środa, 31 lipca 2013

Rozdział 9 'Śladami Larry'ego'






            George uniósł głowę znad pamiętnika, jego oczy były szeroko otwarte, a usta lekko uchylone. Jego rodzice wspominali mu kiedyś o wspólnych wakacjach we Francji. Mówili, że chcieliby tam pojechać znowu, ale tym razem z synem… i kiedy Ge był już podekscytowany podróżą, chłopcy uznali, że jeszcze nie pora. Nastolatek domyślił się, że oto w mieście miłości musiało zdarzyć się coś ważnego dla obu ojców i nie mógł doczekać się, kiedy odkryje co to było.

2.07.1996r.

Drogi pamiętniku!

            Obudziłem się dziś dość wcześnie i kiedy otworzyłem oczy zastałem najsłodszy widok na świecie. Louis spał spokojnie na boku z ręką pod głową i lekko rozchylonymi ustami. Uśmiechnąłem się delikatnie i wpatrywałem w jego twarz dobre dziesięć minut. Spojrzałem wreszcie na zegarek, była 8:23, więc powoli wstałem i udałem się do łazienki. Umyłem zęby i twarz, po czym ubrałem krótkie granatowe dżinsy i zwykłą jasną koszulkę na ramkach. Wróciłem do pokoju, a Tommo nadal leżał w tej samej pozycji. Usiadłem na brzegu jego łóżka i cicho westchnąłem. Moja dłoń samowolnie dotknęła jego ręki. Sunęła w górę do ramienia, aż w końcu umiejscowiła się na delikatnym policzku chłopaka. Kciukiem przesunąłem po niezwykle miękkiej skórze, a ucisk w podbrzuszu dał o sobie znać. Nie miałem pojęcia, kiedy to wszystko się zaczęło. Jasne, Lou podobał mi się od samego początku, ale kiedy zacząłem się z nim przyjaźnić, moje uczucia nieco się zmieniły. Nie czułem do niego już takiego pociągu i pomyślałem, że samo mi przeszło. Jednak po kilkunastu dniach, kiedy czasem nasze zachowanie mniej przypominało zachowanie przyjaciół… wszystko się zmieniło. Moje serce biło kilka razy za szybko przy każdym zetknięciu naszej skóry, a w brzuchu szalało stado motylków. Uwielbiałem spędzać z nim czas, rozmawiać na byle jakie tematy, śmiać się z niczego i oglądać filmy, których sam nigdy bym nie obejrzał. Jednak, to wymykało się spod kontroli. Coraz częściej miałem ochotę dotknąć Louisa i pocałować go. Przecież nie mogłem, był moim przyjacielem i nie miałem do tego żadnego prawa. Były jednak momenty, kiedy nie mogłem się powstrzymać i wykorzystywałem moment, gdy na nim siedziałem. Pocałowanie jego szyi było chyba niczym wielkim w porównaniu do ust, więc czemu nie? Na dodatek wczoraj poprosił o więcej. Mój organizm jeszcze nigdy nie doznał czegoś takiego. Moje serce szalało, a w brzuchu czułem wirującą karuzelę, przez chwilę widziałem zamazany obraz i mimo, że to wszystko może składać się na coś mało przyjemnego… ja czułem obezwładniającą rozkosz. Nie chodzi tu o to, że mogłem pocałować go drugi raz, lecz o to, że sam Louis tego chciał i o to poprosił.

            Kiedy zegar wybił godzinę dziewiątą, postanowiłem obudzić Tomlinsona, abyśmy razem udali się na śniadanie, a potem na zwiedzanie miasta. Potrząsnąłem lekko jego ramieniem, lecz nawet nie próbował otworzyć oczu.
           
            -Lou. – powiedziałem, jednak znowu odpowiedziała mi cisza. – Louis, obudź się.
            -Hmm? – wymruczał i zatopił się bardziej w poduszce. Cicho się zaśmiałem i pochyliłem nad jego uchem.
            -Wstawaj, Skarbie. – wyszeptałem, a jego oczy szeroko się otworzyły. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja tylko uśmiechnąłem się i cmoknąłem przelotnie jego policzek.
            -Dzień dobry. – powiedziałem i cicho zachichotałem, kiedy lekko się zarumienił.
            -Dzień dobry. – odparł, wracając do rzeczywistości i odwzajemniając mój uśmiech. –Jakie miłe powitanie.
            -Och, podobało Ci się?
            -Mhm. – pokiwał twierdząco głowę.
            -W takim razie, masz zapewnioną taką pobudkę codziennie. No chyba, ze będziesz zmuszony wyciągać z łóżka mnie. – powiedziałem, a chłopak krótko się zaśmiał.

