piątek, 3 sierpnia 2012

Rozdział 16. część 2.

Cześć :3
Udało mi się! Napisałam. 
Zapewne nie jest to, czego się spodziewałyście, ale po prostu nie chciałam niektórych spraw rozwijać za szybko. Przepraszam, że taki krótki, ale mam tu mało czasu :(
Jak wrócę do domu, obiecuję, że napiszę coś lepszego i dłuższego :)
No i już niedługo ukaże się pierwszy jedno-part bromance. Tylko na razie sie zastanawiam, jaka para będzie brała w nim udział :>

Miłego czytania <3





Rozdział 16. część 2.

*Louis*

      Wszedłem do szpitala z dwoma rogalikami w papierowej reklamówce. Pokierowałem się szybkim krokiem do sali Harrego. Dzisiaj już wychodzi! Jakże się cieszę, że już koniec tej udręki i zamartwiania się o jego zdrowie. Drzwi od jego pokoju były otwarte, co mnie trochę zdziwiło. Wszedłem do pomieszczenia i stanąłem jak wryty. Jego łóżko było puste i zaścielone. Nie wiem dlaczego, ale od razy pomyślałem o najgorszym. Moje serce zaczęło przyspieszać o wiele za szybko. Wyskoczyłem z sali i pobiegłem do najbliższej pielęgniarki na tym oddziale. Zaczepiłem pewną blondynką, idącą spokojnym krokiem przed siebie.
     -Przepraszam! - krzyknąłem za nią o wiele za głośno. Odwróciła się i spojrzała na mnie, pytającym wzrokiem. Podbiegłem do niej szybko. - Harry Styles. Gdzie on jest? Dlaczego jego łóżko jest puste?!
     -Louis Tomlinson? - na jej pytanie moje oczy zrobiły niewyobrażalny wytrzeszcz. Skąd ona znała moje imię i nazwisko do cholery?
     -Eee.. tak. - odpowiedziałem tępo.
     -Niech Pan zajrzy na dziedziniec. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie radośnie. Podziękowałem jej i jak najszybciej pognałem na podwórze. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie widziałem Hazzy. Zrobiłem kilka kroków do przodu, ale bez zmian. Wszedłem więc w jakąś uliczkę i zacząłem wypatrywać mojego ukochanego między drzewami.Nagle poczułem jak ktoś wskakuje na moje plecy i owija ramiona wokół mojej szyi. 
     -Cześć Kochanie. - wyszeptał mi prosto do ucha, a ja poczułem jak wzdłuż mojego kręgosłupa przechodzi tysiąc dreszczy. Zrzuciłem Loczka z pleców i odwróciłem się do niego przodem.
     -Nigdy więcej tak nierób! Jak masz na mnie czekać w sali to masz tam czekać! - wykrzyczałem zdenerwowany. Gdy zobaczyłem puste łóżko Harrego byłem przerażony. Tak, tak... bardzo śmieszne. A Wy jakbyście zareagowali, hm?!
     -Ej, ej... przecież czekałem tylko 50 metrów dalej. - odparł lekko zszokowany. 
     -Przestraszyłem się. - powiedziałem, trochę spokojniejszym tonem i opuścilem głowę na dół. Harry złapał mnie dwoma palcami za podbródek i uniósł moją głowę na wysokość swojej.
     -Nie chciałem, żebyś się wystraszył, LouLou. Chyba dobrze o tym wiesz.
     -Oj no wiem... ale... ale... co byś zrobił, gdybyś zastał puste, zaścielone łóżko w szpitalu, na którym powienien siedzieć Twój najpiękniejszy i najcudowniejszy chłopak na świecie? - zapytałem lekko się rumieniąc. Harry patrzył na mnie tymi ślicznym, zielonymi oczami, jak zamurowany. Nie wyglądał na kogoś, kto miałby się szybko odezwać.
     -Powiedziałem coś nie tak? - na te słowa Loczek przyciągnął mnie do siebie jak najbliżej i wpił woje wargi w moje. Objąłem go mocno w talii, żebym mógł poczuć ciepło, bijące od jego ciała. Owinął ręce wokół mojej szyi i wsunął język do mojej buzi. Moje nogi były jak z waty, gdy pieścił moje podniebienie. Czułem się, jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Po chwili oprzytomniałem i przypomniałem sobie, że jesteśmy na dziedzińcu przed szpitalem i się całujemy! Oderwałem się od niego z ogromnym bólem.
     -Chodź. Mam dość tego miejsca. - powiedziałem. - Gdzie Twoja torba?
     -Gemma mnie rano odwiedziła. - uśmiechnął się, ukazując swoje słodkie dołeczki. - Wzięła torbę, zawiozła do mnie i powiedziała, że nie opuści mojego mieszkania, dopóki wszystkiego nie wypierze. - zaśmiał się. - Moja najkochańsza siostra świata. 
     -Co za leń. Udaje chorego, żeby wszyscy wokół niego biegali. 
     -Ej! - zaśmiał się i popchnął mnie biodrem w bok.
     -No zartuję. - zaczałem się śmiać. Czy już mówiłem, że gdy jestem przy Harrym czuję się jak dziecko szczęścia? 
Moje serce oszalało, gdy poczułem, jak Loczek chwycił moją dłoń, splatając nasze palce i pociągnął mnie do przodu.
     -No chodź. Rusz swoją piękną dupcie! - dogoniłem go i wyszczerzyłem jak debil. Pocałowałem go szybko w policzek i poszliśmy w stronę jego mieszkania.

Pół godziny później.
     -Louis... bo... eee... mam pytanie. - zaczął Harry, gdy weszliśmy do jego mieszkania.
     -Taak? - zapytałem. 
     -Ale nie chcę naciskać... Ja po prostu... - urwał i zamilkł na chyba 5 minut. Spojrzałem na niego pytająco.
      -No mów. Co jest?
      -Zostaniesz u mnie na noc? - zapytał. Jego mięśnie były całe napięte i łapał szybko oddech. Zdecydowanie był zdenerwowany. Uśmiechnąłem się jak najlepiej potrafiłem.
     -Z miłą chęcią. - wymruczałem mu do ucha, przyciągając go bliżej siebie. - Ale rozluźnij się. - wybuchnąłem śmiechem, na co Harry wypuścił z ulgą powietrze.
     -Bardzo śmieszne. - powiedział i mimo tego uśmiechnął się, pokazując rząd jego białych zębów.


2 komentarze:

  1. Cuuudoownyy!
    Jestem waszą fanką, a może lukniecie?
    do-not-leave-me-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń