, że to trochę późno, ale w czwartek rano wyjechałam na zawody, a wróciłam dopiero wczoraj wieczorem. Muszę Wam jeszcze oznajmić coś, co może się Wam nie spodobać tak bardzo, jak mi. Niestety zawieszam tego bloga na jakiś czas, ponieważ muszę nadrobić zaległości, pozaliczać sprawdziany i się pouczyć. Poza tym przez to wszystko, ostatnio miałam mało czasu i także muszę nadrobić pisanie rozdziałów, bo stoję w miejscu :/ Na dodatek ostatnio miałam jakoś mało weny i nie mogłam nic napisać. Na szczęście to szybko minęło i już mam plan, co będzie dalej :) Jednak, muszę to wszystko jeszcze przelać na papier, a do tego potrzeba czasu. Jednak, nie musicie się tak bardzo przejmować, ponieważ to nie będzie trwało zbyt długo - góra dwa tygodnie. Chociaż zapewne i tak zbyt dużo osób się tym nie zmartwi ;)
Wnioskuję, że 8 rozdział był słaby, ze względu na mała ilość komentarzy :c W każdym bądź razie dziękuję tym osobom, które go czytają, bo to dzięki Wam chce mi się pisać! <3

Miłego czytania <3








Rozdział 9.


Obudziłem się wtulony w Louisa, najwidoczniej wczoraj musieliśmy zasnąć na kanapie. Spojrzałem na niego, a do moich oczu nalały się łzy. To był najpiękniejszy poranek w moim życiu. Śpiący, niewinny Lou, nie było chyba nic cenniejszego. Jednak nie był mój, a za to prawie go straciłem. Nigdy w życiu nie odpuszczę, będę go błagał, aż w końcu mi wybaczy. Nie potrafiłem tak po prostu się poddać i odejść. Ten chłopak był dla mnie kimś bardzo ważnym. Uwielbiałem w nim dosłownie wszystko, nawet wady. Podobno to je właśnie kocha się najbardziej. Tak… powiedziałem kocha. Użyłem tego określenia, choć się go zawsze bałem. Nie lubiłem go, ponieważ było to mocne słowo, które znaczyło tak wiele. Tak wiele, ile znaczył dla mnie Lou. Znalem go zaledwie dwa miesiące, które zmieniły moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Poznając go, nie miałem pojęcia, że właśnie tak to się potoczy.

Z myśli wyrwało mnie ciche mruczenie Louisa. Uśmiechnąłem się szeroko i mocniej w niego wtuliłem. Ten przekręcił się na bok, umacniając tylko nasze objęcia. Schowałem głowę w zagłębieniu jego obojczyka. Jego skóra w tamtym miejscu była taka delikatna i miękka.
-Jak się czujesz? – zapytał cicho mój przyjaciel.
-Teraz? Cudownie.
-Pytam poważnie. – westchnąłem cicho.
-Ojciec wyrzucił mnie z domu.
-Co?! Dlaczego? – Lou skierował moją twarz na jego i patrzył na mnie szeroko rozwartymi oczami.
-Powiedziałem mu.
-Co mu powiedziałeś?
-że jestem gejem.
-Harry?
-Tak?
-Jesteś gejem?
-No tak..
-Mówiłeś, że jesteś biseksualny.
-Chyba byłoby głupio, gdybym powiedział, że jestem gejem i mam dziewczynę.
-Racja.
-Lou?
-Hm?
-Przepraszam… - starałem się być opanowany, ale mój głos lekko drżał. – Ja nie chciałem, żebyś tak to odebrał. Nie chciałem Cię okłamywać.
-Rozumiem, Haz. Już dobrze. – powiedział, tuląc mnie do siebie.
Wtuliłem się w niego mocno, dziękując Bogu za to wszystko. Wypełniło mnie ogromne szczęście i ulga, Tommo mi wybaczył. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo.

***
Leżałem, przytulając do siebie Hazze i czułem się szczęśliwy. Już nigfy w życiu się z nim nie pokłócę, to byłoby zbyt ciężkie i dziwne. Wczoraj… czułem się taki pusty, jakby cząstka mnie odeszła.
Nagle poczułem ciepłe wargi chłopaka na mojej szyi i znów poczułem ten znany już ucisk w podbrzuszu. Obdarowywał mnie delikatnymi pocałunkami, a ja z każdym, coraz bardziej się rozpływałem. Odchyliłem delikatnie głowę, aby miał lepszy dostęp. Harry wykorzystując to, że go nie odepchnąłem, wgramolił się na mnie, leżąc teraz na moim ciele okrakiem. Przez cały ten czas nie odrywał ust od mojej czyi, co było dla mnie bardzo korzystne. Przyjemność, którą dawał mi mój przyjaciel była niesamowita. Przy nikim innym nie było mi jeszcze tak dobrze.
Po chwili, Harry oderwał się od mojej szyi i na mnie spojrzał. Jego twarz coraz bardziej zbliżała się do mojej, a serce biło mi jeszcze szybciej, o ile było to w ogóle możliwe. Przyciągnąłem go do siebie, nie mogąc dłużej wytrzymać, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Muskaliśmy czule swoje wargi, tuląc się do siebie jeszcze bardziej. W mojej głowie wirowało od nadmiaru wrażeń. Na dodatek język Harrego wtargnął do mojej buzi, robiąc w moim umyśle jeszcze większe zamieszanie. Walczyłem zawzięcie o dominacje, ale po wpływem zbyt ogromnej rozkoszy, poddałem się po kilkunastu sekundach. Boże… dopiero teraz do mnie dotarło, co my robiliśmy. No bo… wyobraźcie sobie, że całuje Was Harry Styles… kurde, zaraz dostanę zawału!
Po chwili niesamowitej pieszczoty, musiałem przywołać nas do porządku. Zakończyłem pocałunek, zasysając na chwilę dolną wargę Hazzy. Ten pocałunek był inny niż ten pierwszy. Wtedy nie czułem się tak swobodnie i byłem strasznie skrępowany. Teraz… to było coś cudownego. Nasze twarze były całe czerwone, a serca prawie nie wyrwały się z piersi. Patrzyłem w zielone tęczówki Styles-a, jak zaczarowany i nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Chłopak spoglądał na mnie podobnym wzrokiem, lecz po chwili oprzytomniał. Chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zamknął buzię i wtulił się w mój tors. Objąłem go w pasie, a moja dłoń jeździła wzdłuż jego kręgosłupa.
-Lou… - odezwał się nagle.
-Tak?
-Co teraz będzie?
-Co masz na myśli?
-Moich rodziców i to, ze nie mam, gdzie mieszkać.
-Masz gdzie mieszkać.
-W tamtej chatce nie ma nawet ogrzewania.
-Nie mówię o tym.
-To o czym? Nie wrócę przecież do domu.
-Wiesz, bo… bo wyobraź sobie, że mam spory dom.
-Co to ma do rzeczy? – głupiutki Harruś nie rozumiał, tego co miałem na myśli. Pewnie nawet nie dopuszczał do siebie tej myśli i dlatego nie wiedział o co chodzi.
-Mieszkam tu sam.
-No wiem.
-Nie miałbym nic przeciwko, gdyby zamieszkała tu jeszcze jedna osoba. – Harry spojrzał na mnie, a w jego oczach malowało się zaskoczenie.
-Mówisz poważnie?!
-Mój dom to też Twój dom.
-Dziękuję! – krzyknął uradowany, szczerząc zęby. Uśmiechałem się do niego czule… Boże! Harry będzie ze mną mieszkał!!! O jacież pierdziele… wdech, wydech, wdech…
-Nie jesteś może głodny? – zapytałem, chcąc się troche uspokoić.
-Trochę.
-To chodź, zrobimy jakieś śniadanie, hm?
-Czekaj.
-Słucham? – zapytałem, z powrotem, kładąc głowę na poduszkę.
-Nie będę Ci przeszkadzać?
-O czym Ty mówisz głupku?
-No bo…
-Pomogłeś mi tak bardzo i teraz masz mi przeszkadzać?
-No tak.
-Oh, błagam Cię. – zapadła między nami znowu cisza. Jednak nie przeszkadzało mi to, w towarzystwie Hazzy było idealnie.
-Lou?
-Tak?
-Ja…
-Ty?
-Bo ja… - znowu się zaciął. O co Ci chodzi kochanie tym razem?
-No co Harry?
-Jesteś cudowny.
-Ja? Nie. To Ty masz to coś w sobie.
-Co mam w sobie?
-Ten urok. Twoje piękne zielone oczy tak cudownie kontrastują z brązem loczków. Na dodatek te dołeczki… i na domiar wszystkiego jesteś taki miły, kochany i pomocny. Zawsze gdy Cię potrzebuję to jesteś. Ja… nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił. – wiele kosztowały mnie te słowa. Podobno własnie prawdę, mówi się najtrudniej.
-A co ja mam powiedzieć o tobie? Jejciu… może to głupio zabrzmi, ale… głębia Twych oczu jest niesamowita. Za każdym razem, gdy patrzę w nie niebieskie tęczówki, rozpływam się. Uwielbiam to jaki jesteś… taki niewinny, zabawny i kochany. To ja nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił. – jego słowa były piękne. Nawet na mnie nie patrzył, a moje serce galopowało jak chore. Jeszcze tydzień temu, bałbym się do tego przyznać, ale teraz jestem już pewien… jestem totalnie zakochany w tym przemądrzałym, słodkim Debilu. 

środa, 7 listopada 2012

Rozdział 8. 'Never let me go'


Dobry wieczór wszystkim! <3
Przepraszam, że dodaję następny rozdział tak późno :C Miałam tak mało czasu i wgl. Pełno sprawdzianów, treningi. Mam nadzieję, że jakoś mi wybaczycie, hm? ;)
Jak Wam się podoba 8. rozdział?


Rozdział 9. dodam w poniedziałek, ponieważ wyjeżdżam i nie mam jak dodać.
Miłego czytania <3




Rozdział 8.


To co się dzisiaj wydarzyło było dla mnie nie do pojęcia. Po pierwsze, Harry mnie pocałował. Kompletnie mnie to zaskoczyło, chłopak był przecież trzeźwy i dość ożywiony. Na dodatek tak bardzo się wczuł. Pod wpływem jego czułości, rozpłynąłem się w rozkoszy. Przyjemność totalnie sparaliżowała moje ciało. Jednak, musiałem temu zaprzestać ze względu na Lilian… której nigdy nie było. To dla mnie nie zrozumiałem, aby wymyślać sobie dziewczynę! Przecież to chore!

Późnym popołudniem.
Nie zrobiłem dzisiaj zbyt wiele. Ogarnąłem trochę w domu, a poza tym cały czas siedziałem przed telewizorem. W domu było tak pusto i dziwnie… brakowało mi kogoś. Brakowało mi Harrego. Ochłonąłem już po tamtej sytuacji i ciągle o tym myślałem. Ja… ja chyba go poniekąd rozumiem. Jego ojciec był okropny, gdy dowiedział się Mike-u. Przecież Harry nie mógłby stać się z dnia na dzień w pełni heteroseksualny. To normalne, że po tym wszystkim miał pociąg do chłopaków. Nie mógł dopuścić do tego, aby miał bliższe kontakty z jakimiś, a tym bardziej z gejami. Od początku wiedział jakiej jestem orientacji, dlatego powiedział mi o Lilian. Wtedy mnie jeszcze nie znał tak dobrze, jak dziś. Tak, rozumiałem go w pełni, ale czułem się z tym źle. Namieszałem w jego życiu. W końcu powiedział mi prawdę i coś go do tego zmusiło. Czy… to możliwe, aby Harry coś do mnie czuł? Po tym pocałunku to z waszej strony pewnie niewątpliwej, ale Styles to Styles. Może zrobił to dla zabawy? Boże… jak ja jestem naiwny. Po prostu się boję. Boję się, że jego rodzice go niezaakceptują. Bardzo zależy mi na Harrym. Przy nim serce biło mi dwa razy szybciej, co było trochę krępujące, a mimo tego czułem się w jego towarzystwie cudownie i wyjątkowo.

***
Wchodząc do domu, otarłem szybko łzy z policzków. Otrząsnąłem się rzuciłem szybkie ‘cześć’ rodzicom. Już chciałem wejść po schodach do mojego pokoju, gdy coś mnie zatrzymało. Przystanąłem i wziąłem powietrze do płuc, po czym je wypuściłem. Powoli pokierowałem się do salonu, gdzie zastałem moich rodziców.
-Chciałbym z Wami porozmawiać. – zacząłem, nie wierząc w to, co robię.
-Tak Kochanie? O co chodzi? – zwróciła się do mnie moja mama.
-Ja… nie chcę Was okłamywać, ani udawać.
-Co się dzieję Harry? – wtrącił mój ojciec, który udawał zainteresowanego.
-Jestem innej orientacji. Ostatecznie. – powiedziałem na jednym wydechu, a mój tata westchnął.
-Myślałem, że już to przerabialiśmy.
-Nie do końca.
-Nie ma o czym mówić. – powiedział stanowczo.
-Właśnie jest tato! Jestem gejem.
-Nie mów tak, rozumiesz?! – jego ton głosu nagle zmienił się w tak donośny, że aż mnie to zaskoczyło.
-Bo co?
-Nie pyskuj, gówniarzu! – mój tata był cały czerwony na twarzy ze złości. Mama zaś cicho siedziała, wciśnięta w kanape, a w oczach miała łzy. Moje ręce cholernie się trzęsły i były mokre od potu, ale musiałem to zrobić. Miałem dość ukrywania i kłamstw. Nie tego chciałem. Chciałem Louisa.
-Jestem gejem i nic tego nie zmieni. – powiedziałem spokojnie.
-Jesteś obrzydliwy.
-Przestań. – szepnęła mama. Mój ojciec wziął kilka głębszych oddechów, próbując się uspokoić.
-Nie zamierzam tego tolerować. Mój syn jest normalnym chłopcem, który będzie miał żonę i dzieci.
-W takim razie musisz sobie sprawić nowego syna.
-Do jasnej cholery! Ile mam Ci powtarzać Ty zasrany smarkaczu! Wybij sobie z głowy to całe pedalstwo!
-Jestem gejem, nie pedałem i zdecydowanie nie jestem zasrany, umyłem się. – powiedziałem, uśmiechając się, co doprowadziło mojego ojca do kresu wytrzymałości.
-Wynoś się stąd.
-Do widzenia, tato.
-Nie nazywaj mnie tak. – powiedział, a ja stanąłem jak wryty. – Wynoś się z tego domu.
-Marcus! – krzyknęła mama. – tak nie wolno!
-Masz 5 minut, Harry. – poszedłem szybko na górę i powstrzymałem cały czas łzy. Miałem tylko 5 minut. Wyjąłem z szafy największą torbę jaką miałem i włożyłem tam najcieplejsze ubrania, bieliznę i koc. Do plecaka schowałem wszystkie książki i przybory potrzebne do szkoły oraz telefon, ładowarkę i portfel. Zszedłem po schodach i zacząłem ubierać się w przedpokoju. Moja matka patrzyła na to wszystko z przerażeniem, a z jej oczy wydobywały się łzy. Spojrzałem na nią, a ona ruchom warg przekazała mi, że mnie kocha i przepraszam. Ja tylko się uśmiechnąłem i wyszedłem.

Wieczór.
Od kilku godzin siedziałem na łóżku w małej chatce za wesołym miasteczkiem. Było tu trochę przydatnych rzeczy, ale nie było ogrzewania. Przykryłem się kocem i ubrałem najcieplejszą bluzę, lecz nie dało to zbyt wiele. Na dworze panował ogromny mróz, a w domku było podobnie. Moje wargi były sine od zimna, nie czułem prawie stóp, nie mówiąc już o dłoniach. Nie miałem pojęcia, ze to wszystko właśnie tak się skończy. Bałem się. Zebrałem w końcu myśli i sięgnąłem po telefon. Dzwoniłem do Louisa kilka razy w południe, lecz bez powodzenia. Wybrałem numer jeszcze raz i przyłożyłem telefon do ucha. Sygnał… drugi… trzeci… czwarty… piąty… nic. Rozłączyłem się i schowałem twarz w dłoniach. Byłem zrozpaczony, po twarzy spływały mi ciepłe łzy, które po chwili robiły się lodowate od zimnej skóry. Mój ojciec się do mnie nie przyznawał i wyrzucił mnie z domu. Louis nie chce ze mną rozmawiać. Straciłem wszystko. Straciłem Louisa. Nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na ekran i zobaczyłem, że dzwonił… LOU! Moje serce zaczęło łomotać jak oszalałe.
-Halo? – wyszeptałem, chcąc stłumić choć trochę łzy. Jednak nie za bardzo mi to wychodziło.
-Harry? To Ty?
-Tak. Ja… Lou, ja przepraszam.
-Co się stało? Harry, Ty płaczesz?!
-Chatka za wesołym miasteczkiem. – powiedziałem szybko, rozłączyłem się, po czym wybuchnąłem niepohamowanym płaczem, Te wszystkie emocje, które starałem się tłumić wyszły i zaczęły spływać po moich policzkach w postaci słonych kropelek.

Nie minęło 10 minut, kiedy Tomlinson wpadł do domku. Gdy mnie zobaczył, od razu podbiegł i mnie objął. Wtuliłem się w niego, jak najmocniej potrafiłem i starałem opanować płacz.
-Boże… Harry, co się stało? – nie potrafiłem nic z siebie wykrztusić. Dopiero teraz poczułem, że cały trzęsłem się z zimna, a moje zęby zaczęły się o siebie obijać.
-Chodź. Słyszysz? Idziemy. – powiedział chłopak, pomagając mi się podnieść.

Po 15 minutach znaleźliśmy się w ciepłym domu Louisa. Zdjąłem buty i kurtkę, a chłopak okrył mnie po chwili kocem. Usadził mnie na kanapie i już chciał odejść, gdy pociągnąłem go do siebie za dłoń.
-Zostań.
-Chciałem zrobić herbaty.
-Proszę. – mój przyjaciel usiadł obok mnie i mocno przytulił. Było mi ciepło… ciepło i przyjemnie. Louis tu był i siedział obok mnie. To było najważniejsze.

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 7. 'Never let me go'


Hej wszystkim :)
Dzisiaj mała niespodzianka i dodaje 7. rozdział ;3
Jestem sporo na przodzie z rozdziałami i dlatego. Jestem ciekawa, co sądzicie o tym rozdziale. Jakbyście mogli to napiszcie w komentarzu swoją opinię. Tylko SZCZERZE. Byłabym bardzo wdzięczna. Kocham Was <3

Miłego czytania <3






Rozdział 7.
               
            Otworzyłem powoli zaspane powieki i od razu się uśmiechnąłem. Czyli to prawda… Harry spał obok mnie przez całą noc. Na dodatek wczorajszy wieczór… jejciu, to było coś niesamowitego. Harry jest niesamowity.
Odwróciłem się na bok, w stronę chłopaka, powodując, że ten wtulił się we mnie jeszcze bardziej. Był taki miękki, jak jakiś misiu. Mój kochany, słodki Misiu. Boże… nie wierzę, że właśnie to wymyśliłem. Nie mogę przecież postrzegać Hazzy w taki sposób! To mój przyjaciel, a wczoraj po prostu się upiliśmy.
Spojrzałem na twarz Loczka i miałem ochotę pisnąć z zachwytu. Był taki słodki, gdy spał. Na domiar wszystkiego, jego wargi były lekko rozchylone… wyglądały tak ochoczo. Nienienie! Wdech, wydech, wdech… Wykręciłem się delikatnie z jego objęć i ruszyłem na palcach do łazienki. Zdecydowanie wolałbym zostać z nim, ale nie mogłem kusić losu. To by się źle skończyło. Wziąłem prysznic i ubrałem czyste ubrania. Czułem się o wiele lepiej. Zszedłem na dół i postanowiłem zrobić śniadanie. Wyjąłem z szafki potrzebne rzeczy i zacząłem przyrządzać ciasto. Następnie rozgrzałem patelnie i nalałem na nią trochę ciasta. W kuchni było trochę głośno od skwierczenia. Nagle poczułem, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu… aż lekko podskoczyłem.
-Czeeeść. – powiedział Harry, zaspanym, ochrypniętym i zdecydowanie seksownym głosem. Miałem ochotę się odwrócić i na niego rzucić.
-Hej. – oparłem, uśmiechając się.
-Co tam robisz?
-Naleśniki.
-Mmm… - zamruczał mi prosto do ucha, a po moich plechach przeszły ciarki. Dlaczego tu jest tak gorąco?
Skonczyłem robić ostatniego naleśnika, więc podałem Hazzie jego talerz, odwracając się w jego stronę. Boże! On był w samych bokserkach! Odwróciłem szybko wzrok i usiadłem przy stole, kładąc na nim swoją porcję.
Gdy już wszystko zjadłem, odsunąłem lekko talerz i wgapiałem się w mojego towarzysza. Jego ruchy były powolne i ociężałe. Jeszcze się do końca nie obudził
-Wyspałeś się? – zapytałem, gdy już skończył.
-Nie wiedziałem, że z Tobą się tak dobrze śpi. – odpowiedział z uśmiechem.
-Haha, to teraz musisz nocować u mnie.
-To ma być jakaś propozycja? Bo jeśli tak, to się zgadzam!
-Debil. – zaśmiałem się.
-Ej! Tak się nie mówi na Harrego! – powiedział, robiąc smutną minkę. Nic nie mówiąc, wstałem i wziąłem brudne naczynia. Schowałem je do zmywarki nadal się nie odzywając. Jestem ciekawy, czy Harry długo będzie na mnie obrażony.
Poszedłem do salonu i włączyłem sobie telewizor. Po chwili zobaczyłem, jak Harry udaje się na górę.
Po kilku minutach zszedł ubrany… w moje rzeczy? Spojrzałem na niego i cicho się zaśmiałem. Jednak po chwili znowu utkwiłem wzrok w TV.
-No dobra. Już się nie gniewam. – powiedział, siadając blisko mnie. – Tylko błagam, odezwij się!
-No już, już. – zaśmiałem się, przyciągając bliżej chłopaka. Ten przytulił się mnie mocno, wiercąc się ciągle. Nie wiem, jak to się stało, ale Harry w jakiś sposób wylądował u mnie na kolanach. Był we mnie wtulony, tak jak wczoraj, tyle tylko, ze nogi trzymał na kanapie. Ja, chcąc ukryć podniecenie, wgapiałem się tępo w ekran telewizora. Mój przyjaciel chyba bardzo chciał zwrócić na siebie moją uwagę, bo teraz usiadł na mnie okrakiem i zasłonił głową to co oglądałem. Uśmiechałem się do niego, lecz jego wyraz twarzy raczej był poważny.
-Lou…
-Tak?
-Bo ja… od jakiegoś czasu…
-Co od jakiegoś czasu?
-Chciałbym czegoś spróbować.
-Czego takiego?
-Mogę?
-Ale co? – jego twarz nagle znalazła się blisko mojej. Dłoń Harrego leżała na moim policzku. Patrzyłem na niego zamurowany, a moje serce biło, jakbym przebiegł sto kilometrów. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów, a po chwili chłopak zlikwidował całkowicie przestrzeń między nami, napierając ustami na moje wargi. Czułem mocne mrowienie w brzuchu. Z początku nie wiedziałem, co się dzieje, ale powoli zaczynało do mnie docierać, co robiliśmy. Boże… Harry mnie całował! On mnie całował!

***
            W końcu się odważyłem i zrobiłem to. Lou najpierw był cały zesztywniały, ale po chwili zaczął ostrożnie odwzajemniać moje czułości. Wtuliłem się w niego jeszcze bardziej, a nasz pocałunek stał się bardziej namiętny. Już po chwili zaczęliśmy porywczo łaknąć swoje wargi. Wykorzystując to ostrożnie wsunąłem język do jego buzi, a ogromna rozkosz rozlała się po moim, całym ciele, powodując miliony ciarek. Przez kilka sekund pieściłem podniebienie Louisa, a następnie chłopak zaczął walczyć o dominacje. Nasze języki wiły się wokół siebie, a mi robiło się cholernie gorąco. Zapewne na mojej twarzy były już ogromne, czerwone rumieńce. Było mi niesamowicie przyjemnie, to było uczucie nie do opisania.
Nagle mój przyjaciel odsunął się ode mnie, kończąc nasz pocałunek. Jego twarz również była cała czerwona, bo było dla mnie naprawdę słodkie. Patrzyliśmy na siebie przerażonym wzrokiem, a cieszę zakłócały nasze ciężkie oddechy.
-Harry… - jeknął Lou. – To… to własnie chciałeś sprawdzić?
-…
-I co wywnioskowałeś?
-Że Cię lubię. – między nami zapadła niezręczna cisza. Nie mogłem mu przecież powiedzieć, że było to coś, czego pragnąłem od dłuższego czasu i nigdy tego nie zapomnę.
-Harry… ale Ty masz dziewczynę. – zszedłem z kolan chłopaka i usiadłem obok niego. Nadszedł ten czas… muszę mu powiedzieć prawdę.
-Nie, Lou.
-Jak to nie?
-Tak to.
-Zerwaliście?
-Nie.
-To jak to nie masz dziewczyny?
-Lilian nie ma.
-Nie rozumiem.
-Ona nie istnieje.
-Słucham?
-Ja… ja po rozstaniu z Mikiem… było mi ciężko. Nie mogłem się z tym pogodzić, bo wiedziałem, że już nigdy nie przeżyję czegoś tak wspaniałego ze względu na ojca. Od tamtego czasu inaczej patrzyłem na chłopaków. Sam chyba rozumiesz.
-Co to ma do rzeczy?
-Chodzi o to, że nie mogłem już mieć chłopaka. Nie mogłem się w żadnym zakochać, bo to by się źle skonczyło. Niall i Liam mają trochę kolegów, którzy są homoseksualistami. Ustaliliśmy więc, że dla nich i nowych znajomych mam dziewczynę. Gdy zapytałeś o mnie… to bałem się i stchórzyłem.
-Okłamałeś. Nazywajmy rzeczy po imieniu.
-Lou…
-Nie Harry.
-Ale to nie tak, nie rozumiesz.
-Rozumiem. Nie rozumiem tylko jednego… dlaczego mówisz mi jednak prawdę?
-Bo… bo nie jesteś już tylko znajomym.
-Ugh… chciałbym zostać sam.
-Louis…
-Proszę.
-Ale błagam, zrozum mnie. – czułem ogromny strach. Zebrałem się i powiedziałem mu prawdę, ale nie po to, by go stracić. Moje dłonie się trzęsły, a w głowie panował nieopanowany chaos.
-Wyjdź, proszę. – do oczu napłynęły mi łzy. Nie chcąc, aby chłopak to zobaczył, wstałem i udałem się do przedpokoju. Ubrałem się szybko i spojrzałem jeszcze na Louisa. Siedział w takiej samej pozycji, patrząc tępo w telewizor. Otworzyłem dzrwi i wyszedłem, pozwalając moim łzom popłynąć po twarzy. 

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 6. 'Never let me go'


Cześć wszystkim :)

Chciałam wszystkim BARDZO podziękować za tyle wejść i miłych komentarzy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wiele to dla mnie znaczy. Gdy czytam te cudowne słowa, od razu się uśmiecham. Dzięki Wam, w ogóle chce mi się pisać i robię to nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Was! Kocham <3

Tak jak obiecałam, dziś dodaję następny rozdział. Nie wiem, jak Wam się spodoba i czy wgl. Wam się spodoba :p Może sami to oceńcie ;)

Miłego czytania <3






Rozdział 6.


11 dni później.
            Można, by uznać, że jest tylko lepiej. W szkole już nikt nie wyśmiewa Louisa. Traktują go… jak człowieka. Nie jest może to, co było kiedyś, ale przynajmniej nie musi słuchać już tych wszystkich wyzwisk.
Jednak, jeśli mam mówić o sobie… jest tylko gorzej. Z każdym dniem Lou staje się dla mnie kimś ważniejszym. Zauważyłem, że ostatnio częściej okazujemy sobie… czułość? Tak. Nie ma dnia, abyśmy się nie przytulili, a na dodatek Tommo ostatnio… on klepnął mnie w pośladek. Nie było to nieprzyjemne, wręcz przeciwnie, lecz to wywołało u mnie perfidnego buraka na twarzy. Mój przyjaciel niestety to zauważył, ale nic nie powiedział. Uśmiechnął się tylko słodko, a ja zarumieniłem się jeszcze bardziej.
Okropnie to wszystko mnie martwiło, ponieważ obiecałem sobie, że już nigdy nie zakocham się w chłopaku. Tak… jestem totalnie oczarowany Louisem i chyba…. Chyba się  w nim zakochuje. Jednak, co ja mogę z tym zrobić?
Męczy mnie cała ta sytuacja. Nie wiem, czy będę w stanie przyjaźnić się z nim i ukrywać swoje uczucia.
Na dodatek mój tata dziwnie się ostatnio zachowuje. Oczywiście zna Louisa, mama też, ale ona jakoś nie zwraca na to uwagi. Ojciec za to, często pyta gdzie idę, dlaczego do Tomlinsona, co u niego robię tyle czasu itd. Boję się, że gdy dowie się, iż Lou jest homoseksualistą będzie coś podejrzewał, a co gorsza, może mi nawet zakazać się z nim spotykać. Mój ojciec jest zdolny do wszystkiego.

Teraz siedzę u Liama i Nialla i planujemy dzisiejszy, piątkowy wieczór. Ustaliliśmy, że zrobimy małą domówkę u nich. Kupiłem już zapas chipsów, popcornu i paluszków oraz trochę alkoholu. Zayn przyniósł pełno butelek wódki, a Liam i Niall przyrządzili jedzenie.
Po chwili przyszło kilka naszych kumpli i około sześć dziewczyn. Razem było nas szesnastu. Jednak nie zacząłem jeszcze zabawy. Czekałem na Louisa. Miał być trochę później, ale obiecał, że przyjdzie.

Pół godziny później.
Nasza grupka zrobiła się trochę liczniejsza, bo z szesnastu zrobiło się nas ponad trzydziestu. Większość już tańczyła na  środku dużego salonu, a reszta rozmawiała i piła. Ja nadal czekałem na Louisa. Zdążyłem wypić kilka kieliszków z chłopakami, lecz nie zamierzałem robić nic więcej. Jakoś nie miałem ochoty na zabawę bez niego. Sam nie wiem, dlaczego tak się działo.

Godzinę później.
Tym razem prawie wszyscy już skakali po mieszkaniu, bawiąc się w najlepsze. Tylko ja i dwóch kumpli siedzieliśmy.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Zerwałem się i poszedł jak najszybciej je otworzyć.
-No w końcu. – powiedziałem uśmiechnięty do Louisa.
-Co za powitanie. – zaśmiał się, aja pociągnąłem go, żeby wszedł. Szybko się rozebrał i udaliśmy się do kuchni. Przyniósł ze sobą również sporo alkoholu.
-Gdzie byłeś? – zapytałem.
-Na ostatnich korepetycjach z matmy i w sklepie.
-Już ostatnie?
-Tak, szybko się uczę. – zaśmiał się, powodując u mnie szeroki uśmiech. Nie mogłem oderwać od niego wzroku.
Lou rozpakował kilka butelek i otworzył jedną z nich. Wziął dwa kieliszki, które stały umyte przy zlewie i nalał do nich zawartość.
-To za co pijemy?
-Za to, że się poznaliśmy! – szczerząc się opróżniliśmy kieliszki.
Wódki w butelce ubywało coraz szybciej, a mi kręciło się w głowie coraz bardziej.
-Chodź, pokaż mi jak kręcisz tyłkiem. – powiedziałem, nie myślać, zbytnio nad wypowiedzianymi słowami i pociągnąłem Louisa za sobą do salonu. Chłopak, śmiejąc się bez wahania ruszył za mną, połykając szybko dodatkową porcję napoju alkoholowego. W niespodziewanym tempie wyczuliśmy rytm i tańczyliśmy naprzeciwko siebie. Po kilku minutach odległość między nami tajemniczo się zmniejszyła. Czułem bijące gorąco od ciała Louisa. Nie mogąc dłużej wytrzymać, przyciągnąłem go do siebie, kładąc dłonie na jego pośladki. Tomlinson niczego nie świadomy odwzajemnił to, robiąc to samo wobec mnie. Nie powiem… było przyjemnie. Przez moje plecy przeszły ciarki, gdy poczułem, jak jego członek ociera się o moje krocze. Widać, mojemu przyjacielowi się to spodobało, ponieważ powtórzył to, a ja aż cicho jęknąłem, czując dzikie podniecenie. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, a nasze penisy stykały się i ocierały o siebie, powodując wir w mojej głowie. Było mi cholernie gorąco i głupio, bo moja twarz pewnie przypominała pomidora. Jednak już po chwili nie przejmowałem się tym. Mój mózg był zalany alkoholem i liczyła się teraz tylko dobra zabawa.

***
3 godziny później.
            Po długich wygłupach na parkiecie uznaliśmy z Harrym, ze pójdziemy do mnie. Nie chciał pokazywać się w domu w takim stanie, a poza tym mówił, że nocuje u Liama. Nic się przecież nie stanie, jak pójdzie kilka domów dalej. U mnie było przynajmniej cicho. Łomot tamtej muzyki nadal huczał mi w uszach.
Siedziałem właśnie w fotelu, a Hazza korzystał z łazienki. Pogrążyłem się w myślach i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że ta impreza nie była dla mnie normalna. Cały czas spędziłem ze Styles-em i na dodatek ten taniec. Boże… przecież… nasze penisy się o siebie ocierały. Na samą myśl robiło mi się gorąco, więc pomyślcie co ja wtedy przeżywałem! Jednak wiedziałem, że Harry robił to, bo był pijany. Robił to tylko dlatego, prawda?
-To co robimy? – usłyszałem głos chłopaka, zbliżającego się do mnie. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo zatkało mnie trochę, gdy Harry usiadł mi na kolanach. Minęło już sporo czasu, odkąd wypiliśmy ostatnią porcję alkoholu,, więc nie rozumiałem jego zachowania. Niby z Waszej strony to normalne… ale dla mnie nie. To był w końcu Harry. Chłopak, który ma dziewczynę i wystrzega się gejów.
-Nie mam pojęcia. Na co masz ochotę? – zapytałem, a mój przyjaciel wtulił się we mnie, wkładając głowę w zagłębienie między moją szyją, a obojczykiem. Objąłem go mocno, czując ogromną przyjemność. Na  mojej twarzy gościł uśmiech. Szczery, prawdziwy uśmiech. Przy Hazzie często się śmiałem, czułem, że żyję. Było po prostu lepiej.
-Haz?
-Hm?
-Jesteś trochę ciężki.
-Zaraz zasnę.
-Może się położysz?
-Pod jednym warunkiem.
-Hahaha, stawiasz mi warunki, żeby się położyć, a zaraz zaśniesz?
-Oj cicho. Nie czepiaj się, próbuję znaleźć jakiś pretekst. – gdy chłopak wypowiadał słowa, otulał moją szyję ciepłym powietrzem z jego ust. Starałem się jakoś zachować spokój, ale było mi trudno… za każdym razem, gdy się odzywał napadało mnie tysiące ciarek.
-No to co to za warunek?
-A więc… pójdę spać, jeśli…
-Jeśli?
-Jeśli położysz się obok mnie. – moje serce oszalało, jakby je ktoś kopnął z całej siły. Zdecydowanie mnie tym zaskoczył, nie spodziewałem się tego po Harrym, nigdy.
-No… no dobrze.
-No to chodźmy. – powiedział sennie, podnosząc się ze mnie ociężale. Chwycił moją dłoń i zaczął mnie ciągnąć w stronę sypialni. Nie zamierzałem się opierać. Boże… tak tak tak! Harry Styles ciągnie mnie do łóżka! Gorąco!

Po kilku minutach leżeliśmy już pod kołdrą. Może dla Was to nieistotne, ale… ale byliśmy w samej bieliźnie. Boże… jak o tym pomyślę to się rumienię i przebiega przeze mnie tysiąc dreszczy. Na dodatek nasza pozycja było nieco niestosowna. Leżeliśmy mocno w siebie wtuleni, a nasze nogi były splątane, jakby pochodziły od jednej osoby. Glupio mi się do tego przyznać, ale podobało mi się to. Problem w tym, że za bardzo. Dla Hazzy to zwykła, przyjacielska czułość i jutro już o tym zapomni. Poza tym ma dziewczynę. Dlatego nie mogę dopuścić do siebie myśli, że on czuje do mnie coś więcej niż by się wydawało. Przecież to niedorzeczne… i właśnie dlatego coś tu, na piersi, mnie bolało. Nie mocno… ale zawsze, gdy byłem przy Harrym.