4.07.1996r. / 5.07.1996r.

Drogi pamiętniku!

            Nie pisałem od dwóch dni, bo naprawdę nie miałem, ani jednej chwili dla siebie. Cały ten czas poświęciliśmy z Louisem zwiedzaniu miasta, różnych muzeów, bibliotek i innych obiektów wartych uwagi. Mimo, że wieczorami byliśmy kompletnie zmęczeniu, tryskaliśmy szczęściem i ciągle byliśmy zadowoleni. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć oraz nakręciliśmy kilka krótkich filmików. Kupiliśmy trochę pamiątek i udało nam się nabyć dwa kapelusze. Jak się okazało, są bardzo przydatne, bo zdecydowanie wolę splątać swoje bujne loki i schować pod nakryciem, niż męczyć się z opadającą grzywką na czole. Od jutra mamy wolne od wycieczek, prócz oczywiście tej w Paryżu. Ustaliliśmy, że najpierw trochę odpoczniemy i dopiero pojutrze wybierzemy się zobaczyć miasto miłości.
Obecnie, siedzę właśnie na kanapie i czekam, aż Louis się wykąpie. Mieliśmy dość ciężki i długi dzień, więc postanowiliśmy od razu po powrocie zmyć z siebie całe to zmęczenie.

            -Harry! – usłyszałem wołanie, dochodzące z łazienki, więc odłożyłem pamiętnik i ruszyłem w tamtą stronę.
            -Co się stało?
            -Zapomniałem ręcznika. Jest u mnie na łóżku. Przyniósłbyś mi?
            -Ugh… tak, jasne. Zaraz Ci go podam. – odparłem i czym prędzej poszedłem po ręcznik. Kiedy stałem już z nim w ręku przed drzwiami sam dokładnie nie wiedziałem, co zrobić. Przecież nie mogłem tak po prostu wejść i mu go podać, gdy Lou stał tam nagi.
            -Długo jeszcze?
            -Już jestem.
            -O, wspaniale. Podaj mi go. – poprosił, a ja uchyliłem delikatnie drzwi i włożyłem rękę z materiałem do środka.
            -Idioto. – zaczął Lou, chichocząc jak opętany. –Jestem w prysznicu.
            -Nie wiedziałem, ok? Nie musisz mnie od razu obrażać! – powiedziałem oburzony i wszedłem do pomieszczenia. Kiedy odnalazłem wzrokiem chłopaka, starałem się utkwić spojrzenie tylko i wyłącznie w jego oczach i chyba nieźle mi to szło. Podałem mu szybko ręcznik i kiedy podziękował, delikatnie się uśmiechnąłem i opuściłem łazienkę w zawrotnym tempie. Wróciłem do dużego pokoju, wziąłem pamiętnik, po czym schowałem go na dnie walizki. Poszedłem do niewielkiego barku, który znajdował się w salonie i go otworzyłem. Przed oczami ukazały mi się różne, kolorowe i kształtne butelki. Wyjąłem jedną, która była wypełniona czerwonym winem i zamknąłem ostrożnie drzwiczki. Uszykowałem dwa kieliszki, stojące na krótkim blacie obok przenośnej kuchenki i położyłem je na ławie. Usiadłem wygodnie na kanapie, a następnie wypełniłem jedno naczynie krwistą cieczą. Wino było niesamowicie smaczne, więc podejrzewałem, iż było równie drogie. Na szczęście wszystko było już opłacone i nie miałem czym się martwić. Wypiłem całą zawartość kieliszka, a kiedy usłyszałem, jak Louis wychodzi z łazienki, nalałem płynu jemu i sobie.
            -Mmm… czyżby wino?
            -Owszem. – odparłem, uśmiechając się. –Bardzo dobre.
            -Nie zaczekałeś na mnie?! No wiesz…
            -Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. – kąciki moich ust uniosły się szerzej, a Tommo po chwili usiadł obok mnie. Sączyliśmy powoli trunek, dolewając sobie co jakiś czas i rozmawiając o dzisiejszych przygodach. Obydwoje byliśmy zachwyceni Francją i zdecydowanie trudno będzie nam się z nią pożegnać. Najbardziej jednak, nie mogliśmy doczekać się, aby odwiedzić Paryż. Wszystko wydawało nam się tam takie magiczne i drogocenne.
            -Co będziemy robić jutro? – zapytał Louis, zaczynając już chyba czwarty kieliszek.
            -Zaczniemy dzień od wyspania się. – zachichotałem. –Potem możemy iść na basen.
            -Okej, podoba mi się ten plan.
            -Nic w nim nadzwyczajnego.
            -Nie powiedziałem, że jest nadzwyczajny. Po prostu mi się podoba. – mój przyjaciel zaśmiał się melodyjnie, a kiedy chciałem dolać sobie wina, zauważyłem, że już się skończyło. Wstałem więc i chwiejnym krokiem, podszedłem do barku, po czym wyciągnąłem kolejny trunek.
            -Co tym razem?
            -Whiskey?
            -Och, może być.

