Rozdział 7.
*Louis*
Usiadłem
właśnie na tarasie, żeby odpocząć. Niedawno wróciłem z wesołego miasteczka z
Eleanor. Byliśmy też trochę u mnie i wyszła jakieś pół godziny temu. Chyba jeszcze
nie zdążyłem Wam opowiedzieć o mojej dziewczynie. El była modelką. Może nie
jakąś bardzo znaną, ale piękną. Miesiąc temu podpisała kontrakt i gra w filmie.
Byłem z niej taki dumny. Niby modelka, a tu proszę! Ktoś zapragnął, aby zagrała
drugoplanową bohaterkę. Przez to mieliśmy mniej czasu dla siebie, więc
korzystaliśmy z każdej wolnej chwili. Dzisiaj miała wolne przedpołudnie, toteż
postanowiliśmy spędzić je na karuzelach i kolejkach. Było naprawdę miło.
Szkoda, że tak krótko. Jednak podczas zabawy czasem odczuwałem, że czegoś mi
brakowało. Może nie czegoś tylko kogoś? Sam nie wiem… trochę mnie to męczyło,
ale dało się żyć. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Gdy zobaczyłem, że dzwoni
Harry, strasznie się ucieszyłem. Nie mam pojęcia czemu zareagowałem, aż tak
bardzo entuzjastycznie. Kiedy usłyszałem jego głos zrobiło mi się tak miło.
Jednak, gdy okazało się, iż jest coś nie tak, nie było już tak fajnie. Nie
wiedziałem o co chodzi, lecz po głosie chłopaka mogę uznać, że było naprawdę
źle.
*Harry*
Ubrałem buty i jak najszybciej ruszyłem
w stronę domu Louisa. Szedłem i rozmyślałem co mu powiem. Naprawdę jeszcze
nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Bałem się jego reakcji oraz tego jak to
przeżyje. Tym razem wybrałem inną drogę, bo bałem się zastać na poprzedniej Eleanor.
Czułem się bezradny, powoli zaczynałem panikować. Mam nadzieję, że Lou nie
wyżyje się na mnie, po tym co mu powiem.
Zadzwoniłem do drzwi i po kilku
sekundach Lou wpuścił mnie do środka. Był nieco zmieszany i zmartwiony. Zdjąłem
buty i udałem się do dużego pokoju. Klapnąłem na kanapie i próbowałem uspokoić
tętno.
-Usiądź – odezwałem się. Louis
posłusznie usiadł obok mnie.
-O co chodzi? Co się stało? – dopytywał
się.
-Lou… tak ciężko mi o tym mówić. – moje
ręce były już mokre od potu.
-Nawet mnie?
-Zwłaszcza Tobie. – zmieszany spojrzał
na mnie pytającym wzrokiem.
-Widziałeś się dzisiaj z Eleanor? –
zapytałem niepewnie.
-A co to ma do rzeczy? – był zaskoczony
moim pytaniem. Nie wiedząc, co powiedzieć powtórzyłem pytanie.
-Tak. Byliśmy w wesołym miasteczku, a
potem przyszliśmy tutaj. Jakąś godzinę temu wyszła. Odpowiesz mi teraz na moje
pytanie?
-Mówiła Ci gdzie idzie?
-Harry! O co chodzi?! – był zirytowany.
-Lou… proszę, odpowiedz mi. Zaraz Ci
wytłumaczę
-Dobrze. Więc… El mówiła, że idzie
gdzieś z jakąś koleżanką. – tego się obawiałem. Kłamstwo. Okłamała go.
-Obawiam się, że to nie była koleżanka,
Lou.
-Co takiego? – wziąłem kilka głębokich
oddechów.
-Widziałem ją jakieś 20 minut temu.
-I co?
-Nie była z koleżanką. – nadal nie
rozumiał. – szła u boku jakiegoś kolesia…
-Może razem szli po Rose?
-Louis… oni się całowali ! – nie wytrzymałem.
Po prostu te słowa same wyleciały mi z ust. Chłopak spojrzał na mnie wielkimi
oczami. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł nic wykrztusić. Przybliżyłem się do
niego i przytuliłem, chcąc go pocieszyć. Jednak on odepchnął mnie tylko.
-Harry, dlaczego mi to robisz? –
spojrzałem na niego z zaskoczeniem. – Pytam dlaczego?! Co ja Ci zrobiłem?! –
wykrzykiwał te słowa, a mnie zatkało.
-Lou… uspokój się. Ja… ja…
-Co Ty ?! Ja rozumiem, że Cię
skrzywdziłem, ale musiałem wyjechać! To nie zależało ode mnie! Też straszni to
przeżyłem! Nie mogłem się bez Ciebie odnaleźć. Myślisz, że tylko Ty
cierpiałeś?! Dlaczego rujnujesz mi życie w taki sposób? - jego słowa mnie
zabolały. Każde słowo, wydobywające się z jego ust krzywdziło mnie coraz
bardziej.
-O czym Ty do cholery mówisz? –
wstałem. Nie mogłem usiedzieć na miejscu. – Szedłem ulicą i zobaczyłem jak
Twoja dziewczyna całowała i obmacywała z jakimś kolesiem!
-Jak możesz mnie tak bezczelnie
okłamywać?! – wrzeszczał jak opętany. Nie wierzył mi. Zamurowało mnie całkiem.
Mój najlepszy przyjaciel… nie uwierzył mi. Zrobiło mi się słabo, lecz wmawiałem
sobie, że muszę być silny. Widząc, jego złowrogie spojrzenie wypelnił mnie
ogromny smutek. Myślałem, ze się po prostu załamię. Łzy napłynęły mi do oczu.
Czując, że zaraz pojedyncza łza spłynie po moim policzku odwróciłem się i
wyszedłem z mieszkania. Usłyszałem tylko, jak Lou zatrzaskuje mocno drzwi. To
był koniec. Koniec naszej przyjaźni, która najwidoczniej nie była prawdziwa.
*Niall*
Robiłem
sobie w kuchni coś do jedzenia, kiedy usłyszałem kroki na klatce schodowej
mojej i Harrego. Zapewne Loczek skądś wracał. Otworzyłem drzwi wejściowe, chcąc
się z nim przywitać, bo strasznie mi się nudziło i nie mogłem uwierzyć właśnym
oczom. Hazza cały zapłakany i blady pokonywał ostatnie schody, prowadzące do
jego drzwi. Zauważył mnie i stanął naprzeciwko mnie, chowając twarz w dłoniach.
Podbiegłem do niego prędko i przytuliłem do siebie. Jego serce waliło jak
oszalałe. Zaprowadziłem go do siebie i usadziłem na krześle w kuchni. Podałem
mu kilka chusteczek i przyrządziłem każdemu z nas kanapkę. Uspokoił się trochę,
lesz odsunął talerz z jedzeniem. Nie mogłem patrzeć, jak biedak cierpi.
-Harry,
co się stało? – pokiwał tylko przecząco głową. Szepnął ciche dziękuję, wstając i wyszedł z mojego
mieszkania, kierując się do swojego. Potrzebował chwili dla siebie. Musiał się
uspokoić i pewnie przemyśleć to co się stało. Za jakiś czas spróbuję coś od
niego wyciągnął. Na pewno go tak nie zostawię. Nigdy w życiu.
Hej Macie świetnego bloga i w ogolę nie komentowałam wcześniej bo dopiero dzisiaj znalazłam tego bloga.Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper ;D
OdpowiedzUsuńi dalej czytam.. c;
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej się wciągam !
OdpowiedzUsuń