czwartek, 22 sierpnia 2013

One shot: "Inexplicably easy" LARRY STYLINSON



Tytuł: Inexplicably easy

Paring: Larry Stylinson

Wyrazy: 3044

Strony: 6

Części: 1

Gatunek: Bromance, AU – nie istnieje zespół One Direction.




Czasem przychodzi taki czas, kiedy sądzisz, że nie warto czegoś dłużej ciągnąć. Myślisz, że to nie ma sensu, jeśli i tak wiesz, że to się nie uda, że nie dojdziesz do celu. Wolisz się poddać, zapomnieć, uciec od tego. Wpajasz sobie, że Ci na tym nie zależy, uśmiechasz się głupkowato i jesteś przekonany, że wszystko jest w porządku, że nic już nie czujesz. Jednak, kiedy gasną światła i zostajesz sam ze sobą, wszystko powraca ze zdwojoną siłą. Wszystko Cię denerwuje, z Twoich oczu wypływają łzy, nie umiesz nad tym zapanować. Szukasz czegoś, co Ci pomoże, co uwolni Cię od tego zwariowanego uczucia. Sięgasz po coś, co sprawi Ci ból fizyczny, aby przyćmił ten psychiczny. W ten sposób, w krótkim czasie zaprzyjaźniasz się z żyletką. Jedno cięcie, a na Twoją twarz wstępuje uśmiech, czujesz ulgę, myślisz, że jest lepiej. Po niedługim czasie to już nie wystarcza, potrzebujesz więcej, więc na Twojej ręce znajduję się kilkanaście cięć, przez co niema miejsca na nowe. Nie możesz czekać, aż te stare się zagoją, nie wytrzymujesz. Zaczynasz rozdrapywać czerwone strupki, boli Cię niemiłosiernie, bardziej, niż kiedykolwiek, ale uśmiechasz się. Czujesz się znowu lepiej, a łzy smutku zamieniają się w te oznaczające szczęście. Łudzisz się, że to pomaga, że znalazłeś najlepsze rozwiązanie, lecz tak naprawdę to wszystko sprawia, że spadasz. Upadasz coraz niżej, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Twoje serce krwawi, nie umie pogodzić się z odejściem ukochanej osoby. Twój mózg się stawia, próbuje walczyć, ale w ten niewłaściwy sposób. Kiedy uświadamiasz to sobie jest za późno. Nie potrafisz przestać, płaczesz, krzyczysz, psujesz, co masz pod ręką, upadasz na kolana, a stróżki łez wylewają się z Twoich oczu. Wtedy wpadasz w obłęd, zamykasz się w sobie, nie chcesz z nikim mieć do czynienia, oprócz niego. Jednak, dobrze wiesz o tym, że on nie chce z Tobą rozmawiać, on nie chce Ci pomóc, bo myśli, że u Ciebie wszystko w porządku. Tak naprawdę nikt nie wie, co się z Tobą dzieje, tłumaczysz się, że jesteś zajęty i oni wierzą… przez pierwszy miesiąc. Później dzwonią częściej, chcą z Ciebie wyciągnąć prawdę, ale Ty nie możesz im powiedzieć, nie jesteś w stanie. Trzy miesiące udręki trwają zbyt krótko, aby komuś o tym mówić i zbyt długo, aby normalnie żyć. Jednak, oni się nie poddają, są Twoimi przyjaciółmi, chcą Ci pomóc, lecz Ty nie chcesz.

            Harry był zrozpaczony. Nie chciał, aby jego przyjaciele się nim przejmowali. Wolał, aby o nim zapomnieli i go zostawili. Jakkolwiek próbował się im tłumaczyć, oni już mu nie wierzyli, prosili tylko, aby powiedział im prawdę. Styles nie rozumiał, dlaczego nie chcieli dać mu spokoju. Wrzeszczał na nich, mówił, że powinni go nienawidzić i wtedy zdali sobie sprawę z tego, że musi być naprawdę źle. Właśnie dlatego kędzierzawy chłopak udawał teraz, że niema go w domu. Słyszał pukanie i dzwonek od drzwi już przez pięć minut, ale nie myślał nawet o tym, aby się ruszyć.
           
            -Harry, wiem, że tam jesteś! – usłyszał nagle głos Liama, jednak nic nie zrobił. Po jego policzku spłynęła łza, bo poczuł ukłucie w sercu. Zapragnął w tym momencie pobiec do niego i mocno się w niego wtulić. Chciał mu wszystko powiedzieć, bo pomyślał, że może on zna rozwiązanie, ze może on mu pomoże.
            -Otwórz te cholerne drzwi! – wzdrygnął się, kiedy zrozumiał, że jego przyjaciel wydziera się, stojąc przed domem. Wstał i niepewnie zbliżył się do drzwi.
            -Harry? – nie odpowiedział, tylko ostrożnie i bardzo powoli przekręcił klucz w zamku. Nacisnął delikatnie klamkę, a drzwi cicho zaskrzypiały i uchyliły się. Przez niewielką szparę dojrzał zmartwioną i przemęczoną twarz Payne’a. Otworzył je szeroko, wpuszczając chłopaka do środka, a on zamarł. Drzwi zamknęły się za nimi, a jego gość wpatrywał się w Harry’ego z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi wargami, aby łatwiej złapać oddech.
            -Hazz. – wyszeptał, a po twarzy Loczka spłynęło kilka zbłąkanych łez.
            -Li. – wykrztusił ledwo słyszalnie i zdał sobie sprawę, że to było jego pierwsze wypowiedziane na głos słowo od bardzo dawna. Jego przyjaciel przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. Czuł jak ciało kolegi drży, bo prawdopodobnie właśnie się rozkleił.
            W ciągu kilku godzin Styles wszystko mu opowiedział. Nie owijał w bawełnę, nie kłamał, nie wymyślał. Powiedział również o tym, jak się krzywdził i że to był jego największy błąd. Chciał poczuć ulgę i udało mu się.
            -Harry, dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej? – zapytał Liam, kiedy jego przyjaciel skończył.
            -Nie umiałem. Po prostu… potrzebowałem pobyć sam.    
            -A teraz?
            -Nie wyjdę stąd Liam, jeśli o to Ci chodzi.
            -Dlaczego?
            -Nie chcę, okej? Nie chcę nikogo widzieć.
            -To czemu tu jestem?
            -Bo Cię potrzebuję. – wyszeptał, a Payne zmiękł i obiecał mu, że go z tego wyciągnie.
           
Po miesiącu, Liam miał dość. Harry wcale nie czuł się lepiej i nie chciał dopuścić do siebie wiadomości, że jego problem da się rozwiązać. W jego głowie cały czas siedziały wspomnienia i potrafił przesiedzieć cały dzień na kanapie, myśląc o nich.

            Gonił Louisa, a z jego gardła wydobywał się śmiech. Brakło mu tchu, ale bardzo chciał go złapać, wiec się nie poddawał. Jego przyjaciel, widząc jak się męczy, zwolnił i dał się schwytać. Runęli oboje na podłogę i chichocząc wtulili się w siebie. Harry czuł się wspaniale i nie umiał się nie uśmiechać.
            -Kocham Cię, wiesz? – usłyszał szept Louisa tuż przy swoim uchu i zadrżał. Podniósł głowę, aby na niego spojrzeć.
            -Ja Ciebie bardziej. – wymruczał i złączył ich usta w słodkim pocałunku.

            Uwielbiał o tym myśleć i czuć te miłe dreszcze, co kiedyś. Przez chwilę znajdywał się w innym świecie, tym lepszym. Jednak, kiedy zdawał sobie sprawę, że tego już niema i nigdy nie będzie, wpadał w panikę. Z jego oczu znowu wylewały się tony łez, a wspomnienia nie ustępowały, lecz pojawiały się te gorsze.

            Louis był poważny, kiedy przyszedł do Harry’ego. Nie przytulił, ani nie pocałował go na powitanie, co znacznie zmartwiło kędzierzawego chłopaka. Usiedli razem na kanapie i przez pierwsze minuty nikt się nie odzywał. Kiedy Tomlinson spojrzał na swojego przyjaciela, nie musiał mówić, że coś się stało. Jego oczy były smutne, a kąciki ust wyginały się w kształcie podkowy.
            -Co się stało? – zapytał Styles, kładąc dłoń na policzku ukochanego i delikatnie gładząc nią wierzch jego skóry.  Chłopak wtulił się w jego rękę, lecz po chwili lekko ją strącił.
            -Nie możemy być dłużej razem. – powiedział cicho, a Harry zamarł.
            -Co?
            -Nie możemy.
            -Dlaczego? Jak to? Lou! – Curly zaczął panikować, a jego oczy zaszły łzami. Jego przyjaciel przytulił go mocno, jednak po chwili został odepchnięty.
            -Powiesz mi o czym Ty do jasnej cholery mówisz?! – wykrzyknął, a Louis pobladł. Nie spodziewał się, że będzie, aż tak źle.
            -Eleanor jest w ciąży. – Harry patrzył na niego wielkimi oczami widocznie wstrząśnięty. Nie mówił nic, nie potrafił. Czekał tylko, aż jego gość opuści mieszkanie, lecz to ciągle nie następowało.
            -Wyjdź. – powiedział głośno.
            -Ale pozwól wyjaśnić.           
            -Powiedziałem wyjdź.
            -Chcę coś wytłumaczyć!
            -Co masz mi tłumaczyć?! Że zrobiłeś jej dziecko? Wiem, jak to działa Lou!
            -Nie! Harry, błagam.
            -Co?
            -Nie mogę jej tak zostawić.
            -Jakoś niedawno mówiłeś, że to dla Ciebie żaden problem, że zerwiesz z nią już niedługo i wtedy wszystko się zmieni. Nie będziemy musieli żyć w ukryciu.
            -Wtedy nie spodziewała się dziecka.
            -Myślę, że to nie moja wina.
            -Harry.
            -Nie.
            -Proszę Cię.
            -Sam powiedziałeś, że nie możemy być dłużej razem. O co mnie teraz prosisz?
            -Żebyś mnie nie odtrącał. Będziemy razem, obiecuję, ale jeszcze nie teraz.
            -Wyjdź.
            -Haz…
            -Wyjdź!

            Harry od tamtego momentu nie widział więcej Tomlinsona. Otrzymywał od niego setki wiadomości, ale na żadną nie odpisał. Nie chciał mieć z nim już nigdy do czynienia. Czuł się zdradzony i wykorzystany. Jakby był zabawką na jakiś czas. Jednak, nie wiedział czegoś ważnego, co mogło wszystko zmienić. Eleanor nienawidziła Harry’ego, ale ukrywała to. Ona wiedziała o wszystkim. Wiedziała, że jej chłopak i niegdyś bliski kolega coś ukrywają i po krótkim czasie była pewna tego, co ich łączyło.
Liam również wiedział dużo, ale nie zdradził tego Harry’emu. Obiecał Louisowi, że nie mu nie powie, ponieważ on sam chciał to zrobić.

            Styles siedział przed telewizorem i starał się skupić, aby wspomnienia znowu go nie męczyły. Nagle, usłyszał dzwonek swojej komórki, więc automatycznie odebrał, wiedząc, że to Liam.
            -Harry? – usłyszał głos, lecz zdecydowanie nie należał on do osoby, której się spodziewał. Zamarł i nie był w stanie nic z siebie wykrztusić.
            -Wiem, że mnie słyszysz. Zapewne się nie odezwiesz, ale proszę, abyś mnie wysłuchał. Muszę się z Tobą zobaczyć i porozmawiać. To naprawdę ważne.
            -Nie. – wyszeptał Loczek i poczuł, jak jego oczy pieką, bo wkładał wiele starań w to, aby się nie rozpłakał.
            -Dlaczego?
            -Żartujesz sobie? – poczuł złość i miał ochotę coś rozwalić. Najlepiej jego idealną twarz.
            -Proszę Cię, musimy porozmawiać.
            -Nie dzwoń do mnie, Louis. – powiedział, zaciskając zęby, po czym się rozłączył i rzucił telefonem w podłogę. Nie zrobił tego na tyle mocno, aby się zepsuła. Nie wyżył się, musiał zrobić coś znacznie gorszego. Wstał i zaczął chodzić w tą i z powrotem. Nie miał pojęcia, czego chciał od niego Louis. Był zdenerwowany i nie wiedział, co z tym zrobić. Usiadł znowu na kanapę, położył łokcie na kolanach i pochylając się, wplątał palce między swoje loki. Nie rozumiał w tej chwili nic. Prosił, aby dał mu spokój, aby go zostawił, a on go nie posłuchał. Zadzwonił i wszystko zepsuł. Harry czuł się lepiej, mimo, że nie było tego po nim widać. Coraz częściej panował nad płaczem i emocjami i nagle wszystko runęło. Jego rany, które zaczęły powoli się sklejać zostały rozszarpane.
Mimowolnie zaczął ciągnąć za swoje włosy, a z jego oczu wydostały się pierwsze łzy. Nie chciał tego, nie mógł ponownie tego przeżywać. Jednak, nie potrafił temu zapobiec, kipiał złością, ale też czuł ogromny smutek. Wydał z siebie niemożliwe głośny wrzask, po czym zaczął głośno szlochać. Jego ciało przechyliło się zbyt mocno do przodu i opadł na podłogę. Walił w nią pięściami, aż jego skóra posiniała. Nie miał siły się podnieć, ani myśleć o niczym innym. Musiał się wyładować.
Po kilku godzinach, nie poczuł długo wyczekiwanej ulgi. Nie reagował na telefony, miał to gdzieś. Czekał, aż poczuje się lepiej, a kiedy zdał sobie sprawę, że to nie takie łatwe zaczął znowu płakać. Wstał i poszedł do swojej sypialni. Schował się pod ciepłą kołdrą i wyczerpany przez swój nagły atak rozpaczy, zasnął.

            Po kilku tygodniach, nie nastąpiła żadna zmiana. Miał cały czas ochotę płakać. Wstawał z łóżka tylko wtedy, kiedy chciał się napić lub skorzystać z toalety. Nie otwierał drzwi, nie odbierał telefonów, nie odpisywał na wiadomości. Nawet ich nie czytał.

            Po następnych kilku dniach, poczuł się źle, że ignorował Liama. Był jego przyjacielem, który starał się mu pomóc i pozbyć się ran. Kiedy usłyszał pukanie o tej samej godzinie, co wczoraj, wstał i poszedł otworzyć. Payne nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, ale był naprawdę zadowolony, że codzienne spędzanie kilku godzin pod domem chłopaka, dało jakiś skutek.
Najpierw, kazał kędzierzawemu chłopakowi iść się porządnie umyć. Czekał na niego w kuchni, gdzie przygotował mu niewielki posiłek. Wcisnął Harry’emu tylko połowę, ale uznał, że to i tak nieźle.
            -Dobrze… tak więc… zechcesz mi powiedzieć, co się stało? – zapytał w końcu Liam, siadając naprzeciwko przyjaciela.
            -Zadzwonił do mnie.
            -To źle?
            -Tak Liam! Nie rozumiesz, że ja nie chce z nim rozmawiać? Okłamał mnie, zdradził.
            -Jest coś o czym powinieneś wiedzieć. – Harry zamilkł i czekał na wyjaśnienia.
            -Nie mogę Ci o tym powiedzieć. Louis chce o tym z Tobą porozmawiać.
            -Co?
            -Słyszałeś.
            -Nie chcę z nim rozmawiać.
            -Inaczej się nie dowiesz.
            -Trudno.
            -On Cię kocha, Haz. Kocha Cię najbardziej na świecie i też jest w złym stanie. Nie tylko Ty cierpisz, wiesz? Pozwól mu się z Tobą zobaczyć. – powiedział nagle, a Loczek zaniemówił. Patrzył lekko zaskoczony na swojego gościa i nie mógł uwierzyć.
            -On mnie kocha?
            -Tak.
            -To dlaczego zrobił jej dziecko?
            -Harry.
            -Odpowiedz.
            -Odpowiedź znajdziesz tylko u Louisa. Dlatego chce z Tobą porozmawiać.
            -Li… ja wiem, że nie tylko mi może być ciężko, okej. Rozumiem to. – zmięknął, zaczynając dłuższą wypowiedź. -Byliśmy razem dość długo i od początku wiedziałem, że jest z El, aby ukryć przed rodzicami swoją orientację. Ona też zdawała sobie z tego sprawę, ale i tak go kochała. Wszyscy oprócz Louisa dobrze o tym wiedzieliśmy. Dlatego poprosiłem go, aby z nią zerwał i on się zgodził. Wytłumaczyłem mu, jak jest naprawdę i obiecał mi, że zakończy ten związek. Tyle razy powiedział mi, że mnie kocha. Tyle razy zapewniał, że ona jest tylko przykrywką, więc dlaczego ma z nią dziecko? To boli, cholernie. Kochałem go i nadal kocham niewyobrażalnie mocno, ale nie potrafię z nim rozmawiać. Nie będę mógł na niego spojrzeć, rozumiesz? Na samą myśl robi mi się słabo, a serce bije, jakby miało zaraz rozerwać moją pierś i wyskoczyć. Boję się. Nie chcę przeżywać tego po raz drugi. Wolę skupić się na zapominaniu i powoli odzyskiwać formę.
            -Harry do jasnej cholery, kochasz go, tak?
            -No tak.
            -Chcesz z nim być?
            -Liam…
            -Odpowiedz!
            -Chcę.
            -To się z nim spotkaj!
            -Ale…
            -Jedno spotkanie. Jeśli po tym nie będziesz chciał go znać, da Ci spokój. – Styles chwilę pomyślał i uznał, że i tak nic nie straci. I tak jest już z nim źle, a jeśli pogorszy się trochę bardziej, nic wielkiego się nie stanie. Powoli przyzwyczajał się do tego, jaki się stał.
            -Dobrze. – powiedział, a Liam odetchnął i delikatnie się uśmiechnął.

            Trzy dni później, siedział już na kanapie w dużym pokoju i czekał na Louisa. Jego mieszkanie było o wiele czystsze, niż miesiąc temu, a do środka wpadały promienie słoneczne. Postarał się również, aby sam wyglądał dobrze. Wyprał większość swoich ubrań i poprosił Liama, aby kupił mu żel pod prysznic i szampon. W ten sposób, był zdecydowanie przygotowany na przyjęcie kogoś do domu, lecz nie do końca był pewien, czy dobrze robi, zgadzając się na kogoś kto wyrządził mu tyle krzywdy. Jednak, było już za późno, gdyż dobiegł go dźwięk pukania do drzwi. Wstał i podszedł do nich powoli. Wziął kilka głębokich wdechów, po czym je otworzył i zamarł. Wiele razy odtwarzał sobie w głowie powitanie i zaproszenie go do środka, lecz w tym momencie, jakby o wszystkim zapomniał.
            -Cześć. – powiedział cicho Louis, a Styles potrząsnął głową, przywołując się do porządku. Kiwnął tylko, nie potrafiąc nic z siebie wykrztusić i odsunął się, aby chłopak mógł wejść do pomieszczenia.
            Kiedy siedzieli już w salonie, Harry uznał, że nie jest tak źle. Oddychał ciężej, niż zwykle, ale znosił jego obecność dość dobrze.
            -Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać. – odezwał się jako pierwszy, nie mogąc znieść tej niezręcznej ciszy.
            -Tak.
            -O co chodzi? – zapytał i po raz pierwszy na niego spojrzał. Jego oczy były niesamowicie niebieskie i hipnotyzujące, jak kiedyś. Nie potrafił oderwać od nich wzroku i wiedział już, że kiedy Louis wyjdzie, będzie mu ich brakować.
            -O nas.
            -Nas? Nie ma żadnych nas.
            -Harry… wysłuchaj mnie.
            -Dobrze. Proszę, mów.
            -Nie chciałem, aby to wszystko tak się potoczyło. Powinienem zerwać z Eleanor od razu po naszej rozmowie, kiedy to powiedziałeś mi, że jest we mnie zakochana. Źle zrobiłem, odkładając to, bo ona w tym czasie zdążyła wiele się dowiedzieć.
            -To znaczy?
            -Odkryła nas. Dowiedziała się, że jesteśmy razem.
            -Przecież wiedziała, że jesteś gejem i po co z Tobą jest.
            -Myślała, że jeśli nie będę miał chłopaka, łatwiej mnie zmieni.
            -Chciała zrobić z Ciebie hetero? – Harry zapytał, niedowierzając.
            -Tak właśnie. Uknuła to. Zaczęła specjalnie nalegać na wspólne spotkania z moją rodziną, aby jeszcze bardziej się do niej zbliżyli. Kiedy owinęła już ich sobie wokół palca, zaczęła robić to ze mną.
            -W jaki sposób?
            -Powiedziała, że nie jestem jej obojętny, że chciałaby spędzać ze mną więcej czasu. Nie chciałem, ale była tak przekonująca i obiecywała, że na tym się skończy, więc się zgodziłem. Wpadała do mnie co jakiś czas, a ja do niej. Chodziliśmy na kawę przynajmniej raz na tydzień i w sumie polubiłem ją. Była naprawdę miła, ale jako przyjaciółka. Jestem gejem i nie zmienię tego, jednak nie chciałem, aby było jej smutno. Kiedy pewnego dnia do mnie przyszła i oglądaliśmy filmy, rozpętała się burza, więc uznałem, że lepiej będzie, jak u mnie zanocuje. Poszła zrobić nam coś do picia i skończyło się na tym, że przyniosła whisky i dwie szklanki. Upiłem się. Ona… ona w pewnym momencie zaczęła mnie całować i… i tak wyszło, że my… sam wiesz.
            -Przespaliście się. – dokończył Harry, a Louis spuścił głowę, wpatrując się tępo w podłogę.
            -Skończyłem to. Dzień po naszej… kłótni spotkałem się z nią. Powiedziałem, ze byłem pijany i nie panowałem nad tym, co robię. Nawet nie pamiętam tego dokładnie.
            -Co zrobiła?
            -Zaczęła kłamać. Wymyślała, że mówiłem jej, że ją kocham i że skoro tego nie chciałem to powinienem najpierw pomyśleć. Nie chciałem się z nią kłócić i powiedziałem wprost, co o tym wszystkim myślę i ona… ona przyznała się. Powiedziała, że wiedziała o mnie i o Tobie, że była zazdrosna i chciała nas rozdzielić, dlatego zaciągnęła mnie do łóżka, kiedy byłem nietrzeźwy. Przeprosiła mnie i niedawno się z nią spotkałem. Obiecałem, że pomogę jej z dzieckiem, że będę dobrym ojcem, ale nigdy nie będziemy razem i ona rozumie, chociaż jest jej trudno. – Harry był wstrząśnięty i zdecydowanie nie spodziewał się usłyszeć takich słów od Louisa.
            -Przepraszam Cię, Haz. Naprawdę nie chciałem, aby to się wydarzyło.

            Harry zrozumiał Louisa. Powiedział, że potrzebuje czasu, aby to wszystko przemyśleć i Tomlinson oczywiście nie miał nic przeciwko. Pożegnali się, ale nie na zawsze. Kędzierzawy chłopak obiecał swojemu przyjacielowi, że jeszcze się spotkają. Musiał wszystko sobie poukładać.
            Kiedy został sam, po raz pierwszy od bardzo dawna, uśmiechnął się. Poczuł niesamowitą ulgę. Nie musiał się kaleczyć, krzyczeć, ani płakać. Udało mu się znaleźć właściwą drogę, aby piąć się ku górze. Jak się okazało, było to niewytłumaczalnie łatwe.

Dwa miesiące później

            Harry siedział w fotelu, a w dłoniach trzymał książkę. Nie rozmyślał już o tym, co zrobić, aby poczuć się lepiej, bo nie musiał robić nic. Czuł się wspaniale, a kiedy usłyszał, jak drzwi jego mieszkania się otwierają, poczuł się jeszcze lepiej.
            -Cześć, Haz. – powiedział, stojący przed nim Louis, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Chłopak odłożył jego książkę na ławę i usiadł na jego kolanach. Harry przyciągnął go bliżej, a jego ukochany wtulił się mocno w jego tors.
            -Hej, Lou. – wyszeptał w jego ucho, po czym cicho się zaśmiał. -Jak czuje się El?
            -Dobrze. – powiedział, uśmiechając się. Uniósł wyżej głowę, aby móc spojrzeć na Loczka i musnął ustami jego szczękę. Nie miał ochoty teraz o niej rozmawiać. Harry zachichotał, po czym pochylił się nad chłopakiem i złączył ich wargi w pocałunku. Poczuł miliony dreszczy na plecach i wariujące motylki w jego brzuchu. Czuł się niesamowicie, jak nigdy dotąd.

11 komentarzy:

  1. świetny! Bardzo mi się podobał ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham każdy rozdział napisany przez Twoje złote rączki ale ten One-shot przebił wszystko ♥ To nie jest głupie lanie wody, naprawdę czytając wyraz po wyrazie czułam że wrastam w tą historię całą sobą. Kocham Cię :* niesamowite !

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow piękne ;)
    Na początku trochę się przeraziłam, ze El jest w ciąży, ale prawdziwej miłości nic nie powstrzyma ;)
    Naprawdę bardzo ładnie i lekko napisane,
    Fajnie, że go dodałaś ;)
    Zapraszam do mnie
    http://larrystylinson-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczny , na prawdę , czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow, no po prostu wow!
    świetny! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej...piękny shot. Brak mi słów, by opisać to jak bardzo mi się podoba. Jest...po prostu...agdjhsffgjsb <3
    Wyszedł ci. Z pewnością tak. :)
    http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne!!
    Popłakałam się aż xD
    Fantastyczne!! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ok, więc na wstępie informuję, że mam leniwy dzień i nie chce mi sie logować na moje konto i dlatego komentuję z anonimka ;D - leniwa victoria.stylinson69
    Ten shot po prostu zwala z nóg *.* jest tak świetnie napisany, że aż nie do wiary ;*** Ja przy czytaniu po prostu, najzwyczajniej w świecie płakałam... Krótko mówiąc : To jest zajebiste! :) Nie wiem jak opisać to co teraz czuję, bo to było tak wspaniałe, że mam mętlik w głowie ;D
    Więc... Pozdrawiam i życzę ci weny <3 Ach, no i oczywiście cierpliwe czekam na epilog, pomimo, że tak bardzo nie chcę końca tego opowiadania... :*
    victoria.stylinson69

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Chciałam Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Versatile Blogger :)
    Więcej informacji na moim blogu - http://story-about-larry-stylinson.blogspot.com/ ;*

    OdpowiedzUsuń