Witajcie Misie! <3
Nie mogłam się powstrzymać i uznałam, że zamiast zapowiedzi dodam po prostu prolog! Jestem ciekawa Waszej opinii, więc nie pogardzę klikaniem w reakcję, ani komentarzami. Dosłownie przed chwilą skończyła go pisać i sama do końca nie wiem, jak mi wyszedł. Jak Wam się podoba?
Opublikowałam prolog, lecz kolejne rozdziały pojawią się dopiero, kiedy napiszę przynajmniej 3/4 całego opowiadania. Mam nadzieję, że wytrzymacie! xx
Miłego czytania! ♥
Prolog
George nigdy nie zdawał sobie
sprawy, że na świecie istnieje tak silna i bezwarunkowa miłość. Słyszał wiele o
rodzicach swoich przyjaciół, lecz zazwyczaj opowiadali o ich kłótniach. Dziwił
się z początku, jak dwoje kochających się ludzi może sprzeczać się tak często,
ponieważ u niego w domu było trochę inaczej. Jego opiekunowie częściej prawili
sobie komplementy, niż wytykali wady. Uwielbiali zabierać chłopca na spacery, do
wesołego miasteczka czy do galerii. Nie miał tradycyjnie matki i ojca, lecz nie
przeszkadzało mu to. W swojej rodzinie czuł się naprawdę dobrze i nie wyobrażał
sobie, aby mogło być inaczej. Nigdy nie powiedział ‘mamo’, co słyszał wiele razy od swoich znajomych, kiedy rozmawiali
z rodzicielką przez telefon.
Jego rodzicami byli dwaj mężczyźni, będący w stu procentach
gejami. George bardzo ich kochał, ale często zastanawiał się, jak to jest, że
nie kłócą się, jak rodzice jego znajomych.
Ostatnio,
kiedy robił porządki w swoim pokoju, natknął się na niewielki zeszyt. Otworzył
go, a na tytułowej stronie pisało: „Pamiętnik
Harry’ego Styles’a”. Uśmiechnął się mimowolnie, czytając to nazwisko. Jego
rodzice byli naprawdę pokręceni, ponieważ żaden nie przejął po sobie nazwiska,
a zmiksowali dwa w jeden. George Stylinson. Tak właśnie nazywał się chłopiec,
który, choć z obawami, że nie powinien tego robić, zaczął czytać strony
zapisane przez jednego ze swoich ojców.
12.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Jak zazwyczaj zacząłem dzień szybkim
śniadaniem oraz pójściem do mojej nowej pracy. Po zdaniu matury mam już spokój,
więc mogłem poświęcić się zarabianiu pieniędzy, aby w końcu zapłacić czynsz na
czas. Nie jest to jakaś bardzo wyrafinowana praca, ale jak na razie nie szukam
nic na stałe, ponieważ zamierzam po długich wakacjach udać się na studia.
Wszedłem o godzinie dziewiątej do
jeszcze pustego supermarketu i skierowałem się do pokoju dla pracowników.
Założyłem firmową koszulkę, gdzie był przyczepiony znaczek z moim imieniem i
nazwiskiem, po czym poszedłem do gabinetu szefa.
Przydzielił mnie na
początek do rozkładania towarów. Trochę mi się to nie widziało, ale lepsze coś
niż nic. Powiadają, że żadna praca nie hańbi, także wziąłem się do roboty.
Przytargałem z magazynów duży wózek z puszkami pomidorów, kukurydzy i groszku.
Udałem się na odpowiedni dział i stanąłem przy pułkach. Wziąłem głęboki wdech,
a następnie powoli wypuściłem powietrze z płuc. Zacząłem układać towar według
instrukcji, które podał mi szef. Myślałem, że każda minuta ciągnęła się w
nieskończoność, lecz kiedy spojrzałem na zegarek było już po dziesiątej.
Zostało mi jeszcze kilka puszek, więc czym prędzej je odłożyłem. Stanąłem,
opuszczając bezwładnie ręce wzdłuż ciała i dumnie spojrzałem na regał. Uśmiechnąłem
się delikatnie pod nosem, po czym chwyciłem wózek i udałem się ponownie w
stronę magazynu.
Myślałem, że czeka mnie kolejne
rozkładanie artykułów, lecz szef tym razem kazał mi iść poukładać jogurty.
Wczoraj nikt nie zechciał przywrócić ich do poprzedniego stanu, a porozrzucane
na pułkach nie wyglądały zachęcająco. Poszedłem więc w odpowiednie miejsce i
rozejrzałem się, aby ustalić od czego zacząć. Był to dopiero początek, a mi się
już nie chciało. Niestety, moje lenistwo było czasem strasznie uciążliwe. No
ale kto by chciał układać jogurty w supermarkecie? Raczej nie znalazłbym wielu
ochotników.
Podwinąłem rękawy za łokieć, jak
miałem w zwyczaju to robić i podszedłem do półki, na której były twarożki,
serki i jogurty naturalne. Powoli przywracałem je do porządku, a z każdą minutą
wokół mnie pojawiało się coraz więcej ludzi. Większość mijała mnie, nawet nie obdarowując
spojrzeniem, a niektórzy postanowili mi się przyjrzeć. Jakoś nie zwracałem na
to zbyt wielkiej uwagi, ale od kilku minut czułem na sobie spojrzenie pewnego
chłopaka. Nie chciałem zasugerować mu, że mi to przeszkadza, także wolałem to
zignorować i pozwolić pochłonąć się pracy.
Po trzech godzinach układania
artykułów spożywczych, wybiła wreszcie czternasta, co oznaczało powrót do domu.
Pracowałem tu na pół etatu, dlatego przychodziłem tu na pięć, a nie osiem,
godzin. Kiedy znalazłem się już w pokoju dla pracowników, pozbyłem się ze swojego
ciała firmowej koszulki. Założyłem swoją, po czym oznajmiłem szefowi, że
wychodzę. Ponownie znalazłem się w supermarkecie, gdzie kręciło się niewiele
ludzi. W końcu było za wcześnie na ogromne tłumy i dlatego coraz bardziej
cieszyłem się, że udało mi się zdobyć taką pracę. Wcale nie uśmiechało by mi
się przychodzenie do miejsca, gdzie kręci się mnóstwo ludzi, gdzie czuć ich
nieprzyjemne zapachy i słychać jęczenie i narzekanie. Z obojętnym wyrazem
twarzy przemierzałem korytarze, aby wydostać się z budynku. Skręciłem w jeden,
aby łatwiej było mi dojść do wyjścia, lecz zamiast iść dalej, poczułem jak na
kogoś wpadam. Otrząsnąłem się szybko i pokręciłem delikatnie głową, aby zacząć
myśleć racjonalnie. Spojrzałem przed siebie, a przed oczami ujrzałem niezwykle
uroczą i jakże zmieszaną twarzyczkę. Jego oczy wyrażały lekkie przerażenie całą
tą sytuację, a ja nie mogąc się powstrzymać, lekko się uśmiechnąłem.
-Przepraszam, nie zauważyłem…
Ciebie. – powiedziałem.
-Nie nie, to ja przepraszam. – wydukał,
a ja nagle kogoś w nim rozpoznałem. Ściągnąłem brwi, jak miałem robić to w
zwyczaju, kiedy się zamyślałem. Wiem! To był ten chłopak, który przyglądał mi
się, gdy układałem jogurty. Uśmiechnąłem się szerzej, lecz nie mogłem
zrozumieć, co on robił tu przez trzy godziny.
-Nie ma sprawy, przecież nic się nie
stało. – odparłem, a nieznajomy po raz pierwszy uśmiechnął się do mnie. Skóra
pod jego oczami skurczyła się, tworząc przy tym tak zwane kurze łapki. W mojej głowie
pojawiła się myśl, iż wyglądał tak naprawdę słodko, lecz po chwili szybko
skarciłem się za takie rozważania. Przecież nawet nie znałem jego imienia, a
już zacząłem oceniać jego wygląd. Choć nie zaprzeczę, że był przystojny.
-Hm, tak… ale powinienem bardziej
uważać.
-Oj tam, nie przejmuj się…?
-Louis. Nazywam się Louis.
-Miło mi Cię poznać, Louisie.
-A Ty?
-Harry. – powiedziałem, podając mu
dłoń. Uścisnęliśmy delikatnie swoje ręce, a ja poczułem jak gładka była jego
skóra. Miałem ochotę dotknąć jej ponownie, ale przecież byłoby to niestosowne.
-Mi również miło Ciebie poznać. –
odparł, nadal się uśmiechając.
-Tak więc… jak już chyba pójdę.
-Mhm, do zobaczenia. – odparł, a
kąciki moich ust ponownie uniosły się ku górze.
-Mam nadzieję. – powiedziałem cicho
i odszedłem.
