George oderwał się od
lektury, po czym rozejrzał dookoła. Usłyszał nagle, zbliżające się kroki, więc
jak najszybciej ukrył pamiętnik taty Harry’ego pod szafkę. Usiadł przy biurku i
położył przed sobą jakikolwiek podręcznik, udając, że jest pochłonięty nauką. Kiedy
po pokoju rozległ się cichy dźwięk pukania, chłopak zaprosił gościa, odwracając
głowę w stronę drzwi.
-Cześć, Ge. Idziemy z
Lou na spacer, chcesz iść z nami? – Harry zwrócił się do synka, używając jego
ulubionego zdrobnienia. Przy urodzeniu, kiedy jego mężowi brakło tchu i nie
miał siły wykrzykiwać do siostry długich słów, wymawiał tylko pierwszą sylabę i
tak już zostało.
-Nie, nie, dziękuję.
Zostanę w domu i trochę się pouczę, ok?
-Uczysz się w sobotę?
Och, ok! To nie przeszkadzam.
-Miłego spaceru,
Gołąbeczki. – piętnastolatek zaśmiał się i szeroko uśmiechnął. Zawsze mówił tak
do rodziców, kiedy wychodzili gdzieś sami. Wiedział, że uwielbiają okazywać
sobie swoje gorące i silne uczucia, ale musieli hamować się przy dziecku.
-Miłej nauki. –
pozdrowił go, również cicho chichocząc.
Kiedy George został
już sam w swoim pokoju, odczekał chwilę, po czym ruszył w stronę niewielkiej
szafki. Usiadł, opierając się o nią i wyciągnął spod spodu pamiętnik. Usadził
się wygodnie, a następnie wrócił do czytania historii jego ojców.
25.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dziś
nastała sobota, więc mogłem pospać dłużej.
Mimo tego, nie przewróciłem się na bok i nie poszedłem spać dalej. Jakoś
nie mogłem zasnąć, więc poddałem się i otworzyłem oczy. Zerknąłem na telefon,
było piętnaście po dziewiątej. Wtuliłem się w miękką kołdrę i cicho
westchnąłem. Już od rana na mojej twarzy malował się uśmiech, z czego miałem
ochotę się śmiać. Emocje rozpierały mnie i chciało mi się skakać ze szczęścia. Nagle
usłyszałem krótkie wibracje, dochodzące z telefonu, które informowały mnie o
nowej wiadomości.
Od „Boo Bear <3” Dzień dobry,
Loczku :) Mam nadzieję, że nie obudziłem?
Do „Boo Bear <3” Witaj
Słodziaku :) nie, nie obudziłeś. Jakoś nie mogłem spać.
Od „Boo Bear <3” Och, to tak
jak ja. Śniło Ci się coś?
Do „Boo Bear <3” Hahaha nie, a
Tobie?
Od „Boo Bear <3” Właśnie tak!
Miałem niesamowity sen! Byłem w kosmosie!
Do „Boo Bear <3” Lou, czy Ty
napisałeś do mnie, aby pochwalić się swoim snem? :D
Od „Boo Bear <3” Między innymi
tak! Masz z tym jakiś problem? :p No a tak poważnie to chciałem zaprosić Cię na
lody.
Do „Boo Bear <3” Brzmi
świetnie, z chęcią :)
Od „Boo Bear <3” W takim razie
będę u Ciebie o 16.
Do „Boo Bear <3” Tak późno? :(
Chcę Cię zobaczyć wcześniej.
Od „Boo Bear <3” Mogę przyjść
zaraz!
Do „Boo Bear <3” Czekam już na
Ciebie! xx
Od „Boo Bear <3” Znając
Ciebie, leżysz jeszcze w łóżku ;>
Do „Boo Bear <3” Może chcesz
się przyłączyć? :D
Od „Boo Bear <3” Zgadłem!
Do „Boo Bear <3” Owszem,
możesz się ekscytować :)
Od „Boo Bear <3” Dziękuję za
pozwolenie :p
Do „Boo Bear <3” Nie ma sprawy
:D
Od „Boo Bear <3” Jakiż Ty
bezczelny.
Do „Boo Bear <3” Wydaję Ci się
:p To jak? O której będziesz?
Od „Boo Bear <3” O której mam
być?
Do „Boo Bear <3” Już
napisałem, że możesz przyjść teraz :D
Od „Boo Bear <3” No ej,
poważnie pytam.
