Rozdział
5.
26.
08. 2011r.
*Susan*
Dziś miałam spotkać się z Niallem. Tak
bardzo cieszyłam się, że jesteśmy razem. Już od dłuższego czasu zwracałam na
niego większą uwagę. Nie wiem jak opisać to co do niego czułam. Ten czas, kiedy
go przy mnie nie było bardzo mi pomógł. Po przyjeździe byłam pewna, że to za
nim tęskniłam najbardziej… i to Nialla tak mi brakowało.
Blondynek otworzył mi drzwi. Gdy
weszłam do środka musnęłam delikatnie jego usta na powitanie.
-Cześć Kochanie. – uśmiechnęłam się. –
Wypożyczyłeś ten film, o którym Ci mówiłam?
-Oczywiście. Przecież obiecałem. –
zaśmiał się wesoło.
Poszliśmy
do salonu. Wszystko już było przygotowane. Na stoliczku stały dwa kieliszki, a
obok butelka mojego ulubionego wina. Zauważyłam, ze chłopak bardzo się starał.
Był taki ostrożny i delikatny. Jestem ciekawa, jak będzie się zachowywał za
jakiś czas.
Usiedliśmy na kanapie, gdy Niall
włączył płytę. Wtuliłam się z niego, popijając małymi łyczkami wino. Już po
chwili wciągnęłam się w film. Był ciekawy i dość nieprzewidywalny. Było to coś
w stylu horroru romantycznego, więc co się dziwić, że sam wstęp już mi się
spodobał. Nagle poczułam dłonie Nialla na moich plecach. Jeździł delikatnie
palcami wzdłuż mojego kręgosłupa. Przeszły mnie przyjemne dreszcze i mimowolnie
spojrzałam na chłopaka. Jego błękitne oczy były tak blisko. Czułam, ze się
czerwienie… to było trochę krępujące. W końcu byliśmy ze sobą od wczoraj.
Jednak odkąd się poznaliśmy było między nami coś… coś dziwnego, co nie dawało
nam tego komfortu przy rozmowie. Oczywiście, gdy już się rozgadaliśmy to nawet
noc, by nam nie wystarczyła i wszyscy świetnie o tym wiedzieli. Najgorsze były
zawsze początki. Nie umieliśmy jakoś rozpocząć swobodnie rozmawiać. Myślę, że
to skrępowanie było wywołane tym, iż od zawsze blondyn mi się podobał.
Uśmiechnął się do mnie po chwili, a ja
odpłynęłam. Nic już się nie liczyło poza nim. Mogłabym się tak w niego wgapiać
godzinami. Byłam już w sty procentach pewna, że go kocham.
*Zayn*
Siedziałem
właśnie na leżaku, wygrzewając się na słońcu, kiedy usłyszałem dźwięk
przychodzącego sms-a. Wstałem powoli i odczytałem treść wiadomości. Zdziwiłem
się niesamowicie, gdy zobaczyłem, kto taki zapragnął mi coś przekazać. To July
pyta co u mnie. Bardzo się ucieszyłem, że jednak o mnie pamięta. Ja oczywiście
na śmierć zapomniałem, że taka dziewczyna podała mi swój numer i rozkoszowałem
się głupi wspomnieniami. Odpisałem jej jak najprędzej i udalem się w stronę
toalety z telefonem w dłoni. Wziąłem szybki prysznic… a July wciąż nie
odpisywała. Postanowiłem do niej zadzwonić.
-Halo?
– odezwał się po chwili słodki głos w słuchawce.
-Cześć.
Tu Zayn.
-Aa.
Hej. – wyczułem, że się uśmiecha. – Wybacz, że nie odpisałam, ale
nieoczekiwanie skończyły mi się pieniądze. – zaśmiał się.
-Rozumiem.
A może pójdziemy gdzieć spokojniej pogadać? – zapytałem.
-No
jasne. Powiedz tylko gdzie i o której. – zaskoczyła mnie. Nie wiedziałem, że
tak łatwo się zgodzi.
-Może
do baru? Na rogu alei?