            Kolejną godzinę spędziliśmy na piciu i rozmowie pełnej chichotów, które były spowodowane zbyt dużą ilością alkoholu w naszej krwi. Jednak, nie przejmowaliśmy się tym i staraliśmy bawić jak najlepiej. Odległość między naszymi ciałami w ciągu tego czasu zmniejszyła się do minimum, więc w mojej głowie wirowało jeszcze bardziej. Co chwile nasze dłonie ocierały się o siebie, a uda wyglądały, jakby były ze sobą sklejone. Wypiłem kolejną kolejkę alkoholu i zmieniłem pozycję, siadając na kolanach Louisa.
            -Nie za wygodnie Ci? – zapytał z szerokim uśmiechem.
            -Jest w sam raz. – odparłem, śmiejąc się i wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Jego ręka objęła mnie w pasie, a kąciki moich ust uniosły się wyżej.
            -Mówiłem Ci już, jak bardzo jesteś wygodny? – wymamrotałem w ciepłą skórę chłopaka.
            -Tak, Harry, mówiłeś.
            -Masz bardzo miękką skórę. – zacząłem. –Ładnie pachniesz, wiesz? Nie tylko teraz, zawsze.
            -Haz, chyba za dużo wypiłeś. – powiedział Lou, cicho chichocząc.
            -Nie, dlaczego? Mówię prawdę! – odparłem i sięgnąłem, aby nalać sobie trochę whiskey. Przy okazji podałem szklankę Tomlinsonowi. Unieśliśmy wyżej naczynie, a Lou zapytał
            -To za co pijemy?
            -Za Twoją miękką skórę? – zaproponowałem, a chłopak zaczął się śmiać.
            -Powinienem Ci to zabrać, ale jesteś zbyt słodki i zabawny, żeby to kończyć.
            -Jeju, przesadzasz. To może, hmm… wiem! Za ten wyjazd i za to, że możemy wspólnie go spędzić!
            -Dobrze, tak lepiej. – odparł i oboje szybko wypiliśmy alkohol.

            Po kilkunastu minutach w mojej głowie panował jeszcze większy chaos, niż wcześniej. Czułem się coraz pewniej i miałem ochotę cały czas się śmiać.
Wtuliłem ponownie twarz w ciepłą skórę Louisa i po chwili zacząłem obdarowywać go delikatnymi pocałunkami. Czułem, jak zesztywniał, więc się odsunąłem i na niego spojrzałem. Jego oczy błyszczały, a na twarzy gościł niewielki uśmiech. Usiadłem na nim okrakiem i mocno go przytuliłem.
            -Haz…
            -Hm?
            -Chyba powinieneś się położyć.
            -Czuję się dobrze.
            -Jesteś pijany.
            -Nie prawda. Wszystko ze mną w porządku. – powiedziałem i wróciłem do całowania jego pięknej szyi. Moje usta krążyły powoli wokół obojczyka, aż poczułem dłonie Lou na moich plecach. Gładził je delikatnie, a przez moje ciało przechodziło stado dreszczy. Zamruczałem cicho i podniosłem wyżej głowę, by złożyć pocałunek na żuchwie chłopaka. Wyprostowałem się i spojrzałem prosto w oczy Tomlinsona. Był tak piękny, delikatny i uroczy. Pragnąłem cały czas go dotykać, przytulać i całować. Z tego względu, że mój organizm był zalany alkoholem, nie byłem już tak nieśmiały. Pochyliłem się nad moim przyjacielem i przycisnąłem swoje wargi do jego rozgrzanego policzka.

            Obudziłem się w swoim łóżku z ogromnym bólem głowy. Przekręciłem się na bok i zobaczyłem Louisa, który badawczo mi się przyglądał. Ściągnąłem brwi i poczułem jeszcze większy ból.
            -Podejrzewam, że nie czujesz się najlepiej. – stwierdził, cały czas na mnie patrząc.
            -Boli mnie głowa.
            -Nic dziwnego. – odparł i wstał, podchodząc do mojego łóżka. –Posuń się. – szybko wykonałem jego polecenie i chłopak usiadł po turecku niedaleko mnie.
            -Lou… ja przepraszam. Mieliśmy iść na basen i w ogóle, a już jest pewnie późno.
            -Cicho bądź. Musimy coś ustalić.
            -Co takiego?
            -Nie pijesz w moim towarzystwie.
            -Co?
            -Nie pijesz w …
            -Ale dlaczego?
            -Bo nie kończy się to dobrze. – wyjaśnił cicho.
            -Louis… w sumie to… umm… ja nie pamiętam, jak to się skończyło. – przyznałem lekko się czerwieniąc.
            -Och. Od jakiego momentu nie pamiętasz?
            -Kiedy… ja… pocałowałem Cię w policzek. – powiedziałem, rumieniąc się jeszcze bardziej.
            -I potem nic już nie pamiętasz?
            -Nie. – chłopak zamilkł i patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ostrożnie podniosłem się wyżej i tak, jak mój przyjaciel, usiadłem po turecku.
            -Czy… mógłbyś powiedzieć mi, co robiłem?
            -Nie. Znaczy… nic takiego nie robiłeś.
            -Lou, proszę.
            -Marudziłeś i poszedłeś spać.
            -Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
            -Po co? To i tak nic nie zmieni?
            -Po prostu chcę wiedzieć. Może to pozwoli mi zrozumieć, dlaczego nie mam pić w Twoim towarzystwie.
            -Umm… no dobrze. Tak więc… kiedy skończyłeś mnie już całować, zacząłeś mówić, że często ciężko jest Ci się skupić, kiedy na mnie patrzysz. – powiedział, patrząc na swoje splecione ze sobą dłonie.
            -Potem uznałeś, że jestem piękny. – zaśmiał się nerwowo i uniósł wzrok, by na mnie spojrzeć. Obserwowałem go uważnie, nie zwracając uwagi na moje krwisto czerwone policzki i nieśmiałość.
            -Powiedziałeś też, że od zawsze Ci się podobam.
            -Och… ja… tylko, że ja nadal nie rozumiem, dlaczego nie mogę przy Tobie pić. Nic nie zrobiliśmy, prawda?
            -Nie, nic. Chodzi o to, że nie chcę słuchać tych wszystkich rzeczy. Nie na tym to polega, aby się upić i wygadywać kłamstwa osobie, która może wziąć to na serio.
            -Dlaczego z góry zakładasz, że to kłamstwa?
            -Po co to robisz, Haz?
            -Co robie?
            -Sugerujesz, że to była prawda.
            -Matko boska, Lou! A dlaczego nie? Co byś zrobił, gdybym wtedy mówił prawdę? Nic by to nie zmieniło, więc nie rozumiem w czym rzecz.
            -Nic by to nie zmieniło. Racja… bo to nic takiego, kiedy mówisz przyjacielowi, że Ci się podoba.
            -Lou…
            -Co?
            -Przepraszam. – wyszeptałem. Chłopak spojrzał na mnie ze zmartwienie i z wahaniem sięgnął po moją dłoń. Ścisnąłem ją trochę ze zbyt dużym entuzjazmem, ale Tommo się tym nie przejął.
            -Harry, ja po prostu bardzo Cię lubię, wiesz? Nie chcę się z Tobą kłócić.
            -Ja też tego nie chcę.
            -Dlatego wolę, żebyśmy unikali takich sytuacji.
            -Wziąłeś to na serio?
            -Ugh… byłeś bardzo przekonujący. Jezu, wiem, nie powinienem, to głupie.
            -Nie! Chodzi mi o to… Lou… ja uważam, że jesteś piękny. – Tomlinson spojrzał na mnie zaskoczony, a jego oczy otworzyły się szeroko. Na jego policzki wpłynęły dwa soczyste rumieńce, a ja lekko się uśmiechnąłem.
            -Nie jestem piękny. – odparł, a ja się zaśmiałem.
            -Pozwól, że ja to stwierdzę.
            -Haz…
            -Hm?
            -Co teraz?
            -Ja… ja nie wiem.
            -Nie zapomnę o tym, więc wybij sobie ten pomysł z głowy.
            -Nawet nie przyszło mi to na myśl.
            -Okej, więc? Nie mam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
            -Lubię Cię, Lou. I tak… często ciężko jest mi się skupić, kiedy jesteś blisko, ale ja wiem, że to w ogóle nie powinno mieć miejsca. Przyjaźnimy się, a przyjaciele czują się w swoim towarzystwie swobodnie, mogą rozmawiać o wszystkim i nie rumienią się przy tym.
            -Często się rumienimy.
            -No właśnie. W tym jest problem… dlaczego?
            -Nie wiem. Czasem po prostu… zawstydzam się przy Tobie. Nie panuję nad tym.
            -Wiem, ja czuję się tak samo. – odparłem, nadal nie wiedząc, co zrobić w tej sytuacji.
            -Podobam Ci się? – wycedził nagle Tommo, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Moje policzki w kilka sekund stały się niesamowicie czerwone.
            -Może. – powiedziałem cicho, pragnąc zapaść się pod ziemie. –Ja chyba wstanę, hm? Nie traćmy dnia, mieliśmy iść na basen, poopalać się i w ogóle. – mówiłem, wychodząc spod kołdry.
            -Harry.
            -Musimy jeszcze ustalić, jak jutro pojedziemy.
            -Harry! – Louis uniósł głos, a ja w końcu na niego spojrzałem.
            -Słucham?
            -Uspokój się.
            -Jestem spokojny.
            -Dlaczego uciekasz przed tą rozmową?
            -Nie uciekam.
            -Boisz się czegoś?
            -Co? Nie.
            -To czemu nie chcesz o tym normalnie porozmawiać?
            -…
            -Harry?
            -Po prostu nie chcę o tym gadać.
            -Boisz się, tylko nie wiem czego.
            -Okej, boję się. Wygrałeś. – powiedziałem zdenerwowany. Miałem już dość ciągłego udawania i owijania w bawełnę.
            -Ej. – zaczął Lou, siadając obok mnie na brzegu łóżka. –W nic nie gramy. Chcę tylko porozmawiać. – powiedział, znowu sięgając po moją dłoń, zaczynając bawić się palcami.
            -Okej.
            -Czego się boisz? – zapytał, spoglądając na mnie, lecz ja miałem wzrok utkwiony w podłogę.
            -Że mnie odrzucisz. – wyszeptałem.
            -Co? Haz, nigdy bym Cię nie odrzucił.
            -Tak się tylko mówi.
            -Dlaczego miałbym to zrobić?
            -Jestem gejem.
            -Też nim jestem, Haz.
            -Lubię Cię.
            -Ja Ciebie też.
            -Podobasz mi się, Lou. Lubię Cię bardziej, niż powinienem. Za każdym razem, kiedy mnie dotykasz przebiega mnie miliony dreszczy, a gdy powiesz coś mniej stosownego, wyglądam jak dojrzały pomidor. Nie mogę nazwać Cię moim przyjacielem. To tylko oszukiwanie samego siebie. Ty oczekujesz ode mnie czegoś innego.
            -Skąd wiesz, czego od Ciebie oczekuje?
            -W takim razie, skoro nie wiem, to co zrobiłbyś z tym, co Ci właśnie powiedziałem?
            -Ja?
            -Tak. Co byś teraz zrobił? – chłopak odwrócił wzrok i zamyślił się na chwilę. Chwycił mocniej moją dłoń, po czym ponownie na mnie spojrzał.
            -Zrobiłbym to, co od dłuższego czasu pragnę zrobić.
            -Czyli? – Tomlinson spojrzał na mnie, zastanawiając się nad czymś, po czym lekko się nade mną pochylił. Kiedy zrozumiałem, co zamierzał zrobić, w moim brzuchu rozpętała się wojna i mimo, że nie czułem się najlepiej, miałem ochotę uśmiechnąć się, jak najpiękniej potrafiłem. Chłopak zbliżył się jeszcze bardziej, a ja mogłem poczuć na twarzy jego oddech. Natychmiast zrobiło mi się niesamowicie gorąco, a przez całą długość mojego ciała przeszedł przyjemny dreszcz. Po chwili, poczułem delikatne wargi przyjaciela na swoich i automatycznie moje oczy się zamknęły. Było to zaledwie muśnięcie, a w mojej głowie panował chaos i nie umiałem myśleć sensownie. Chciałem więcej, pragnąłem dokładniej poczuć jego cudowne usta, więc odwzajemniłem pocałunek, ostrożnie go pogłębiając. Nasze wargi co chwile się otwierały, by ponownie zamknąć w czułym pocałunku.
Było cudownie, lepiej, niż kiedykolwiek i nie potrafiłem zahamować narastającego we mnie szczęścia. Nigdy bym nie przypuszczał, że inicjatorem tego, co się właśnie stało będzie Louis. Byłem prawie pewny, że według niego nasze stosunki zakończą się na przyjaźni, lecz jak miłe było moje zaskoczenie.
Kiedy w końcu, a może już, się od siebie odsunęliśmy, oboje mieliśmy zarumienione policzki. Ciszę przerywały szybkie i płytkie oddechy, a my potrafiliśmy tylko na siebie patrzeć.
            -Pocałowałbym Cię. – powiedział półszeptem, a kąciki moim ust uniosły się wysoko. 

______________________________________________

Cześć wszystkim! <3 W końcu udało mi się napisać rozdział. Siedziałam nad nim chyba tydzień i naprawdę cieszę się, że go skończyłam. Nie jest zbyt długi, ale serio sami mielibyście dość po tylu dniach siedzenia i wgapiania się w ekran laptopa.
Jutro wyjeżdżam nad morze i niestety nie będę miała dostępu do internetu, więc nie dodam rozdziału przez jakieś dwa tygodnie ;/ Mam nadzieję, że jakoś to wytrzymacie.
Byłoby mi miło, gdybyście zostawili po sobie komentarz i kliknęli w rekacje.

Kocham Was! xx 

21 komentarzy:

  1. AWWW <3 JAKI SŁODKI *-*
    SUPER, PISZ SZYBKO NASTĘPNYY KC ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Może nie należy do tych najdłuższych, ale jest bardzo, ale to bardzo słodziutki :) Kocham to opowiadanie i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału xd

    OdpowiedzUsuń
  3. ahh Kocham Cię! Rozdział świetny *-* nareszcie coś na co długo czekała :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. brak słów. Kocham to opowiadanie.. i jeśli będziesz chciała go zakończyć... to może mogłybyśmy pogadać nad 2 częśćią? Mam duże doświadczenie w blogach.. więc mogabym pomóc pisać.. a nawet to przejąć. Pozdrawiam ~ Misia

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne !!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże!! Przepraszam, że nie napisałam ci tego co miałam, ale przyjaciółka wróciła z Anglii i mnie zabrała na miasto więc dopiero wróciłam.
    A widzisz?! Napisałaś t tak pięknie i zmysłowo ;3 Więc moja pomoc była nie potrzebna. Jesteś cudowna ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwwwwwww Świetny, słodki, przeuroczy *-* Już nie mogę się doczekać następnego <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest extra. Trzymasz mnie w napięciu na następny krok szczęścia Harrego i Louisa. Życzę Ci miłego wyjazdu. Sama wiem, jak to jest siedzieć tyle czasu nad jednym rozdziałem. Mam nadzieję, że wypoczniesz i powrócisz do nas z nowymi pomysłami na rozwinięcie tej pięknej historii. Dziękuję Ci za to, że piszesz. Kc <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Yeeey wreszcie pocałunek ;)
    Nie mogłam sie tego doczekać
    http://larrystylinson-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. cudowny rozdział ! ; * :)

    zapraszam Cię również do mnie. dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że sam prolog Cię zaciekawi i będziesz z chęcią do mnie zaglądała.

    http://in-my-heart-you-will-always-stay.blogspot.com/ ; *

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do Liebster Award <3 Gratuluję ! Więcej informacji na moim blogu http://secretive-fanfiction.blogspot.com/2013/08/liebster-award-nominacja-do-liebster.html

    OdpowiedzUsuń
  13. OOOOOOOOOOO JEST ŚWIETNY ♥ W KOŃCU POCAŁUNEK MMM XD TO JEST PIĘKNE :D CZEKAM NA KOLEJNY ♥ !!! XD beth xx

    OdpowiedzUsuń
  14. super opowiadanie na prawdę ♥ czekamy na następne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie no... boskie. Czekam na next., i zapraszam do mnie. W prawdzie dopiero 14 rozdziałów, ale dziś lub jutro pojawi się następny xx http://onedirection-zawsze-in-my-heart.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak zwykle cudooo ;**Czekam z niecierpliwością na nexta . ;DD

    OdpowiedzUsuń
  17. Lubie twoje opowiadanie, wiesz. jest świetne, a rozdział super. Nareszcie się pocałowali. :) CZekam na następny. :) http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. kocham kocham kochaaaaam świetneeee :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Awww. Nareszcie <3. Kocham to opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń