poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 19.

Witajcie ponownie :)
Wczoraj wróciłam do domku. Na obozie było naprawdę fajnie, tyle tylko, że w drugim dniu już zachorowałam. Moja asystentka mnie zaraziła no. No ale to nic strasznego. I tak dobrze się bawiłyśmy :)
Napisałam przed chwilką rozdział 19. Jakoś wiele się w nim nie wydarzyło i jakoś bardzo mi się nie podoba. Nie wiem dlaczego, ale chyba tracę wenę ;/ Jest to przedostatni rozdział przed epilogiem. Także, kończymy to opowiadanie, jak i kończą się wakacje.
Myślałam, aby napisać inne opowiadanie o Larrym. Może trochę bardziej przemyślane i lepsze. To było moje pierwsze, więc bądźcie wyrozumiali :p w końcu początki są trudne.
Do kolejnego :)

Miłego czytania <3








Rozdział 19.

*Louis*

    Tego się nie spodziewałem. W drzwiach stał nie kto inny, tylko Harry. Nie mogłem się ruszyć, a co gorsza nie moglem uwierzyć w to co widziałem. Stało się to dla mnie bardziej realne, kiedy mój przyjaciel ruszył się i zbliżył do mnie. Odłożył na ziemię dwie spore torby, po czym podszedł do mnie jeszcze bliżej. Stałem jak wryty i nie wiedzialem, co zrobić. Rozłożył ramiona i chciał mnie przytulić, lecz zrobiłem krok do tyłu i odepchnąłem go lekko.
 -Co Ty tu robisz?
 -Lou, musimy porozmawiać.
 -Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
 -Louis...
 -Nie. Nie Louis. Daj mi spokój. Zostawiłeś mnie. 
 -Ale daj mi wyjaśnić..
 -Zostaw mnie w spokoju! Czy to jest takie nie zrozumiałe?
 -Ale Ty nie rozumiesz..
 -Żadne ale! Wynoś się stąd! Nie chcę Cię więcej widzieć, rozumiesz?! - zagrzmiałem i wypchnąłem go z mojego domu, trzaskając za nim drzwiami. To już nie był nasz dom, to był mój dom i tylko mój. Jak on mógł? Porzucił mnie na ponad rok, a teraz wraca i myśli, że tak po prostu będzie tak jak zwykle? Po moich policzkach zaczęły spływać tysiące łez, nie mogłem ruszyć się z miejsca. Stałem z głową w dłoniach i łkałem, jak małe dziecko. Nie mogłem zapanować nad tym co się działo. Nie miałem panowania nad sobą. Jakby ktoś mną zawładnął, a ja, Louis, odszedł gdzieś w nieznane. Ktoś nagle zapukał do drzwi. Uniosłem twarz ku górze, lecz łzy nadal napływały mi do oczu. Wziąłem głęboki oddech i uchyliłem drzwi. Zobaczyłem ponownie twarz Harrego. Może jednak dam mu szanse? NIe. Nie ma takiej opcji. Zatrzasnąłem drzwi i je zakluczyłem. Oparłem się o ścianę i zjechałem w dół, znowu chowając głowę w dłoniach.
 -Lou, otwórz. - starałem się być cicho. Nie miałem ochoty kontynuować tej rozmowy. W ogóle nie miałem ochoty z nim rozmawiać.
 -Błagam, otwórz.
 -Daj mi spokój.
 -Nie.
 -Dlaczego po prostu nie wrócisz tam, skąd przyjechałeś?
 -Bo nie mogę.
 -Dlaczego?
 -Bo Cię kocham. - do moich oczu napłynęło znowu tone łez. Zacząłem szlochać, jak nigdy. Tak bardzo pragnąłem go przytulić. Nie mogłem, nie mogłem tego zrobić. To było w tym najgorsze. Nie miałem siły się podnieść, a poza tym byłem zbyt wielkim tchórzem. Moje oczy nie chciały widzieć jego cudownej twarzy. Zranił mnie tak bardzo, że sprawia to ogromny ból. Bo ja nadal kocham tego dupka. Chociaż właściwie, kocham, to już za małe słowo.

*Harry*

     Jestem skończonym debilem. Jak mogłem oczekiwać, że Lou mnie przygarnie? Przecież to oczywiste, że będzie zły. Tylko problem w tym, że naprawdę go kocham. Muszę coś zrobić, bo inaczej go stracę. A nie mogę go stracić. Wziąłem moje torby i udałem się w stronę domu Zayna. Może on mnie nie odrzuci. Szedłem chodnikiem, którym niegdyś szedłem z Louisem do szkoły. Te wszystkie sklepy, które mijałem sprawiły, że wspomnienia miały jeszcze silniejszą moc. Nie mam pojęcia, jak znalazłem tyle siły i wyjechałem. Może to powód wyjazdu mnie umocnił w tej decyzji. Jednak nie mogłem wytrzymać bez moich przyjaciół i najważniejsze bez mojego ukochanego. Tak strasznie za nim tęskniłem. Dzień w dzień oglądałem jego zdjęcia i wspominałem nasze wspólne chwile. Płakałem nie raz, bo tak bardzo chciałem wrócić, lecz wiedziałem, że nie mogę. Teraz, zrozumiałem, że nie potrafię bez nich żyć. Musiałem tu przyjechać. Nie ważne na ile, ważne, że zobaczyłem twarz, która zawsze sprawiała, ze byłem szczęśliwszy. Tyle tylko, że on nie chciał mnie widzieć. Najgorsze jednak było to, że ta osoba, płakała przeze mnie. Zapewne też nie raz. 
Doszedłem w końcu do domu mulata i zapukałem niepewnie w drzwi. Juz po chwili otworzył je Niall. Co tu robił Niall? Wiem, że byli razem, ale jest późny wieczór... Może czegoś się w końcu dowiem?
 -Harry? 
 -T... tak. Cześć. - od razu do mnie podbiegł i mocno się do mnie przytulił. Wtuliłem się w ciało blondyna. Tak bardzo tęskniłem za tymi ludźmi.
 -Co Ty tu robisz? I dlaczego... wyjechałeś?
 -Przepraszam, że się nie odzywałem. - wyszeptałem, bo nie mogłem powiedzieć nic głośno. Miałem ogromną gule w gardle.
 -Wejdź. Porozmawiajmy. - otworzył mi drzwi, a ja wszedłem do środka. Zostawiłem torby w przedpokoju i zdjąłem swoje stare trampki. 
 -Zayn! Chodź szybko! Mamy gościa! - krzyknął szybko Niall, a mulat zbiegł po schodach, jak oparzony. Stanął na przeciwko mnie, jakby ktoś go zaczarował, że niema się ruszać.
 -Harry? Boże! Jak ja za Tobą tęskniłem! Gdzieś Ty się podziewał?! - rzucił się na mnie, że aż sie zachwiałem. Zaśmiałem się głośno i przytuliłem przyjaciela. 
 -Zaraz Wam wszystko wyjaśnię.
 -Chodźmy do pokoju. Chcesz coś do jedzenia, picia? 
 -Nie, dziękuję. - poszliśmy do salonu i usiadlem na przeciwko chłopaków w fotelu.
 -No to opowiadaj. Czemu nas zostawiłeś? I dlaczego zostawiłeś Louisa? Byłeś u niego? - zapytał Zayn, jak nakręcony.
 -Byłem u niego, lecz nie chciał ze mną rozmawiać. Zresztą czego mogłem się spodziewać. Ale się nie poddam. Nie mogę się poddać. Postaram się jeszcze z nim porozmawiać. 
 -Wiesz Harry... On od roku jest w coraz gorszym stanie. Ciągle płacze, nie wychodzi z domu. - potarłem twarz dłońmi. Zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. Jestem totalnym gnojkiem. - ale Hazza. Przecież wiesz, że on Cię kocha. Wszystko będzie dobrze.
 -Jestem debilem. Mogłem mu powiedzieć, dlaczego musiałem wyjechać. Może byłoby lepiej. 
 -Może powiesz nam w końcu dlaczego wyjechałeś?
 - I gdzie? - dopytał jeszcze Zayn.
 -Bardzo chciałbym Wam powiedzieć.
 -Harry, no bez jaj. - odparł Zayn.
 -Nie o to chodzi. Ja po prostu chciałbym, żeby Lou dowiedział się pierwszy.
 -Aa. no rozumiem. 
 -Byłem w Brighton. Tyle mogę Wam powiedzieć. 
 -To trochę się najeździłeś. 
 -Musiałem. Powiem Wam, obiecuję. Tylko, że najpierw Louis. 
 -Ok ok. Rozumiemy. - uśmiechnął się Niall.
 -Aa.. Wy? - spojrzałem na blondyna, a potem na Zayna. Oboje usmiechnęli się szeroko.
 -Mieszkamy razem. - odpowiedzieli zgodnie w jednym momencie, na co wszyscy się zaśmialiśmy. 
 -Harry.. - zaczął Niall. - Czy Ty przypadkiem nie masz zapasowych kluczy do mieszkania? - moje oczy zabłysnęły. 
 -Mam. 
 -Louis szybko chodzi spać i ma dość długi sen. - zerwałem się szybko i założyłem trampki. - Spokojnie. Nie wystrasz go, ok? Możesz zostawić torby. 
 -Jejuu. strasznie Wam dziękuję! - przytuliłem ich szybko i wyleciałem z mieszkania. Prawie, że biegłem. Spojrzałem na telefon, było już po 22. Myślę więc, że nie będzie problemu. 
Po chwili stałem już przed drzwiami mieszkania, w kótrym niegdyś mieszkałem z Louisem. Stałem tak przez chwilę i patrzyłem w nie tępo. A co jeśli on jeszcze nie śpi? Zrobi wielką awanturę? Zadzwoni na policję, że go nachodzę? Wdech, wydech... Z mieszkania nie dochodziły mnie żadne dźwięki, więc na pewno musiał spać. Wyjąłem klucze z kieszeni, które wcześniej wyciągnąłem z torby i wlepiłem w nie wzrok. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze. Raz się zyję. Włożyłem klucz w otwór i przekręciłem zamek. Nacisnąłem następnie na klamkę, a drzwi się uchyliły. Wszedłem po cichu do mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. Rozejrzałem się wokół. Było tu tak jak kiedyś. Żadnych zmian... no może z wyjątkiem jednej. Panował tu spory nieporządek i nieład. Pełno chusteczek walało się po ziemi. Zabrałem się więc za podnoszenie ich i wyrzucenie. Przecież mogło tu być milion bakterii i zarazek. 
Po jakichś 20 minutach chusteczki leżały już w śmieciach. Chociaż coś. Może to żałosne, ale robiłem wszystko inne, niż wejście do sypialni Louisa. Jednak musiałem to zrobić, mimo lęku. Ruszyłem ostrożnie w stronę, kiedyś naszego pokoju. Drzwi były uchylone, więc wśliznąłem się niepewnie do środka. Na moje zaskoczenie nie panował tu taki nieład, jak w salonie. Było tu ładnie i wszystko leżało na swoim miejscu. Spał na boku, po lewej stronie łóżka. Na prawej była ułożona pościel, moja pościel. Uśmiechnąłem się mimowolnie, lecz zachciało mi się również płakać. Jak ja mogłem go zostawić?
Ruszyłem trochę bliżej, po czym delikatnie usiadłem na łóżku. Zdjąłem trampki i ułożyłem się na mojej stronie. Leżałem, z podpartą głową na łokciu i wpatrywałem się w piękne ciało mojego przyjaciela. Znałem każdą część jego ciała i każdą kochałem. Nie wiem, jak wytrzymałem rok bez tego cudownego człowieka. Przybliżyłem się trochę do niego. Bardzo ostrożnie pogładziłem palcami jego gołe ramię. Był zwrócony do mnie tyłem. Patrzyłem, jak pod wpływem mojego dotyku, jego skóra się najeża. Zniżyłem głowę i pocałowałem go w chłodną skórę. Była świeża i słodka. Taka jak zawsze.

7 komentarzy:

  1. AAAAA!!! Świetny! Poprosze następny rozdział :3!

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA to było słodkie!!!! Czekam na next, pisz szybko, u mnie nn!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooooooooooooooooow
    Już sie next nie moge doczekac :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne ; *
    Nie mogę się doczekać się Następnego ;*
    Zapraszam do siebie ; *
    http://directionnialllover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ahhhh jakie słodkie.Poproszę next>>>>>Ale rozdział a nie epilog

    OdpowiedzUsuń
  6. U MNIE NOWY http://one-direction-one-smile.blogspot

    OdpowiedzUsuń