-Dobrze.
Za godzinę?
-Jasne.
– uśmiechnąłem się mimowolnie i grzecznie pożegnałem się z szatynką. Po jednej
rozmowie w klubie wiedziałem o niej tyle rzeczy. Jej ulubiony kolor – brązowy,
ulubiona piosenka – Ed Sheeran – Lego house, ulubione miejsce – „obojętnie
gdzie, byle przy zachodzie słońca” i różne, podobne takie. Nie wiem czemu, ale
te błahostki były dla mnie ważne. Traktowałem July jak dobrą koleżnką, gdyż na
przyjaciółkę to chyba za wcześnie. Mimo, że wiedziałem tyle rzeczy o niej nie
znałem dokładnie jej charakteru, osobowości. Wiedziałem na pewno, że jest
bardzo miła i przeurocza. Równie dobrze mogła okazać się fałszywą, wredną suką.
Ludzie są dziwni w tych czasach… ale nie przekonam się, póki nie zaryzykuję.
*Harry*
Obudziłem
się cały spocony… a w szczególności mokre było moje krocze. Po raz drugi śnił
mi się Louis, lecz dopiero teraz mój organizm zareagował w taki sposób. Może dlatego,
że w śnie doszło do czegoś… co nigdy nie miało i nie będzie miało racji bytu.
„Wszedłem
so pokoju Luoisa, leżał cały zapłakany na łóżku. Gdy mnie zobaczył od razu
wstał i się do mnie przytulił. Zaczął szlochać, po czym opowiedział mi o
śmierci jego ojca. Mówił z taki rozżaleniem. Zresztą się nie dziwiłem.. Ojca
Lou potrąciła ciężarówka, którą prowadził pijany gnojek. Lamentował również o
innych rzeczach. Tuliłem go do siebie i próbowałem uspokoić.
-Wiem, że
to przeżywasz Lou. Też mnie to boli, ale już spokojnie. Wszystko dobrze.
-Właśnie,
że nie jest dobrze, Harry! – wyrwał się z moich objęć i złapał za ramiona. –
Nigdy już nie będzie!’
-Ale Lou!
Uspokój się. Tak już jest. Ludzie umierają…
-Nie o to
chodzi. – przerwał mi, uspakajać się trochę.
-To o co?
– nie odpowiadał mi tylko spuścił głowę i wpatrywał się w moje, białe conversy.
– Lou? – uniosłem ostrożnie jego czaszkę, aby na mnie spojrzał. –Co się stało? –
patrzył na mnie, a ja już odpływałem w jego oczach i tym spojrzeniu. Zamiast mi
odpowiedzieć zaczął mnie drastycznie całować. Czując przypływ energii
popchnąłem go na łóżko i usiadłem na nim okrakiem. Pochyliłem się na jego
twarzą i wróciłem do namiętnego całowania. Było mi tak przyjemnie. Dla mnie ta
chwila mogła trwać wiecznie. Po ciele przeszyło mnie milion dreszczy, pod
dotykiem Lou. Jeździł dłońmi po moim kręgosłupie, zatrzymał się na moim tyłku i
zaczął go macać. Zerwałem z niego hamak, po czym on zwinnym ruchem pozbył się
mojej. Przeturlał mnie, aby teraz on siedział na mnie. Zaczął całować mnie po
czyi, więc odchyliłem głowę do tyłu, by miał łatwiejszy dostęp. Zjeżdżał ustami
coraz niżej, aż dotarł do paska moich spodni. Spojrzał na mnie i ponownie wpił
się wargami w moje usta. Jego dłoń zjeżdżała po torsie, zatrzymując się na moim
kroczu.”
Nie mogłem znowu myśleć o moim śnie. Na
samą myśl robiło mi się gorąco, a moje przyrodzenie stawało się sztywne. Wstałem
więc i poszedłem czym prędzej wziąć prysznic.
YAY! fajne sny ma Hazza :3
OdpowiedzUsuńOby tak dalej :).
Pozdrawiam!
Hahahahahahahah XD
OdpowiedzUsuńLarry ! <3