Tym razem znowu tak szybko kolejny rodział. Drugi trochę (czyt. bardzo) mi nie wyszedł, więc próbowałam nadrobić to 3. Zapewne mi się nie udało.. No ale to nie moja wina, ze brak mi talentu :((
Miłego czytania w każdym bądź razie :3
Rozdział
3.
*Niall*
Siedziałem sobie coraz bardziej
spokojny i gawędziłem z Susan w najlepsze. Śmialiśmy się i wspominaliśmy nasze
pierwsze spotkanie. Nagle Harry wstał i poszedł do baru, więc zostałem sam na
sam z dziewczyną. Bałem się tego bardzo, ale jednak długo na to czekałem. Już
od dawna pragnąłem powiedzieć coś Susan. To co do niej czułem mnie przerażało,
ale nie potrafiłem nic z tym zrobić. Kiedy zostaliśmy sami pomyślałem, ze to
najwyższy czas. Spuściłem głowę i wpatrywałem się tępo w podłogę… po chwili
zebrałem się i spojrzałem w jej błękitne oczy.
- Wiesz dlaczego tak często
wspominam nasze pierwsze spotkanie? – nie odpowiedziała nic, tylko czekała, aż
ją uświadomie. W tej chwili poczułem jak robi mi się gorąco. Sam nie byłem
pewny, czy dobrze robię, mówiąc Susan o moich uczuciach. Nie miałem jednak siły
dłużej czekać w niepewności. Dlatego musiałem dokończyć to co zacząłem :
- Ponieważ to najpiękniejsze co mnie
dotychczas spotkało. Gdy Cię ujrzałem od razu poczułem coś dziwnego… to
skrępowanie, kiedy z Tobą pierwszy raz rozmawiałem. Nie mówiąc już o tym Twoim
słodkim uśmiechu. Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale od dłuższego czasu ciągle
o Tobie myślę. Nie wytrzymuję już. Musiałem Ci to wszystko powiedzieć, gdyż nie
mam siły ukrywać wciąż swoich uczuć. – skończyłem mówić, patrząc jej cały czas
w oczy. Nie mogłem uwierzyć, że starczyło mi na to odwagi.
- Ja… ja nie wiem co powiedzieć
Niall. Ja…
- Rozumiem, nie było tematu. –
odwróciłem wzrok, aby nie mogla dostrzec mojego rozczarowania i smutku.
- Niall. Spójrz na mnie. –
podniosłem głowę i spojrzałem jej w oczy. – Ja… czuję to samo… - powiedziała to
tak cicho, że ledwo to usłyszałem. Nie mogłem uwierzyć w to co powiedziała.
Dopiero po kilkunastu sekundach zrozumiałem jej słowa. Nachylilem się ostrożnie
ku śniadej cery Susan i musnąłem jej wargi delikatnie. Dziewczyna pogłębiła
pocałunek, co mnie trochę zaskoczyło, lecz również bardzo ucieszyło. To był
najcudowniejszy pocałunek w życiu.
*Harry*
Siedziałem przy barze i przyglądałem
się chłopakowi. Rozmyślałem ciągle kto to mógł być, ale mój mózg był już tak
zalany alkoholem, że nie funkcjonował normalnie. W pewnej chwili szatyn
odwrócił twarz w moją stronę. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Zamurowało
mnie totalnie. Kilka metrów obok siedział sobie Louis! Louis Tomillson! Po moim
ciele przebiegły dreszcze. W jednej chwili miałem ochotę rzucić się na niego
oraz uciec jak najdalej.
Lou nagle wstał i zaczął iść w moją
stronę. Na jego twarzy pojawił się ten słynny, przyprawiający mnie o zawroty
głowy uśmiech. Zszedłem z krzesła i pozwoliłem mu się przytulić. Staliśmy tak
chyba przez minutę, a moje serce waliło jak oszalałe. Mimo tego, pierwszy
odezwałem się ja…
- Lou, co tu robisz? I dlaczego się nie
odzywałeś? – popatrzyłem w jego oczy, a moje nogi prawie ugięły się pod jego
spojrzeniem.
