poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 15. 'Never let me go'


Witajcie ponownie! ♥
Wybaczcie, że wczoraj nie dodałam, ale miałam bardzo mało czasu :( Pewnie bym zdążyła, ale strasznie wciągnął mnie pewien one shot i czytałam go tak długo, że potem już nie miałam kiedy napisać rozdziału. Przepraszam :(
Na szczęście udało mi się dzisiaj wstać wcześniej i przed chwilą skończyła dla Was pisać. Ten rozdział niestety jest już trochę naciągany i zapewne jest to bardzo widoczne. Nie chciałam zaczynać nowego wątku, bo pewnie ciągnąłeo by się to jeszcze przez przynajmnie 2-3 rozdziały. Następnym wpisem, jaki tu zobaczycie, będzie epilog. Nie wiem, czy to Was zasmuci, czy ucieszy, ale ja mam mieszane uczucia. Z jedenj strony szkoda, że już koniec tej historii, ale z drugiej nawet fajnie, że tak to się skończyło. Poza tym, zaczęłam już nowe opowiadanie i jestem zadowolona z pierwszego rozdziału. Muszę go jeszcze trochę dokończyć i może we ferie zacznę dodawać :)
Chciałabym Was bardzo prosić, aby każdy, kto czytał i czyta to opowiadanie, napisał jakiś krótki komenatarz. Pragnę się dowiedzieć, jak Wam się podobało i czył był naprawdę bardzo nudny, czy może jednak troszkę mniej. Z góry bardzo dziękuję! <3

Miłego czytania! <3




Rozdział 15.

            Około dwie godziny zajęło nam sprzątnięcie niewielkiego bałaganu w domku oraz spakowanie wszystkich naszych rzeczy. Za około trzy godziny mieliśmy pociąg, a na dworzec jechało się minimum godzinę. Postanowiliśmy z Louisem przejść się ostatni raz na plaże. Założyliśmy więc buty i ubraliśmy kurtki, po czym wyszliśmy z budynku.
            -Będę tęsknił za tym miejscem. – powiedziałem cicho.
            -Ja też. – odparł ku mojemu zdziwieniu. Nie sądziłem, że tak bardzo poddał się uczuciom i emocjom doznanym tutaj, ale jednak się myliłem.
Spacerując po chłodnym piasku, jedna myśl wpadła do mojej głowy. Od razu na moje policzki wkradły się rumieńce i sam nie byłem pewny, czy powinienem to zrobić. Bałem się, że Lou zacznie się z tego śmiać albo coś jeszcze gorszego.

Zaryzykowałem jednak i z ogromną ostrożnością i największą delikatnością na jaką było mnie stać, powoli chwyciłem dłoń Tomma. Może nie chwyciłem, a wśliznąłem. Chłopak automatycznie na mnie spojrzał i przez zaskoczenie zatrzymał się. Sam do końca nie wiedziałem, co odczuwał, ale na wszelki wypadek, wziąłem dłoń i przycisnąłem ją do siebie. Lou uśmiechnął się słodko, a w jego oczach mogłem dojrzeć iskry. Wyciągnął ku mnie swoją rękę i chwycił moją, oplatając nasze place wokół siebie. Poczułem wielką ulgę, a na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech.
Tomlinson przyciągnął mnie bliżej i objął, a ja wtuliłem się w niego, niczym małe dziecko.
            -Kocham Cię. – wyszeptał wprost do mojego ucha, a ja poczułem, że moje oczy zaczynają być zbyt mokre.
            -Ja Ciebie też. – powiedziałem cicho i schowałem twarz w jego kurtce. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale zacząłem płakać, a Louis wyczuwszy to, mocniej mnie do siebie przytulił.
            -Ej, Harry. Co jest? Nie płacz. – mówił, próbując mnie jakoś pocieszyć. Jednak mnie nie trzeba było pocieszać. Chyba pierwszy raz w życiu, doznałem coś takiego jak łzy szczęścia. Było to dla mnie tak dziwnie uczucie, że nie mogłem go opanować. W mojej głowie lekko wirowało, w brzuchu czułem wibracje, a sercu miłe ciepło. Było mi tak przyjemnie, czułem się całkowicie bezpieczny.
Mój przyjaciel, wziął w dłonie moją głowę i skierował ją tak, aby patrzył w jego oczy.
            -Dlaczego płaczesz? – zapytał ze zmartwieniem. Nie byłem w stanie odpowiedzieć, więc uśmiechnąłem się tylko, po czym zbliżyłem twarz do jego. Nasze wargi przylgnęły do siebie czule, a ja znowu poczułem dreszcze. Nie ważne ile razy całowałem już Louisa i co ze sobą robiliśmy, ale za każdym razem czułem coraz większe podniecenie i rozkosz.
Gdy już się od siebie oderwaliśmy, chłopak wyglądał o wiele radośniej niż przed chwilą.
            -Usiądźmy na chwilę. – zaproponowałem i po sekundzie byliśmy już na piasku. Chwyciłem ponownie dłoń chłopaka i przycisnąłem ja do miejsca, w której znajdowało się moje serce.
            -Płakałeś kiedyś ze szczęścia? – zapytałem, przerywając błogą ciszę.
            -Dlaczego pytasz? – był zdziwiony.
            -Płakałeś?
            -Hah, tak, Harry. – uśmiechnął się na samo wspomnienie.
            -Dziwne a zarazem niesamowite uczucie, prawda?
            -Do czego zmierzasz?
            -Przed chwilą, pierwszy raz w życiu tego doświadczyłem, Lou.
            -Oh, Harry! – zagruchał melodyjnie, a jego wyraz twarzy zmienił się, jakby był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemii. – To… to cudowne!
            -Tak. – zaśmiałem się. – Uszczęśliwiasz mnie. – dodałem cicho.
            -To naprawdę pierwszy raz?
            -Tak… a Ty? Kiedy był Twój pierwszy raz? – zapytałem z ciekawością.
            -Naprawdę chcesz wiedzieć?
            -Nawet nie wiesz jak bardzo.
            -Ja… - westchnął przeciągle. – To przyszło tak nagle.
            -Kiedy?
            -Wczoraj.
            -Jak to? – spojrzałem na niego wielkimi oczami.
            -Jak byłeś pod prysznicem.
            -Oh, jejku. Ja no… nie mogę w to uwierzyć. – znowu poczułem się jak we śnie. Moja głowa lekko pulsowała, ale nie z bólu. Myślę, że to przez emocje buzujące pod wpływem słów, czułości i dotyku Louisa.

***
       
     Nie wiem jak to opisać, ale byłem totalnie oczarowany zachowaniem Harrego. Nie spodziewałem się z jego strony, tak mocnych i głębokich doznań. Z każdym dniem kochałem go coraz bardziej i pragnąłem poznawać go jeszcze bardziej.

Było chwile po osiemnastej, jechaliśmy pociągiem już ponad dwie godziny. Nie byłem jakoś bardzo zmęczony. Byłem szczęśliwy, że obok mnie siedział Styles. To przy nim czułem się najlepiej.
Siedział, a jego głowa delikatnie opierała się na moim ramieniu. Spał. Ja też spałem, lecz przed chwilą się obudziłem. Zawsze, gdy jechałem jakimś pojazdem, działało to na mnie otępiająco. Po kilkunastu minutach jazdy, czułem przymulenie i wkrótce zasypiałem. Podobnie było i teraz. Popatrzyłem chwile w okno i przeleciałem wzrokiem po ludziach, siedzących w naszym przedziale. Większość osób też spało, ale moją uwagę przykuła mała dziewczynka, siedząca w rogu i obserwująca mnie z ogromnych zaciekawieniem. Uśmiechnąłem się do niej, najszerzej i najpiękniej jak umiałem, a ona po chwili odwzajemniła tym samym. Zobaczyłem w jej policzkach małe dołeczki, bardzo podobne do tych Hazzy. Miała jasne, proste włosy, związane w dwie małe kiteczki. Była przesłodka. Nagle, zsunęła się z siedzenia i do mnie podeszła. Wdrapała się pewnie na moje kolana i przyłożyła buźkę do ucha, chcąc mi coś przekazać.
            -Nudzi mi się, a Tobie? – zapytała, a ja cicho się zaśmiałem. Zupełnie nie spodziewałem się po niej takie zachowania.
            -Trochę, ale jestem bardzo szczęśliwy, więc nie przeszkadza mi to bardzo. – odparłem cicho, a ona uśmiechnęła się jeszcze bardziej.
            -To Twój chłopak? – kompletnie nie spodziewałem się takiego pytania. Myślałem, ze raczej będą odbierać mnie i Hazze jako przyjaciół.
            -Skąd wiesz?
            -Masz mnie za głupią? – jej minka posmutniała. – To że jestem dzieckiem, nie znaczy, że wiem mniej od Ciebie! – zachichotała.
            -Tak, to mój chłopak. – odparłem z uśmiechem.
            -Fajny jest.
            -Podoba Ci się?
            -Nie! Fuj! – zaśmiałem się trochę głośniej, nie mogąc powstrzymać rozbawienia.
            -Dlaczego uważasz, że fuj?
            -No bo On jest Twój, więc już nie może być nikogo inny. – oww… jej słowa były takie słodkie i niewinne. Na pierwszy rzut oka, pomyślałem, że to jakaś mała rozpieszczona panienka, ale gruba się myliłem. Była bardzo uroczą i przede wszystkim mądrą dziewczynką.
            -A gdzie Twoi rodzice?
            -W drugim przedziale.
            -Nie wolisz być z nimi?
            -Ohh, pewnie znowu się obściskują! Już czasami mam tego dość, wiesz?
            -Haha, rozumiem.
            -Wiesz, że oni są podobni do Was?
            -Słucham?
            -Mam dwóch tatusiów. Super, prawda? – oniemiałem. Po prostu nie umiałem nic z siebie wykrztusić.
            -Naprawdę?
            -Tak. – zachichotała. Nagle do przedziału wszedł jakiś mężczyzna. Nie był stary, wyglądał na około dwadzieścia dwa-cztery lata.
            -Lily, idziemy już. Ej, co Ty robisz? Nie zaczepiaj Pana. – powiedział, kierując słowa do małej.
            -To nie jest Pan! On jest super! I ma chłopaka, tak jak Ty! – zaświergotała. Chłopak zaśmiał się cicho, po czym podszedł bliżej.
            -Przepraszam za nią.
            -Nie szkodzi. Jest bardzo grzeczna i miła!
            -Tylko na chwilę. – zaśmiał się ponownie. Wziął na ręce Lily, po czym wyciągnął ku mnie dłoń. – Jake.            
            -Louis. – powiedziałem i uścisnąłem delikatnie jego rękę. – Wybaczysz, ale nie mogę wstać. – pokazałem na śpiącego Hazze i oboje się zaśmialiśmy.
            -Rozumiem, rozumiem. My już wysiadamy, do zobaczenia może! – krzyknął, wychodząc z przedziału.
            -Do widzenia. – powiedziałem, po czym z uśmiechem oparłem głowę o głowę Hazzy po chwili zasnąłem.

Wieczorem.

            Weszliśmy do domu i postawiliśmy nasze torby na podłodze. W drodzę z dworca, opowiedziałem moją krótką historię z dziewczynką, Harremu, a on podobnie jak ja był nią oczarowany. Oczywiście, jego zdziwienie było bardzo zabawne, gdy powiedziałem, ze miała dwóch tatusiów.
            -Lou? – zaczął.
            -Tak?
            -Co byś… co byś powiedział, gdybym za kilka lat chciałbym mieć z Tobą dziecko?

sobota, 29 grudnia 2012

Informacja.

Cześć wszystkim! ♥

Mam dla Was wiadomości na temat opowiadania pt. 'Never let me go' oraz 'We're looking for love'. Mam już pierwszy rozdział nowej opowieści i wydaje mi się, że jest ciekawsza niż ta, którą piszę obecnie. Myślę, że za rozdział lub góra dwa napiszę epilog i zakończę już tą przygodę z Larrym. Nie ma sensu ciągnąć czegoś na siłę. Miałam mały pomysł, aby wzbogadzić to opowiadanie, lecz wydaję mi się to być trochę naciągane. Tak więc, już niedługo koniec z "Never let me go', a początek z "We're looking for love".

:)

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 14, część 2. 'Never let me go'


Cześć wszystkim! ♥
Dzisiaj dodaję nowy rozdział. Wydaje mi się jakiś nudny ;/
Chciałam BARDZO podziękować za te miłe komentarze i tyle widzów! Jestem totalnie zaskoczona i naprawdę nie spodziewałam się tego. Jesteście wspaniali! <3








Rozdział 14, część 2.

            
Obudziłem się rano i od razu wyciągnąłem rękę, aby przytulić się do Louisa. Jednak, miejsce obok mnie było puste i już chłodne. Otworzyłem natychmiast oczy, aby rozejrzeć się po pokoju. Nikogo nie było. Wstałem powoli, po czym udałem się do kuchni. Tutaj też nikogo nie było. Co jest? Stanąłem nad blatem i nalałem sobie wody do szklanki. Mój wzrok uniósł się na okno i zobaczyłem siedzącą postać na plaży. Potarłem oczy, ponieważ miałem jeszcze zamglony obraz. Zdecydowanie był to Louis. Uśmiechnąłem się mimowolnie na widok mojego ukochanego, po czym pobiegłem szybko to łazienki. Umyłem zęby, ubrałem świeże ubrania i wróciłem do kuchni, aby sprawdzić, czy Lou nadal był w tym miejscu co wcześniej. Gdy zobaczyłem go skulonego, wpatrującego się w wodę, od razu poszedłem do przed pokoju i ubrałem buty. Zarzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem z domku. Ostrożnie, tak aby chłopak mnie nie usłyszał, udałem się w jego stronę. Skradłem się za nim od tyłu i uśmiechnąłem się szeroko. Był piękny nawet od tyłu. Rzuciłem się na niego, chichocząc, a on jak oparzony podskoczył.
-Boże! Jak mnie wystraszyłeś!
-Haha, spokojnie. To Tylka ja. – uśmiechnąłem się, po czym usiadłem na nim przodem i delikatnie musnąłem jego usta.
-Tylko? – zaśmiał się, po czym przyciągnął bliżej. Wtuliłem się w niego mocniej i przysunąłem usta do jego ucha.
-Nieładnie tak uciekać, wiesz? – zadrżał pod wpływem tej bliskości.
-Nie mogłem spać… a jak tak na Ciebie patrzyłem… zgwałciłbym Cię tam! – zaśmialiśmy się oboje, a po chwili ponownie zbliżyłem twarz do jego ucha.
-Nie miałbym nic przeciwko. – zamruczałem, a gdy wróciłem do poprzedniej pozycji, zauważyłem rumieńce na twarzy Tomma. Uśmiechnąłem się automatycznie, ponieważ wyglądał przesłodko.
-Oh, Harry. Przestań.
-No cooo?
-Dlaczego tak na mnie działasz, hm? – nie odpowiedziałem, tylko wpiłem się w jego usta. Nie mogłem dłużej wytrzymać, patrząc tak na niego. Pragnąłem go dotykać, poznawać na nowo każdą część jego ciała. Lou od razu zaczął oddawać pocałunek, a ja wykorzystując jego zaangażowanie, wśliznąłem język do jego buzi. Pieściłem jego podniebienie, czując rozlewające się po moim ciele dreszcze. Chłopak poddał się na chwile tej pieszczocie, lecz po kilku sekundach zaczął walczyć o dominacje. Nasze języki wiły się wokół siebie, a mi robiło się coraz cieplej. Mimo mrozu, panującego na dworze, byłem rozpalony… i przede wszystkim napalony na mojego chłopaka. Popchnąłem go lekko na ziemie, tak aby się położył. Pochyliłem się nad nim, po czym wróciłem do całowania jego cudownych ust. Po kilkunastu sekundach, Lou odsunął się ode mnie, a ja uniosłem powieki ku górze.
-Haz, jesteśmy na plaży.
-Widzę.
-Nie jest Ci zimno?
-Przy Tobie? Nigdy. – zaśmiałem się cicho. – Oh, przepraszam! Pewnie Tobie jest zimno!
-Nie… tak tylko… dziwnie się czuję.
-Dlaczego?
-Nigdy nie leżałem na plaży i nie całowałem tak niesamowitego chłopaka. – wybuchnąłem śmiechem, bo mimo tego, że to co mówił nie było, aż tak śmieszne, moje emocje i uczucia były teraz bardziej uwydatnione.
-Chodź. – powiedziałem, wstając i wyciągnąłem rękę, aby pomóc mu wstać.
Gdy tylko weszliśmy do domku, rzuciłem się na mojego ukochanego, nie mogąc się powstrzymać. Tomlinson nie protestował, wręcz przeciwnie, przygniótł mnie do ściany i zaczął całować bez opamiętania. Jego ruchy były porywcze, ale też czułem w nich czułość, która doprowadzała mnie do szału. Podniecenie rosło we mnie coraz bardziej. Chłopak zręcznym ruchem zrzucił ze mnie kurtkę, po czym ja zrobiłem podobnie z jego.  Poczułem jego dłonie, ściskające moje pośladki, a z moich ust wymsknęło się ciche jęknięcie. Po chwili poczułem jego kolano dociskające moje krocze. W jednej sekundzie, zabrakło mi tchu i nie mogłem złapać powietrza. Walnąłem głową w ścianę, ponieważ z emocji odepchnąłem ją od tyłu. Jednak nie poczułem żadnego bólu. Jedynie co czułem, to rozkoszna przyjemność, paraliżująca całe moje ciało. Nie mam pojęcia jak to się działo, że Lou zmieniał mnie w dziką bestię, ale czułem nagły przypływ energii. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej, a jego noga wróciła na ziemie. Zamiast tego, poczułem jego przyrodzenie ocierające się o moje. Jęknąłem głośno, słysząc podobną reakcję przyjaciela. Odwróciłem go i teraz on był przyciśnięty do ściany. Jednym ruchem, zerwałem z niego koszulkę i zacząłem scałowywać jego szyję i dekolt.
***
            Usta Harrego doprowadzały mnie do istnego szaleństwa. Emocje buzujące w moim ciele nie chciały za wszelką cenę się uspokoić, a mój członek dawał o sobie znać. Nie mogąc ukrywać rosnącego podniecenia, z moich ust wyrywały się ciche stęknięcia.
            -Ha… Harry. – wykrztusiłem, chcąc przywołać nas do porządku. Jednak chłopak nie zamierzał przestać, wręcz przeciwnie. Jego dłonie rozpięły moje spodnie, a już po chwili stałem przed nim całkowicie nagi. Moja skóra była niesamowicie gorąca, a na plecach poczułem pierwsze krople potu.
Nagle, Hazza uklęknął przede mną, a mój oddech stał się o wiele cięższy. Spojrzał na mnie i podarował mi cudowny uśmiech, ukazując przy tym swoje słodkie dołeczki. Znowu poczułem się jak we śnie. Nie wiem dlaczego, ale przy Styles-ie często tak się czułem.
Chłopak wziął moje przyrodzenie do buzi i ostrożnie zassał jego główkę. Stęknąłem cicho, nie mogąc opanować rozkoszy, rozlewającej się po moim ciele wraz z falą gorąca. Następnie zaczął ruszać głową po całej długości mojego penisa. Zacisnąłem pięści i zamknąłem oczy. Miałem ochotę krzyczeć jak najgłośniej, lecz wiedziałem, że to niestosowne. Jego język zwinnie owijał się wokół mojego kolegi, który pulsował pod wpływem pieszczot. Nie mogłem pojąć tego, co jego usta potrafią wyczyniać.
            -Ugh… ohh, Haz… aaa… kurwa… - wykrztusiłem, jako ostrzeżenie, że jestem blisko finału. Mój przyjaciel tylko przyspieszył tempa, a po chwili doszedłem w jego buzi. Harry połknął płyn, po czym wstał z uśmiechem na twarzy. Ja, patrząc na niego jak zamurowany, nie mogłem się ruszyć. Trzęsłem się, a moje nogi były dosłownie jak z waty. Mój chłopak zaśmiał się cicho i przyciągnął mnie bliżej do siebie, a ja utonąłem w jego ramionach. Odetchnąłem cicho, czując jak moje serce wreszcie wraca do normy.
            -Zabiję Cię. – wyszeptałem, a na moją twarz wstąpił wielki uśmiech.
            -Haha, też Cię kocham. – jego dłonie powędrowały ponownie na moje pośladki, które zaczął delikatnie masować.
            -Haaaaz, proszę Cie.
            -O co? Przecież nie powiesz mi, ze jest Ci źle.
            -Doprowadzasz mnie do szału.
            -I nawzajem. – uśmiechnąłem się, po czym oderwałem się od jego ciała. Wziąłem moje ubrania z podłogi, a następnie udałem się do łazienki.
            -Eeeej! Gdzie Ty się wybierasz?
            -Muszę wziąć prysznic. – oznajmiłem, a chłopak natychmiast mnie dogonił, wepchnął do pomieszczenia i zamknął za nami drzwi. – Nie Harry! Już nie!
            -Nie podobało Ci się? – zapytał ze smutną minką. Podszedłem do niego i czule go przytuliłem.
            -Oczywiście, że mi się podobało. – wymruczałem wprost do jego ucha, na co on zadrżał. – Ale powiadają, że co za dużo to nie zdrowo, czyż nie? – zapytałem, po czym namiętnie musnąłem usta chłopaka. Wykorzystując jego oczarowanie, wypchnąłem go za drzwi łazienki i wszedłem do kabiny prysznicowej.
Chłodny prysznic bardzo pomógł mi z powrotem odzyskać prawidłową temperaturę mojego ciała. Po dwudziestu minutach wyszedłem z toalety, ubrany w świeże ubrania. Poszedłem do kuchni, a na stole zobaczyłem dwa talerze z pięknie pachnącymi omletami. Harry stał przy umywalce i szorował patelnie. Skradłem się do niego i przytuliłem go od tyłu. Ten wypiął pośladki, ocierając się o mojego penisa. Zaśmiałem się cicho i pocałowałem go w tył szyi. Wyłączając wodę, zamruczał cicho i odwrócił się do mnie przodem.
            -Zmieniłeś może zdanie? – zapytał, uśmiechając się słodko.
            -Zjedzmy może śniadanie. – zachichotałem, a uśmiech z jego twarzy natychmiast zniknął.
            -Jesteś okrutny. – wysyczał, a ja przyciągnąłem go do siebie bliżej.
            -Dasz radę. – wyszeptałem i pocałowałem go w policzek.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy zajadać się pysznym posiłkiem. Uwielbiałem kuchnię Harrego, choć nie miałem okazji zjeść wiele, w ciągu naszej znajomości. Jednak wystarczyło mi skosztowanie kilku jego potraw i byłem pewny, że świetnie gotuje.
            -Haz, musimy niedługo wracać.
            -Już?
            -Też chciałbym tu zostać, ale minęły trzy dni.
            -Jest czwartek. Nie możemy zostać do soboty?
            -Musimy nadrobić pół tygodnia. Wrócimy dzisiaj, ok.?
            -I jutro zamierzasz iść do szkoły? – zapytał, robiąc wielkie oczy.
            -Nie. – zaśmiałem się. – Posprzątamy i załatwimy lekcje.
            -Jak zwykle ułożony Lou. – uśmiechnąłem się, wstałem i pochyliłem się nad stołem w stronę chłopaka. Złożyłem na jego ustach słodki pocałunek, który oczywiście od razu pogłębił.

czwartek, 27 grudnia 2012

Prolog. 'We're looking for love'

Cześć wszystkim! ♥
Postanowiłam zrobić mini niespodziankę i dodać PROLOG mojego nowego opowiadania. Na początku myślałam, aby zrobić z tego kilku partowy imagin, ale uznałam, że może wyjść z tego coś jeszcze dłuższego i ciekawszego. Miałam osttanio jakieś natchnienie i tak wyszło.
Co o tym sądzicie? Będziecie czytać, czy raczej nie jesteście tym zainteresowani?





Prolog.

     Usiadłem w cieniu dużych, zielonych krzaków i skuliłem się, jak zawsze, podczas długiej przerwy. Robiłem tak codziennie, aby nikt spoza moich przyjaciół mnie nie widział. Nie lubiłem rzucać się w oczy. Zawsze uciekałem do miejsc, które są odludnione, gdzie nikogo nie ma, gdzie mogę być sam. Wybrałem życie w samotności i bólu. Na nic innego nie byłem skazany. Odkąd pamiętam byłem poniżany i przezywany. Nie tylko w szkole, lecz nawet w rodzinie. Nie wiem, co takiego robiłem, że ludzie wyśmiewali się ze mnie nawet na ulicy, ale tak już było. Mój przyjaciel, Niall, zawsze powtarzał mi, że to się dzieje tylko w mojej głowie, bo nikt nie robi mi tak chamskich rzeczy, o których mu opowiadam. Czasami czuję się, jakbym był chory i nawet udaję mi się na kilka minut uwierzyć Blondynowi. Jednak, po chwili wracam do swojego świata i żyję z przykrą świadomością, iż jestem tutaj niechciany. Ja, Harry Styles.

***

-Cześć. - powiedział Irlandczyk, siadając obok mnie. Na jego widok od razu się uśmiechnałem. Mimo mojej odmienności, zawsze do mnie przychodził i chciał spędzać ze mną czas. To jemu mogłem ufać bezgranicznie. Sprawiał, że czułem się bezpiecznie i nie musiałem bać się poniżania z jego strony.
-Czeeść. Co tam u Ciebie?
-Nieźle, już niedługo koniec tych lekcji. Lepiej opowiadaj co u Ciebie.
-To samo. Matt znowu na mnie patrzył tak dziwnie na matmie.
-To znaczy jak?
-Jakbym był nienormalny.
-W jakim sensie?
-Dziwny, niechciany, nielubiany, głupi.
-Haz, przestań. Przecież tak nie jest. Nawet nie pozwalasz poznać się innym ludziom.
-Bo oni mają mnie za innego! Nie rozumiesz?!
-Spokojnie, Harry.
-Niall...
-Tak?
-Przepraszam. Nie wiem, dlaczego taki jestem.
-Ja też.
-Umm...
-Wiem, że to głupio zabrzmi... ale myślałeś kiedyś, aby pójść do psychologa? - jak oparzony, spojrzałem na niego, niedowierzając w jego słowa.
-Słucham?!
-Nie myśl o tym źle.
-Ty też masz mnie za takiego!
-Nie, Haz! Uspokój się! - wziąłem pare głębokich wdechów, aby chociaż postarać się opanować emocje. Nie mogłem w to uwierzyć.
-Dlaczego?
-Harry, dzieje sie z Tobą coś niedobrego. Nie uważam Cię za głupiego, bo jesteś naprawdę cudownym, dobrym i kochanym przyjacielem. Ja tylko chcę Ci pomóc. - był moim bliskim, dlatego mu uwierzyłem. Nie chciałem już taki być. Chciałe poczuć się szczęśliwy, choć na chwilę.
-Pomóż mi. - usłyszałem moje ciche, ledwo słyszalne słowa. Były one wypowiedziane pod wpływem impulsu i narastającego we mnie smutku. Było mi źle, że nie potrafiłem czuć się normalnie. Chciało mi się płakać.
Horan przytulił mnie mocno do siebie, a ja zatopiłem się w jego ramionach.
-Oczywiście Harry. Po to jestem. - szeptał, aby mnie pocieszyć.

3 dni później.

-Harry, dasz radę, prawda?
-Oczywiście.
-Nie uciekniesz stamtąd. Dasz sobie pomóc.
-Tak, Niall.
-Wyrzuć z głowy myśl, że On ma Cię za głupiego, ok?
-Już to mówiłeś!
-Oh, przepraszam. Po prostu się denerwuję.
-Dam sobie radę. - zaśmiałem się cicho i puściłem mu oczko. Chłopak usiadł w poczekalni, pokiwałem mu na pożegnanie, po czym ruszyłem do drzwi z napisem:

PSYCHOLOG Louis Tomlinson

środa, 26 grudnia 2012

LARRY

Hej wszystkim! ♥
Na początek, chciałam BARDZO PODZIĘKOWAĆ, za Wasze miłe słowa i tyle wejść! Nie mogę nadal uwierzyć w to, że dzisiaj tak dużo osób odwiedziło mojego bloga!

Chciałam Was zaprosić na pierwszą cześć imagina -> Larry
Nawet mi podoba się początek i myślę, że będzie on miał trochę więcej części, a może nawet zacznę pisać opowiadanie i wtedy przeniosę go tutaj. Liczę na Was i na waszą pomoc! Napiszcie co o nim sądzicie i czy wolicie np. 5-10 części jako imagin, czy może opowiadanie tutaj! Z góry dziękuję! ;*
KOCHAM WAS <3

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 14, część 1, 'Never let me go'



Witajcie ponownie! <3
Obiecałam Wam niespodziankę, więc proszę. Już dzisiaj postanowiłam dodać 14. rozdział. Taki mój skromny prezent na święta :)
Nie jest on zbyt długi, zaczęłam go dzisiaj, a skończyłam przed sekundą. Mam nadzieję, że choć trochę Wam się spodoba ;3

Miłego czytania! <3

PS. Kolejny rozdział dopiero w czwartek lub piątek :c










Rozdział 14, część 1.


Wieczór, tego samego dnia.
            -No dobra… miałeś rację.
            -Ale z czym?
            -Ten łosoś był smaczny.
            -Haaa! Ja zawsze mam rację! – chichotaliśmy, wchodząc do naszego małego domku. Prawie cały dzień spędziliśmy na plaży, nie biorąc pod uwagę obiadu. Biegaliśmy po piasku, wygłupialiśmy się jak małe dzieci, a co najważniejsze czuliśmy się tak swobodnie. Louis był taki uśmiechnięty i radosny, że na samą myśl robi mi się cieplej. Chyba do końca życia będę żałował, że straciłem tyle czasu, a przede wszystkim, że naraziłem Lou na cierpienie.
            -Która godzina? – zapytał chłopak, gdy zdejmowaliśmy kurtki i buty.
            -Nie mam pojęcia. Ostatni raz jak sprawdzałem, było po ósmej.
            -Ostatni raz sprawdzałeś godzinę bardzo dawno, Haz.
            -No to jest już późno. – zaśmialiśmy się znowu. Nasze zachowanie przypominało trochę zachowanie ludzi, którzy byli przynajmniej lekko, wstawieni. Jednak my po postu nie potrafiliśmy opanować szczęścia, które wzbierało się w nas przez naszą bliskość. Co chwile się przytulaliśmy i przez cały dzień, co chwilę, czułem przechodzące przez moje plecy, przyjemne dreszcze. Nie musiałem hamować się przy Tomlinsonie, to już było zbędne. Byliśmy podobnie pokręceni, także oboje wiedzieliśmy, że nie ma się czego wstydzić.
Gdy już zdjąłem buty, odwróciłem się do starszego chłopaka. Po chwili ten, również się obrócił, przez co staliśmy bardzo blisko siebie. Nie mogąc dłużej wytrzymać, przygniotłem go swoim ciałem do ściany i mocno wpiłem się w jego usta. Tak bardzo ubóstwiałem smak jego warg, sama słodycz. Chłopak od razu odwzajemnił mój pocałunek. Robił to z takim wczuciem, że aż robiło mi się słabo.
Przesunąłem swoje dłonie z talii przyjaciela, na jego pośladki. Gdy lekko je ścisnąłem, ten cicho pisnął, a ja uśmiechnąłem się przez pocałunek. Było mi tak dobrze. Jednak chłopak przerwał to i spojrzał na mnie, a jego oczy zdradzały ogromne pożądanie. Wplątał dłonie w moje loki, a ja pod wpływem jego dotyku przymknąłem powieki. Nagle poczułem wargi Tomma, czule całujące moje lekko rozchylone usta. Automatycznie poczułem w moim brzuchu stado, latających motyli, które paraliżowały moje ciało. Otrząsnąłem się lekko i przylgnąłem do Louisa, całym moim ciałem. Chłopak jęknął prosto w moje usta, a ja uniosłem go lekko, po czym posłusznie owinął nogi wokół mojej talii. Oderwałem się od niego, aby bez upadku dojść do łóżka. Ten jednak nie zamierzał przerywać czułości i zaczął obdarowywać moją szyję najsłodszymi pocałunkami. W mojej głowie wirowało od nadmiaru wrażeń i z trudnością dotarłem do sypialni.
Posadziłem Louisa na łóżku, który od razu się położył. Pochylałem się nad nim, a on po chwili przyciągnął mnie bliżej i kontynuował nasz wcześniejszy pocałunek. Jego dłonie gładziły moje plecy, doprowadzając mnie do szału. Moje ręce zaś błądziły po jego torsie, który niestety był jeszcze odziany. Czym prędzej pozbyłem się zupełnie niepotrzebnej koszulki, a na widok gołego, niesamowicie umięśnionego ciała chłopaka, nakręciłem się jeszcze bardziej. Zamiast wrócić do ust Louisa, zacząłem całować jego szyję, dekolt, aż dotarłem do cudownych zagłębień między mięśniami brzucha. Mój przyjaciel z przyjemności, pojękiwał cicho, kiedy wysuwałem dalej język. Gdy dotarłem już dość nisko, podniosłem głowę i spojrzałem prosto w błękitno-szare oczy chłopaka. Jego wzrok był przepełniony pożądaniem i namiętnością. Nie mogą tego dłużej znieść, ponownie wpiłem się w jego wargi, opadając ciałem na ciało towarzysza. Nie kontrolując tego, nasz członki zetknęły się ze sobą, wywołując u nas ciche westchnięcie rozkoszy. Od stóp do głowy poczułem przepływającą przeze mnie falę gorąca.
***
Wykorzystując chwilę nieuwagi Harrego, przekręciłem nas tak, że teraz ja dominowałem. Od razu pozbyłem się jego koszulki, chcąc jak najszybciej upajać się jego nagością. Moje dłonie błądziły po jego gołej klatce piersiowej, a ja wróciłem do całowania jego niesamowitych, pełnych warg. Gdy jego język wśliznął się do mojej buzi, poczułem jeszcze większą przyjemność, niż dotychczas. Nasze języki tańczyły wokół siebie, a na dodatek pod dłońmi czułem jego nagą, rozgrzaną skórę. Lepiej być nie mogło.
Nie chcąc dłużej czekać, oderwałem się od jego ust i podobnie jak wcześniej Harry, zacząłem scałowywać miejsca między jego mięśniami. Nie mogłem uwierzyć, że to co robiliśmy było prawdą. Przez moimi oczami była lekka mgła od nadmiaru podniecenia, buzującego w mojej głowie. Kiedy dotarłem do paska chłopaka, po krótkim namyśle, zacząłem go rozpinać. Następnie rozpiąłem guzik i rozporek. Styles wypiął pośladki, a ja zsunąłem z łatwością jego spodnie. W jego bokserkach było już ciasno, a ja na ten widok delikatnie się uśmiechnąłem. Chłopak spojrzał na mnie błagalnie, a ja ignorując to wróciłem do całowania jego ust. Jedną dłonią podpierałem się o łóżko, a drugą zacząłem błądzić po torsie Hazzy. Zniżając jej położenie, delikatnie przebiegłem po członku przyjaciela, a ten jęknął głośno wprost w moje usta. Uśmiechnąłem się mimowolnie, po czym szybko pozbyłem się jego, uciskających bokserek.
Chwyciłem przyrodzenie chłopaka w dłoń i zacząłem ruszać nią w górę i w dół.  Z każdą sekundą, Harry oddychał coraz ciężej i głośniej. Po chwili jednak zabrałem rękę, a jego przymknięte oczy, uniosły się ku górze. Uśmiechnąłem się do niego jak najpiękniej umiałem, po czym zniżyłem się na wysokość jego krocza.
            -Ugh… Lou… jesteś niesamowity. – zaśmiałem się cicho, po czym wsadziłem jego członka do buzi. Zassałem lekko jego główkę, a Harry jęknął z podniecenia. Jego kolega był całkowicie twardy, więc trzeba było się tym zająć. Zacząłem ruszać głową i co chwilę przyspieszałem. Styles wydawał z siebie głośne, pełne erotyzmu jęki, na których dźwięk moje podniecenie w majtkach rosło. Jego dłonie zaciskały się na kołdrze, miał zamknięte oczy.
Polizałem całą długość penisa chłopaka, po czym ponowiłem czynność, lecz całą buzią. Harry wygiął się lekko, a jego jęk przekształcił się w krzyk.
            -Lou… Oh, kurwa! – odbierając to jako znak, przyspieszyłem tylko ruchy i po chwili poczułem w buzi ciepłą, mazistą ciecz. Podniosłem się i połknąłem płyn, a Harry patrzył na mniej jak zaczarowany. Nachyliłem się nad nim i podarowałem mu czuły pocałunek, który zaczął przedłużać i po chwili go pogłębił. Przyciągnął mnie bliżej, a ja wtuliłem się w jego spocone ciało. Chłopakowi najwidoczniej bardzo przeszkadzały moje spodnie, ponieważ po kilku sekundach pozbył się ich i rzucił gdzieś w kąt.
            -Co Ty taki porywczy? – zaśmiałem się.
            -Lubisz to. – wyszczerzył się, po czym wpił się w moje usta. Tu miał stanowczą rację. Po moim ciele przeszły ciarki, gdy poczułem dłoń w moich bokserkach. Harry oderwał się od moich ust, a zaczął czule całować moją szyję. Jego dłoń w moich bokserkach zaczęła wykonywać ruchy w dół i w górę. Jęknąłem gdy rozpoczął, ponieważ nie spodziewałem się, że zamierza odwdzięczyć mi się już teraz. Jego dłoń z sekundy na sekundę przyspieszała, a mi brakowało powietrza. Nagle, zatrzymał dłoń i kciukiem zatoczył kółeczko na główce mojego członka. Jęknąłem głośno, nie mogąc pohamować tak wielkiego podniecenia. Jego palce zwinnie okręcały się wzdłuż mojego kolegi, sprawiając mi tym niezmierną przyjemność. Jego ruchy zaczęły przybierać coraz szybsze tempo, tak że mój penis zaczął pulsować. Czułem zbliżający się finał, więc chciałem uprzedzić Hazze, jednak brakowało mi tchu, aby coś powiedzieć.
            -Ha… haz.. ugh… - po kilku sekundach i pełnych ruchach chłopaka, doszedłem w jego dłoni. Byłem cały rozpalony, a mojej głowie panował totalny chaos. Jednak, nie przeszkadzało mi to zbytnio. Styles przytulił się do mnie, a ja czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
            -Kocham Cię. – wyszeptał mi wprost do ucha, sprawiając, że zadrżałem.
            -Ja Ciebie też kocham. Najbardziej na świecie.

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 13, 'Never let me go'




 Cześć wszystkim! <3
Dzisiaj obiecany 13. rozdział. Nie jestem z niego zadowolona, wydaje mi się strasznie nudny. Nie wiem dlaczego, może taka prawda? Co o nim sądzicie?
Wybaczcie, że taki krótki, ale miałam mało czasu :C
Za to następny będzie, może nie dłuższy od normalnych, ale na pewno Wam się spodoba :)

Miłego czytania! <3







Rozdział 13.


Obudziłem się, a gdy otworzyłem oczy od razu się uśmiechnąłem. Obok mnie leżał najcudowniejszy i najwspanialszy człowiek na świecie. Miałem dość udawania, grania i owijania w bawełnę. Nie pragnąłem niczego bardziej na świecie, niż Louisa. To on sprawiał, że się uśmiechałem, on zawsze mi pomagał i ratował z opresji. Nie było tylko moim najlepszym przyjacielem, był kimś znacznie ważniejszym.

Cóż, mieliśmy spać osobno, jednak oboje zasnęliśmy ze zmęczenia w trakcie filmu. Leżeliśmy objęci, a ja czułem się radosny, jak nigdy dotąd. Nie wydarzyło się między nami nic wielkiego, zwykły pocałunek. Boże! Co ja mówie?! Pocałunki z Louisem nigdy nie były i nie będą nudne. To niedorzeczne i sprzeczne.

Przewróciłem się na bok, aby wygodniej było mi na niego patrzeć. Jego włosy były rozczochrane, miał zamknięte oczy i lekko rozchylone usta, które niesamowicie kusiły. Wyglądał tak niewinnie, a jedocześnie zachęcająco. Uwielbiałem się na niego gapić, to była moja nowa pasja.

Po 5 minutach Tommo zaczął się przebudzać. Gdy tylko wrócił do żywych, zareagował podobnym uśmiechem do mojego. Pełnym radości i szczerości.
-Dzień dobry. – powiedziałem cicho, przerywając dłuższą ciszę między nami.
-Bardzo dobry. – odparł, szczerząc się.
-Wyspałeś się?
-Jak nigdy.
-Kiedy zasnąłeś?
-Chwile po Tobie.  – przysunąłem się do niego ostrożnie i delikatnie przytuliłem. Chłopak od razu mnie objął i przyciągnął bliżej. W jego objęciach czułem się bezpieczny i nic więcej mnie już nie obchodziło poza Tomlinsonem.
-Lou…
-Słucham?
-Jestem głupi.
-Nie mów tak.
-Kiedy to prawda.
-Dlaczego tak uważasz?
-Zmarnowałem tyle czasu.
-Nie rozumiem.
-Te kilka miesięcy… mogłem je spędzić z Tobą, a nie w tym śmierdzącym klubie. Poza tym, zraniłem Cię, choć tego tak bardzo nie chciałem.
-Haz, nie myśl już o tym. Wszystko jest w porządku.
-Na pewno? – zapytałem spoglądając w jego oczy.
-Na tysiąc procent. – odpowiedział, uśmiechając się.
2 godziny później.

W ciągu tych paru godzin zdążyliśmy skorzystać z toalety, ubrać się, przygotować i zjeść śniadanie. Czas z Louisem leciał mi zbyt szybko, ale za to bardzo przyjemnie. Nigdy nie przypuszczałem, że między mną a chłopakiem będą jeszcze takie uczucia. To co łączyło mnie z Tomlinsonem zdecydowanie nie było przyjaźnią. Przyjeciele się nie całują, nie karmią się przy wspólnych posiłkach i z sobą nie śpią.
-To co robimy? – zapytał mój starszy przyjaciel.
-Może pójdziemy na spacer? – zaproponowałem, a chłopak zgodził się z ochotą.  Ubraliśmy się ciepło, po czy wyszliśmy w niewielkiego domku. Od plaży dzieliło nas tylko sto metrów, więc postanowiliśmy wybrać się na nią od razu.
Ciemna woda rozbijała się o brzeg, wydając przy tym głośny szum. Bardzo lubiłem ten widok, zawsze mnie to wciągało. Na dodatek byłem tu z Louisem, co było niewyobrażalnie cudowne.
            -Usiądziemy na chwile? – zapytałem, a chłopak skinął głową na zgodę. Usiedliśmy więc na piasku obok siebie. Czułem się tak, jakby wszystko było tylko snem.
            -O czym myślisz? – zapytał.
            -O wszystkim.
            -To znaczy?
            -O tym. O tym co jest teraz.
            -I co wnioskujesz?
            -Że jest cudownie.

***
            Harry ostrożnie przysunął się bliżej mnie i objął delikatnie ramieniem. Odwzajemniłem to i również go objąłem, a po chwili oparłem głowę o jego ramię.
            -Lou… mam dość.
            -Co się stało? – zapytałem zaskoczony.
            -Mam dość tego wszystkiego. – moje serce zaczęło z niepokoju być za szybko i nierównomiernie. Miał tego dość? Miał dość mnie?
            -Harry, o czym Ty mówisz?
            -Mam dość udawania! Nie chcę już tak!
            -Nadal nie rozumiem.
            -Kocham Cię, do jasnej cholery! – spojrzałem na niego, nie mogąc uwierzyć w wypowiedziane przez niego słowa. W jednej chwili ogarnęło mnie uczucie, którego nigdy w życiu nie czułem. W moim brzuchu wirowało stado motyli, a w głowie panował nieokrzesany chaos. Czułem się cholernie szczęśliwy. – Słyszysz Lou? Kocham Cię. – nie mogąc dłużej wytrzymać, przylgnąłem pewnie do ust chłopaka. Jedną rękę trzymałem na jego talii, a drugą wplatałem w jego bujne loki, którymi zawsze lubiłem się bawić. On zaś przyciągnął mnie bliżej i usadził na swoich kolanach, tak że siedziałem na nim okrakiem. W około nie było nikogo, cała plaża była nasza.

Z początku muskaliśmy swoje wargi z iskrą namiętności, lecz po chwili pogłębiliśmy nasz pocałunek, pozwalając na zetknięcie się naszych języków. Czułem paraliżującą przyjemność, gdy wiły się wokół siebie, można by stwierdzić, że tańczyły. Z każdą sekundą ucisk w podbrzuszu nasilał się, a moje serce o mało nie wyrwało się z piersi.
Gdy już się od siebie oderwaliśmy, oparłem czoło i głowę chłopaka. Oboje ciężko oddychaliśmy, jednak czułem ogromne spełnienie. To nie był zwykły pocałunek, on wprowadzał nas w inne życie. W świat, który będzie lepszy, bo w końcu będziemy mogli swobodnie mówić o naszych uczuciach. W świat, w którym Harry będzie mój, a ja będę jego.
            -Ja Ciebie też kocham. – odpowiedziałem, po czym szeroko się uśmiechnąłem. Cały ciężar tak jakby zniknął, a powody do zmartwień odeszły.
Po południu.
          
             Resztę dnia spędziliśmy na kilku godzinnym spacerze po plaży. Gdy nasze brzuchy zaczęły domagać się obiadu, udaliśmy się do miasta znaleźć jakąś restaurację. Zajęło nam to około pół godziny, także krócej niż przypuszczałem. W takim okresie trudno znaleźć jakąś dobrą knajpkę.
Usiedliśmy przy stole, po czym zajęliśmy się wybieraniem jedzenia.
            -Co zamawiasz? – zapytał Haz.
            -Właśnie nie wiem. Myślę nad łososiem i frytkami.
            -Ryba? Blee! Ja chyba biorę pizzę.
            -Ryba jest zdrowa. Powinieneś ją jeść.
            -Ale jest obleśna.
            -Jadłeś kiedyś łososia?
            -Nie.
            -No to nie możesz stwierdzić, czy jest obleśna.
            -No ale ja to wiem!
            -Tak tak, właśnie wiać.
            -I tak biorę pizzę.
            -Ugh… jak tam chcesz. – po minucie złożyliśmy zamówienie i oddaliśmy karty z menu. Po upływie kwadransu, dostaliśmy nasz obiad, więc zabraliśmy się za jedzenie.