Rozdział 2
26.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj kolejny poniedziałek, więc,
choć z trudem, musiałem wstać z łóżka i ruszyć do pracy. Mimo faktu, iż na
dworze było ciepło i słonecznie, byłem zmęczony po wczorajszym wieczorze.
Wróciłem do domu w środku nocy, ale na szczęście nie wypiłem na tyle dużo, aby
teraz bolała mnie głowa. Nie byłem zły na przyjaciół, że przez większość czasu
rozmawialiśmy o Louis’ie. Byłem już przyzwyczajony na ich reakcje, kiedy
dowiadywali się, że kogoś poznałem. Problem w tym, że przez nich zaczynałem
świrować. Za każdym razem wmawiają mi, że mnie lubi, że mu się podobam, a
prawda jest zupełnie inna. Poznałem Lou przez przypadek i myślę, że ta
znajomość nie przerodzi się w nic większego. Ba! Ja to wiem. Nigdy jeszcze nie
wyszło mi… z nikim, więc jakim prawem miałoby wyjść mi tym razem?
Około godziny jedenastej, kiedy
kończyłem układanie napojów, ktoś delikatnie szarpnął moje plecy. Odwróciłem
się automatycznie, a przed oczami ujrzałem uśmiechniętą twarz Boo Bear’a.
-Witaj ponownie. – przywitał się,
cicho chichocząc.
-Cześć. – odparłem z szerokim
uśmiechem. –Co Cię tak śmieszy?
-Nic. Po prostu cieszę się, że Cię
widzę. – odpowiedział, a moje serce zabiło sto razy szybciej. Jeszcze nigdy w
życiu nikt nie powiedział mi czegoś tak miłego. Na dodatek zrobił to chłopak,
który był nieziemsko przystojny.
-M… mnie?
-Tak. – zaśmiał się melodyjnie. –To
takie dziwne?
-Nie wiem… chyba.
-Ehm… po prostu dawno się nie
widzieliśmy…
-Rozumiem. – przerwałem mu szybko,
przywracając się do porządku. –Mi też jest miło, że Cię widzę. – powiedziałem,
a niebieskooki uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Jak Ci minął pobyt u rodziny? –
zapytałem, przerywając ciążącą trochę ciszę.
-Bardzo dobrze. W końcu zjadłem coś
normalnego.
-Kuchnia mamy?
-O tak. Po tylu miesiącach jedzenia
odgrzewanych, gotowych dniach, nawet najzwyklejsza zupa ugotowana przez moją
mamę smakuje nieziemsko.
-Hah, świetnie Cię rozumiem.
-W takim razie wnioskuję, że
mieszkasz sam?
-Em.. tak. Na to wygląda.
-Ja mieszkam z Zayn’em, ale to i tak
wiele nie zmienia. Muszę tylko więcej sprzątać i robić za niego zakupy.
-Zayn’em?
-Tak. Wybacz, ale muszę już iść. Do
zobaczenia!
-Pa.
Stałem w bez ruchu,
patrząc na odchodzącą postać Louis’a. Zayn? Kto to Zayn? Jego przyjaciel? Może
brat? Jestem taki naiwny… to z pewnością jego chłopak. Westchnąłem cicho, po
czym odwróciłem się i kontynuowałem swoją pracę. Próbowałem wyrzucić z głowy
uroczą buzię Louis’a, lecz i tak wszystkie starania szły na nic. Byłem już
pewny, że ja i Louis w jednym zdaniu mogłoby współgrać tylko ze słowami
‘znajomość’ lub ewentualnie ‘przyjaźń’. Tylko dlaczego nie umiałem się z tym
pogodzić? Zazwyczaj nie miałem problemów z wyrzucaniem osób z mojej głowy, więc
czemu tym razem było inaczej? Ten chłopak wydawał się być taki miły i uroczy,
ale w końcu naprawdę dużo było takich ludzi. Miał tak piękne, niebieskie oczy,
pod którymi tworzyły się słodkie kurze łapki, kiedy się uśmiechał. Wszystko
było tak normalne, a zarazem niezwykle cudowne.
