poniedziałek, 10 września 2012

Epilog 2.

Już dzisiaj napisałam epilog numer 2. Połowa jest taka sama, bo nie miało to związku z ostatecznym zakończeniem. Nie wiem, czy Wam się spodoba, ale starałam się jak mogłam.

Nowe opowiadanie najprawdopodobniej zacznę dodawać w październiku :)

Miłego czytania <3





*Louis*

 Gdy tylko lekarz wyszedł z sali, w której leżał Harry podbiegłem do niego prawie się przewracając. Byłem już trochę bardziej opanowany niż wcześniej. Moje policzki były suche, a bicie serca w normie. Jednak widok doktora sprawił, że moje ciśnienie momentalnie się podniosło. 
-Przepraszam. Ja... jestem przyjacielem Harrego Stylesa. 
-Ugh. Dobry wieczór. Pan do nas zadzwonił, tak?
-Tak.
-Bardzo dobrze Pan zrobił. Kolega powinien być panu wdzięczny. - uśmiechnął się słabo.
-To znaczy... to znaczy, że on już odzyskał przytomność?! - zapytałem z podnieceniem.
-Tak, ale proszę spokojnie. Pacjent musi odpoczywać. 
-Dobrze. - już chciałem odejść, kiedy lekarz zatrzymał mnie swoim głosem.
-Proszę chwilę poczekać.
-Tak? - zapytałem, wracając na swoją dawną pozycję.
-Czy Pan jest bliskim przyjacielem Harrego?
-Emm.. tak, bardzo bliskim. - no bo co ja mam mu powiedzieć? - mieszkamy razem. 
-Może uda się Pan najpierw do mojego gabinetu? Musi Pan o czymś wiedzieć.
-Dobrze. - zacząłem się powoli denerwować, gdy ruszyłem za lekarzem. Pewnie musiał mi tylko przedstawić wyniki badań i podać jakieś leki. 
Usiadłem na krześle, na przeciwko Pana w bialym fartuchu. 
-A więc... - spojrzał w jakieś kartki, po czym kontynuował. - Harry Styles ma białaczkę. To chyba Pan wie, tak?
-Wiem.
-Jak widać stan pacjenta się pogorszył. Z jego książeczki lekarskiej wynika, że spędził kilka miesięcy w sanatorium i szpitalu. Wtedy było dobrze, nawet bardzo. 
-Mhm. - moje serce biło z sekundy na sekudne coraz szybciej. - Ale teraz już będzie wszystko w porządku, prawda?
-Bardzo chciałbym powiedzieć tak. Jednak nie mogę Pana okłamywać. Pan Harry jest w kiepskim stanie. 
-Jak kiepskim?
-Bardzo. nie będę owijał w bawełnę, bo to chyba nie o to chodzi. Pan Styles jest poważnie chory. Są strasznie małe szanse, że będzie jeszcze tak, jak kiedyś. - zamarłem. Nie, nie, to nie była prawda. Nie chciałem uwierzyć w żadne słowo wypowiedziane przez tego głupiego faceta. Co on mógł wiedzieć? Przecież Harry jest zdrowy!
-Ale... powiedział Pan, że jest szansa.
-Strasznie mała.
-Ale jest. 
-Konieczna jest operacja. I to szybko.
-Kiedy?
-Najlepiej teraz. Tylko, że to niemożliwe, ponieważ nie mamy w tej chwili odpowiedniego szpiku.
-Może ja mógłbym jakoś pomóc? Miałem kiedyś robione badania szpiku. 
-O, to wspaniale. Pamięta Pan wyniki? 
-Niestety nie. - spuściłem głowę w dół i wpatrywałem się tępo w podłogę. Przecież to wszystko nie może się dziać. Dlaczego akurat Harremu? 
-Proszę podać imię i nazwisko. 
-Louis Tomlinson. 
-W którym szpitalu pobierano Panu szpik?
-Tutaj. - lekarz zaczął czytać coś w monitorze komputera, a ja stawałem się coraz bardziej niespokojny. Musiał być jakiś sposób, żeby uratować Hazze. 
-Mam. Rodzinne miasto to Doncaster?
-Tak. 
-Ugh... przykro mi. Nie ma Pan odpowiedniego szpiku.
-Ale jak to?! 
-Proszę się uspokoić.
-Przepraszam. Niema żadnego innego dawcy?
-O tej godzinie nie. Jutro rano zaczniemy szukać dawcy.
-Dobrze. - uniosłem się z krzesła i starałem opanować, napływające wciąż do moich oczu łzy.
-Panie Tomlinson?
-Tak?
-Bardzo ciężko mi to powiedzieć, ale... jeśli nie uda nam się znaleźć dawcy...
-Uda się. - lekarz spojrzał na mnie wielkimi oczami. Nie spodziewał się po mnie takiej reakcji.
-Jeśli się nie uda to Pański przyjaciel ma tydzień. - nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. Wyszedłem szybko z gabinetu i pokierowałem się do sali numer 9. Otworzyłem powoli drzwi i wszedłem do sali, zamykając je z powrotem. Po mojej twarzy spływały pojedyncze łzy, po wizycie w gabinecie. Nie dbałem już o to. Spojrzałem na Harrego. Miał przymknięte powieki, a moje ciche wejście do dali go nie obudziło. Był tak okropnie blady i wydawał się być taki kruchy. Do moich oczy cisnęło się jeszcze więcej łez. 
Zbliżyłem się do szpitalnego łóżka i wyciągnąłem spod niego małe krzesełko. Usiadłem na nim i wpatrywałem się tępo w twarz Loczka. Kochałem w niego wszystko, każdą wadę i zaletę. Nie potrafiłbym się bez tego obejść. To zbyt trudne i ciężkie. Nie mogłem go zobaczyć, dotknąć, porozmawiać z nim przez ponad rok, a teraz został mi zaledwie tydzień. Oczywiście była szansa na przeszczep szpiku. Jednak mała. Ale ja wierzyłem, wierzyłem, ze się uda. 
Przebiegłem wzrokiem po ciele Harrego, który zatrzymał się na jego dłoni. Wplotłem w nią delikatnie moją rękę i gładziłem ją ostrożnie. Poczułem nagle, jak mnie uścisnął. Uśmiechnąłem się delikatnie przez łzy i pokierowałem oczy na jego buzię. Próbował otworzyć oczy, jednak słabo mu to wychodziło.
-Cześć. - powiedziałem cicho.
-Louis. - wychrypiał ciężko. Można powiedzieć, że po mojej twarzy ciurkiem spływała słona woda. - Przepraszam. 
-Przestań. - wykrztusiłem. Zabrałem jedną rękę i starałem się nią jakoś otrzeć. 
-Nie płacz. Proszę. - powiedział błagalnym tonem.
-Dobrze. Już dobrze. - wyciągnąłem z kieszeni chusteczki i wytarłem jedną twarz. Wyrzuciłem ją do kosza, stojącego obok łóżka. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem powoli powietrze. Wplotłem ponownie palce między jego i ścisnąłem jego dłoń. 
-Jak się czujesz?
-Słabo. - westchnął. - Rozmawiałeś z lekarzem?
-Tak. - wyszeptałem ciężko. 
-Przepraszam. Przepraszam, ze nie powiedziałem Ci o tym wcześniej. Myślałem, że wyzdrowieje, że będzie lepiej. Nie miałem pojęcia, że znowu wyląduję w szpitalu. 
-Spokojnie. Nie mam Ci niczego za złe, Harry. - usmiechnąłem się do niego słabo, lecz włożyłem w ten uśmiech sporo wysiłku. 
-Kocham Cię. 
-Ja Ciebie też.

Tydzień później. 
Jak co ranek przyszedłem do szpitala i pokierowałem się od razu w stronę sali numer 9. Od tygodnia nie jadłem zbyt wiele. Po prostu nie miałem apetytu. Wstawałem rano tylko po to, aby iść zobaczyć Harrego. Bardzo denerwowałem się tego dnia. Mój ukochany dziś rano był operowany. Wczoraj znaleźli dawcę i przygotowali Stylesa na operacje. Jeśli wszystko się uda, osoba, która mnie uszczęśliwia będzie żyć. Jednak mój lęk wzrastał coraz bardziej, kiedy zobaczyłem puste łóżka w jego sali. Szybkim krokiem udałem się do najbliższej pielęgniarki.
-Przepraszam. Harry Styles. Gdzie on jest?
-A kim Pan jest?
-No do cholery przychodzę tu codziennie od tygodnia! - pielęgniarka spojrzała na mnie przestraszona, a ja postaram się uspokoić. - Louis Tomlinson. Bliski przyjaciel. 
-Pan Harry leży w sali numer 23 na drugim piętrze pooperacyjnym. - rzuciłem szybkie dziękuję i pobiegłem ile sił w nogach na górę. Drzwi z numerem 20, spojrzałem w drugą stronę, 21. Doszedłem wreszcie do drzwi o numerze 23. Wziąłem głęboki wdech, po czym wypuściłem powoli powietrze. Nacisnąłem ostrożnie klamkę i wśliznąłem się do pomieszczenia, zamykając cicho drzwi. Hazza jeszcze się nie wybudził. Usiadłem więc obok niego na małym krzesełku i czekałem, aż w końcu będę mógł poczuć ulgę. Byłem okropnie zmęczony, ponieważ nie mogłem spać zeszłej nocy. Wierciłem się w łóżku, aż w końcu wstałem i poszedłem oglądać telewizję, przy której zasnąłem na dwie godziny. 
Byłem strasznie zdenerwowany. W mojej głowie szumiały przeróżne myśli, które nie dawały mi spokoju. Lekarz powiedział, że szpik może się nie przyjąć, co oznacza tylko jedno. Jeśli Harry obudzi się w ciągu 10 godzin po operacji, oznacza to, iż wszystko idzie w dobrym kierunku. Wtedy będzie można podać leki, które go wzmocnią i pomogą przyjąć się szpikowi. Jednak jeśli obudzi się o wiele później, nie chodzi tu o godzinę, czy dwie, lecz dzień-dwa, to Loczkowi nie pozostanie zbyt wiele czasu. Momentalnie do moich oczu nalały się łzy. Oddychałem głośno, aby łatwiej było mi się uspokoić. Tak bardzo nie chciałem go stracić. Bałem się. Nie wyobrażam sobie życia bez tej osoby. To on sprawia, że chce mi się żyć, że się uśmiecham.
Spojrzałem na jego twarz. Był taki blady i delikatny. Ostrożnie ująłem jego dłoń w swoją i przybliżyłem ją do swoich warg. Pocałowałem jej wierzch, po czym wplotłem moje palce między jego i ułożyłem je na białej pościeli. Wyjąłem drugą ręką z mojej kieszeni telefon i zerknąłem na godzinę. Od operacji minęło 8 godzin. Dopiero teraz sobie zdałem sprawę, iż siedzę to już ponad godzinę.
-No Harry... Obudź się. - jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Zachciało mi się znowu płakać. Niech obudzi się chociaż na minutę, błagam. 
Mijały sekundy, mijały minuty, mijały godziny, a Harry nadal się nie wybudzał. Położyłem delikatnie głowę na skraju jego brzucha i przymknąłem powieki. Byłem okropnie zmęczony, jednak nie chciałem zasnąć. Pragnąłem jakoś obudzić Hazze. Tylko co ja mogę zobić? Tylko czekać. 
Nawet się nie zorientowałem, gdy pochłonął mnie sen. 

Nie mam pojęcia, która była godzina, ale czułem na swoim policzku zaschniętą ślinę. Moment... dlaczego czyjaś ręka leżała na mojej głowie? I bawiła się moimi włosami?!
Podniosłem się gwałtownie, ocierając dłonią policzek. O matko! Moja głowa prawie eksplodowała, a po mojej twarzy zaczęły spływać stróżki łez. Łez szczęścia. Harry właśnie patrzył na mnie i słodko się uśmiechał. 
-Dzień dobry Louis.
-Harry. Boże, Harry! - nie mogłem opanować swoich emocji. To właśnie z tą osobą przeżyłem najwspanialsze chwile. Rzuciłem się na niego i mocno go przytuliłem. - Tak się cieszę. O matko! Ty żyjesz! 
-Tak Lou. A czego się spodziewałeś? - zaśmiał się cicho, równie mocno mnie przytulając. Jego siły powróciły z dnia na dzień. Oczywiście, to nie było to samo, co kiedyś. Jednak to naprawdę ogromna różnica, z tym co było tydzień temu. 
Z mojej twarzy już do końca dnia nie schodził uśmiech. Siedziałem przy Harrym cały czas. Rozmawialiśmy o dosłownie wszystkim i śmialiśmy się z byle czego. Tak jak kiedyś. Jak zawsze. Za trzy dni wypisują go ze szpitala. Ogarniało mnie niesamowite szczęście. Myślę, że to cało zdarzenie wiele mnie nauczyło. Nauczyło mnie przede wszystkim, czym jest miłość. Ta prawdziwa miłość.

10 komentarzy:

  1. dziękuje bardzo za ten epilog, bo nie musiałaś go pisać, mogłaś zostawić pierwszy i po prostu w ten sposób zakończyć, ale ty dbasz o swoich czytelników i specjalnie napisałaś dla nas happy end. w sumie to chyba ja byłam najbardziej natrętna. whatever.
    ogólnie dziękuje za całe opowiadanie.,
    mam tylko jedno,ostatnie pytanie: czy Twoje nowe opowiadanie również będzie o Larrym? (mam skrytą nadzieję że tak)
    no to do zobaczenia, a raczej przeczytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, że go czytałyście :)
      tak, będzie o Larrym :3

      Usuń
  2. Cudo cudo cudo cudo!!!!!! Niesamowite zakończenie. Tak bardz bardzo bardzo się cieszę, że Harry żyje!! Wspaniały rozdział. <3 już czekam na Twoje nowe opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulga. Tyle mogę powiedzieć o nowym zakończeniu, ostatnio trochę na Ciebie naskoczyłam, za co przepraszam, ale przynajmniej teraz trochę zmieniłaś.. i czekam na prolog nowego opowiadania. Jestem ciekawa co tym razem wymyślisz. : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo żesz to dojebałaś :O
    Zajebiste
    Czekam na Twoje nowe opowiadanie :3
    Pozdrowienia xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Bożeee... tak się ciesz, że zrobiłaś ten 2 epilog, na 1 się poryczałam xD
    + mam prośbę założyłam nowego bloga o Ziallu- zapraszam wszystkich do czytania i komentowania ;d - http://one-direction-ziall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniałe opowiadanie *--*
    epilog 2 podoba mi sie bardziej od 1 ;)
    jesteście niesamowite! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. wspaniałe opowiadanie *--*
    epilog 2 podoba mi sie bardziej od 1 ;)
    jesteście niesamowite! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. to zakończenie podoba mi się bardziej, ale tamto nie było złe. c;

    OdpowiedzUsuń