Tytuł:
Inexplicably easy
Paring:
Larry Stylinson
Wyrazy: 3044
Strony: 6
Części: 1
Gatunek: Bromance, AU – nie istnieje zespół
One Direction.
Czasem
przychodzi taki czas, kiedy sądzisz, że nie warto czegoś dłużej ciągnąć.
Myślisz, że to nie ma sensu, jeśli i tak wiesz, że to się nie uda, że nie
dojdziesz do celu. Wolisz się poddać, zapomnieć, uciec od tego. Wpajasz sobie,
że Ci na tym nie zależy, uśmiechasz się głupkowato i jesteś przekonany, że
wszystko jest w porządku, że nic już nie czujesz. Jednak, kiedy gasną światła i
zostajesz sam ze sobą, wszystko powraca ze zdwojoną siłą. Wszystko Cię denerwuje,
z Twoich oczu wypływają łzy, nie umiesz nad tym zapanować. Szukasz czegoś, co
Ci pomoże, co uwolni Cię od tego zwariowanego uczucia. Sięgasz po coś, co
sprawi Ci ból fizyczny, aby przyćmił ten psychiczny. W ten sposób, w krótkim
czasie zaprzyjaźniasz się z żyletką. Jedno cięcie, a na Twoją twarz wstępuje
uśmiech, czujesz ulgę, myślisz, że jest lepiej. Po niedługim czasie to już nie
wystarcza, potrzebujesz więcej, więc na Twojej ręce znajduję się kilkanaście
cięć, przez co niema miejsca na nowe. Nie możesz czekać, aż te stare się
zagoją, nie wytrzymujesz. Zaczynasz rozdrapywać czerwone strupki, boli Cię
niemiłosiernie, bardziej, niż kiedykolwiek, ale uśmiechasz się. Czujesz się
znowu lepiej, a łzy smutku zamieniają się w te oznaczające szczęście. Łudzisz
się, że to pomaga, że znalazłeś najlepsze rozwiązanie, lecz tak naprawdę to
wszystko sprawia, że spadasz. Upadasz coraz niżej, nawet nie zdając sobie z
tego sprawy. Twoje serce krwawi, nie umie pogodzić się z odejściem ukochanej
osoby. Twój mózg się stawia, próbuje walczyć, ale w ten niewłaściwy sposób.
Kiedy uświadamiasz to sobie jest za późno. Nie potrafisz przestać, płaczesz,
krzyczysz, psujesz, co masz pod ręką, upadasz na kolana, a stróżki łez wylewają
się z Twoich oczu. Wtedy wpadasz w obłęd, zamykasz się w sobie, nie chcesz z
nikim mieć do czynienia, oprócz niego. Jednak, dobrze wiesz o tym, że on nie
chce z Tobą rozmawiać, on nie chce Ci pomóc, bo myśli, że u Ciebie wszystko w
porządku. Tak naprawdę nikt nie wie, co się z Tobą dzieje, tłumaczysz się, że
jesteś zajęty i oni wierzą… przez pierwszy miesiąc. Później dzwonią częściej,
chcą z Ciebie wyciągnąć prawdę, ale Ty nie możesz im powiedzieć, nie jesteś w
stanie. Trzy miesiące udręki trwają zbyt krótko, aby komuś o tym mówić i zbyt
długo, aby normalnie żyć. Jednak, oni się nie poddają, są Twoimi przyjaciółmi,
chcą Ci pomóc, lecz Ty nie chcesz.
Harry był zrozpaczony. Nie chciał, aby jego przyjaciele
się nim przejmowali. Wolał, aby o nim zapomnieli i go zostawili. Jakkolwiek
próbował się im tłumaczyć, oni już mu nie wierzyli, prosili tylko, aby
powiedział im prawdę. Styles nie rozumiał, dlaczego nie chcieli dać mu spokoju.
Wrzeszczał na nich, mówił, że powinni go nienawidzić i wtedy zdali sobie sprawę
z tego, że musi być naprawdę źle. Właśnie dlatego kędzierzawy chłopak udawał
teraz, że niema go w domu. Słyszał pukanie i dzwonek od drzwi już przez pięć
minut, ale nie myślał nawet o tym, aby się ruszyć.
-Harry, wiem, że tam jesteś! – usłyszał nagle głos Liama,
jednak nic nie zrobił. Po jego policzku spłynęła łza, bo poczuł ukłucie w
sercu. Zapragnął w tym momencie pobiec do niego i mocno się w niego wtulić.
Chciał mu wszystko powiedzieć, bo pomyślał, że może on zna rozwiązanie, ze może
on mu pomoże.
-Otwórz te cholerne drzwi! – wzdrygnął się, kiedy
zrozumiał, że jego przyjaciel wydziera się, stojąc przed domem. Wstał i
niepewnie zbliżył się do drzwi.
-Harry? – nie odpowiedział, tylko ostrożnie i bardzo
powoli przekręcił klucz w zamku. Nacisnął delikatnie klamkę, a drzwi cicho
zaskrzypiały i uchyliły się. Przez niewielką szparę dojrzał zmartwioną i
przemęczoną twarz Payne’a. Otworzył je szeroko, wpuszczając chłopaka do środka,
a on zamarł. Drzwi zamknęły się za nimi, a jego gość wpatrywał się w Harry’ego
z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi wargami, aby łatwiej złapać oddech.
-Hazz. – wyszeptał, a po twarzy Loczka spłynęło kilka
zbłąkanych łez.
-Li. – wykrztusił ledwo słyszalnie i zdał sobie sprawę,
że to było jego pierwsze wypowiedziane na głos słowo od bardzo dawna. Jego
przyjaciel przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. Czuł jak ciało kolegi
drży, bo prawdopodobnie właśnie się rozkleił.
W ciągu kilku godzin Styles wszystko mu opowiedział. Nie
owijał w bawełnę, nie kłamał, nie wymyślał. Powiedział również o tym, jak się
krzywdził i że to był jego największy błąd. Chciał poczuć ulgę i udało mu się.
-Harry, dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej? –
zapytał Liam, kiedy jego przyjaciel skończył.
-Nie umiałem. Po prostu… potrzebowałem pobyć sam.
-A teraz?
-Nie wyjdę stąd Liam, jeśli o to Ci chodzi.
-Dlaczego?
-Nie chcę, okej? Nie chcę nikogo widzieć.
-To czemu tu jestem?
-Bo Cię potrzebuję. – wyszeptał, a Payne zmiękł i obiecał
mu, że go z tego wyciągnie.
Po
miesiącu, Liam miał dość. Harry wcale nie czuł się lepiej i nie chciał dopuścić
do siebie wiadomości, że jego problem da się rozwiązać. W jego głowie cały czas
siedziały wspomnienia i potrafił przesiedzieć cały dzień na kanapie, myśląc o
nich.
Gonił Louisa, a z jego gardła
wydobywał się śmiech. Brakło mu tchu, ale bardzo chciał go złapać, wiec się nie
poddawał. Jego przyjaciel, widząc jak się męczy, zwolnił i dał się schwytać.
Runęli oboje na podłogę i chichocząc wtulili się w siebie. Harry czuł się
wspaniale i nie umiał się nie uśmiechać.
-Kocham Cię, wiesz? – usłyszał szept
Louisa tuż przy swoim uchu i zadrżał. Podniósł głowę, aby na niego spojrzeć.
-Ja Ciebie bardziej. – wymruczał i
złączył ich usta w słodkim pocałunku.
Uwielbiał o tym myśleć i czuć te miłe dreszcze, co
kiedyś. Przez chwilę znajdywał się w innym świecie, tym lepszym. Jednak, kiedy
zdawał sobie sprawę, że tego już niema i nigdy nie będzie, wpadał w panikę. Z jego
oczu znowu wylewały się tony łez, a wspomnienia nie ustępowały, lecz pojawiały
się te gorsze.
Louis był poważny,
kiedy przyszedł do Harry’ego. Nie przytulił, ani nie pocałował go na powitanie,
co znacznie zmartwiło kędzierzawego chłopaka. Usiedli razem na kanapie i przez
pierwsze minuty nikt się nie odzywał. Kiedy Tomlinson spojrzał na swojego
przyjaciela, nie musiał mówić, że coś się stało. Jego oczy były smutne, a
kąciki ust wyginały się w kształcie podkowy.
-Co się stało? – zapytał Styles,
kładąc dłoń na policzku ukochanego i delikatnie gładząc nią wierzch jego skóry.
Chłopak
wtulił się w jego rękę, lecz po chwili lekko ją strącił.
-Nie możemy być dłużej razem. –
powiedział cicho, a Harry zamarł.
-Co?
-Nie możemy.
-Dlaczego? Jak to? Lou! – Curly zaczął
panikować, a jego oczy zaszły łzami. Jego przyjaciel przytulił go mocno, jednak
po chwili został odepchnięty.
-Powiesz mi o czym Ty do jasnej
cholery mówisz?! – wykrzyknął, a Louis pobladł. Nie spodziewał się, że będzie,
aż tak źle.
-Eleanor jest w ciąży. – Harry patrzył
na niego wielkimi oczami widocznie wstrząśnięty. Nie mówił nic, nie potrafił.
Czekał tylko, aż jego gość opuści mieszkanie, lecz to ciągle nie następowało.
-Wyjdź. – powiedział głośno.
-Ale pozwól wyjaśnić.
-Powiedziałem wyjdź.
-Chcę coś wytłumaczyć!
-Co masz mi tłumaczyć?! Że zrobiłeś
jej dziecko? Wiem, jak to działa Lou!
-Nie! Harry, błagam.
-Co?
-Nie mogę jej tak zostawić.
-Jakoś niedawno mówiłeś, że to dla
Ciebie żaden problem, że zerwiesz z nią już niedługo i wtedy wszystko się
zmieni. Nie będziemy musieli żyć w ukryciu.
-Wtedy nie spodziewała się dziecka.
-Myślę, że to nie moja wina.
-Harry.
-Nie.
-Proszę Cię.
-Sam powiedziałeś, że nie możemy być
dłużej razem. O co mnie teraz prosisz?
-Żebyś mnie nie odtrącał. Będziemy
razem, obiecuję, ale jeszcze nie teraz.
-Wyjdź.
-Haz…
-Wyjdź!
Harry od tamtego momentu nie widział więcej Tomlinsona.
Otrzymywał od niego setki wiadomości, ale na żadną nie odpisał. Nie chciał mieć
z nim już nigdy do czynienia. Czuł się zdradzony i wykorzystany. Jakby był
zabawką na jakiś czas. Jednak, nie wiedział czegoś ważnego, co mogło wszystko
zmienić. Eleanor nienawidziła Harry’ego, ale ukrywała to. Ona wiedziała o
wszystkim. Wiedziała, że jej chłopak i niegdyś bliski kolega coś ukrywają i po
krótkim czasie była pewna tego, co ich łączyło.
Liam również wiedział
dużo, ale nie zdradził tego Harry’emu. Obiecał Louisowi, że nie mu nie powie,
ponieważ on sam chciał to zrobić.
Styles siedział przed telewizorem i starał się skupić,
aby wspomnienia znowu go nie męczyły. Nagle, usłyszał dzwonek swojej komórki,
więc automatycznie odebrał, wiedząc, że to Liam.
-Harry? – usłyszał głos, lecz zdecydowanie nie należał on
do osoby, której się spodziewał. Zamarł i nie był w stanie nic z siebie
wykrztusić.
-Wiem, że mnie słyszysz. Zapewne się nie odezwiesz, ale
proszę, abyś mnie wysłuchał. Muszę się z Tobą zobaczyć i porozmawiać. To
naprawdę ważne.
-Nie. – wyszeptał Loczek i poczuł, jak jego oczy pieką,
bo wkładał wiele starań w to, aby się nie rozpłakał.
-Dlaczego?
-Żartujesz sobie? – poczuł złość i miał ochotę coś
rozwalić. Najlepiej jego idealną twarz.
-Proszę Cię, musimy porozmawiać.
-Nie dzwoń do mnie, Louis. – powiedział, zaciskając zęby,
po czym się rozłączył i rzucił telefonem w podłogę. Nie zrobił tego na tyle
mocno, aby się zepsuła. Nie wyżył się, musiał zrobić coś znacznie gorszego.
Wstał i zaczął chodzić w tą i z powrotem. Nie miał pojęcia, czego chciał od
niego Louis. Był zdenerwowany i nie wiedział, co z tym zrobić. Usiadł znowu na
kanapę, położył łokcie na kolanach i pochylając się, wplątał palce między swoje
loki. Nie rozumiał w tej chwili nic. Prosił, aby dał mu spokój, aby go
zostawił, a on go nie posłuchał. Zadzwonił i wszystko zepsuł. Harry czuł się
lepiej, mimo, że nie było tego po nim widać. Coraz częściej panował nad płaczem
i emocjami i nagle wszystko runęło. Jego rany, które zaczęły powoli się sklejać
zostały rozszarpane.
Mimowolnie zaczął
ciągnąć za swoje włosy, a z jego oczu wydostały się pierwsze łzy. Nie chciał
tego, nie mógł ponownie tego przeżywać. Jednak, nie potrafił temu zapobiec,
kipiał złością, ale też czuł ogromny smutek. Wydał z siebie niemożliwe głośny
wrzask, po czym zaczął głośno szlochać. Jego ciało przechyliło się zbyt mocno
do przodu i opadł na podłogę. Walił w nią pięściami, aż jego skóra posiniała.
Nie miał siły się podnieć, ani myśleć o niczym innym. Musiał się wyładować.
Po
kilku godzinach, nie poczuł długo wyczekiwanej ulgi. Nie reagował na telefony,
miał to gdzieś. Czekał, aż poczuje się lepiej, a kiedy zdał sobie sprawę, że to
nie takie łatwe zaczął znowu płakać. Wstał i poszedł do swojej sypialni.
Schował się pod ciepłą kołdrą i wyczerpany przez swój nagły atak rozpaczy,
zasnął.
Po kilku tygodniach, nie nastąpiła żadna zmiana. Miał
cały czas ochotę płakać. Wstawał z łóżka tylko wtedy, kiedy chciał się napić
lub skorzystać z toalety. Nie otwierał drzwi, nie odbierał telefonów, nie
odpisywał na wiadomości. Nawet ich nie czytał.
Po następnych kilku dniach, poczuł się źle, że ignorował
Liama. Był jego przyjacielem, który starał się mu pomóc i pozbyć się ran. Kiedy
usłyszał pukanie o tej samej godzinie, co wczoraj, wstał i poszedł otworzyć.
Payne nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, ale był naprawdę zadowolony,
że codzienne spędzanie kilku godzin pod domem chłopaka, dało jakiś skutek.
Najpierw, kazał
kędzierzawemu chłopakowi iść się porządnie umyć. Czekał na niego w kuchni, gdzie
przygotował mu niewielki posiłek. Wcisnął Harry’emu tylko połowę, ale uznał, że
to i tak nieźle.
-Dobrze… tak więc… zechcesz mi powiedzieć, co się stało? –
zapytał w końcu Liam, siadając naprzeciwko przyjaciela.
-Zadzwonił do mnie.
-To źle?
-Tak Liam! Nie rozumiesz, że ja nie chce z nim rozmawiać?
Okłamał mnie, zdradził.
-Jest coś o czym powinieneś wiedzieć. – Harry zamilkł i
czekał na wyjaśnienia.
-Nie mogę Ci o tym powiedzieć. Louis chce o tym z Tobą
porozmawiać.
-Co?
-Słyszałeś.
-Nie chcę z nim rozmawiać.
-Inaczej się nie dowiesz.
-Trudno.
-On Cię kocha, Haz. Kocha Cię najbardziej na świecie i też
jest w złym stanie. Nie tylko Ty cierpisz, wiesz? Pozwól mu się z Tobą
zobaczyć. – powiedział nagle, a Loczek zaniemówił. Patrzył lekko zaskoczony na
swojego gościa i nie mógł uwierzyć.
-On mnie kocha?
-Tak.
-To dlaczego zrobił jej dziecko?
-Harry.
-Odpowiedz.
-Odpowiedź znajdziesz tylko u Louisa. Dlatego chce z Tobą
porozmawiać.
-Li… ja wiem, że nie tylko mi może być ciężko, okej.
Rozumiem to. – zmięknął, zaczynając dłuższą wypowiedź. -Byliśmy razem dość
długo i od początku wiedziałem, że jest z El, aby ukryć przed rodzicami swoją
orientację. Ona też zdawała sobie z tego sprawę, ale i tak go kochała. Wszyscy
oprócz Louisa dobrze o tym wiedzieliśmy. Dlatego poprosiłem go, aby z nią
zerwał i on się zgodził. Wytłumaczyłem mu, jak jest naprawdę i obiecał mi, że
zakończy ten związek. Tyle razy powiedział mi, że mnie kocha. Tyle razy
zapewniał, że ona jest tylko przykrywką, więc dlaczego ma z nią dziecko? To
boli, cholernie. Kochałem go i nadal kocham niewyobrażalnie mocno, ale nie
potrafię z nim rozmawiać. Nie będę mógł na niego spojrzeć, rozumiesz? Na samą
myśl robi mi się słabo, a serce bije, jakby miało zaraz rozerwać moją pierś i
wyskoczyć. Boję się. Nie chcę przeżywać tego po raz drugi. Wolę skupić się na
zapominaniu i powoli odzyskiwać formę.
-Harry do jasnej cholery, kochasz go, tak?
-No tak.
-Chcesz z nim być?
-Liam…
-Odpowiedz!
-Chcę.
-To się z nim spotkaj!
-Ale…
-Jedno spotkanie. Jeśli po tym nie będziesz chciał go
znać, da Ci spokój. – Styles chwilę pomyślał i uznał, że i tak nic nie straci.
I tak jest już z nim źle, a jeśli pogorszy się trochę bardziej, nic wielkiego
się nie stanie. Powoli przyzwyczajał się do tego, jaki się stał.
-Dobrze. – powiedział, a Liam odetchnął i delikatnie się
uśmiechnął.
Trzy dni później, siedział już na kanapie w dużym pokoju
i czekał na Louisa. Jego mieszkanie było o wiele czystsze, niż miesiąc temu, a
do środka wpadały promienie słoneczne. Postarał się również, aby sam wyglądał
dobrze. Wyprał większość swoich ubrań i poprosił Liama, aby kupił mu żel pod
prysznic i szampon. W ten sposób, był zdecydowanie przygotowany na przyjęcie
kogoś do domu, lecz nie do końca był pewien, czy dobrze robi, zgadzając się na
kogoś kto wyrządził mu tyle krzywdy. Jednak, było już za późno, gdyż dobiegł go
dźwięk pukania do drzwi. Wstał i podszedł do nich powoli. Wziął kilka głębokich
wdechów, po czym je otworzył i zamarł. Wiele razy odtwarzał sobie w głowie
powitanie i zaproszenie go do środka, lecz w tym momencie, jakby o wszystkim
zapomniał.
-Cześć. – powiedział cicho Louis, a Styles potrząsnął
głową, przywołując się do porządku. Kiwnął tylko, nie potrafiąc nic z siebie
wykrztusić i odsunął się, aby chłopak mógł wejść do pomieszczenia.
Kiedy siedzieli już w salonie, Harry uznał, że nie jest
tak źle. Oddychał ciężej, niż zwykle, ale znosił jego obecność dość dobrze.
-Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać. – odezwał się jako
pierwszy, nie mogąc znieść tej niezręcznej ciszy.
-Tak.
-O co chodzi? – zapytał i po raz pierwszy na niego
spojrzał. Jego oczy były niesamowicie niebieskie i hipnotyzujące, jak kiedyś.
Nie potrafił oderwać od nich wzroku i wiedział już, że kiedy Louis wyjdzie,
będzie mu ich brakować.
-O nas.
-Nas? Nie ma żadnych nas.
-Harry… wysłuchaj mnie.
-Dobrze. Proszę, mów.
-Nie chciałem, aby to wszystko tak się potoczyło.
Powinienem zerwać z Eleanor od razu po naszej rozmowie, kiedy to powiedziałeś mi,
że jest we mnie zakochana. Źle zrobiłem, odkładając to, bo ona w tym czasie
zdążyła wiele się dowiedzieć.
-To znaczy?
-Odkryła nas. Dowiedziała się, że jesteśmy razem.
-Przecież wiedziała, że jesteś gejem i po co z Tobą jest.
-Myślała, że jeśli nie będę miał chłopaka, łatwiej mnie
zmieni.
-Chciała zrobić z Ciebie hetero? – Harry zapytał,
niedowierzając.
-Tak właśnie. Uknuła to. Zaczęła specjalnie nalegać na
wspólne spotkania z moją rodziną, aby jeszcze bardziej się do niej zbliżyli.
Kiedy owinęła już ich sobie wokół palca, zaczęła robić to ze mną.
-W jaki sposób?
-Powiedziała, że nie jestem jej obojętny, że chciałaby
spędzać ze mną więcej czasu. Nie chciałem, ale była tak przekonująca i
obiecywała, że na tym się skończy, więc się zgodziłem. Wpadała do mnie co jakiś
czas, a ja do niej. Chodziliśmy na kawę przynajmniej raz na tydzień i w sumie
polubiłem ją. Była naprawdę miła, ale jako przyjaciółka. Jestem gejem i nie
zmienię tego, jednak nie chciałem, aby było jej smutno. Kiedy pewnego dnia do
mnie przyszła i oglądaliśmy filmy, rozpętała się burza, więc uznałem, że lepiej
będzie, jak u mnie zanocuje. Poszła zrobić nam coś do picia i skończyło się na
tym, że przyniosła whisky i dwie szklanki. Upiłem się. Ona… ona w pewnym
momencie zaczęła mnie całować i… i tak wyszło, że my… sam wiesz.
-Przespaliście się. – dokończył Harry, a Louis spuścił
głowę, wpatrując się tępo w podłogę.
-Skończyłem to. Dzień po naszej… kłótni spotkałem się z
nią. Powiedziałem, ze byłem pijany i nie panowałem nad tym, co robię. Nawet nie
pamiętam tego dokładnie.
-Co zrobiła?
-Zaczęła kłamać. Wymyślała, że mówiłem jej, że ją kocham
i że skoro tego nie chciałem to powinienem najpierw pomyśleć. Nie chciałem się
z nią kłócić i powiedziałem wprost, co o tym wszystkim myślę i ona… ona
przyznała się. Powiedziała, że wiedziała o mnie i o Tobie, że była zazdrosna i
chciała nas rozdzielić, dlatego zaciągnęła mnie do łóżka, kiedy byłem
nietrzeźwy. Przeprosiła mnie i niedawno się z nią spotkałem. Obiecałem, że
pomogę jej z dzieckiem, że będę dobrym ojcem, ale nigdy nie będziemy razem i
ona rozumie, chociaż jest jej trudno. – Harry był wstrząśnięty i zdecydowanie
nie spodziewał się usłyszeć takich słów od Louisa.
-Przepraszam Cię, Haz. Naprawdę nie chciałem, aby to się
wydarzyło.
Harry zrozumiał Louisa. Powiedział, że potrzebuje czasu,
aby to wszystko przemyśleć i Tomlinson oczywiście nie miał nic przeciwko. Pożegnali
się, ale nie na zawsze. Kędzierzawy chłopak obiecał swojemu przyjacielowi, że
jeszcze się spotkają. Musiał wszystko sobie poukładać.
Kiedy został sam, po raz pierwszy od bardzo dawna,
uśmiechnął się. Poczuł niesamowitą ulgę. Nie musiał się kaleczyć, krzyczeć, ani
płakać. Udało mu się znaleźć właściwą drogę, aby piąć się ku górze. Jak się
okazało, było to niewytłumaczalnie łatwe.
Dwa
miesiące później
Harry siedział w fotelu, a w dłoniach trzymał książkę.
Nie rozmyślał już o tym, co zrobić, aby poczuć się lepiej, bo nie musiał robić
nic. Czuł się wspaniale, a kiedy usłyszał, jak drzwi jego mieszkania się
otwierają, poczuł się jeszcze lepiej.
-Cześć, Haz. – powiedział, stojący przed nim Louis, a na
jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Chłopak odłożył jego książkę na ławę i
usiadł na jego kolanach. Harry przyciągnął go bliżej, a jego ukochany wtulił
się mocno w jego tors.
-Hej, Lou. – wyszeptał w jego ucho, po czym cicho się
zaśmiał. -Jak czuje się El?
-Dobrze. – powiedział, uśmiechając się. Uniósł wyżej
głowę, aby móc spojrzeć na Loczka i musnął ustami jego szczękę. Nie miał ochoty
teraz o niej rozmawiać. Harry zachichotał, po czym pochylił się nad chłopakiem
i złączył ich wargi w pocałunku. Poczuł miliony dreszczy na plecach i wariujące
motylki w jego brzuchu. Czuł się niesamowicie, jak nigdy dotąd.