13.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj praca poszła mi o wiele żwawiej,
niż wczoraj. Przez pierwszą godzinę rozkładałem towar, lecz potem szef pozwolił
mi iść na kasę. Nie było zbyt wielu kupujących, także miałem trochę czasu na
bezsensowne gry w telefonie. Dziś znowu spotkałem Louis’a. Czy to nie dziwnie,
że już drugi raz na siebie wpadliśmy?
Kasowałem świeże bułki i sok
pomarańczowy jakiejś pani, a kiedy już zapłaciła, podszedł do mnie właśnie ten
chłopak. Kupował tylko wodę, co trochę mnie zdziwiło, bo mógł przecież zdobyć
ją w kiosku, a nie fatygować się do supermarketu.
-Znowu się spotykamy. –
powiedziałem, unosząc głowę do góry.
-Tak, huh. – uśmiechnęliśmy się do
siebie, po czym skasowałem jego zakupy. Kiedy miał już odejść, zwrócił się do
mnie ponownie przodem i podszedł bliżej. Wokół nas nie było nikogo, także
mogłem pozwolić sobie na pogawędkę.
-Niewielki dziś ruch. – powiedział trochę
się krzywiąc.
-Na szczęście. – odparłem. –Chociaż z
jednej strony trochę to uciążliwe. Czas dłuży się dwa razy bardziej.
-Możliwe… pójdę już. – powiedział,
kiedy do mojej kasy zbliżała się jakaś dziewczyna.
-Do zobaczenia.
-Cześć.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale Louis wydawał
mi się być dość ciekawym człowiekiem. Przyjście tu drugi raz o tej samej
godzinie było moim zdaniem trochę podejrzane. Może chciał zwrócić na siebie
moją uwagę? Nie wiem, ale pewnie nie. Moje głupie, tak nietrafne myśli. Chociaż…
byłoby mi naprawdę miło, gdyby przychodzenie tu z mojego powodu, okazało się
trafnym przypuszczeniem.
15.06.1996r.
Drogi pamiętniku!
Niestety nie zdążyłem wczoraj nic
napisać, a raczej nie miałem siły tego zrobić. Czasem było mi po prostu ciężko.
Dość często widywałem znajomych z mojego liceum, ale niestety nie wszyscy byli
tymi miłymi kumplami. Odkąd pamiętam, nigdy nie pociągały mnie dziewczyny, lecz
gdy byłem jeszcze mały, nie rozumiałem tego zbytnio. Dopiero w piątej - szóstej
klasie podstawówki poznawałem słowa typu ‘orientacja’ czy ‘homoseksualizm’. W
gimnazjum stwierdziłem, że jestem gejem, ponieważ żadna dziewczyna nie wpadła
mi jeszcze w oko. Kiedy powiedziałem o tym mamie, roześmiała się i powiedziała,
że pewnie dlatego, iż nie spotkałem jeszcze tej właściwej. Jednak, w trzeciej
gimnazjum, kiedy większość moich kolegów nie było już singlami, byłem prawie
pewny, iż byłem homoseksualny. Nawet jeden chłopak, z innej klasy, przykuł moją
uwagę i uznałem, że ma zgrabny tyłek, co trochę mnie zaskoczyło. Nie
powiedziałem wtedy tego mamie, a mojemu koledze. Nigdy nie uważałem tego za coś
złego. Liam – mój przyjaciel od przedszkola też nie miał nic przeciwko odmiennej
orientacji. Wspierał mnie i zawsze bronił przed wyzwiskami na mój temat. W
liceum musiał robić to częściej, ponieważ dopiero tam spotkałem ludzi, którzy
uświadomili mnie, jak ogromna jest ludzka wredność. Z czasem przyzwyczaiłem się
do niemiłych przezwisk i kompletnie to ignorowałem. Dzięki temu, ludziom
znudziło się poniżanie mnie i większość przestała to robić. No ale świat byłby
zbyt cudowny, gdyby okazało się, że odpuścili wszyscy. No ale głowa do góry!
Przecież nie wszyscy muszą mnie lubić i to nie powód do załamywania się.
George
czytał z zapałem i nie mógł doczekać się, co znajdzie na kolejnych stronach.
Lęk, że zaraz ktoś go przyłapie, całkowicie zniknął, a zastąpiła go niezwykła
ciekawość. Pozornie nudne życie jego ojca, wydawało się być teraz tak ekscytujące!
Chciał wiedzieć, co stanie się z Harry’m i Louis’em oraz jak potoczą się ich
losy. Wiedział, że ta opowieść zakończy się wspaniale, ponieważ bohaterami byli
jego strasznie kochający się tatusiowie. Nigdy nie słyszał od nich historii,
jak się poznali, a teraz miał okazję wreszcie ją poznać.