sobota, 28 września 2013

Epilog "Śladami Larry'ego"



Byłabym wdzięczna za przeczytanie notki na dole.



            08.07.1996r.

Drogi pamiętniku!

            Wróciłem do domu późnym popołudniem i mimo, że byłem cholernie zmęczony, podjąłem się sprzątania. Oddzieliłem ciemne ubrania od jasnych i zrobiłem pranie, rozpakowałem kosmetyki i schowałem dokumenty do szafki przeznaczonej tylko na nie. Zrobienie tego wszystkiego zajęło mi ponad godzinę, więc uznałem, że zasłużyłem na przerwę. Wypiłem ciepłą herbatę i zjadłem kolację, po czym postanowiłem iść na zakupy. W mojej lodówce nie było nic, oprócz resztek żółtego sera i ketchupu. Skierowałem się do przedpokoju, ubrałem buty i wyszedłem na świeże powietrze. Patrzyłem na wszystko zupełnie inaczej, niż wcześniej. Minął tylko tydzień, a ja czułem się, jakby nie było mnie tu jakiś rok. Po siedmiu dniach wspaniałej zabawy, zwiedzania i poznawania nowej kultury, nagle znalazłem się tu, w Londynie pełnym znanych twarzy i czerwonych autobusów. W miejscu, gdzie nigdy tak mocno nie świeciło słońce i nie było tak romantycznie. Wszystko wydało mi się być takie ponure i nudne. Na dodatek nie było obok mnie osoby, za którą tęskniłem po dwóch godzinach rozłąki. Tak bardzo pragnąłem ponownie zobaczyć uśmiechniętą twarz Louisa i stwierdzić, że nie potrzebuję być we Francji, by czuć się niesamowicie.
Jak na zawołanie, usłyszałem charakterystyczny dzwonek telefonu, oznajmiający, że dzwoni mój przyjaciel.
            -Cześć, Lou. – przywitałem się z chłopakiem, mając na twarzy szeroki uśmiech.
            -Dobry wieczór, Curly. Co u Ciebie?
            -Dzwonisz, żeby zapytać co u mnie, jak widzieliśmy się dosłownie kilka godzin temu? – zachichotałem, lecz było mi bardzo miło, że w ogóle go to obchodzi.
            -Och… wydało się. Już za Tobą tęsknie. – powiedział smutnym głosem, a ja poczułem silny ucisk w podbrzuszu. Moje ciało przeszła fala gorąca i w tym momencie zapragnąłem znaleźć się obok Louisa.
            -Niech zgadnę, siedzisz przed telewizorem i o mnie myślisz? – zaśmiałem się, a po chwili Tommo mi zawtórował.
            -Może chcesz mnie odwiedzić?
            -W sumie jestem niedaleko.
            -Wybierałeś się gdzieś? Może przeszkadzam?
            -Nie! Szedłem tylko do sklepu, ale nic się nie stanie jak zbocze z kursu.
            -Ok, więc czekam na Ciebie.
            -Do zobaczenia Boo. – pożegnałem się i automatycznie przyspieszyłem kroku. Moje serce waliło jak oszalałe i nie było to skutkiem szybkiego tempa. Nie zamierzałem dłużej czekać i ukrywać się. Louis prosto dał mi do zrozumienia, że również coś do mnie czuje i chyba nie będzie miał nic przeciwko, kiedy na przywitanie rzucę się na niego. Na samą myśl o tym, zrobiło mi się jeszcze cieplej, a na policzki wstąpił delikatny rumieniec.

