22.07.1996r.
Drogi pamiętniku!
Praca
dłużyła mi się niesamowicie, a spoglądanie co chwilę na zegarek wcale mi nie
pomagało. Louis miał dziś spotkanie z Mike’iem i może zabrzmi to dziwnie, ale
strasznie się denerwowałem. Kiedy już stąd wyjdę, wystarczy, że zadzwonię do
przyjaciela i będę wszystko wiedział. Tak bardzo zżerała mnie ciekawość.
Kiedy
w końcu znalazłem się na świeżym powietrzu, wybrałem numer Louis’a i
przyłożyłem telefon do ucha w oczekiwaniu na jego głos.
-Cześć,
Haz. – przywitał się.
-Cześć,
i jak poszło?
-Hm…
wpadniesz do mnie?
-Jasne,
zaraz u Ciebie będę.
-Do
zobaczenia.
Pognałem czym prędzej w stronę
jego domu. Chciałem jak najszybciej wszystkiego się dowiedzieć. Pragnąłem
usłyszeć, że już wszystko w porządku, że Mike odszedł i teraz będzie tylko
lepiej. Jednak nie było nam to dane.
Zapukałem w drewniane drzwi
niewielkiego domu, a po chwili ujrzałem w drzwiach przygnębionego chłopaka.
Spojrzałem na niego ze współczuciem, choć nawet nie wiedziałem, co się wydarzyło.
Zaprosił mnie do środka i kiedy już usadowiliśmy się na kanapie w salonie,
zacząłem.
-Coś
nie tak? – zapytałem, a Lou tylko pokiwał twierdząco głową. Mój żołądek nagle
skurczył się do niemożliwych wielkości, a moje oczy rozszerzyły. Przecież miało
być dobrze.
-Co
się stało? – wyszeptałem. Tommo zacisnął mocno powieki i głośno westchnął.
-Tak jak obiecał, przeprosił mnie i nawet nie
dotknął.
-To
o co chodzi?
-Nie
poprzestał na tym. Chciał jeszcze o czymś porozmawiać, więc zgodziłem się, a teraz
wiem, że to był ogromny błąd.
-Co
Ci powiedział?
-Zaczął
się tłumaczyć, że wcale nie chciał tak postępować. Powiedział, że był… chory.
-Chory?
-Tak.
Wyjechał, aby się leczyć. Miał zaburzenia psychiczne, lecz nie chciał zdradzić,
jakie dokładnie.
-Co
w związku z tym?
-Poprosił,
abym dał mu jeszcze jedną szanse. – wyszeptał, a ja zamarłem z szeroko
rozwartymi oczami. Przełknąłem głośno ślinę, nie mogąc nic z siebie wykrztusić.
Tak jak myślałem… Mike wrócił, Lou mu wybaczy i będą szczęśliwi. Ja stanę się
tylko problemem, ale poradzę sobie. Przecież zawsze radziłem sobie z
odrzuceniem.
-Nie,
Harry. Nie dam mu szansy. – powiedział, jakby wiedział, o czym właśnie myślę.
Mimo wszystko, odetchnąłem z ulgą, a myśl o odrzuceniu rozmyła się, a w zamian
poczułem ciepło.
-Skoro
wyleczył się dla Ciebie, dlaczego nie?
-Oh,
przestań mówić, jakbyś chciał, abym do niego wrócił. – odparł, a ja zdziwiłem
się jeszcze bardziej. Skąd on mógł wiedzieć?
-Po
prostu… chcę dobrze.
-Harry.
– wyszeptał i spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym bólem. –Może zdawać Ci
się, że przesadzam. W końcu to był tylko chłopak. Każdy ma prawo prosić o drugą
szansę, ale wiedz, że to co przeżyłem było straszne. Nie chcę do tego wracać, a
kiedy patrzę na jego twarz zaczynam
przeżywać wszystko od początku. Przypominają mi się tylko te najgorsze chwile.
W zasadzie, tych dobrych było niewiele. Pragnę tylko, aby dał mi spokój. Nie
chcę go.
-Ja…
rozumiem Cię. Próbuję. Wcale nie przesadzasz. To co on zrobił było okropne.