George
przerwał na chwilę czytanie, aby rozejrzeć się dookoła. Nadal był sam w pokoju
i dziękował Bogu, że nikt go nie nakrył. Podczas śledzenia losów ojca, w tym
momencie, zrobiło mu się smutno. Oczywiście, był oczarowany przebiegiem
wydarzeń, ale było mu żal Harry’ego. Od zawsze pamiętał go uśmiechniętego i
pełnego życia, lecz po tylu przeczytanych słowach wiedział, że wcześniej było
zupełnie inaczej. Nie miał pojęcia, dlaczego ludzie byli tak nietolerancyjni i
wścibscy. Mimo, że miał już swoje naście lat, nie wiedział wiele o tym, jak
człowiek potrafi być chamski. Otaczało go mnóstwo wspaniałych znajomych, którzy
bardzo go lubili i szanowali bez względu na to, iż jego rodzicami byli dwaj
mężczyźni. Może kiedyś było inaczej? Może kiedy Harry i Louis byli młodzi
homoseksualizm był niedozwolony? Po chwili, chłopak odrzucił od siebie pytania
i wrócił do czytania wspaniałej historii.
27.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj nie wydarzyło się nic
wielkiej… chyba. Przynajmniej staram się sobie tak wmawiać, jednak nie idzie mi
najlepiej. Kiedy kończyłem już układanie ostatnich towarów, usłyszałem znajomy
głos. Odwróciłem się w stronę, skąd dochodził i już chciałem się uśmiechnąć na
widok roześmianej twarzy Louis’a, kiedy zauważyłem osobę, stojącą obok niego.
Patrzyli na siebie tym wzrokiem pełnym zamiłowania i zapamiętania. To musiał
być Zayn. Jego chłopak…
Szybko odwróciłem się
tyłem do nich i dokończyłem w kilka sekund swoją pracę. Cofnąłem się trochę od
półki, złapałem duży wózek, po czym pociągnąłem go za sobą w stronę magazynu.
Odstawiłem go w wyznaczone miejsce, a następnie ubrałem swoją bluzkę,
pozbywając się zarazem firmowej. Upewniłem się, że telefon nadal leży w kieszeni
moich spodni i wyszedłem z pomieszczenia. Ostrożnie wymijałem regały z
produktami, aby zostać niezauważonym przez Louis’a i jego towarzysza. Kiedy w
końcu znalazłem się na powietrzu, odetchnąłem z ulgą i wolnym krokiem zacząłem
iść w stronę mojego domu. Nie chciałem spędzać reszty dnia sam. Wolałem tego
uniknąć, bo wiedziałem, że siedziałabym do wieczora na kanapie i rozmyślał kim
był chłopak, z którym Lou przyszedł do supermarketu. Wyjąłem więc z kieszeni
komórkę i wybrałem numer Nialla.
-Cześć Harry. – usłyszałem radosne
powitanie przyjaciela.
-Cześć Niall. Co dziś robisz?
-Jak na razie jem, a potem może… coś
zjem.
-Huh, może chciałbyś gdzieś ze mną
wyskoczyć?
-Czuję się, jakbyś zapraszał mnie na
randkę.
-Mrrr, Nialler.
-Haz! – roześmiałem się głośno, aż
niektórzy przechodnie odwrócili się w moją stronę.
-No co?
-Idiota. Gdzie chcesz wyjść?
-Nie mam pojęcia, co proponujesz?
-Może po prostu chodźmy do klubu,
hm?
-Dobrze, niech będzie.
-Za godzinę po Ciebie wpadnę.
-Ok, do zobaczenia.
Kiedy byłem już po
prysznicu i założyłem świeże ubrania, jak na zawołanie usłyszałem pukanie do
drzwi. Poszedłem więc jak najszybciej, aby je otworzyć. Wpuściłem do środka
Nialla, po czym schowałem portfel i telefon do kieszeni i oboje wyszliśmy z
mieszkania. Autobusem dotarliśmy do klubu, który odwiedzaliśmy najczęściej.
Zamówiliśmy po drinku, a Blondyn od razu wyczuł, że coś jest nie tak.
-A teraz mów, co się dzieję.
-Dlaczego miałoby coś się stać?
-Zazwyczaj nie prosisz mnie tak
nagle o spotkanie.
-Po prostu nie chciało mi się
siedzieć w domu.
-Oj Harry, proszę Cię.
-No bo on ma chyba chłopaka.
-Louis?
-Tak.
-Skąd taki pomysł?
-Widziałem go dzisiaj z jakimś
chłopakiem, a wcześniej mówił o Zayn’ie, kimkolwiek on jest.
-Gdzie ich widziałeś?
-W supermarkecie.
-Mogli robić po prostu zakupy.
-No ale patrzyli na siebie… tak
inaczej.
-Nie dramatyzuj, Haz. Myślę, że
trochę przesadzasz.
-Po prostu… dziwnie się czuję.
-To znaczy jak?
-Pamiętasz Ben’a?
-Tak. Podobał Ci się trochę.
-Właśnie. Wolał dziewczyny.
-Do czego zmierzasz?
-Chodzi mi o to, że pozbyłem się go
szybko z moich myśli. Wmawiałem sobie, że nie jest dla mnie, że i tak nic z
tego nie będzie i mi przeszło.
-Z Louis’em jest inaczej? O to
chodzi?
-Chyba…
-Może to znak, żebyście się bliżej
poznali, hm?
-A co jeśli tylko się zbłaźnię przed
nim i jego chłopakiem?
-To spytaj kim jest dla niego ten
Zayn.
-Przecież nie musi mi się spowiadać.
-Harry… nie przejmuj się, proszę.
To, że jesteś gejem, nie czyni Cię gorszym. Tyle razy Ci już to powtarzałem.
Masz prawo, jak każdy inny, aby się w kimś zakochać.
-Ale ja nie jestem zakochany!
-Tak, wiem, ale zauroczony.
-Coś w tym stylu. Chyba… przecież ja
go nie znam.
-Nie szkodzi. Wiesz przecież, że nie
da się panować nad uczuciami. I tak podziwiam Cię za to, że potrafisz tak po
prostu wymazać kogoś z pamięci.
-Uznałem, że właśnie takie jest moje
przeznaczenie. – wyrwało mi się cicho, lecz Niall niestety usłyszał moje słowa.
-Słucham? Co Ty powiedziałeś?
-Nic.
-Ej, spójrz na mnie. – zwróciłem
wzrok na przyjaciela.
-A co? Niby nie? Nie rozumiem tego.
Chciałbym być normalny, Niall. Mam już tego dość. Nie pasuje tu.
-Przestań do jasnej cholery! Jesteś
wspaniały, okej? W. s. p. a. n. i. a. ł. y.
-Ty tak uważasz, bo mnie znasz, a problem
w tym, ze ludzie nawet nie chcą mnie poznać.
-Może daj im się poznać, hm? A teraz
zapomnij o tym i wypij ze mną whiskey. – zaproponował na co zgodziłem się i
szeroko uśmiechnąłem. Co jak co, ale Nialler potrafił podnieść na duchu. Znał
mnie już dość długi czas i wiedziałem, że mogłem mu ufać bezgranicznie. Owszem,
był czasem wrednym kutasem, ale nadal mnie kochał, a ja jego. Był tak jak Liam,
moim najlepszym przyjacielem i naprawdę nie mam pojęcia, co bym bez nich
zrobił.
27.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Widziałem go dzisiaj. Przechadzał
się między regałami… a ja? Uciekłem. Znowu. Był sam,, ale co z tego? W domu
czekał na niego Zayn. Jego Zayn. Nie ja.
28.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Zaczynam świrować. Za każdym razem,
kiedy dostrzegam w oddali jego brązową czuprynę, odwracam się tyłem i uciekam.
Sam do końca nie wiem, dlaczego to robię. Może po prostu się boję? Pragnę
uniknąć rozczarowania. Nie chcę dowiedzieć się, że Zayn to chłopak Louis’a.
Chyba lepiej jest w niepewności.
28.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Życie w niepewności jednak nie jest
lepsze. Czasami odnoszę wrażenie, że zachowuję się jak chory psychicznie
dzieciak. Znam go trochę ponad dwa tygodnie, nie przeprowadziłem z nim normalnej
rozmowy. Przecież nawet nie znam jego nazwisko. Jednak, gdy widzę te jego lazurowe,
duże oczy, czuję coś zupełnie mi obcego. Chciałbym go poznać. Tak zwyczajnie,
jak poznaje się nowych ludzi.
29.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
O dziwo nie widziałem dzisiaj Louis’a.
Nawet z oddali. Nie mam pojęcia, dlaczego, czuję się winny. To chore.