- Boże, Harry… tak dawno Cię nie
widziałem. – cieszył ryjca jakby zobaczył tonę marchewek. – Mam Ci tyle do
opowiedzenia. – Usiedliśmy obok siebie i jeszcze przez chwilę cieszyliśmy się
sobą w ciszy. Jednak po minucie Lou przybrał poważniejszy wyraz twarzy.
-Wróciłem tu wczoraj wieczorem.
Przyjechałem z mamą i Eleanor. Mój ojciec… dwa tygodnie temu zmarł. Firma od
razu straciła bieg i zbankrutowała. Nie sprzedawaliśmy tutaj domu, więc
mieliśmy gdzie wrócić, toteż przylecieliśmy tutaj.
- Oh, Lou. Tak mi przykro… - było mi go
tak żal. Wiem, że był bardzo zżyty z tatą. Musiało mu być bardzo ciężko. Jednak
ciekawiło mnie strasznie kim była ta dziewczyna. – a kto to Eleonor?
- To moja dziewczyna. – uśmiechnął się.
– Jest wspaniała. Jesteśmy ze sobą od czterech miesięcy. Polubiłbyś ją. No
dobrze… dość o mnie. Opowiadaj co u Ciebie.
- A nic specjalnego tak właściwie. Po
staremu. – uśmiechnąłem się jak najlepiej potrafiłem. Nie byłem gotowy
opowiedzieć o tym wszystkim Louisowi. Zwłaszcza jemu. W końcu to po jego
wyjeździe nie mogłem normalnie żyć przez prawie rok. I jeszcze ta Eleanor…
- A gdzie reszta chłopaków? - odwróciłem
głowę w stronę naszego stolika i jak na zawolanie wszyscy się zebrali. Wziąłem
więc ze sobą Louisa i poszliśmy w ich stronę. Wszyscy bardzo ucieszyli się na
jego widok. Cala siódemka siedziała teraz razem. Tak powinno być zawsze.. Tylko
Susan za bardzo nie znała Lou, ale można było zauważyć, że od razu go polubiła.
Zresztą się nie dziwie. Rozmawialiśy wszyscy, śmialiśmy się i opowiadaliśmy o
dóch latach, które spędziliśmy osobno, bez Lou.
*Louis*
Siedziałem
przy barze, rozmyślając o tym co będę tu robić. Nie miałem tu żadnych
znajomych. Taak… była jeszcze Eleanor, ale on ateż miała swoje prywatne życie.
Zastanawiając się tak, czułem na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem głowę, a
moim oczom ukazał się HARRY! Byłem zaskoczony jego widokiem, a tym bardziej
uradowany. Oczywiście nie z powodu, iż będę miał kogoś do towarzystwa, lecz, że
strasznie za nim tęskniłem. Był niegdyś moim najlepszym przyjacielem. Mam
nadzieję, że odbudujemy nasze relacje. W koncu mieliśmy razem zamieszakć. Tak bardzo
przeżyłem to rozstanie… Oczywiście też tęskniłem za pozostałymi, ale jednak to
Hazza zawsze przy mnie był. Uwielbialiśmy spędzać wspólnie czas. Chyba
najlepsze chwile przeżyliśmy, będąc sami, we dwoje. Nie byłem w stanie opisać
szczęścia, które we mnie wstąpiło po ujrzeniu Harrego.
serdecznie zapraszam na http://insidemyarms.blogspot.com/ z góry przepraszam za spam. jeśli masz czas wejdź.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życze powodzenia w prowadzeniu bloga.
B. fajny rozdział :). Też pisze o Larry'm :). Może czasami do mnie wejdziecie, nie obraziłabym się :).
OdpowiedzUsuńCo do tekstu to są drobne błędy, ale są one wybaczalne :D.
Pozdrawiam.
"Tomillson" *Tomlinson :)
OdpowiedzUsuńtak, wiem. mój mały móżdżek kiedyś jeszcze nie wiedział, jak pisze się jego nazwisko, ale już się poprawiłam :p
Usuń