-Czy
mógłbyś mnie teraz przytulić? – zapytał, a ja poczułem delikatny ucisk w klatce
piersiowej. Przysunąłem się do niego bliżej i przytuliłem go do siebie. Położył
głowę na moim torsie, mocno się we mnie wtulając. Gładziłem jedną ręką delikatnie
jego plecy, a drugą wsunąłem w miękkie włosy. Palcami bawiłem się jego
czupryną, a po kilku minutach usłyszałem, jak cicho zamruczał. Moje serce
zaczęło bić o wiele za szybko i choć bardzo się starałem, nie mogłem temu
zapobiec.
Nagle, Tommo odsunął się ode
mnie, aby spojrzeć w moje oczy.
-Coś
nie tak? – zapytał zdezorientowany.
-Nie…
dlaczego pytasz?
-Twoje
serce… - powiedział, a na moje policzki wstąpiły dwa soczyste rumieńce. Chłopak
jedynie uśmiechnął się szeroko, po czym wrócił do poprzedniej pozycji. Starałem
się oddychać spokojnie i po niedługim czasie przyzwyczaiłem się do jakże
wygodnej i przyjemnej pozycji.
23.07.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj
z moim przyjacielem było już o wiele lepiej. Po pracy poszliśmy razem na długi
spacer, aby wykorzystać wspaniałą pogodę. Nie było za zimno, ani za gorąco,
więc żal spędzić taki dzień w domu. Nie poruszałem tematu Mike’a, bo nie
chciałem widzieć znowu smutnej twarzy Louisa. Rozmawialiśmy na byle jakie
tematy, ale oboje czuliśmy się dobrze. W końcu nie ważne o czym się rozmawia,
ważne z kim.
Jak
już kiedyś pisałem, Tomlinson nie był dla mnie tylko przyjacielem. Przy nim
czułem się zupełnie inaczej, niżbym był z Liamem czy Niallem. Po pierwsze, przy
nich nie rumieniłem się tak często, a po drugie, nie czułem się, jakbym miał
zaraz wystrzelić ze szczęścia. Nie znałem tego chłopaka długo, ale byłem
przekonany, że był wspaniały. Zawsze starał się być miły, nie kłócił się o byle
co i ani razu mnie nie okłamał.
-A
jak w pracy? – zapytał, kiedy przez kilka minut panowała między nami cisza.
-Nie
narzekam. Może jest czasem nudno, ale ważne, że dają mi za to pieniądze.
-Nie
myślałeś o czymś lepszym?
-Lepszym?
To znaczy?
-Gdzieś,
gdzie będziesz chciał przebywać, większe zarobki i tak dalej.
-Sam
nie wiem. Teraz są wakacje i mam trochę czasu, ale potem pójdę na studia i mogę
nie dać sobie rady.
-Czyli
wybierasz się na studia dzienne?
-Tak
myślałem. Zaoczne są trochę drogie, a mnie ledwo stać na czynsz.
-Jeśli
chcesz… mogę Ci pomóc.
-W
jakim sensie?
-Mogę
Ci dołożyć.
-Louis,
przestań. Poradzę sobie.
-Chcę
tylko pomóc.
-Dziękuję,
ale jest dobrze, tak jak jest.
-No
ok ok. – uśmiechnąłem się do niego, a po chwili usłyszałem krótki dźwięk,
dochodzący z jego telefonu. Chłopak wyjął sprzęt z kieszeni spodni i odczytał
wiadomość, a jego mina od razu zrzedła.
-Co
się stało?
-Nie
pisał wczoraj cały dzień. Myślałem, że sobie odpuści, a on znowu. – powiedział
widocznie zdenerwowany.
-Co
napisał?
-Żebym
dał mu szanse. Jest w parku i na mnie czeka.
-Pójdziesz
tam?
-Nie
wiem.
-Chcesz?
-Nie
chcę, ale chyba muszę.
-Może
pójdę z Tobą?
-To
miłe, Haz, ale wolę, aby nic Ci się nie stało.
-Co
masz na myśli?
-Nie
wiem, jak zareaguje na to, że mam przyjaciela.
-Lou,
czy Ty słyszysz, co mówisz?
-Wiem,
wiem, ale ostrożności nigdy za wiele.
-No
dobrze.
-Możesz
mnie odprowadzić i zaczekać chwilę, hm?
-Okej,
dobrze.
Poszliśmy więc w stronę parku,
rozpoczynając temat wspólnych wakacji. Jak się okazało oboje mamy naprawdę dużo
czasu i postanowiliśmy razem gdzieś wyjechać. Myślę, że to będzie wspaniała
okazja, abyśmy poznali się jeszcze lepiej!
Kiedy
weszliśmy do Central Parku, Louis zatrzymał się i odwrócił przodem w moją
stronę.
-Na
pewno chcesz czekać? Nie wiem, ile to zajmie.
-Poczekam.
– powiedziałem z delikatnym uśmiechem.
-Postaram
się załatwić to jak najszybciej.
-Dobrze.
Jakby coś się działo, krzycz, dzwoń, nie wiem.
-Spokojnie,
Haz. – chłopak zaśmiał się krótko. –Myślę, że aż tak źle nie będzie.
-Uważaj
na siebie. – powiedziałem jeszcze i wyszukałem wzrokiem wolną ławkę. Usiadłem
na niej wygodnie, po czym rozejrzałem się dookoła. Trawa była soczyście
zielona, a korony drzew delikatnie bujały się z wiatrem. Na skórze czułem
przyjemne, ciepłe promienie słoneczne, a na dodatek w powietrzu unosił się
niezwykle świeży zapach. Przymknąłem na chwilę powieki i wziąłem głęboki wdech.
Otworzyłem oczy i wyjąłem ze spodni telefon, aby zobaczyć, ile czasu minęło,
odkąd Louis poszedł do Mike’a. Pięć minut. Cholera, trochę jeszcze sobie
poczekam.
Po,
jak dla mnie, długim czasie, zacząłem palcami wystukiwać na drewnie jakąś
melodyjkę. Czas dłużył mi się niesamowicie i nie mogłem doczekać się powrotu
przyjaciela. Tak bardzo pragnąłem zobaczyć jego radosną twarz i usłyszeć, że
wszystko już w porządku. Jednak moja podświadomość mówiła mi, że będzie
zupełnie inaczej. Skoro po ostatnim spotkaniu było źle, po tym może być nawet
gorzej.
Po
około pół godzinie, ujrzałem zbliżającą się sylwetkę chłopaka. Wstałem więc i
zacząłem iść naprzeciw niemu. Kiedy byliśmy już blisko siebie, zatrzymaliśmy
się. Louis miał spuszczoną głowę, więc uniosłem jego podbródek dłonią, by na
mnie spojrzał. Jego oczy zdradzały wszystko. Był smutny, przygnębiony i bał
się. Jego oczy błyszczały się, ale nie ze szczęścia, lecz były to łzy, które
lada chwila mogły spłynął po policzkach. Natychmiast porwałem go w ramiona,
gładząc rękoma plecy. Tommo wtulił się mocno w moje ciało, a twarz schował w
zagłębieniu mojej szyi. Jego oddech łaskotał delikatnie moją skórę, a ja
poczułem, jak przeszywają mnie dreszcze.
-Lou.
-…
-Lou,
Kochanie, będzie dobrze, huh?
-Nie
będzie. – wyszeptał.
-Pomogę
Ci.
-Harry.
-Zrobię
wszystko, co w mojej mocy, okej? Wszystko. – chłopak odsunął się delikatnie,
aby spojrzeć w moje oczy. Oparł swoje czoło o moje, a po policzku spłynęła
samotna łza. Ostrożnie otarłem ją dłonią, a Tommo lekko się uśmiechnął.
-Dziękuję.
– powiedział cicho, a ja ponownie przygarnąłem go do uścisku.
Po kilkunastu
minutach milczącego spaceru, udaliśmy się w stronę mojego mieszkania.
Usiedliśmy na kanapie przed
telewizorem, aż w końcu postanowiłem przerwać ciszę.
-Lou?
-Hm?
-Co
się stało? – chłopak spojrzał na mnie i spuścił głowę.
-Powiedział,
że strasznie żałuje.
-Mówił
to już kiedyś.
-On
nadal mnie kocha. – wyszeptał, a moje serce zaczęło bić niespokojnie szybko.
-Masz
pewność?