30.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Uznałem, że najwyższy czas, aby się ogarnąć.
Nie uciekałem dzisiaj. Mimo, że nie robiłem nic, aby Go znaleźć i tak na siebie
wpadliśmy. Nigdy wcześniej nie cieszyłem się tak bardzo na widok drugiego człowieka.
-Cześć, Lou. – powiedziałem radośnie,
na co chłopak szeroko się uśmiechnął.
-Cześć.
-Co u Ciebie?
-Jakoś leci…
-Coś się stało?
-Nie, nic takiego… po prostu…
zastanawiam się, dlaczego mnie unikasz.
-Ja?
-Nie udawaj, proszę.
-Ale…
-Za każdym razem, kiedy Cię
spostrzegam, widzę oddalające się ode mnie plecy.
-Może… to po prostu zbieg
okoliczności? – zapytałem, jąkając się głupi, co było dowodem, że z pewnością
kłamię.
-Zbieg okoliczności? Może po prostu
mnie nie lubisz?
-Co?
-Nie wiem. Czuję się dziwnie.
-Ja też. – odparłem.
-Może już pójdę. – powiedział i już
się odwracał, kiedy postanowiłem w końcu zrobić coś sensownego.
-Poczekaj.
-Tak? – spojrzał na mnie, a w jego
oczach mogłem dojrzeć zmieszanie i… nadzieję?
-Lubię Cię. Znaczy… nie mam powodów,
aby Cię nie lubić.
-To czemu mnie unikasz? – zapytał zaciekawiony.
-Nie wiem.
-Czyli to robisz.
-Oh, znaczy, nie… ja… - moje
policzki przybierały powoli czerwonej barwy, a ja w tym momencie miałem ochotę
zapaść się pod ziemię.
-Nie zaprzeczaj.
-Tak, dobrze. Unikałem Cię. –
przyznałem, spuszczając głowę w dół, nagle zafascynowany czubkami moich butów.
-Nie rozumiem Cię trochę. – wziąłem głęboki
wdech, aby powoli wypuścić powietrze z płuc. Podniosłem wzrok na Louis’a i mimo
ogromnych trudności musiałem to zrobić.
-Co powiesz, abyśmy gdzieś razem
wyszli? – zapytałem na jednym wydechu. Chłopak zaśmiał się cicho, na co kąciki
moich ust mimowolnie powędrowały ku górze.
-Z chęcią. – odpowiedział tylko, a
ja tępo wpatrywałem się w jego oczy. Czułem się, jakbym był zaczarowany.
-Ehm… co powiesz na piątek? – odezwałem
się po dłuższej chwili milczenia.
-Jasne, piątek mam wolny.
-Ok. To… zgadamy się dokładniej
przez telefon?
-Dobrze. – odpowiedziałem uśmiechem,
dalej zahipnotyzowany jego spojrzeniem. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę,
że od kilku minut stoimy naprzeciwko siebie, nic nie mówiąc. Odchrząknąłem
cicho, przywołując się jednocześnie do rzeczywistości.
-To do zobaczenia. – powiedział i
cicho westchnął.
-Lou?
-Hm?
-Przepraszam, że Cię unikałem. –
wypaliłem nagle, a moja twarz przypominała pewnie dojrzałego pomidora.
-I tak wyciągnę z Ciebie, dlaczego
to robiłeś. – zachichotał, po czym odwrócił się na pięcie i po prostu odszedł.
___________________________________
Spięłam dupkę i udało mi się na dzisiaj napisać 2. rozdział. Nie jest dobry, ani nawet niezły. Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać. Gdyby zależało to ode mnie, to zapewne całe opowiadanie było już opublikowane, ale naprawdę brakuję mi czasu! Jest już po egzaminach, mam zmieniony plan, więc postaram się jak najszybciej pisać. Niestety, jutro wyjeżdżam i nie będę miala dostępu do internetu, ani nawet do laptopa, aby coś napisać.
Dodaję dzisiaj ten wpis, ponieważ wiem, iż bardzo długo już czekaliście. Obiecuję, że jeśli skończę pisać 5-6 rozdział, zacznę publikowanie regularnie. Mam nadzieję, że wytrwacie. Kocham Was. ♥
Zapraszam do komentowania, będzie mi miło.