            Kiedy znalazłem się przed znajomymi drzwiami, zapukałem w nie kilka razy, a po chwili otworzył mi Tom. Podarował mi ten uśmiech, który zapierał dech w piersiach i nie potrafiłem nic z siebie wykrztusić. Podszedłem do niego bliżej, nie odrywając wzroku od jego idealnej twarzy nie zwracając uwagi na jego powitanie. Kąciki moich ust uniosły się wyżej, a w policzkach ukazały się małe dołeczki.
            -Haz, żyjesz? – zapytał rozbawiony Lou, a ja krótko się zaśmiałem. Poczułem, ogarniające mnie szczęście, które było niebywale obezwładniające. Mógłbym żyć na ulicy, być biednym, ale mieć go przy sobie i nadal bym się tak czuł.
Wepchnąłem go do środka i zamknąłem za nami drzwi, tak żeby przechodzący ludzie nie patrzyli na nas ze zdziwieniem.
            -Wiesz Lou… chciałbym Ci coś powiedzieć.
            -Tak, co takiego? – spytał z ciekawością, wlepiając we mnie swoje duże, niebieskie oczy.
            -Jak już wiesz… od początku naszej znajomości bardzo mi się podobałeś. Wiem, ze powiedziałem Ci to trochę w nieodpowiednim czasie, kiedy byłem pijany, ale nie znaczy, że kłamałem. – zacząłem, chwytając delikatnie dłoń Louisa i spuściłem na chwilę głowę w dół. -Czuję się trochę zażenowany i ciężko jest mi mówić o swoich uczuciach, więc proszę, nie śmiej się, jak popełnię jakiś głupi błąd. – wyprostowałem się i z powrotem utkwiłem spojrzenie w chłopaku.
            -Jesteś wspaniały, wiesz? Sprawiasz, że się uśmiecham i chce mi żyć. Zawsze miałem problemy z chłopakami, ponieważ nie było zbyt wielu, którzy w ogóle chcieli ze mną rozmawiać. Często byłem wyśmiewany i odtrącany, ale z czasem, przyzwyczaiłem się. Nauczyłem się nawet wymazywać niektórych z pamięci. To dziwne, wiem, ale bardzo przydatne. Jednak, z Tobą było inaczej. Nie potrafiłem przestać o Tobie myśleć i tak bardzo chciałem Cię poznać. Kiedy się zaprzyjaźniliśmy nie mogłem w to uwierzyć, czułem, jakby pierwszy raz w życiu coś mi się udało. Starałem się hamować moje uczucia, ale nie zawsze mi to wychodziło, co sprowadziło nas do takiego obrotu spraw, ale cieszę się. Cieszę się, ponieważ Ty pocałowałeś mnie i… i to było niesamowite uczucie. Poczułem się chciany i kochany, a wiesz co było najlepsze? Że to byłeś Ty, bo… bo ja z każdym dniem zakochuję się Tobie jeszcze bardziej. Uwielbiam, kiedy się uśmiechasz, bo wtedy wszystko wokół mnie jest takie ciepłe i przyjazne. Wystarczy, że na Ciebie spojrzę i zapominam o wszystkich złych rzeczach. Nigdy nie przypuszczałem, że mógłbym zajść tak daleko ze swoimi uczuciami i boję się. Cały czas się boję, że robię źle, ponieważ co jeśli Ty tego nie czujesz? Nie będę już umiał wymazać Cię z pamięci, to nie działa w ten sposób, bo owszem, może i nauczyłem się tego, ale Ty nie tylko mi się podobasz. Bo Lou… ja… tak strasznie Cię kocham. – ostatnie słowa powiedziałem ledwo słyszalnie, ale sądząc po minie mojego przyjaciela, usłyszał. W jego oczach lśniły łzy, a ja czułem duszący ból z klatce piersiowej. Starałem się hamować, bo inaczej wybuchnąłbym płaczem, ale musiałem być silny.