-Wytłumaczył,
że nie umiał ode mnie odejść. Potrzebował pretekstu i dlatego tak wyszło. Kiedy
go odrzuciłem, mógł z czystym sumieniem wyjechać, aby się leczyć. Dla mnie. –
powiedział cicho, a ja nie umiałem odpowiedzieć.
-Harry,
powiedz coś.
-Co
mam powiedzieć?
-Nie
wiem. Powiedz, że kłamie, że robi to specjalnie. Cokolwiek!
-A
co jeśli wcale nie kłamie? Co jeśli to prawda? – zapytałam, patrząc w jego
oczy.
-Nie
wrócę do niego. – zapewnił.
-Dlaczego?
-Bo
nie chcę.
-Nie
chcesz? A dlaczego jesteś smutny?
-Haz.
-Dlaczego
jesteś smutny?
-Bo
go widziałem, rozmawiałem z nim, a nie chcę go znać. Nie chcę, rozumiesz?
-Skrzywdził
Cię, ale żałuje tego. Poza tym robił to, bo był chory.
-Ughh…
Harry. Proszę Cię przestań.
-Chcesz
do niego wrócić, prawda?
-Słucham?
-Odpowiedz
mi.
-Nie
muszę Ci się tłumaczyć! – powiedział, unosząc głos. Spojrzałem na niego
zaskoczony i odwróciłem wzrok.
-Jasne,
nie musisz. – powiedziałem cicho, po czym zacząłem tępo wpatrywać się w ekran
telewizora.
Milczeliśmy przez dobre pół
godziny, aż spostrzegłem, jak chłopak się do mnie przybliża.
-Harry…
- zaczął błagalnym głosem.
-Haz,
nie chcę się z Tobą kłócić.
-Ja
też nie.
-Po
prostu już sam nie wiem, co robić.
-To
znaczy?
-Nie
mam pojęcia, jak do niego mówić. Powiedziałem mu chyba dziesięć razy, że nic z
tego nie będzie, żeby dał sobie spokój.
-Kochasz
go? – zapytałem, a Lou spojrzał na mnie zaskoczony.
-Nie,
nie kocham go.
-Jesteś
pewny?
-Tak.
Na sto procent.
-Powiedz
mu to.
-Mam
mu powiedzieć, że go nie chcę? Przecież tak nie można.
-Nie
w ten sposób. Powiedz mu, że nic do niego nie czujesz, że nie potrafisz go
pokochać, po tym co zrobił, że za wiele z nim przeżyłeś, aby do tego wracać. –
mój przyjaciel zamyślił się na chwilę, po czym delikatnie uśmiechnął.
-Dziękuję,
po raz setny.
-Huh,
nie ma sprawy. – powiedziałem z uśmiechem.
Patrzyliśmy na siebie przez kilka
sekund, a po chwili mocno się objęliśmy.
-Przepraszam,
że krzyknąłem.
-Nie,
to ja przepraszam.
24.07.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj
było spokojnie. Jak zazwyczaj po pracy, poszliśmy z Lou do mojego mieszkania,
zjedliśmy obiad i siedzieliśmy przed telewizorem. Niestety, na dworze ciągle
padało, więc nie było szans na spacer.
-Co
z naszym wyjazdem? – zapytał, kiedy zaczęły się reklamy między filmem, który
oglądaliśmy.
-Rozmawiałem
z moim szefem i wybłagałem od niego tydzień wolnego.
-To
wspaniale! Umówiliście się już na konkretny termin?
-Właśnie
nie, bo nie wiedziałem, kiedy zamierzamy wyjechać.
-Mi
to obojętne. – powiedział, uśmiechając się.
-Co
powiesz na pierwszy tydzień lipca?
-Pasuje
mi.
-Okej.
A jedzie ktoś z nami? – zapytałem nieśmiało.
-Zayn
ma wolne dopiero w sierpniu, dlatego wtedy wyjeżdżam z nim i El. Nie wiem, jak
Liam i Niall.
-Oni
raczej nie będą chcieli.
-Dlaczego?
Nie lubią mnie?
-Lubią!
Oczywiście, że lubią.
-To
o co chodzi?
-Liam
chcę spędzić wakacje z Danielle, a Niall leci do Irlandii na cały lipiec.
-Czyli
cały tydzień będzie tylko nasz. – powiedział, uśmiechając się, a na jego
policzkach pojawiły się dwa słodkie rumieńce. Zaśmiałem się cicho, a Louis
odwrócił głowę, aby na niego nie patrzył.
-No
ej! – krzyknąłem w proteście, chichocząc.
-Odczep
się.
-Wyglądasz
tak uroczo, kiedy się rumienisz.
-Wyglądam
głupio.
-Oj,
przestań. – powiedziałem i przysunąłem się do niego, próbując dostrzec jego
buzię.
-Harry!
– krzyknął, śmiejąc się.
-No
co?! Pokaż się! – chichocząc, jak opętany, wdrapałem się na jego kolana. Dłonią
przyciągnąłem jego twarz, aby na mnie spojrzał i kiedy już w całości mogłem
dojrzeć nieziemsko niebieskie oczy i różowe policzki, kąciki moich ust
powędrowały wyjątkowo wysoko. Chłopak zaśmiał się cicho i oblał jeszcze
większym rumieńcem.
-Zabiję
Cię kiedyś. – powiedział.
-Jesteś
taki słodki. – odparłem, wtulając się w jego tors. Od razu objął mnie rękoma, a
ja schowałem twarz w jego szyi. Delikatnie pocałowałem jego skórę na obojczyku
i poczułem, jak jego oddech przyspieszył. Powtórzyłem to kilka razy, aż trochę
się rozluźnił.
-C-co
robisz? – spytał cicho.
-Całuję
Cię, Głupku. – powiedziałem, chichocząc. Uniosłem głowę na wysokość jego i
delikatnie się uśmiechnąłem. –Przeszkadza Ci to?
-Nie,
nie. – odparł lekko zawstydzony. –Wręcz przeciwnie. – dopowiedział i cicho się
zaśmiał, a ja rozpłynąłem się w jego radosnym spojrzeniu.
_________________________________________________
Cześć wszystkim! <3 Bardzo dziękuję wszystkim za te miłe słowa i zapewnianie, że to opowiadanie wcale nie jest nudne. Nadal uważam, że ma wiele błędów i jest niedopracowane, ale przynajmniej nie jest tak źle ;)
Kolejny rozdział prawdopodobnie w czwartek lub piątek.
Byłabym wdzięczna za jakikolwiek komentarz. xx
kocham, kocham, kocham ♥
OdpowiedzUsuńJakie słodkie, a zwłaszcza to :
OdpowiedzUsuń"Zabiję Cię kiedyś. – powiedział.
-Jesteś taki słodki. – odparłem, wtulając się w jego tors. Od razu objął mnie rękoma, a ja schowałem twarz w jego szyi. Delikatnie pocałowałem jego skórę na obojczyku i poczułem, jak jego oddech przyspieszył. Powtórzyłem to kilka razy, aż trochę się rozluźnił.
-C-co robisz? – spytał cicho.
-Całuję Cię, Głupku. – powiedziałem, chichocząc. Uniosłem głowę na wysokość jego i delikatnie się uśmiechnąłem. –Przeszkadza Ci to?" - AWWWWWWWWWWW *-*
Chce dalej c:
Kocham ten moment
Usuńo kurde . to takie genialne ze nie moge i wcale nie jest nudne już sie nie mogłam tego doczekac ale warto bylo, teraz tylko dotrwac do czwartku lub piatku i bedzie dobrze <3 weny kicia :*
OdpowiedzUsuńCuuudo :)
OdpowiedzUsuńMoge to opisac jednym słowem ale po co skoro jest tyle wspanialych przymiptnikowa wiec zajebiste cudowne fajne wspaniale XD XD
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny :-)
Świetne!!!
OdpowiedzUsuńAwww Lou i Hazza jadą na wakacje! Mam nadzieję że coś między nimi ruszy ;)
Głupi ten były Lou tylko problemy robi;)
Świetnie piszesz :)
Aaaaaaaa..... jakie to jest słodkie i urocze. No normalnie jak Lou gdy się rumieni ;) Rozdział serio wspaniały! Kocham to opowiadanie i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Awww... Boże rozpływam się tak jak Hazza ;*
OdpowiedzUsuńJa ciebie po prostu uwielbiam! Kolejny wspaniały rozdział i już chcę kolejny. A ta akcja na koniec - rozpływam się :) To jest wspaniałe opowiadanie i nawet nie wiesz jak się cieszę, że je kontynuujesz. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNie jest niedopracowane ! No chryste, błagam T.T
OdpowiedzUsuńUwierz w sb !
Ja to bym tylk oz chęcią zobaczył jakieś przerywniki, że George(tak się nazywał, prawda ? skleroza -.- ) chowa pamiętnik, a później kiedy nikogo w domu nie ma tro znów go czyta :P
Mmm rozwija się nasz Larry powoli ;) I ten tydzień sam na sam mrrr Będzie się działo hehe Weny ;**
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <333
awwwww... ♥
OdpowiedzUsuńHejHej! Xx
OdpowiedzUsuńJak bym mogla to bym napisala ze 100 komentarzy jak to mi sie baaaardzo podoba to opowiadanie :D
Tak czy inaczej... oooh *.* kocham to ;))
Kocham Cie za to jak piszesz i rozdzial jak zwykle prze cudown... :)
Ojj i taki maly Larry <33
Duzo, duzo weny ! Pozdrawiam ;x
//Oluś xx
Awww.... tyle słodyczy, że zaraz dostanę cukrzycy ;D Hhhahahahaha.... słodki rozdział ;*
OdpowiedzUsuń"Całuję Cię, Głupku" - zabijasz! to jest przeurocze! i podoba mi się, że tak powoli się to wszystko między nimi rozkręca, że się poprzytulają i pocmokają a nie od razu lądują w łóżku. nie wytrzymam do następnego rozdziału! uwielbiam to :)
OdpowiedzUsuńsuper czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,że tak późno, ale nie miałam czasu. Rozdział świetny !!! Chcę więcej takich momentów;
OdpowiedzUsuń'' -Czyli cały tydzień będzie tylko nasz. – powiedział, uśmiechając się, a na jego policzkach pojawiły się dwa słodkie rumieńce. Zaśmiałem się cicho, a Louis odwrócił głowę, aby na niego nie patrzył.
-No ej! – krzyknąłem w proteście, chichocząc.
-Odczep się.
-Wyglądasz tak uroczo, kiedy się rumienisz.
-Wyglądam głupio.
-Oj, przestań. – powiedziałem i przysunąłem się do niego, próbując dostrzec jego buzię.
-Harry! – krzyknął, śmiejąc się.
-No co?! Pokaż się! – chichocząc, jak opętany, wdrapałem się na jego kolana. Dłonią przyciągnąłem jego twarz, aby na mnie spojrzał i kiedy już w całości mogłem dojrzeć nieziemsko niebieskie oczy i różowe policzki, kąciki moich ust powędrowały wyjątkowo wysoko. Chłopak zaśmiał się cicho i oblał jeszcze większym rumieńcem.
-Zabiję Cię kiedyś. – powiedział.
-Jesteś taki słodki. – odparłem, wtulając się w jego tors. Od razu objął mnie rękoma, a ja schowałem twarz w jego szyi. Delikatnie pocałowałem jego skórę na obojczyku i poczułem, jak jego oddech przyspieszył. Powtórzyłem to kilka razy, aż trochę się rozluźnił.
-C-co robisz? – spytał cicho.
-Całuję Cię, Głupku. – powiedziałem, chichocząc. Uniosłem głowę na wysokość jego i delikatnie się uśmiechnąłem. –Przeszkadza Ci to?
-Nie, nie. – odparł lekko zawstydzony. –Wręcz przeciwnie. – dopowiedział i cicho się zaśmiał, a ja rozpłynąłem się w jego radosnym spojrzeniu.'' i tego z mruczeniem Lou. Słodkie to jest. Aww... ;D
Awwww...... Kocham takiego slodkiego larrego
OdpowiedzUsuńNareszcie cos poważniejszego zaczyna sie dziac po miedzy Lou a Hazza *.*
Chyba nie czytałam niczego bardziej słodszego od tego *-* Awwwww <333
OdpowiedzUsuńCukierek oblany lukrem ........ najsłodsze co do tych czas czytałam :** Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww :3333333 dawaj następny rozdział !! Jak najszybciej :**
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńAwww.!...to jest takie słodkie:*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Jest świetne. <3
~Magda
Zapraszam do siebie http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/