Do „Boo Bear <3” No dobrze,
dobrze. Może 13? Zjemy razem obiad i pójdziemy na lody.
Od „Boo Bear <3” Okej, widzimy
się za 3 godziny. xx
Odłożyłem
telefon na nocny stolik i powoli wygramoliłem się spod kołdry. Stanąłem na
chłodnej podłodze i wyciągnąłem się, głośno ziewając. Wziąłem z szafy czystą
bieliznę i udałem się do łazienki. Z tego względu, że noce były teraz ciepłe,
spałem nago, co było definitywnie przyjemne.
Wszedłem do kabiny prysznicowej,
a po chwili chłodna woda spływała po moim ciele. Wyszorowałem dokładnie każdą
część ciała ulubionym żelem pod prysznic, a na końcu umyłem włosy.
Kiedy byłem już suchy, ubrałem
bokserki i wróciłem do pokoju. Na nogi włożyłem dżinsowe spodenki do kolan, a
na górę czarny t-shirt. Poszedłem do kuchni i zaparzyłem sobie kawę. Wyjąłem z
lodówki mleko, a z szafki miskę i płatki. Przygotowany posiłek i zrobioną już
kawę postawiłam na stole, po czym usiadłem przy nim i zacząłem jeść śniadanie.
3 godziny później
Siedziałem
przed telewizorem, co chwilę zerkając na zegarek. Brzmi to tak dziecinnie i
prostacko, ale po prostu nie mogłem doczekać się przyjścia Louisa. Wczorajszy
wieczór spędziliśmy tak miło i nie chciałem, aby wracał do domu. Jednak, Tommo
jest tylko moim przyjacielem, a przyjaciele nie sypiają razem.
Nagle usłyszałem pukanie do
drzwi, więc wstałem i szybko udałem się do przedpokoju. Otworzyłem i zaprosiłem
chłopaka do mieszkania, po czym ostrożnie go przytuliłem. Na moje szczęście,
odwzajemnił uścisk, a następnie udaliśmy się do dużego pokoju, gawędząc na mało
ważne tematy. Usiedliśmy na kanapie, chichocząc z żartu Louisa.
-Zayn
nie ma nic przeciwko, że spędzasz u mnie tyle czasu? – zapytałem, kiedy już się
uspokoiliśmy.
-Dlaczego
miałby mieć?
-Nie
wiem, w końcu z nim mieszkasz, to Twój przyjaciel.
-A
Ty nim nie jesteś?
-Umm…
Ja… No jestem.
-No
właśnie. – uśmiechnął się szeroko, po czym usiadł trochę bliżej mnie.
-No
dobrze. Co masz ochotę dziś zjeść na obiad?
-A
co proponujesz?
-Może
zrobimy pizze?
-Świetny
pomysł.
Poszliśmy
oboje do kuchni i położyliśmy na blat potrzebne produkty. Umyłem paprykę i ją
pokroiłem, a Louis zajął się starciem sera. Następnie, wyjąłem mąkę, wodę,
oliwe, drożdże, jajko i cukier. Z pomocą przyjaciela zaczęliśmy przygotowywać
ciasto, jednak nie wyszło nam to do końca. Po chwili, moje włosy były całe w
mące, a chłopak śmiał się głośno, trzymając się za brzuch.
-Lou!
Mam całe brudne włosy! – krzyknąłem, odwracając się do niego przodem.
-Hahaha,
Ty głuptasie! – wybuchnął ponownie śmiechem, a ja wykorzystując jego nieuwagę,
wziąłem trochę mąki i rzuciłem ją w chłopaka. Nagle, otworzył szeroko oczy
zaskoczony przebiegiem wydarzeń.
-I
kto tu jest głuptasem? – zaśmiałem się, idąc do tyłu, ze względu na
zbliżającego się do mnie Louisa.
-Zaraz
się przekonamy. – powiedział, udając groźnego, lecz skończyło się na
obustronnym chichotaniu. Rzucił się w moją stronę, a ja zacząłem biegać w kółko
po całej kuchni. Z mojego gardła wydobywały się piski, kiedy mój przyjaciel
zbliżał się na niebezpieczną odległość.
Kiedy udało mu się mnie dopaść,
oboje wylądowaliśmy na ziemi, ciągle się brechtając.
-Jestem
cały w mące!
-Wyobraź
sobie, że ja też! – odparłem, a Lou wdrapał się na mnie, siadając okrakiem na
moje biodra i zaczął mnie łaskotać.
-Nie!
Błagam! – krzyknąłem desperacko, wijąc się pod ciałem kolegi. Próbowałem się
jakoś uwolnić, jednak po chwili Tommo ustąpił i przestał. Odetchnąłem głęboko,
po czym zacząłem strzepywać biały puch z koszulki szatyna. Uśmiechnął się do
mnie wdzięcznie, cały czas patrząc w moje oczy. Kiedy już skończyłem,
wstaliśmy, a Lou zbliżył się do mnie i zaczął wygrzebywać mąkę z moich loczków.
Spojrzałem na niego i zauważyłem, ze przy tej czynności musiał stanąć na
palcach, co czyniło go jeszcze bardziej słodkim. Poczułem, jak moje policzki
robią się gorące i w duchu modliłem się, aby nie były czerwone.
Godzinę później
Gotową
i smakowicie pachnącą pizze, podzieliliśmy na równe kawałki i włożyliśmy na
talerze. Wróciliśmy do dużego pokoju i siedząc przed telewizorem, zaczęliśmy
się zajadać.
Kiedy skończyliśmy posiłek,
zabrałem naczynia do kuchni i schowałem je do zmywarki.
-Idziemy
na spacer? – zapytał Lou, wchodząc do pomieszczenia.
-Tak,
jasne. – odparłem z uśmiechem. Ubraliśmy w przedpokoju trampki, a następnie
wyszliśmy z mieszkania.
Na dworze było bardzo ciepło, ale
delikatny wiaterek sprawiał, ze było przyjemnie. Udaliśmy się w stronę parku,
planując wspólne wakacje.
-Gdzie
moglibyśmy pojechać? – zapytałem.
-Co
myślisz o Francji?
-Zawsze
chciałem zwiedzić Paryż.
-To
musimy dzisiaj zarezerwować miejsca w hotelu.
-Jeju,
polecimy do Paryża?!
-Jeśli
chcesz oczywiście, to tak. – powiedział, cicho się chichotając.
-No
pewnie, tak! Już nie mogę się doczekać. – powiedziałem z entuzjazmem i pod
wpływem impulsu mocno przytuliłem się do przyjaciela. Chłopak, śmiejąc się
odwzajemnił uścisk, a ja zatonąłem w jego ramionach. Staliśmy w tej pozycji
kilka minut, aż nie przypomniało mi się, że byliśmy na dworze, w miejscu
publicznym. Odsunąłem się od niego, a moja twarz zapewnie przypominała
dojrzałego pomidora. Tomlinson uśmiechnął się, jakby nic nie zauważając, a
kąciki moich ust powędrowały ku górze. Wracając do rozmowy, ruszyliśmy dalej.
Ustaliliśmy, że wynajmiemy hotel gdzieś na obrzeżach Paryża, aby nie wydać od
razu wszystkich oszczędności. Na pewno zwiedzimy miasto, co zajmie nad dwa lub
trzy dni. Pojedziemy też na plażę i może popłyniemy gdzieś statkiem. Wszystkie
te plany brzmiały dla mnie tak nierealnie, jakby w ogóle nie dotyczyły nas, a
innych ludzi. Nie zwiedzałem dużo pięknych miast, a Francja od zawsze mi się
marzyła. Na dodatek spędzę ten czas z Louisem, co czyni to wszystko jeszcze
wspanialszym.
26.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dziś
od rana nie czułem się dobrze i wstałem dopiero około trzynastej. Poszedłem od
razu do łazienki, aby wziąć prysznic. Było mi cholernie zimno, a wzdłuż pleców
przechodziły mnie dreszcze. Ubrałem ciepłe dresy, choć na dworze było jakieś
dwadzieścia pięć stopni. Następnie udałem się do kuchni, zrobiłem herbatę, po
czym usiadłem przed telewizorem. Kiedy wybiła czternasta, postanowiłem
zadzwonić do Louisa, aby odwołać spotkanie. Wczoraj umówiłem się z nim do kina,
ale czułem się potwornie i nie miałem siły ruszać się z domu.
-Cześć,
Harry. – usłyszałem po kilku sygnałach miłe powitanie przyjaciela.
-Hej,
Lou. – powiedziałem, wysilając się na radosny ton.
-Coś
się stało? – zapytał, domyślając się, że coś jest nie tak.
-Chyba
dzisiaj nie będę mógł iść z Tobą do kina.
-Dlaczego?
Co jest?
-Wiesz,
źle się czuję od rana.
-Ojej,
co Ci jest?
-Chyba
mam gorączkę, ale to nic takiego.
-Zaraz
u Ciebie będę.
-Ale
Lou! To naprawdę nic takiego. – powiedziałem, ale usłyszałem tylko sygnał,
kończący rozmowę. Rozsiadłem się z powrotem na łóżku, skacząc po kanałach.
Nagle, po mieszkaniu rozległ się
dźwięk dzwonka do drzwi. Wstałem powoli, aby nie zakręciło mi się w głowie i
udałem się do przedpokoju. Otworzyłem, a na klatce zobaczyłem Louisa.
-Co
Ty tu robisz?
-Mi
też miło Cię widzieć, Haz. Mówiłem, że przyjdę.
-No
ale nic mi nie jest.
-Masz
gorączkę i źle się czujesz. Faktycznie nic Ci nie jest. – powiedział, wchodząc
do mojego mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Przyłożył dłoń do mojego czoła,
po czym objął mnie ramieniem i zaprowadził do salonu.
-Jesteś
rozpalony!
-Nie
dramatyzuj.
-Połóż
się, hm? – powiedział, a ja wykonałem jego prośbę. Po chwili, chłopak przykrył
mnie kocem, chociaż nie mam pojęcia skąd go wytrzasnął.
-Brałeś
prysznic?
-Tak
i zrobiłem sobie herbatę. Umiem o siebie zadbać, Lou.
-Nie
wątpie. Po prostu się martwię. – powiedział, a uśmiech sam cisnął mi się na
twarz.
-Masz
gdzieś termometr?
-W
kuchni, w szafce przy ścianie.
-Zaraz
przyniosę, a Ty się nie ruszaj.
-Dobrze,
dobrze. – odparłem, układając się wygodniej na kanapie. Po chwili Tomlinson
wrócił, a w ręku trzymał znalezione urządzenie. Włożył mi je pod pachę, a jego
dłoń ponownie powędrowała do mojej twarzy. Odgarnął delikatnie moje loki do
tyłu, a po chwili nachylił się nade mną i złożył ostrożny pocałunek na gorącym
czole. Moje policzki momentalnie się zarumieniły, na co chłopak cicho
zachichotał.
-Spadaj.
– powiedziałem, udając obrażonego.
-I
tak jesteś uroczy.
-Och,
odwal się. – odparłem z uśmiechem na twarzy. Po chwili Lou wziął z powrotem termometr
do rąk, a jego wyraz twarzy z radosnej zmienił się na przerażony.
-Masz
prawie czterdzieści stopni!
-Nie
krzycz, głowa mnie boli.
-Świetnie.
Idę po tabletki dla Ciebie. Zaraz wracam.
-Wracaj
szybko.
Przykryłem
się dokładniej kocem i zerknąłem na telewizor. Leciały jakieś reklamy, więc
odwróciłem wzrok i lekko przymknąłem powieki. Po kilku minutach, mój przyjaciel
wrócił z jakimiś lekarstwami i usiadł obok mnie. Zaczął czytać ulotki, po czym
zdecydował, że da mi dwie pigułki paracetamolu. Podniosłem się trochę i
połknąłem je, popijając wodą. Ponownie opadłem na poduszki, a moje oczy
mimowolnie się zamknęły.
-Jak
się obudzisz, na pewno będziesz już czuł się lepiej.
-Lou?
-Hm?
-Położysz
się obok mnie?
-Emm…
Ja… dobrze. – mój przyjaciel wśliznął się po chwili pod koc, a ja przekręciłem
się na bok przodem do niego. Jego ręce przyciągnęły mnie bliżej, a ja wtuliłem
się w jego tors, kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi.
-Dobranoc.
– wymamrotałem w jego pachnącą skórę, na której automatycznie pojawiła się
gęsia skórka. Uśmiechnąłem się na myśl, że była to moja sprawa, po czym
odpłynąłem do krainy snu.