            -Haz… matko Harry. – wyszeptał, a moje oczy otworzyły się szerzej. Jego dłonie powędrowały wzdłuż moich rąk, znajdując miejsce na moich zaróżowionych policzkach.
            -To Ty jesteś wspaniały. Zasługujesz na miłość, bo chyba nigdy nie spotkałem kogoś tak skrzywdzonego przez swoją orientacje. Jesteś tak niesamowicie szczery i prawdziwy, że ja… nie umiem wyrazić tego słowami. Byłem i nadal jestem Tobą oczarowany i Haz… ja również Cię kocham. – jego palce wplątały się delikatnie w moje loki, a twarz znalazła się o wiele bliżej. -Nigdy bym Cię nie wyśmiał. Boże, moje serce chyba zaraz wyskoczy mi z piersi, ale trudno. Muszę Ci powiedzieć jeszcze coś… bo Harry… jesteś dla mnie bardzo ważny. Uwielbiam z Tobą rozmawiać, uszczęśliwiać Cię, dowiadywać się o Tobie nowych rzeczy i po prostu wiedzieć co u Ciebie. Czuję to, co Ty, nie odtrącę Cię, nie potrafiłbym. Byłbym chyba najgłupszym człowiekiem świata, gdybym pozwolił Ci odejść. – powiedział, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Chłopak ostrożne nachylił się i delikatnie starł ją, zostawiając, na mojej rozgrzanej skórze, pocałunek.
            -Harry… jesteś idealny. – wyszeptał, a ja uśmiechnąłem się lekko.
            -Nie prawda. – zaprzeczyłem krótko się śmiejąc.
            -Jesteś idealny dla mnie, Skarbie. – powiedział, a moje serce przestało na chwilę bić. Znowu poczułem w głowie totalny chaos, a w brzuchu stado, latających motylków. Ułożyłem ostrożnie swoje ręce na talii Tomma i przyciągnąłem go bliżej siebie. Nasze czoła stykały się ze sobą, a oddechy mieszały, co doprowadzało mnie do jeszcze większego szaleństwa.
            -Kocham Cię. – wyszeptałem, nie bojąc się już tych słów.
            -Ja Ciebie też kocham, Haz. – odparł Lou, po czym zbliżył się do mnie i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Jego dłonie wplątały się mocniej w moje bujne loki, a ja przylgnąłem do niego całym ciałem. Nasze wargi wtulały się w siebie i co chwile ocierały. Byłem tak spragniony Louisa, że nie obchodziło mnie już nic więcej, poza tym co się właśnie działo.
Po chwili, zostałem przyciśnięty do ściany, a moje serce waliło jeszcze mocniej i szybciej, o ile było to w ogóle możliwe. Nasz pocałunek stał się bardziej namiętny i niezdarny, zęby ocierały się o siebie, aż w końcu nasze języki odnalazły się i rozpoczęły dziki taniec. Walczyłem zawzięcie o dominacje, kiedy nagle poczułem dłonie Louisa na swoich pośladkach, które zamąciły mi w głowie. Poddałem się jemu, a to co poczułem było niesamowite. Obdarowywał moje opuchnięte i czerwone wargi najgorętszymi pocałunkami, a z moim tyłkiem robił naprawdę nieprzyzwoite i niewyobrażalne rzeczy. Kręciło mi się w głowie, a wzdłuż mojego ciała co chwile przechodziły przyjemne dreszcze. Łapałem z trudem oddech, a w moich bokserkach robiło się coraz mniej miejsca.
