Cześć Kochani! <3
Niestety nie zdążyłam napisać rozdziału, a co gorsza nie mogę wziął laptopa na obóz. W tym wypadku kolejnego wpisu możecie spodziewać się dopiero pod koniec lipca ;/
Przepraszam, że zawiodłam. Nie chciałam.
Kocham Was! xx
niedziela, 30 czerwca 2013
piątek, 28 czerwca 2013
Zapowiedź "House of boys"
Jest rok 1984. Harry ma 18 lat. Ucieka z domu i wyjeżdża do
legendarnego Amsterdamu. Zatrudnia się w klubie ze striptizem. Trafia na
niekończącą się imprezę z doskonałą muzyką, dużą ilością alkoholu, namiętnego
tańca i seksu. W Domu chłopców poznaje przyjaciół, jak z filmów Almodovara:
Angelo, który odkłada kasę na operację zmiany płci, przystojnego graficiarza i
punka Deana, czy wreszcie właściciela klubu Madame. Wśród nich jest też Louis,
dla którego Harry kompletnie traci głowę.
Tymczasem do Europy dociera nieznana wcześniej, przerażająca choroba – AIDS, zwana również chorobą gejów.
Tymczasem do Europy dociera nieznana wcześniej, przerażająca choroba – AIDS, zwana również chorobą gejów.
Wszystkie wydarzenia będą opisywane na podstawie filmu i
podobny opis można znaleźć na filmwebie. Prawdopodobnie będę musiała czasem
trochę ubarwić tą historię, gdyż trudno napisać coś długiego z kilkugodzinnego
filmu. Mam nadzieję, że uda mi się trafnie przedstawić ich losy, a całość
przypadnie Wam do gustu.
Rozdziały zacznę publikować po skończeniu opowiadania „Śladami
Larry’ego”. Oczywiście, będzie jeszcze odstęp, gdyż muszę znaleźć czas na
napisanie chociaż połowy. Jak już niektórzy
wiedzą, nie lubię odkładać wszystkiego na ostatnią chwilę, bo zazwyczaj kończy
się to źle.
Możliwe również, że jest to moje ostatnie opowiadanie, chociaż ciężko mi o tym mówić.
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Rozdział 7 'Śladami Larry'ego'
26.06.1996r.
(wieczorem)
Drogi pamiętniku!
Kiedy
się obudziłem za oknami powoli zapadał zmierzch. Leżałem wtulony w Louisa, a na
plecach czułem jego delikatne dłonie. Ostrożnie poruszały się wzdłuż mojego
kręgosłupa, powodując, że przechodziły mnie przyjemne dreszcze. Zamruczałem
cicho w ciepłą szyję chłopaka, przez co jego ręce się zatrzymały. Uniosłem
głowę, aby móc na niego spojrzeć i delikatnie się uśmiechnąłem.
-Dobry
wieczór. – powiedziałem zachrypniętym głosem, a na jego policzkach pojawiły się
dwa dorodne rumieńce.
-Jak
się czujesz? – zapytał, odgarniając dłonią loki z mojego czoła.
-O
wiele lepiej. – przyznałem.
-To
bardzo się cieszę. – uśmiechnął się szeroko.
-Zmarnowałeś
przeze mnie cały dzień.
-Nie
prawda.
-Prawda.
Leżałeś tu ze mną, a mogłeś przecież robić mnóstwo ciekawszych rzeczy.
-To
nie było wcale takie złe.
-Jasne.
Jeszcze mi powiesz, że chrapałem.
-A
żebyś wiedział! – zachichotał.
-Mam
zatkany nos, ok? To wszystko przez ten cholerny katar.
-Mhm,
nie tłumacz się.
-Ale
taka jest prawda! I nie zmieniaj tematu!
-Nic
nie zrobiłem. – powiedział, udając przestraszonego.
-Zanudzałeś
się na śmierć.
-Och
przestań.
-Teraz
też Cię zanudzam.
-A
może chcę być przez Ciebie zanudzany, hm? – zapytał, a kąciki moich ust uniosły
się w górę. Ponownie schowałem twarz w jego szyi, kreśląc nosem jakieś znaczki
na skórze.
-Ej,
to łaskocze. – powiedział Lou, wiercąc się. Zaśmiałem się cicho, po czym
delikatnie pocałowałem jego obojczyk.
-Przepraszam.
– wyszeptałem.
-N-nic
się n-nie stało. – wyjąkał, a ja uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Nagle, ciszę
przerwał krótki dzwonek, dochodzący z telefonu mojego przyjaciela. Oderwał rękę
od moich pleców i wyjął sprzęt z kieszeni spodni. Po chwili, cały zesztywniał,
a jego oddech stał się szybszy.
-Co
się stało? – zapytałem, zmieniając pozycję, abyśmy oboje mogli usiąść.
-Uhm…
nic takiego.
-No
powiedz.
-Mike
znowu napisał.
-Om…
mógłbym wiedzieć co?
-Chce
się ze mną spotkać.
-Ponownie?
-Jak
widać.
-Po
co?
-Na
ostatnim spotkaniu powiedział, żebym pomyślał i się zastanowił.
-Nad
czym?
-Czy
chcę do niego wrócić.
-Ach,
no tak.
-Co
wiązało się z tym, że musielibyśmy spotkać się znowu, abym dał mu odpowiedź.
-Jasne,
rozumiem.
-Haz,
ja nie chcę go znowu widzieć. – przyznał,
a ja przygarnąłem go do uścisku.
-Będzie
dobrze. Powiesz mu prawdę i już.
-Tylko,
co jest prawdą? – zapytał, a moje serce mimowolnie zaczęło bić o wiele za
szybko.
-Mówiłeś,
że nie chcesz go znać. – odparłem cicho.
-Tak,
ale…
-Ale
co?
-Wydawał
się taki szczery.
-I
co w związku z tym?
-Tak
jakby naprawdę się starał i żałował.
-Może
mu wybacz?
-Nie
wiem, czy potrafię.
-Na
to musisz sam sobie odpowiedzieć.
27.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Kolejny
poniedziałek i kolejny dzień, kiedy miałem szansę trochę zarobić. Mimo, że nie
czułem się jeszcze w pełni zdrowy, wstałem rano i udałem się do pracy. Miałem
do porozkładania mnóstwo towaru, więc nie było nawet czasu, aby spojrzeć na
zegarek. Co chwile schylałem się i prostowałem, aby położyć dany produkt na
półce.
Kiedy już w końcu skończyłem,
poszedłem się przebrać i wróciłem do domu. Było mi dziwnie, bo przez całą drogę
nie miałem z kim porozmawiać, a gdy wszedłem do mieszkania wydało się
przerażająco puste. Dzisiaj Louis poszedł spotkać się z Mikem i wyjaśnić całą
sprawę. Nie miałem pojęcia, jak to się skończy, a może zacznie? Byłem strasznie
ciekawy, ale też bałem się tego usłyszeć. Nie mam nic przeciwko temu, aby Lou i
Mike byli razem. Chcę tylko, żeby mój przyjaciel był szczęśliwy, a skoro miał
być, dzięki temu chłopakowi, to co w tym złego? Może to, że zostanę odrzucony
na drugi tor i nie będę już potrzebny? Co z tego, że Tommo zapewniał, że jestem
dla niego ważny? Przecież wszystko może się zmienić.
Nagle, usłyszałem pukanie do
drzwi, więc udałem się do przedpokoju. W progu stał niewysoki chłopak z
ciemnymi, krótkimi włosami. Jego oczy były brązowe, lecz kolor mało intensywny.
-Dzień
dobry, w czym mogę pomóc? – zapytałem, wpatrując się w gościa.
-Jesteś
Harry?
-Tak,
a Ty?
-Mike.
-Och.
– wymsknęło mi się. Co on tu robił do jasnej cholery? –Miło mi Cię poznać. –
wycedziłem, nie mając zielonego pojecia, co powiedzieć.
-Tak,
jasne.
-Umm…
Co Cię do mnie sprowadza?
-A
jak myślisz?
-Louisa
u mnie nie ma.
-Nie?
-Nie,
miał spotkać się z Tobą.
-Spotkaliśmy
się.
-To
nie rozumiem.
-Chodzi
o to, że ja jeszcze nie skończyłem, a on sobie poszedł, tłumacząc, że musi coś
załatwić.
-To
może właśnie to załatwia, hm?
-Minęła
godzina.
-I
co z tego?
-Skoro
nie skończyliśmy, to powinien zadzwonić.
-Masz
do mnie pretensje, że nie chce się z Tobą widzieć?
-On
chcę się ze mną widzieć, jasne?
-Jak
uważasz.
-Wątpisz
w to?
-Nie
rozumiem, po co do mnie przyszedłeś.
-Myślę,
że on tu jest.
-Mylisz
się, bo go tu nie ma.
-Owszem,
jest.
-Czy
Ty właśnie sugerujesz, że kłamię? – zapytałem z ironicznym uśmieszkiem.
-To
Cię śmieszy?
-Zdecydowanie.
-Nie
wiem, co on w Tobie widzi, serio.
-Słucham?
-Nie
rozumiem, co jest w Tobie tak pociągającego.
-Nadal
nie rozumiem.
-Louis
nie chce do mnie wrócić ze względu na Ciebie, a ja nie mam pojęcia dlaczego.
-Emm…
powiedział tak?
-Nie
do końca.
-Więc
po czym to wywnioskowałeś?
-Kiedy
wspominam mu, jak kiedyś było nam dobrze, on tłumaczy, że teraz jest o wiele
lepiej i nie zamierza tego zmieniać, że nie potrzebuje już nikogo innego do
szczęścia.
-Jeśli
tak mówi, to dlaczego ciągle go męczysz?
-Ja
go męczę?!
-Chodzi
mi o to, że nie chcesz dać mu spokoju.
-Nie
powiedział, żebym go zostawił.
-Jesteś
pewien? Może nie potrafisz po prostu tego pojąć?
-Chcesz
mi wmówić, że Louis mnie nie chce?
-Wmówić?
Dlaczego mówisz, jakbym kłamał?
-On
mnie nie chce?
-Przepraszam,
ale czy Ty chciałbyś być z osobą, która wyrządziła Ci tyle krzywdy? Pomyśl, co
zrobiłeś i czy da się to naprawić, a potem miej pretensje do innych. Widzisz
problem we mnie, a nie w sobie. Nie potrafisz przyznać się do błędu.
-Potrafię.
-Tak?
-Tak.
-Skoro
potrafisz, to dlaczego nie dasz spokoju Louisowi?
-Bo
jest jedyną osobą, która może mi pomóc.
-Pomóc?
-Jestem
chory.
-Och,
błagam. Nie bierz mnie i go na litość. Jeżeli jesteś chory to musisz się
leczyć, a nie wplątywać innych w swoje problemy.
-Nic
o mnie nie wiesz.
-Co
to ma do rzeczy?
-Zrobiłeś
mu wodę z mózgu i dlatego myśli, że mnie nie kocha.
-Wybacz,
ale nie mam ochoty dłużej ciągnąć tej rozmowy, do widzenia. – powiedziałem i
zamknąłem mu drzwi przed nosem.
28.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
-Harry!
– usłyszałem za sobą wołanie, kiedy wychodziłem z supermarketu po skończonej
pracy. Odwróciłem się i zauważyłem, biegnącego w moją stronę Louisa. Kiedy już
do mnie dotarł, mocno się do mnie przytulił, a ja zachichotałem.
-Nie
widzieliśmy się dzień.
-No
właśnie! – zaśmiał się. –Wybacz, że wczoraj już nie zadzwoniłem.
-Nie
ma sprawy. – odsunęliśmy się od siebie.
-Jak
się czujesz?
-Dobrze.
Wczoraj był u mnie Mike.
-Tak,
wiem. Przepraszam.
-Za
co? Przecież to nie Twoja wina.
-Niby
tak, ale…
-Nie
ma żadnego ale. Spokojnie, nic wielkiego się nie stało.
-Nie
powinien do Ciebie przychodzić.
-A
Ty nie powinieneś się tym przejmować. Mówię poważnie, to nic takiego. Przecież
to on za siebie decyduje i nie masz na to żadnego wpływu.
-No
dobrze, dobrze. Na pewno wszystko ok.?
-Zdecydowanie.
– powiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem. Owinąłem dłonią talię przyjaciela i
pociągnąłem go, abyśmy razem poszli w stronę mojego mieszkania.
Po
zjedzonym obiedzie i rozmowie o niczym, postanowiliśmy obejrzeć jakiś film.
Uruchomiłem jakąś płytę DVD i usiadłem obok Louisa na kanapie. Nie było nam
dane jednak zacząć seansu, gdyż przerwał nam dzwonek do drzwi. Wstałem więc i
poszedłem je otworzyć, a w progu zastałem tą samą osobę, która odwiedziła mnie
wczoraj.
-Czy
tym razem zastałem Louisa? – zapytał, oszczędzając sobie przywitania.
-Dlaczego
nie pójdziesz do jego domu, tylko przychodzisz do mnie?
-I
tak by mi nie otworzył.
-Czy
to nie znaczy, żebyś dał mu spokój?
-Jest
u Ciebie, czy nie?
-Jest.
-Zawołaj
go.
-Hmm…
zapytam, czy ma ochotę z Tobą rozmawiać.
-Louis!
– krzyknął głośniej poirytowany chłopak, a po chwili obok mnie pojawił się
Tommo. Jego oczy na widok Mike’a znacznie się powiększyły zatańczyły w nich
iskierki strachu.
-Co
Ty tu robisz? – zapytał, drżącym głosem.
-Chciałem
z Tobą porozmawiać.
-Przecież
już rozmawialiśmy.
-Nie
skończyliśmy.
-Poprosiłem
Cię o czas.
-Już
się skończył.
-Słucham?
-Nie
mogę dłużej czekać, zrozum to.
-Mike…
-Co
Mike? Ciągle tylko się wykręcasz!
-Lou
próbuje dać Ci do zrozumienia, abyś się od niego odczepił, a Ty najwidoczniej
nie potrafisz tego zrozumieć! – powiedziałem głośno, a ich oczy z zaskoczeniem
skierowały się na mnie.
-To
prawda? – zapytał Mike mojego przyjaciela, jednak nie doczekał się odpowiedzi.
Louis stał jak wryty i co chwilę patrzył to na mnie to na gościa.
-Louis?
– ponaglił go. Oczy Tomlinsona mocno się zamknęły, jakby intensywnie nad czymś
rozmyślał.
-Ja
rozumiem, że się leczysz, że chcesz być zdrowy, ale ja już nie potrafię udawać,
że próbuję odbudować uczucie, które nas łączyło.
-Udawać?
-Nie
kocham Cię, Mike. – wyszeptał, a jego powieki uniosły się z powrotem do góry.
-Ale
Louis…
-Proszę
Cię. Daj mi spokój.
-Gdyby
nie ten Harry, już dawno bylibyśmy razem.
-Nie
wplątuj w to Hazzy.
-Ale
taka jest prawda.
-Nawet
jeśli to co z tego?
-…
-No
właśnie. Harry nie ma z tym nic wspólnego, więc przestań. Chodzi tu tylko i
wyłącznie o mnie i Ciebie.
-Lou…
wyjechałem, leczyłem się, bo chcę być zdrowy. Robię to wszystko dla Ciebie, dla
nas.
-Nie.
Nie ma już nas, Mike.
-Nie
zmienia to faktu, że robię to dla Ciebie.
-Rozumiem.
Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. Chcę, abyś był zdrowy i szczęśliwy, ale
również pragnę, żebyś uświadomił sobie, że nie mogę z Tobą być.
-Dlaczego?
-Powiedziałem
już.
-Mam
Ci dać spokój, tak? Nie chcesz mnie? Masz mnie w dupie?
-Nie
mam Cię gdzieś. Możemy się przyjaźnić?
-Tak
się zawsze mówi.
-Przykro
mi, Mike.
-Cześć.
– powiedział, odwrócił się na pięcie i odszedł. Louis stał nadal w tym samym
miejscu, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Zamknąłem drzwi od mieszkania,
po czym przygarnąłem przyjaciela do mocnego uścisku. Wtulił się w mój tors i po
chwili poczułem, jak jego łzy pomoczyły moją koszulkę. Zaprowadziłem go
ostrożnie do dużego pokoju i usiedliśmy na kanapie. Lou natychmiast przylgnął
do mnie, a ja owinąłem wokół jego ciała ramiona. Jedną dłonią głaskałem jego
plecy, a drugą bawiłem się ciemnymi włosami.
-Ciii…
już dobrze, Lou. – próbowałem go uspokoić i na szczęście zadziałało. Po kilku
minutach przestał się trząść, co oznaczało, iż przestał płakać. Jego uścisk
trochę się rozluźnił, głowę ułożył na mojej klatce piersiowej, a rękoma oplątał
mój brzuch. Moje dłonie nadal były w tym samym miejscu, lecz trochę zmieniłem
pozycję, aby było nam wygodniej.
-Dziękuję,
Haz.
-Za
co?
-Za
to, że jesteś. – odparł, a moje oczy nagle stały się wilgotne. Tak bardzo zapragnąłem
mu teraz powiedzieć, jak bardzo jestem szczęśliwy, że jest obok mnie, że przeraźliwie
go kocham i nie wiem, co bym zrobił, gdyby odszedł. Jednak nie umiałem tego zrobić,
byłem zbyt wielkim tchórzem, aby przyznać się do moich uczuć. Nie zniósłbym
odrzucenia, a tym bardziej przez Louisa.
________________________________________________
Cześć wszystkim! <3 Wybaczcie, że rozdział znowu tak późno, ale miałam o dziwo niewiele czasu. Jak już wspominałam, w czwartek miałam bal, na który trochę się przygotowywałam. Poza tym, było naprawdę ciepło przez ostatnie dni i wybrałam opalanie, niż spędzenie dnia przed laptopem. Myślę, że większość, by tak zrobiła i niestety to samolubne i bardzo Was za to przepraszam.
1. lipca wyjeżdżam na obóz i mam nadzieję, że będę mogła wziąć ze sobą laptopa. Nie jestem pewna, czy jest tam WiFi, ale jeśli tak to prawdopodobnie uda mi się dodać jeden lub dwa rozdziały. Spędzę tam dwa tygodnie i przypuszczam, że nie znajdę wiele czasu, ale się postaram.
Małymi kroczkami zbliżamy się już do końca, chyba, tak myślę. W sumie to sama nie wiem, czy pisać dłuższe opowiadanie, czy je zakończyć. Miło by było, gdybyście napisali, co mam zrobić, bo nie jestem pewna, czego oczekujecie. Podoba Was się ta historia, nie jest zbyt nudna? Zapraszam do komentowania.
Kocham Was! xx
sobota, 15 czerwca 2013
Rozdział 6 'Śladamy Larry'ego'
George oderwał się od
lektury, po czym rozejrzał dookoła. Usłyszał nagle, zbliżające się kroki, więc
jak najszybciej ukrył pamiętnik taty Harry’ego pod szafkę. Usiadł przy biurku i
położył przed sobą jakikolwiek podręcznik, udając, że jest pochłonięty nauką. Kiedy
po pokoju rozległ się cichy dźwięk pukania, chłopak zaprosił gościa, odwracając
głowę w stronę drzwi.
-Cześć, Ge. Idziemy z
Lou na spacer, chcesz iść z nami? – Harry zwrócił się do synka, używając jego
ulubionego zdrobnienia. Przy urodzeniu, kiedy jego mężowi brakło tchu i nie
miał siły wykrzykiwać do siostry długich słów, wymawiał tylko pierwszą sylabę i
tak już zostało.
-Nie, nie, dziękuję.
Zostanę w domu i trochę się pouczę, ok?
-Uczysz się w sobotę?
Och, ok! To nie przeszkadzam.
-Miłego spaceru,
Gołąbeczki. – piętnastolatek zaśmiał się i szeroko uśmiechnął. Zawsze mówił tak
do rodziców, kiedy wychodzili gdzieś sami. Wiedział, że uwielbiają okazywać
sobie swoje gorące i silne uczucia, ale musieli hamować się przy dziecku.
-Miłej nauki. –
pozdrowił go, również cicho chichocząc.
Kiedy George został
już sam w swoim pokoju, odczekał chwilę, po czym ruszył w stronę niewielkiej
szafki. Usiadł, opierając się o nią i wyciągnął spod spodu pamiętnik. Usadził
się wygodnie, a następnie wrócił do czytania historii jego ojców.
25.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dziś
nastała sobota, więc mogłem pospać dłużej.
Mimo tego, nie przewróciłem się na bok i nie poszedłem spać dalej. Jakoś
nie mogłem zasnąć, więc poddałem się i otworzyłem oczy. Zerknąłem na telefon,
było piętnaście po dziewiątej. Wtuliłem się w miękką kołdrę i cicho
westchnąłem. Już od rana na mojej twarzy malował się uśmiech, z czego miałem
ochotę się śmiać. Emocje rozpierały mnie i chciało mi się skakać ze szczęścia. Nagle
usłyszałem krótkie wibracje, dochodzące z telefonu, które informowały mnie o
nowej wiadomości.
Od „Boo Bear <3” Dzień dobry,
Loczku :) Mam nadzieję, że nie obudziłem?
Do „Boo Bear <3” Witaj
Słodziaku :) nie, nie obudziłeś. Jakoś nie mogłem spać.
Od „Boo Bear <3” Och, to tak
jak ja. Śniło Ci się coś?
Do „Boo Bear <3” Hahaha nie, a
Tobie?
Od „Boo Bear <3” Właśnie tak!
Miałem niesamowity sen! Byłem w kosmosie!
Do „Boo Bear <3” Lou, czy Ty
napisałeś do mnie, aby pochwalić się swoim snem? :D
Od „Boo Bear <3” Między innymi
tak! Masz z tym jakiś problem? :p No a tak poważnie to chciałem zaprosić Cię na
lody.
Do „Boo Bear <3” Brzmi
świetnie, z chęcią :)
Od „Boo Bear <3” W takim razie
będę u Ciebie o 16.
Do „Boo Bear <3” Tak późno? :(
Chcę Cię zobaczyć wcześniej.
Od „Boo Bear <3” Mogę przyjść
zaraz!
Do „Boo Bear <3” Czekam już na
Ciebie! xx
Od „Boo Bear <3” Znając
Ciebie, leżysz jeszcze w łóżku ;>
Do „Boo Bear <3” Może chcesz
się przyłączyć? :D
Od „Boo Bear <3” Zgadłem!
Do „Boo Bear <3” Owszem,
możesz się ekscytować :)
Od „Boo Bear <3” Dziękuję za
pozwolenie :p
Do „Boo Bear <3” Nie ma sprawy
:D
Od „Boo Bear <3” Jakiż Ty
bezczelny.
Do „Boo Bear <3” Wydaję Ci się
:p To jak? O której będziesz?
Od „Boo Bear <3” O której mam
być?
Do „Boo Bear <3” Już
napisałem, że możesz przyjść teraz :D
Od „Boo Bear <3” No ej,
poważnie pytam.
Do „Boo Bear <3” No dobrze,
dobrze. Może 13? Zjemy razem obiad i pójdziemy na lody.
Od „Boo Bear <3” Okej, widzimy
się za 3 godziny. xx
Odłożyłem
telefon na nocny stolik i powoli wygramoliłem się spod kołdry. Stanąłem na
chłodnej podłodze i wyciągnąłem się, głośno ziewając. Wziąłem z szafy czystą
bieliznę i udałem się do łazienki. Z tego względu, że noce były teraz ciepłe,
spałem nago, co było definitywnie przyjemne.
Wszedłem do kabiny prysznicowej,
a po chwili chłodna woda spływała po moim ciele. Wyszorowałem dokładnie każdą
część ciała ulubionym żelem pod prysznic, a na końcu umyłem włosy.
Kiedy byłem już suchy, ubrałem
bokserki i wróciłem do pokoju. Na nogi włożyłem dżinsowe spodenki do kolan, a
na górę czarny t-shirt. Poszedłem do kuchni i zaparzyłem sobie kawę. Wyjąłem z
lodówki mleko, a z szafki miskę i płatki. Przygotowany posiłek i zrobioną już
kawę postawiłam na stole, po czym usiadłem przy nim i zacząłem jeść śniadanie.
3 godziny później
Siedziałem
przed telewizorem, co chwilę zerkając na zegarek. Brzmi to tak dziecinnie i
prostacko, ale po prostu nie mogłem doczekać się przyjścia Louisa. Wczorajszy
wieczór spędziliśmy tak miło i nie chciałem, aby wracał do domu. Jednak, Tommo
jest tylko moim przyjacielem, a przyjaciele nie sypiają razem.
Nagle usłyszałem pukanie do
drzwi, więc wstałem i szybko udałem się do przedpokoju. Otworzyłem i zaprosiłem
chłopaka do mieszkania, po czym ostrożnie go przytuliłem. Na moje szczęście,
odwzajemnił uścisk, a następnie udaliśmy się do dużego pokoju, gawędząc na mało
ważne tematy. Usiedliśmy na kanapie, chichocząc z żartu Louisa.
-Zayn
nie ma nic przeciwko, że spędzasz u mnie tyle czasu? – zapytałem, kiedy już się
uspokoiliśmy.
-Dlaczego
miałby mieć?
-Nie
wiem, w końcu z nim mieszkasz, to Twój przyjaciel.
-A
Ty nim nie jesteś?
-Umm…
Ja… No jestem.
-No
właśnie. – uśmiechnął się szeroko, po czym usiadł trochę bliżej mnie.
-No
dobrze. Co masz ochotę dziś zjeść na obiad?
-A
co proponujesz?
-Może
zrobimy pizze?
-Świetny
pomysł.
Poszliśmy
oboje do kuchni i położyliśmy na blat potrzebne produkty. Umyłem paprykę i ją
pokroiłem, a Louis zajął się starciem sera. Następnie, wyjąłem mąkę, wodę,
oliwe, drożdże, jajko i cukier. Z pomocą przyjaciela zaczęliśmy przygotowywać
ciasto, jednak nie wyszło nam to do końca. Po chwili, moje włosy były całe w
mące, a chłopak śmiał się głośno, trzymając się za brzuch.
-Lou!
Mam całe brudne włosy! – krzyknąłem, odwracając się do niego przodem.
-Hahaha,
Ty głuptasie! – wybuchnął ponownie śmiechem, a ja wykorzystując jego nieuwagę,
wziąłem trochę mąki i rzuciłem ją w chłopaka. Nagle, otworzył szeroko oczy
zaskoczony przebiegiem wydarzeń.
-I
kto tu jest głuptasem? – zaśmiałem się, idąc do tyłu, ze względu na
zbliżającego się do mnie Louisa.
-Zaraz
się przekonamy. – powiedział, udając groźnego, lecz skończyło się na
obustronnym chichotaniu. Rzucił się w moją stronę, a ja zacząłem biegać w kółko
po całej kuchni. Z mojego gardła wydobywały się piski, kiedy mój przyjaciel
zbliżał się na niebezpieczną odległość.
Kiedy udało mu się mnie dopaść,
oboje wylądowaliśmy na ziemi, ciągle się brechtając.
-Jestem
cały w mące!
-Wyobraź
sobie, że ja też! – odparłem, a Lou wdrapał się na mnie, siadając okrakiem na
moje biodra i zaczął mnie łaskotać.
-Nie!
Błagam! – krzyknąłem desperacko, wijąc się pod ciałem kolegi. Próbowałem się
jakoś uwolnić, jednak po chwili Tommo ustąpił i przestał. Odetchnąłem głęboko,
po czym zacząłem strzepywać biały puch z koszulki szatyna. Uśmiechnął się do
mnie wdzięcznie, cały czas patrząc w moje oczy. Kiedy już skończyłem,
wstaliśmy, a Lou zbliżył się do mnie i zaczął wygrzebywać mąkę z moich loczków.
Spojrzałem na niego i zauważyłem, ze przy tej czynności musiał stanąć na
palcach, co czyniło go jeszcze bardziej słodkim. Poczułem, jak moje policzki
robią się gorące i w duchu modliłem się, aby nie były czerwone.
Godzinę później
Gotową
i smakowicie pachnącą pizze, podzieliliśmy na równe kawałki i włożyliśmy na
talerze. Wróciliśmy do dużego pokoju i siedząc przed telewizorem, zaczęliśmy
się zajadać.
Kiedy skończyliśmy posiłek,
zabrałem naczynia do kuchni i schowałem je do zmywarki.
-Idziemy
na spacer? – zapytał Lou, wchodząc do pomieszczenia.
-Tak,
jasne. – odparłem z uśmiechem. Ubraliśmy w przedpokoju trampki, a następnie
wyszliśmy z mieszkania.
Na dworze było bardzo ciepło, ale
delikatny wiaterek sprawiał, ze było przyjemnie. Udaliśmy się w stronę parku,
planując wspólne wakacje.
-Gdzie
moglibyśmy pojechać? – zapytałem.
-Co
myślisz o Francji?
-Zawsze
chciałem zwiedzić Paryż.
-To
musimy dzisiaj zarezerwować miejsca w hotelu.
-Jeju,
polecimy do Paryża?!
-Jeśli
chcesz oczywiście, to tak. – powiedział, cicho się chichotając.
-No
pewnie, tak! Już nie mogę się doczekać. – powiedziałem z entuzjazmem i pod
wpływem impulsu mocno przytuliłem się do przyjaciela. Chłopak, śmiejąc się
odwzajemnił uścisk, a ja zatonąłem w jego ramionach. Staliśmy w tej pozycji
kilka minut, aż nie przypomniało mi się, że byliśmy na dworze, w miejscu
publicznym. Odsunąłem się od niego, a moja twarz zapewnie przypominała
dojrzałego pomidora. Tomlinson uśmiechnął się, jakby nic nie zauważając, a
kąciki moich ust powędrowały ku górze. Wracając do rozmowy, ruszyliśmy dalej.
Ustaliliśmy, że wynajmiemy hotel gdzieś na obrzeżach Paryża, aby nie wydać od
razu wszystkich oszczędności. Na pewno zwiedzimy miasto, co zajmie nad dwa lub
trzy dni. Pojedziemy też na plażę i może popłyniemy gdzieś statkiem. Wszystkie
te plany brzmiały dla mnie tak nierealnie, jakby w ogóle nie dotyczyły nas, a
innych ludzi. Nie zwiedzałem dużo pięknych miast, a Francja od zawsze mi się
marzyła. Na dodatek spędzę ten czas z Louisem, co czyni to wszystko jeszcze
wspanialszym.
26.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dziś
od rana nie czułem się dobrze i wstałem dopiero około trzynastej. Poszedłem od
razu do łazienki, aby wziąć prysznic. Było mi cholernie zimno, a wzdłuż pleców
przechodziły mnie dreszcze. Ubrałem ciepłe dresy, choć na dworze było jakieś
dwadzieścia pięć stopni. Następnie udałem się do kuchni, zrobiłem herbatę, po
czym usiadłem przed telewizorem. Kiedy wybiła czternasta, postanowiłem
zadzwonić do Louisa, aby odwołać spotkanie. Wczoraj umówiłem się z nim do kina,
ale czułem się potwornie i nie miałem siły ruszać się z domu.
-Cześć,
Harry. – usłyszałem po kilku sygnałach miłe powitanie przyjaciela.
-Hej,
Lou. – powiedziałem, wysilając się na radosny ton.
-Coś
się stało? – zapytał, domyślając się, że coś jest nie tak.
-Chyba
dzisiaj nie będę mógł iść z Tobą do kina.
-Dlaczego?
Co jest?
-Wiesz,
źle się czuję od rana.
-Ojej,
co Ci jest?
-Chyba
mam gorączkę, ale to nic takiego.
-Zaraz
u Ciebie będę.
-Ale
Lou! To naprawdę nic takiego. – powiedziałem, ale usłyszałem tylko sygnał,
kończący rozmowę. Rozsiadłem się z powrotem na łóżku, skacząc po kanałach.
Nagle, po mieszkaniu rozległ się
dźwięk dzwonka do drzwi. Wstałem powoli, aby nie zakręciło mi się w głowie i
udałem się do przedpokoju. Otworzyłem, a na klatce zobaczyłem Louisa.
-Co
Ty tu robisz?
-Mi
też miło Cię widzieć, Haz. Mówiłem, że przyjdę.
-No
ale nic mi nie jest.
-Masz
gorączkę i źle się czujesz. Faktycznie nic Ci nie jest. – powiedział, wchodząc
do mojego mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Przyłożył dłoń do mojego czoła,
po czym objął mnie ramieniem i zaprowadził do salonu.
-Jesteś
rozpalony!
-Nie
dramatyzuj.
-Połóż
się, hm? – powiedział, a ja wykonałem jego prośbę. Po chwili, chłopak przykrył
mnie kocem, chociaż nie mam pojęcia skąd go wytrzasnął.
-Brałeś
prysznic?
-Tak
i zrobiłem sobie herbatę. Umiem o siebie zadbać, Lou.
-Nie
wątpie. Po prostu się martwię. – powiedział, a uśmiech sam cisnął mi się na
twarz.
-Masz
gdzieś termometr?
-W
kuchni, w szafce przy ścianie.
-Zaraz
przyniosę, a Ty się nie ruszaj.
-Dobrze,
dobrze. – odparłem, układając się wygodniej na kanapie. Po chwili Tomlinson
wrócił, a w ręku trzymał znalezione urządzenie. Włożył mi je pod pachę, a jego
dłoń ponownie powędrowała do mojej twarzy. Odgarnął delikatnie moje loki do
tyłu, a po chwili nachylił się nade mną i złożył ostrożny pocałunek na gorącym
czole. Moje policzki momentalnie się zarumieniły, na co chłopak cicho
zachichotał.
-Spadaj.
– powiedziałem, udając obrażonego.
-I
tak jesteś uroczy.
-Och,
odwal się. – odparłem z uśmiechem na twarzy. Po chwili Lou wziął z powrotem termometr
do rąk, a jego wyraz twarzy z radosnej zmienił się na przerażony.
-Masz
prawie czterdzieści stopni!
-Nie
krzycz, głowa mnie boli.
-Świetnie.
Idę po tabletki dla Ciebie. Zaraz wracam.
-Wracaj
szybko.
Przykryłem
się dokładniej kocem i zerknąłem na telewizor. Leciały jakieś reklamy, więc
odwróciłem wzrok i lekko przymknąłem powieki. Po kilku minutach, mój przyjaciel
wrócił z jakimiś lekarstwami i usiadł obok mnie. Zaczął czytać ulotki, po czym
zdecydował, że da mi dwie pigułki paracetamolu. Podniosłem się trochę i
połknąłem je, popijając wodą. Ponownie opadłem na poduszki, a moje oczy
mimowolnie się zamknęły.
-Jak
się obudzisz, na pewno będziesz już czuł się lepiej.
-Lou?
-Hm?
-Położysz
się obok mnie?
-Emm…
Ja… dobrze. – mój przyjaciel wśliznął się po chwili pod koc, a ja przekręciłem
się na bok przodem do niego. Jego ręce przyciągnęły mnie bliżej, a ja wtuliłem
się w jego tors, kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi.
-Dobranoc.
– wymamrotałem w jego pachnącą skórę, na której automatycznie pojawiła się
gęsia skórka. Uśmiechnąłem się na myśl, że była to moja sprawa, po czym
odpłynąłem do krainy snu.
_____________________________________________
Witajcie! <3 Przepraszam wszystkich za spóźnienie, ale mam totalny brak weny i niewiele czasu. Niedługo mam bal gimnazjalny i musiałam kupić buty i różne dodatki. Na dodatek teraz jestem poza domem, bo wyjechałam na zawody. Mimo tego, spięłam dupkę i coś tam dla Was napisałam. Szczerze mówiąc, nic się w nim nie dzieje, a pisałam go chyba 3 dni. Przepraszam za błędy i powtórzenia.
Byłabym wdzięczna za każdy komentarz i kliknięcie w reakcję.
Kocham Was! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)