_____________________________________________
Witajcie! <3 Przepraszam wszystkich za spóźnienie, ale mam totalny brak weny i niewiele czasu. Niedługo mam bal gimnazjalny i musiałam kupić buty i różne dodatki. Na dodatek teraz jestem poza domem, bo wyjechałam na zawody. Mimo tego, spięłam dupkę i coś tam dla Was napisałam. Szczerze mówiąc, nic się w nim nie dzieje, a pisałam go chyba 3 dni. Przepraszam za błędy i powtórzenia.
Byłabym wdzięczna za każdy komentarz i kliknięcie w reakcję.
Kocham Was! <3
Rozdział taki cudny, że nie mogę ;D To jak Lou troszczy się o Hazze jest strasznie urocze :) Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;*
OdpowiedzUsuńSuper! Kurcze długo wszyscy na 6 czekaliśmy i jest! Super rozdział jak każdy! :) powodzenia z balem! ; D bawisz się dobrze. Czekam na kolejną część !
OdpowiedzUsuńNiby nic, a jednak coś <3
OdpowiedzUsuńOni są tacy słodcy, jeeeejuś *.*
Pozazdrościć xD
JEZUS <33333333333333333333333333333
OdpowiedzUsuńAWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW
Kocham cię! Zawsze to Ja mam gęsią skórkę:P
OdpowiedzUsuńSłodki początek, no po prostu taki awww :)
OdpowiedzUsuńW ogóle cały rozdział jest mega! :)
No wreszcie pojawił się nowy rozdział! O mój boże! Matko Boska Louisowska! Jest cudowny *___* George jest niemożliwy- "uczy się w sobotę" xD A historia Lou i Harrego, opowiadana przez Hazzę w formie pamiętnika to coś pięknego!
OdpowiedzUsuńTo jak Louis przybiegł do Loczka, bo ten źle się czuje- umieram z nadmiaru cukru we krwi <3
Kocham, kocham, kocham to opowiadanie!
Szybko dodaj nowy rozdział ;)
Pozdrawiam
~Salomea ( @KidsDont )
Larry Stylinson Opowiadanie
Gołąbeczki hehehe Świetny rozdział ;) Czekam na następny i miłego balu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <333
Fajne,fajne sweet larry *_* to kocham
OdpowiedzUsuńI czekam na nexta :-)
Słodko *.* Next, czekam <3 :D
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, zresztą jak zwykle. Mam nadzieję, że znajdziesz czas na szybkie napisanie kolejnego :) Życzę dużo weny i powodzenia - ze wszystkim.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i wreszczie doczekałam się rozdziału, ale warto było. Jest po prostu cuuudowny i taki słodki. Awwww Lou i ta jego troska *__*
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz, czytałam inne twoje dzieła i aż nie mogę uwierzyć, że jesteś ode mnie młodsza a już tak piszesz. Cholernie wciągają twoje opowiadania. Pisz tak dalej :-)
Omomomo słodko *-*
OdpowiedzUsuńI tak wgl to czmu uważasz, że nic się w nim nie dzieje, prezecież to było mega urocze.. <33 i w dodatku podoba mi się że akcja nie dzieje się zbyt szybko, bo teraz są przyjaciółmi i chyba wiadomo, że jeszcze nie będą uprawiać seksu czy coś xD hehe
czekam na nexta :*
Ummm... jak by to ująć... Zajebisty c: Nie mogę doczekać się następnego!
OdpowiedzUsuńjest super. uwielbiam czytać ten blog jest fenomenalny, wiem ze niedawno pojawił sie nowy rozdział ale... kiedy następne??? ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOpiekuńczy Lou to uroczy Lou <3 i Harry biedny rozchorował się :(
W ogóle super blog. Uwielbiam.
~Magda
Zapraszam do siebie http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/
Świetny jak zawsze *-*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego <3
Mały Larry się ukazuje już w pamiętniku, awww :)
Pozdrawiam xx @JuliaWota
ZAJEBISTY JAK ZAWSZE <3
OdpowiedzUsuńTY TAK PIEKNIE PISZESZ A Z POLSKIEGO TYLKO 4 ..
POKOCHALAM LARREGO DZIEKI TOBIE
Kiedy możemy się spodziewać nastepnego rozdziału? :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jutro :)
UsuńW takim razie czekam ;D
UsuńBOSKII CZEKAM
OdpowiedzUsuńKiedy next. Dzis jutro?
OdpowiedzUsuń