Nagle, Louis oderwał się ode mnie i spojrzał głęboko w moje oczy. Jego tęczówki były ciemne i przepełnione pożądaniem. Wyglądał tak gorąco i zarazem niewinnie. Pochylił się nade mną, po czym zaczął obdarowywać moją szyję mokrymi pocałunkami. Po raz kolejny, przeszła mnie fala gorąca, a z mojego gardła wydobył się cichy jęk. Poczułem na skórze, jak Tommo się uśmiecha, więc automatycznie kąciki moich ust również uniosły się wyżej. Czułem się, jakbym był w jakimś transie. Moje oczy były przymknięte, a ja poddałem się uczuciu obezwładniającej rozkoszy.
Po chwili, wargi mojego przyjaciela ponownie odnalazły moje i zaczęły tworzyć fantazyjny taniec. Dłonie Lou ścisnęły mocno moje pośladki, a ja pisnąłem wprost w jego usta. Zjechał rękoma na moje uda, a następnie mnie podsadził. Owinąłem nogi wokół jego pasa i poczułem go jeszcze bardziej. Nasze członki zaczęły natarczywie się o siebie ocierać, a cisze przerywały nasze jęki i westchnięcia. Nie byliśmy nawet jeszcze rozebrani, a w powietrzu już unosił się zapach seksu. Nie mogłem zapanować nad swoimi emocjami, rozsadzało mnie od środka, a to był dopiero początek.
Nie wiem jak to się stało, ale nagle znaleźliśmy się z Louisem w jego sypialni. Odsunął się ode mnie na kilka centymetrów, po czym ostrożnie położył na miękkim łóżku. Pochylił się nad moją twarzą, a nasze spojrzenia znów się spotkały. Uśmiechnąłem się delikatnie, a chłopak od razu to odwzajemnił. Przymknąłem powieki, a po sekundzie poczułem ciepłe wargi Tomlinsona. Ten pocałunek był zupełnie inny od poprzedniego. Był znacznie czulszy, delikatniejszy i staranniejszy. Jego dłonie błądziły po moim ciele, przyprawiając mnie o jeszcze większe dreszcze. Ja owinąłem rękoma jego szyję, wplątując palce między jego miękkie włosy. Trwaliśmy w tej pozycji kilka minut, aż nie przekręciłem nas tak, abym mógł znaleźć się na górze. Zacząłem składać gorące pocałunki na szyi Louisa, wkładając dłonie pod jego koszulkę. Pod palcami czułem jego rozgrzaną skórę i napięte mięśnie, które jak najprędzej chciałem zobaczyć. W krótkim czasie więc pozbyłem się zbędnego materiału z jego torsu i zjechałem ustami wzdłuż jego klatki piersiowej. Otuliłem wargami jego sutka, którego powoli zassałem, a po chwili usłyszałem cichy jęk, wydobywający się z gardła mojego ukochanego. Po kilku minutach całowania jego ciała, Lou odsunął mnie lekko, aby ściągnąć moją koszulkę. Z powrotem znalazł się nade mną i złączył nasze wargi w namiętnym i porywczym pocałunku.

Po dziesięciu minutach, leżeliśmy już całkiem nadzy, a nasze przyrodzenia zawzięcie się o siebie ocierały. Co chwile przerywaliśmy całowanie, aby zaczerpnąć więcej powietrza, którego było nam potrzeba bardziej, niż kiedykolwiek. W mojej głowie nadal wirowało, a ucisk w podbrzuszu nasilał się z kolejnym ruchem. Moje podniecenie rosło z każdą sekundą, a nasze ciała pokrywała cienka warstwa potu.
            -Louuuu… - wyjąkałem, nie mogąc zapanować nad rosnącą potrzebą poczucia go bardziej. Chłopak od razu zrozumiał, ponieważ przestał i na chwilę opadł na moje ciało, ciężko oddychając. Po dłuższej chwili, zaczął składać delikatne pocałunki na moim torsie, zjeżdżając dłońmi coraz niżej. Rozszerzył moje uda, usadawiając się między nimi, a ja z trudem powstrzymałem westchnięcie. W jego ruchach było coś tak bardzo podniecającego i kuszącego. Oderwał się ode mnie, po czym sięgnął jedną ręką po tubkę lubrykantu. Wycisnął trochę na palce, które przyłożył delikatnie do mojej dziurki. Pokręciłem biodrami, chcąc to wreszcie poczuć, aż w końcu wsunął we mnie jednego. Moje oczy momentalnie się zamknęły, a wargi lekko rozchyliły. Poczułem paraliżującą przyjemność, która zwiększała się z każdym ruchem jego dłoni. Louis zaczął poruszać palcem coraz szybciej, a po chwili dodał drugiego, a ja automatycznie zacisnąłem dłonie na pościeli. Nie mogłem powstrzymać emocji piętrzących się we mnie, więc z moich ust wydostawały się ciche jęknięcia.
Kiedy Tomlinson dodał trzeciego palca, moje ciało całe drżało, a ja nie mogłem nad tym zapanować. Zaciskałem mocno powieki, bo wiedziałem, że jeśli tylko bym spojrzał w te głębokie, niebieskie oczy, doszedłbym w sekundę.
            -Juuuuż… Lou, jestem go…gotowy, kurwa! – krzyknąłem, kiedy chłopak wygiął palce, trafiając w mój czuły punkt. Wygiąłem się w łuk, pragnąc więcej, pragnąc w tym momencie Louisa, jak nikogo innego dotychczas.
Wyjął palce z ciepłego wnętrza, a gdy otworzyłem oczy, ujrzałem jego piękny, szeroki uśmiech tuż nad sobą. Kąciki moich ust powędrowały do góry, a w brzuchu poczułem ponownie miliony, latających motylków. Chłopak zlikwidował dzielącą nas odległość, wpijając swoje wargi w moje. Po kilkuminutowym słodkim pocałunku, Louis wrócił do swojej poprzedniej pozycji i znowu wycisnął sobie na palce trochę lubrykantu. Rozsmarował go wzdłuż swojego członka, a kiedy już skończył, spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Pochylił się nade mną i złożył na moich ustach krótki pocałunek, rozchylając szerzej moje uda. Opadłem na łóżko, a po sekundzie, poczułem dłonie Tomlinsona, gładzące skórę po wewnętrznej stronie ud. Zrobiło mi się nagle cholernie gorąco, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Główkę swojego penisa przyłożył do mojej dziurki, a mój oddech stał się jeszcze płytszy i z trudem łapałem powietrze. Powoli wsunął się we mnie, a ja zacisnąłem mocno powieki. Uczucie było bardzo intensywne i dzięki dużej ilości lubrykantu nie czułem tak bardzo nieprzyjemnego tarcia. Dłonie mojego chłopaka gładziły delikatnie i kojąco moje ciało. Otworzyłem oczy i skinąłem głową, aby się ruszył i wykonał ostrożny ruch, wypełniając mnie jego gorącym ciałem. Zmieniłem trochę pozycję, aby było nam wygodniej i cicho sapnąłem, kiedy wbił się we mnie jeszcze bardziej. Nagle ponownie poczułem ogromne podniecenie, więc przyciągnąłem do siebie Tomlinsona, by móc go pocałować. Lou, pieszcząc moje wargi, zaczął ruszać się coraz szybciej, a moim ciałem zawładnęła paraliżująca przyjemność. Ból zanikał z każdym ruchem chłopaka, a to co zaczynałem czuć było nie do opisania. Z mojego gardła wydobywały się liczne jęki i krzyki, ale nie byłem w stanie dokładnie ich usłyszeć, ponieważ w mojej głowie panował totalny mętlik. Czułem się, jakbym miał zaraz eksplodować z przyjemności, rozerwać się na milion małych kawałeczków. Usta Tomlinsona wędrowały po moim ciele, sprawiając że drżałem jeszcze bardziej.
Położyłem ręce na plecach Louisa, przysuwając go bliżej, a gdy jego członek zanurzył się we mnie całkowicie, nie mogąc się powstrzymać, krzyknąłem tak głośno, że zapewne cała okolica mogła mnie usłyszeć. Jednak, nie obchodziło mnie to teraz. Przeżywałem najwspanialszą chwilę w moim życiu i tylko to mnie w teraz interesowało.
Mój przyjaciel przyspieszył, a ja czułem, że zaraz dojdę. Mój członek pulsował, a kiedy dłoń Lou owinęła wokół niego zwinne palce, przeszły mnie niesamowite dreszcze od stóp po czubek głowy.
            -Mój Boże… Louuu… - wyjęczałem, z trudem łapiąc oddech. Ręka chłopaka przejechała wzdłuż mojego przyrodzenia, a ja doszedłem, brudząc jego palce. Tommo zlizał całą spermę z dłoni i mojego podbrzusza, pozwalając mi dłużej przeżywać cudowny orgazm. Wykonał jeszcze kilka pchnięć i również doszedł z moim imieniem na ustach.

Wieczorem

            Obudziłem się i otworzyłem powoli oczy, a to co zobaczyłem sprawiło, że moje serce zabiło dwa razy szybciej. Louis drzemał wtulony w moje nagie ciało, jego wargi były lekko rozchylone a policzki zarumienione. Pogładziłem dłonią jego rozgrzaną skórę, przez co jego powieki zatrzepotały. Kiedy jego spojrzenie odnalazło moje, od razu się uśmiechnął, a ja cicho się zaśmiałem. Poczułem tak ogromną radość, jak nigdy dotąd. W każdej części mojego ciała czułem przyjemne mrowienie, a to co mnie otaczało wyglądało jak sen. Byłem szczęśliwy.


            George przewrócił stronę w pamiętniku, lecz nie zastał tam tego, czego oczekiwał. Kartka była pusta i wszystkie następne również. Zamknął ostrożnie zeszyt, zrozumiawszy, że to koniec historii jego ojców. Serce chłopaka biło kilka razy za szybko, a na twarz wstąpił szeroki uśmiech. Był zadowolony, nie - więcej niż zadowolony, był uradowany. Tak bardzo zafascynowała go ta opowieść i nie miał zamiaru ukrywać tego przed rodzicami. Wstał, otrzepał z siebie niewidzialny kurz i wyszedł z pokoju. Ruszył korytarzem do miejsca, w którym znajdowały się schody i zbiegł z nich szybko. Poszedł do sypialni Harry’ego i Louisa, zapukał w przymknięte drzwi, a kiedy otrzymał zaproszenie, wszedł do środka. Usiadł na skraju łóżka, a w dłoniach trzymał stary pamiętnik Styles’a.

            -Tato? – zwrócił się do Loczka, a ten zdezorientowany patrzył to na niego, to na zeszyt.
            -Tak synku?
            -Dlaczego przestałeś pisać?
            -Przeczytałeś to?
            -Wiem, że cudzych pamiętników się nie czyta, ale… ale nie mogłem się powstrzymać. – Harry wziął głęboki oddech, a jego mąż zachichotał cicho, patrząc na zaistniałą sytuację.
            -Pamiętam, jak chowałeś go przede mną, aby tylko nie dostał się w moje ręce. – powiedział, wtulając się w bok mężczyzny.
            -Ugh… bo byś go przeczytał.
            -Nie prawda!
            -Jasne… za długo Cię znam.
            -No dobra… przeczytałbym.
            -Tato Harry, mógłbym Ci kupić nowy pamiętnik?
            -Co… dlaczego?
            -No bo… zacząłeś pisać swoją historię, ale jej nie skończyłeś. Powinna trwać z Tobą do końca, nie sądzisz?
            -Skąd ten pomysł?
            -Skoro już zacząłeś… to to skończ.
            -Myślę, że to niepotrzebne. Ci, którzy powinni znać tę historię, znają ją.
            -Emm… no dobrze.
            -A teraz idź już spać, jest późno.
            -Okej, okej. Już idę. Dobranoc!
            -Dobranoc kochanie! – krzyknęli za nim Lou i Haz, którzy tylko zaśmiali się, po czym ułożyli wygodniej i zasnęli.


 11. 04. 1997r.



-Powtarzaj za mną. – powiedział cicho ksiądz, patrząc z uśmiechem na Harry’ego.
-Ja Harry
-Ja Harry – chłopak z lokami na głowie uśmiechał się szeroko, patrząc zahipnotyzowany w błękitne tęczówki jego przyszłego męża.
-Biorę Ciebie
-Biorę Ciebie – szczęście rozpierało go od środka.
-Louisie
-Louisie – nigdy nie czuł się w podobny sposób.
-Za męża
-Za męża – miał ochotę skakać i krzyczeć.
-I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską – wiedział, że to co robi było właściwe.
-Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
-Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. – był przekonany, że miłość, którą otrzymał była szczera.
-Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący
-Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący – czuł się wreszcie bezpieczny.
-W Trójcy jedyny
-W Trójcy jedyny
-I wszyscy święci.
-I wszyscy święci.

Ksiądz kiwnął lekko głową, po czym skierował wzrok na Tomlinsona i zaczął.

-Ja Louis
-Ja Louis – szatyn czuł się, jakby wszystko wokół niego się kręciło.
-Biorę Ciebie
-Biorę Ciebie – chciał zadbać o zielonookiego chłopaka i chciał, aby ten dbał o niego.
-Harry
-Harry – był pewien w stu procentach, że mógł mu ufać.
-Za męża
-Za męża – dzięki Loczkowi czuł się niesamowicie.
-I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
-I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską – miał wszystko, czego pragnął.
-Oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
-Oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - odkrywał jak wielkie może być szczęście.  
-Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący
-Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący – i jak wielka może być miłość.
-W Trójcy jedyny
-W Trójcy jedyny
-I wszyscy święci.
-I wszyscy święci.

Chłopcy wsunęli na swoje palce srebrne obrączki, a następnie złożyli na swoich ustach delikatny pocałunek, przypieczętowując tym ich miłość.

            Wszyscy tańczyli, śpiewali i śmiali się głośno, nie wiedząc dokładnie z czego. Harry i Louis siedzieli w kącie, patrząc na to z uśmiechami na twarzy. Wesele trwało już kilka godzin i mimo, że byli zmęczeni, chcieli aby trwało jeszcze dłużej.
            -Jeszcze niedawno spotykaliśmy się tylko w supermarkecie. – zaśmiał się Harry.
            -Wbrew pozorom był to bardzo miło spędzony czas. – Lou zachichotał, wtulając się w bok męża.
            -Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. – odparł, obdarowując chłopaka czułym pocałunkiem.
            -Kocham Cię. – Tommo wyszeptał cicho w jego usta.
            -Ja Ciebie też. – zamruczał, po czym ich wargi zaczęły namiętnie się o siebie ocierać. 

__________________________________________________
 Otóż to koniec tej historii Larry'ego. Mimo moich błędów, dużo kiepskich sytuacji, jestem zadowolona. Wiem, że nie wszystkim może spodobać się taki koniec, ale naprawdę bardzo się starałam. W końcu udało mi się napisać Epilog do końca i go opublikować. Strasznie przepraszam, że musieliście tyle czekać i  bardzo dziękuję, że ze mną jesteście. Kocham Was nad życie i nigdy nie przestanę! Jesteście wspaniali. Wasze miłe słowa dodawały mi otuchy i wsparcia, przez co miałam ochotę pisać i często również nachodziła mnie wena. 
Byłoby mi bardzo miło, gdyby każdy czytelnik zostawił po sobie jakiś komentarz. Może to być nawet krótkie słowo. Bardzo mi na tym zależy i z góry dziękuję. xx 

Kocham Was!

środa, 25 września 2013

Przepraszam

Przepraszam, przepraszam, przepraszam :(
Naprawdę nie mam kiedy dokończyć tego epilogu. Mam już napisaną połowę i jak już chcę się zabierać za pisanie drugiej, okazuje się, że jest już późno i muszę iść spać.
Jestem teraz w 1LO i chyba niedługo umrę z wycieńczenia... jestem na profilu mat-fiz, ale okazało się nagle, że nie umiem matmy, fajnie co nie? Pani zadaje nam około 20-40 zadań z dnia na dzień, więc błagam, zrozumcie mnie ;/
Poza tym, mam jeszcze inne przedmioty i z nich też dużo zadań domowych x.x

Postaram się pisać jak najszybciej w weekendy i wolne chwile, zepnę dupkę i obiecuję, że niedługo pojawi się epilog.

Przepraszam jeszcze raz :/

poniedziałek, 2 września 2013

Notka

CZEŚĆ MOJE SKARBY! <3

Przepraszam, że musicie tyle czekać na epilog, ale codziennie poświęcam sporo czasu, aby coś napisać, jednak to nie jest wystarczająco dużo. Potrzebuję czasu, ponieważ chcę, by ta ostatnia część była dobra lub abym chociaż ja była z niej zadowolona. Obiecuję, że pospieszę się i niedługo go opublikuję :)

Jak tam rozpoczęcie roku? :)