niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 10 "Śladami Larry'ego"



 Byłabym wdzięczna za przeczytanie notki pod rozdziałem :)




07.07.1996r.

Drogi pamiętniku!

            Nie pisałem prawie trzy dni, ponieważ niestety zabrakło mi czasu. We Francji jest naprawdę fantastycznie i chyba nikt kto tu był, by nie zaprzeczył. Jestem totalnie oczarowany tym miejscem i trudno będzie mi stąd wyjechać, a co gorsza to już jutro. Przed chwilą właśnie skończyłem wraz z Louisem pakować nasze rzeczy. Mój przyjaciel poszedł wziąć poranny prysznic, więc wykorzystałem wolny czas, aby opisać te kilka poprzednich dni.
            Wczoraj byliśmy w Paryżu i do tej pory brakuje mi słów, aby opisać to miasto. Każdy budynek, każda fontanna, każda ławeczka były po prosty fantastyczne. Wszystko do siebie pasowało, tworzyło niesamowitą całość. Mieliśmy na zwiedzanie cały dzień, ale i tak nie udało nam się wszystkiego zobaczyć. Oczywiście pierwsze, co zrobiliśmy, to pojechaliśmy na południowy kraniec Pola Marsowego, aby zobaczyć wierzę Eiffla. Widok z niej był wspaniały i mimo, że trochę kręciło mi się w głowie czułem się naprawdę świetnie. Potem wybraliśmy się do największego muzeum sztuki na świecie o nazwie „Luwr” i po drodze zahaczyliśmy o Łuk Triumfalny. Następnie, postanowiliśmy zwiedzić gotycką katedrę „Notre-Dame”, a na koniec dnia przeszliśmy się Aleją Pól Elizejskich. Cały wyjazd uważam za udany i do tej pory nie mogę uwierzyć, że byłem w tak cudownym miejscu.
            Jeśli chodzi o mnie i Louisa to zbyt wiele między nami się nie zmieniło. Może nie powinienem, ale uważam to za dziwne i niezrozumiałe. Po tym, jak zasugerowałem mu, że mi się podoba, pocałował mnie, a teraz… cóż… jesteśmy przyjaciółmi. Oczywiście, cieszę się, jestem szczęśliwy, że mamy tak dobre stosunki, ale dlaczego on mnie pocałował? Nie było dane mi się tego dowiedzieć, ponieważ obydwoje unikaliśmy rozmowy na ten temat. Nie unikaliśmy się nawzajem, lecz kiedy zostawaliśmy sami, a brakło nam tematów o byle czym, jeden z nas szedł wziąć prysznic lub kładł się spać. Nie robiłem tego celowo, ponieważ chciałem dowiedzieć się, co znaczył nas pocałunek, ale nie potrafiłem tak po prostu zapytać. Bałem się, za każdym razem, kiedy była okazja, tchórzyłem. Kiedyś wszystko było łatwiejsze, wbijałem sobie do głowy, że koleś nie jest dla mnie i dawałem sobie spokój. Jednak, nigdy nie zaszedłem tak daleko. Louis był moim przyjacielem, cholernie przystojnym przyjacielem, który podobał mi się coraz bardziej. Za każdym razem, kiedy nasze ciała stykały się ze sobą, w mojej głowie wirowało, a w brzuchu szalało stado motylków. Od razu robiło mi się gorąco i nie potrafiłem tego zapanować. Nie miałem pojęcia, co czuł wtedy Tomlinson, ale kiedy mnie pocałował, dał jasno do zrozumienia, że nie jestem mu obojętny. A może zrobił to, by podnieść mnie na duchu? Abym poczuł się lepiej? Naprawdę, miałem dość domyślania się i tchórzenia. Pragnąłem wiedzieć, co siedzi mu w głowie, bo czegoś takiego nie da się po prostu zignorować.


Ten sam dzień

Drogi pamiętniku!


            Kiedy Lou wyszedł z łazienki, poszliśmy razem na śniadanie. Rozmawialiśmy o tym, co moglibyśmy dzisiaj porobić, gdy nagle zebrałem się na odwagę. Stołówka pełna ludzi nie była dobrym miejscem na takie rozmowy, ale i tak nikt nas tu nie rozumiał, a poza tym siedział wystarczająco daleko, by nas nie słyszeć.
            -Lou?
            -Tak?
            -Chyba powinniśmy porozmawiać.
            -Coś się stało?
            -Owszem.
            -Co takiego? Źle się czujesz?
            -Nie, wszystko w porządku.
            -To o co chodzi?
            -Chodzi o to, co się wydarzyło kilka dni temu.
            -To znaczy?
            -Uhm… pocałowałeś mnie. – powiedziałem cicho, a na moje policzki wpłynęły dwa dorodne rumieńce. Chłopak spuścił głowę w dół, przełykając ostatni kęs jajecznicy.
            -Ja… umm… przepraszam? – zaczął, dukając.
            -Przepraszasz?
            -Nie wiem, czego oczekujesz.
            -Na pewno nie tego, abyś mnie przepraszał.
            -Wtedy… umm… poniosło mnie i nie powinienem, wiem.
            -Czyli uważasz to za błąd? – zapytałem niepewnie.
            -Nie!
            -Czyli?
            -Tak. Myślę, że to był błąd. – powiedział cicho, unosząc delikatnie głowę. Spojrzałem na niego lekko oszołomiony.
            -Ok… umm… pójdę do pokoju, dziękuję. – powiedziałem, starając się brzmieć obojętnie, wstałem, po czym udałem się do apartamentu. W moich oczach lśniły kropelki łez, lecz starałem się ich pozbyć. Moje serce waliło zbyt szybko i głośno, a w gardle pojawiła się ogromna gula. Czułem się źle. Czułem się potwornie, ale nie mogłem tego dać po sobie poznać. Musiałem być silny i pokazać, że również był to dla mnie błąd. Przemilczymy tą sytuację, ja zapomnę i dalej będziemy się przyjaźnić. Wszystko się ułoży i będzie tak, jak dawniej. Będziemy czuć się w swoim towarzystwie swobodnie i dobrze, jak przyjaciele.
Cholera. Po moim policzku spłynęła łza. Szybko wbiegłem do naszego pokoju i udałem się do łazienki. Z oczu zaczęło wypływać mi coraz więcej łez i nie umiałem nic z tym zrobić. Dobrze wiedziałem, że między mną i Louim już nigdy nie będzie tak samo. Może nawet tego nie chciałem. Pragnąłem go przytulać, dotykać i całować. Mówić wszystkim, że jest mój i tylko mój. Nie potrafiłbym przyjaźnić się z nim i skrycie się w nim podkochiwać. Byłoby to nie fair w stosunku do niego, jak i do mnie. Oszalałbym, widząc go z innym chłopakiem.
Nagle, usłyszałem, otwierające się drzwi do naszego tymczasowego mieszkania, więc jak najszybciej otarłem twarz z łez. Przemyłem buzię chłodną wodą i wziąłem głęboki oddech, po czym powoli wypuściłem powietrze z płuc. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi i zamarłem.
            -Wszystko w porządku? – zapytał Lou, a w jego głosie dało rozpoznać się zmartwienie.
            -Jasne. – odpowiedziałem, siląc się na miły ton. –Dlaczego miałoby być nie w porządku? – zapytałem trochę bardziej oschle, niż zamierzałem, zostając jeszcze w łazience.
            -Nie wiem. Tak nagle wyszedłeś… powiedziałem coś nie tak?
Tak kretynie!
            -Nie, dlaczego? Po prostu musiałem skorzystać z toalety. – odparłem, zmuszając się do opuszczenia niewielkiego pomieszczenia.
            Pierwsze, co zobaczyłem to wielkie i smutne oczy Tomlinsona. Nieco zaskoczony wpatrywałem się w niego o kilka sekund za długo, po czym szybko go wyminąłem, kierując się do naszej sypialni. Słyszałem za sobą kroki, więc kiedy stałem przy swoim łóżku odwróciłem się przodem do przyjaciela.
            -O co chodzi? – zapytałem bez skrupułów.
            -Słucham?
            -Coś się stało?
            -Dlaczego pytasz?
            -Jesteś… smutny?
            -Ja?
            -Tak, Ty.
            -Nie. To z Tobą jest coś nie tak.
            -Ze mną?
            -Właśnie to powiedziałem. Nigdy tak nagle nie wychodziłeś.
            -Nigdy mnie tak nagle nie pocałowałeś! – krzyknąłem sam dziwiąc się moją reakcją.
            -Uhm… dobrze. Ja, przepraszam.
            -Ok. – westchnąłem cicho, starając się uspokoić. Łzy cały czas cisnęły mi się do oczu, lecz musiałem być silny.
            -Idziemy na basen? – spytał po dłuższej chwili ciszy, podnosząc na mnie wzrok.
            -Idź, zaraz do Ciebie dołączę.
            -Dobrze.

            Na początku było ciężko i o dziwo nie tylko mi. Louis zdecydowanie zachowywał się inaczej, niż zwykle. Był jakiś przygnębiony i dobrze o tym wiedziałem, mimo iż zaprzeczył. Kąciki jego ust były częściej wykrzywione w dół, co również było zaskakujące. Nie pytałem o co chodzi, wolałem nie wiedzieć lub poczekać, aż sam powie. Może nie powinienem o czymś wiedzieć? Może tak było lepiej? Może właśnie tak miało być? Abym przekonał się, iż miłość nie była dla mnie. Nigdy nie pasowałem do tego świata, od zawsze odstawałem od innych. Byłem za bardzo ostrożny i odpowiedzialny. Moi  znajomi z liceum nigdy nie przejmowali się tym, co stanie się, kiedy będą uprawiać seks z przypadkową osobą, kiedy będą nałogowo palić lub uzależnią się od alkoholu. Ja jednak, bałem się wszystkich trzech wymienionych rzeczy. Papierosy były dla mnie czymś obrzydliwym, a tym bardziej zabawianie się z nieznajomym. Wiele rzeczy brałem za bardzo na poważnie i to sprawiało, iż za mocno się różniłem. Ludzie woleli żyć z osobami z takimi samymi lub podobnymi poglądami. Ja starałem się stąpać twardo po ziemi i nie przejmować się tym, co inni o mnie mówili. A słyszałem wiele, niekoniecznie dobrego.
I może właśnie teraz, kiedy zostałem odtrącony przez własnego przyjaciela, w którym z każdym dniem zakochiwałem się bardziej, powinienem zdać sobie sprawę z tego, że miłość nie jest dla mnie. Najlepiej by było dla wszystkich, gdybym zostawił Louisa w spokoju. Odszedłbym, zapomniał i żył dalej. Tylko jak do cholery mógłbym odejść od kogoś takiego, jak Tomlinson?! Poza tym, nie mógłbym, to mój przyjaciel.
Wszystkie moje myśli stały się sprzeczne i rozpoczęły walkę. Połowa podpowiadała mi, abym się nie przejmował i walczył o Toma, a reszta, żebym zniknął z jego życia, jak najszybciej. Oczywiste jednak było, że nie potrafiłbym zrobić tego drugiego. Umarłbym z rozpaczy. Już teraz ledwo sobie radzę z powstrzymywaniem płaczu, kiedy kilkanaście minut wcześniej beczałem jak baba.

            Mimo złych obaw, spędziłem południe z Louisem naprawdę miło. Było trochę niezręcznie, ale postanowiliśmy przemilczeć, jak na razie pewne sprawy i wykorzystać ostatnie chwile we Francji. Rozmawialiśmy o tym, że ten tydzień był niesamowity i cudowny i trochę szkoda, że resztę chłopców ominęło coś takiego. Potem, gdy bardziej się rozluźniliśmy, dużo się śmialiśmy. Opalaliśmy się, pływaliśmy w basenie i graliśmy w piłkę wodną z kilkoma innymi turystami. Kiedy nastała pora obiadowa, udaliśmy się do apartamentu, aby się odświeżyć i przebrać w suche rzeczy.

Wieczorem tego samego dnia

Drogi pamiętniku!

            Po obiedzie udaliśmy się na ostatni spacer wokół niewielkiego miasteczka, w którym tymczasowo mieszkaliśmy. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy i w końcu czuliśmy się znowu swobodnie. Zajrzeliśmy jeszcze do kilku sklepów z pamiątkami, aby kupić coś dla naszych rodzin i przyjaciół. Kiedy zaczęło robić się ciemno, postanowiliśmy wrócić do hotelu drogą przez ogromny i pachnący park.
            -Haz? - zaczął mój przyjaciel, gdy zakończyliśmy jeden z tematów i cisza trwała już kilka minut.
            -Tak?
            -Ja nie chciałem sprawić Ci przykrości.
            -Mógłbyś trochę jaśniej?
            -Mówiąc, że to był błąd.
            -Och… ok, rozumiem.
            -To nie tak, że tego żałuję. Po prostu… ja nie powinienem był tego robić. Jesteśmy przyjaciółmi, a przecież przyjaciele się nie całują.
            -Tak, wiem.
            -Tak więc, nie myśl, że zrobiłem to, by Cię zranić. W żadnym wypadku.
            -Czyli… nie żałujesz? – zapytałem niepewnie, spoglądając ukradkiem na Lou. Jego policzki było lekko zarumienione i w świetle księżyca prezentował się naprawdę dobrze.
            -Uhm… znaczy, ja…
            -Ok, nie tłumacz się. Nie chciałeś tego, zrobiłeś to pod wpływem impulsu i tak dalej, rozumiem. Czasami tak bywa, wiem.
            -Nie! – powiedział głośno, pociągając mnie za dłoń, aby nas zatrzymać. Stanęliśmy naprzeciwko siebie stanowczo za blisko, a ja patrzyłem prosto w jego oczy, czując, że zaraz zemdleję.
            -Nie?
            -Nie.
            -To nie rozumiem.
            -Chodzi o to, że to w ogóle nie było błędem. Chciałem to zrobić.
            -To dlaczego powiedziałeś…
            -Przepraszam. Bałem się, że mnie wyśmiejesz. – powiedział, spuszczając głowę w dół. –Pomyślisz, że mnie pogięło i w ogóle.
            -Co?
            -Uznasz, że przecież jesteśmy przyjaciółmi, więc jak mógłbym wygadywać coś takiego, ale… ale kiedy Ty wyszedłeś tak nagle, a potem zastałem Cię… takiego smutnego i… Harry czy Ty potem płakałeś? – zapytał, ponownie wlepiając we mnie wzrok. Moje policzki w dwie sekundy stały się niesamowicie czerwone, a oddech płytki i ciężki.
            -Ja… - wyjąkałem, lecz nic nie potrafiłem już z siebie wydusić.
            -Przepraszam. – wyszeptał, przygarniając mnie do uścisku. Przytulił mnie mocno, a w mojej głowie zawirowało od intensywnego i jakże przyjemnego zapachu jego perfum.
            -Nie chciałem Cię skrzywdzić, naprawdę. – kontynuował. -I nigdy już tego nie zrobię, obiecuję.
            -Lou, spokojnie. Nic się nie stało.
            -Stało się i nie próbuj znowu zaprzeczać. – powiedział stanowczo, a ja zamiast się kłócić wtuliłem się mocno w jego tors.
            -Wystraszyłem się. – powiedział cicho, odsuwając się ode mnie na długość ramion. -Wiem, że jesteś moim przyjacielem i przecież byś mi tego nie zrobił, ale wolałem zachować ostrożność. Jak widać spieprzyłem jeszcze bardziej, doprowadzając Cię do łez.
            -Przestań.
            -Ale taka jest prawda! A ja miałem zupełnie inny zamiar.
            -Wiem, Lou. Dlatego proszę Cię, abyś już przestał.
            -Ale…
            -Rozumiem Cię. Wiem, co masz na myśli i jest ok.
            -Ok?
            -Tak.
            -Jeszcze raz przepraszam. – powiedział, a ja cicho westchnąłem.
            -Chodźmy już. – pociągnąłem przyjaciela za rękę i ruszyliśmy w stronę hotelu. Nasze dłonie nadal były ze sobą złączone i żaden z nas nie myślał, aby je rozdzielić. Kąciki moich ust mimowolnie delikatnie uniosły się w górę, a ja poczułem narastającą ulgę i nadzieję.

            Po późnej kolacji, postanowiliśmy nie marnować nocy na sen, więc rozłożyliśmy leżaki na balkonie i wygodnie siedząc, rozmawialiśmy. Nie było między nami czuć już takiej niezręczności, co zdecydowanie sprawiało, iż stawałem się pewniejszy. Zostało niewiele czasu, kiedy mogliśmy spędzić z Lou razem tyle czasu i wydawało mi się, że to co stało się we Francji, powinno tutaj się wyjaśnić.
            -Lou, mógłbym Ci zadać pytanie? – zapytałem, nagle tracąc odwagę. Moje serce zaczęło bić za szybko, a na policzki wkradał się powoli rumieniec.
            -Tak, jasne. – powiedział, spoglądając na mnie z ciekawością. Odwróciłem od niego wzrok i wziąłem głęboki oddech. Teraz albo nigdy.
            -Dlaczego tak właściwie mnie pocałowałeś? – wydusiłem z siebie na jednym wydechu, po czym ostrożnie spojrzałem na chłopaka. Jego twarz przybrała barwę dojrzałego pomidora i zauważyłem, jak nabrał łapczywie powietrza do płuc.
            -Och… ja… ja pocałowałem Cię, ponieważ… Ty spytałeś, co bym zrobił, gdyby prawdą okazało się, że Ci się podobam.
            -Tak, ale… ale co to miało oznaczać? – spytałem, a Lou powoli wstał i zbliżył się do mnie. Usiadł ostrożnie na moich kolanach, otulił rękoma i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
            -Musimy o tym rozmawiać? – zapytał, a ja poczułem na skórze jego ciepły oddech. Automatycznie zadrżałem, a przez moje ciało przeszły miłe dreszcze. Owinąłem rękoma mojego przyjaciela i lekko się uśmiechnąłem.
            -Chciałbym wiedzieć.
            -Po prostu… a mógłbym najpierw o coś spytać?
            -Ok.
            -Czy to co mówiłeś było prawdą? – zapytał, unosząc głowę, aby na mnie spojrzeć.
            -Uhh… tak. – wydusiłem, czując jakby coś ze mnie uleciało, jakbym pozbył się ciężaru. Tommo uśmiechnął się delikatnie, rumieniąc się. Po chwili, wrócił do swojej poprzedniej pozycji i cicho westchnął.
            -Odpowiesz mi? – zapytałem po kilku minutach.
            -A, tak. No więc… umm… mój pocałunek oznaczał, że… że też coś do Ciebie czuję… że nie jesteś mi obojętny i nigdy nie byłeś. Chciałem przekazać Ci, że czuję się podobnie, jak Ty. –wytłumaczył cicho, a mnie zamurowało. W mojej głowie zaczęło lekko wirować, a w brzuchu poczułem dobrze znany ucisk. Kąciki moich ust wygięły się w szerokim uśmiechu, a z gardła wydobył się cichy chichot. Louis podniósł się nieco, a na jego twarzy gościło zmieszanie i niezrozumienie.
            -Dlaczego się śmiejesz? – zapytał, a w jego oczach dostrzegłem panikę. Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej, uwydatniając dołeczki w moich policzkach. Podniosłem dłoń i sięgnąłem nią do miękkich włosów przyjaciela.
            -Nie śmieje się. – odparłem.
            -No przecież wiem, co słyszałem.
            -Po prostu się cieszę.
            -Powiedziałem coś śmiesznego?
            -Nie! Absolutnie nie!
            -To o co chodzi?
            -Umm… jestem szczęśliwy? Tak, jestem. – powiedziałem, a Lou cicho zachichotał.
            -Zachowujesz się, jakbyś był pijany.
            -Nie prawda. – odpowiedziałem, po czym oboje się zaśmialiśmy.
            -Też się cieszę. – odezwał się po kilkunastu sekundach Tommo, nadal wlepiając we mnie te swoje niebieskie tęczówki. Nagle, pewien pomysł wpadł mi do głowy, lecz nie byłem pewien, czy był stosowny. Nie, zdecydowanie nie był stosowny, ale… cóż, czasem robi się rzeczy niewłaściwie, prawda?
            -Lou… mógłbym coś zrobić? – zapytałem, czując jak moje policzki stają się niemożliwie gorące.
            -Co takiego?
            -Mogę Cię pocałować? – wyszeptałem pytanie i ogarnęło mnie niesamowite zażenowanie. Miałem ochotę w tym momencie zapaść się pod ziemię i nigdy nie pokazać Louisowi na oczy, jednak… nadal byłem pełny nadziei.
            -Ty… Ty chcesz? – spytał, niedowierzając. Skinąłem głową, potwierdzając, a na twarzy chłopaka pojawił się ten najpiękniejszy uśmiech.
            -Tak, możesz. – powiedział, a ja ostrożnie zbliżyłem się do Tomlinsona. Ogarnąłem wzrokiem całą jego twarz, zatrzymując się na nieprzyzwoicie wspaniałych wargach. Odległość między nami zmniejszyła się ponownie, a nasze oddechy zmieszały ze sobą. W mojej głowie znowu zapanował chaos, a w brzuchu rozpętała się wojna motylków. Dłoń, którą miałem we włosach chłopaka, przesunąłem na jego rozgrzany policzek i  pogładziłem kciukiem wierzch jego skóry. W końcu, zlikwidowałem przestrzeń między nami, ostrożnie muskając usta Boo Beara. Louis, po chwili, zaczął odwzajemniać pieszczotę z niezwykłą delikatnością. Przyciągnąłem go bliżej siebie, pogłębiając nieco pocałunek. Nasze wargi ocierały się o siebie z czułością i oboje byliśmy bardzo wczuci. Nagle, poczułem na sobie dłonie przyjaciela, które wędrowały wzdłuż moich boków. Wtem, po moim ciele przeszła fala przyjemnego gorąco, paraliżująca mnie od stóp do czubka głowy. Przejechałem językiem po dolnej wardze chłopaka, a on rozchylił lekko usta, dopuszczając mnie do środka. Nasze języki zaczęły delikatnie się o siebie ocierać, stając się z każdą chwilą coraz bardziej namiętne i porywcze. Zaczęliśmy walkę o dominacje, lecz po kilku sekundach poddałem się, nie mogąc zapanować nad piorunującą rozkoszą. Język Lou zaczął zataczać małe kółeczka na moim podniebieniu, a ja zmieniłem naszą pozycję, aby być jeszcze bliżej niego. Teraz siedział na mnie okrakiem, więc z łatwością owinąłem jego talię rękoma. Jęknąłem cicho, kiedy chłopak zaczął wyprawiać ze swoim językiem niesłychane rzeczy i poczułem, jak robi mi się coraz cieplej, o ile było to w ogóle możliwe. Po kolejnych kilkunastu sekundach niebiańskiej przyjemności, przystopowaliśmy trochę, po czym zakończyliśmy pocałunek głośnym mlaśnięciem.
Nasze twarze były całe czerwone, a ciszę przerywały szybkie i płytkie oddechy. Patrzyliśmy na siebie, z pewnego rodzaju, uwielbieniem i oboje byliśmy  lekko oszołomieni.
            -Nieźle całujesz. – powiedział cicho Lou, a ja zarumieniłem się jeszcze bardziej.
            -Podobało Ci się? – zapytałem z nadzieją i narastającą radością.
            -Zdecydowanie. – odparł, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
            -Mi też się podobało, Boo.
            -Tak?
            -Mhm.
            -To oznacza, że moglibyśmy do tego wracać jeszcze wiele wiele razy? – spytał, a ja zachichotałem, co było wynikiem ogromnego szczęścia.
            -Tak, moglibyśmy. – powiedziałem, nadal się śmiejąc, a mój przyjaciel zawtórował mi, mocno się we mnie wtulając. 

__________________________________________________________

Cześć wszystkim! ♥
Wiem, że rozdział niestety króciuteńki, ale nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile nad nim siedziałam. Przepraszam za wszystkie błędy i za to, jeśli spodziewaliście się czegoś innego. Zapewniam, że bardzo się staram i robię, co mogę, aby napisać to jak najlepiej, ale no nie zawsze wychodzi. 
Ogłaszam, iż jest to ostatni rozdział przed epilogiem. Nie mam siły dłużej siedzieć i myśleć, co wykombinować, aby to jak najbardziej przedłużyć. Cholernie mnie to męczy i sprawia, że mam zły humor, bolą mnie plecy od ciągłego siedzenia przed laptopem i po prostu już nie mogę. 
Nie wiem, kiedy pojawi się epilog, ale mam nadzieję, że uda mi się go napisać szybciej, niż powyższy rozdział. 
Chciałam również dodać, że nie planuję drugiej części, ani swojego autorstwa, ani nikogo innego. Chciałabym, aby tak to zostało i aby nikt już tego nie ruszał. Nie chcę nikogo zawieść i przepraszam, jeśli właśnie to robię.  Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie czy coś, bo bardzo Was kocham i jestem wdzięczna, że tyle ze mną wytrwaliście.
Byłoby miło, gdybyście zostawili jakiś komentarz i kliknęli w reakcję. 

+ Jestem mile zaskoczona i bardzo dziękuję za ponad 100 tys. wyświetleń! Jesteście wielcy, kocham! xx

17 komentarzy:

  1. BOSKI JEST SERIO <3
    UWIELBIAM <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra rozdział. Końcówka najlepsza :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohh... rozdział jest fantastyczny jak zawsze :) Louis i Harry byli tacy słodcyyyy ;3 Szkoda, że to już ostatni rozdział, no ale trudno :(
    Czekam na epilog! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, smutno że ostatni no ale trudno :**

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział świetny jak zawsze, szkoda że to opowiadanie się już kończy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda że koniec :C no ale twoja decyzja....czekam na epilog ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział zdecydowanie świetny, ale wielka szkoda że opowiadanie sie juz konczy ... ;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie świetny ;)
    Decyzja o końcu opowiadania należy tylko do ciebie, a ja z całą pewnością ją szanuję, choć szkoda, że to koniec ;(
    Ważne jednak, żebyś to TY czuła się dobrze w tym co piszesz i żeby dawało ci to radość.
    Więc czekam na epilog i mam nadzieję, że to nie koniec twojej przygody z pisaniem, bo masz talent!!!
    http://larrystylinson-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękna jest ta historia <3
    Czekam na epilog : )
    http://xiwanttobelovedbyyou.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały rozdział :-) Ale wielka szkoda, że to już koniec <3

    OdpowiedzUsuń
  11. No cóż tak miało być Ale cieszę się że mogłam przeczytać tę historię Czekam na epilog
    Pozdrawiam <333

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest takie piękne <333 Szkoda, że już koniec ;( Czekam na epilog ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Zachowywali się jak małe dzieci no! ;P
    Ale widać ze magia Paryza na nich podziałała :)
    Świetnie mi cię czytało :)
    Szkoda mi troche ze chcesz już kończyć te opowiadanie i napiszesz już tylko epilog, no ale szanuje to, to twoja decyzja, nie pisz nic na siłe ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG NAJLEPSZY FF O LARRYM JAKI KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM JSNDISHWJD UMIERAM, CZEGO JUŻ KONIEC ;__; CZEKAM NA EPILOG

    OdpowiedzUsuń
  15. Awww <3. To takie slodkie. Uwielbiam to opowiadanie i szkoda, ze zbliza sie jego koniec. Ale szanuje Twoja decyzje i z niecierpliwoscia czekam na epilog :*

    OdpowiedzUsuń
  16. O MATKO JESTEŚ WIELKA!!!! JPRDL RYCZE JAK JAKAŚ PSYCHICZNA OSOBA.. ŁO BOŻE JAK TO CZYTAŁAM BYŁAM TAKA SZCZĘŚLIWA I WGL, NWM JAK TY TO ROBISZ ALE NORMALNIE MNIE PODNIECIŁAŚ.. WEŹ ZACZYNAM SIE SAMA SB BAĆ XD

    KCKCKCKCKCKCKCKC :****** ~LILUŚ <3

    OdpowiedzUsuń