niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 7.


Rozdział 7.
*Louis*

            Usiadłem właśnie na tarasie, żeby odpocząć. Niedawno wróciłem z wesołego miasteczka z Eleanor. Byliśmy też trochę u mnie i wyszła jakieś pół godziny temu. Chyba jeszcze nie zdążyłem Wam opowiedzieć o mojej dziewczynie. El była modelką. Może nie jakąś bardzo znaną, ale piękną. Miesiąc temu podpisała kontrakt i gra w filmie. Byłem z niej taki dumny. Niby modelka, a tu proszę! Ktoś zapragnął, aby zagrała drugoplanową bohaterkę. Przez to mieliśmy mniej czasu dla siebie, więc korzystaliśmy z każdej wolnej chwili. Dzisiaj miała wolne przedpołudnie, toteż postanowiliśmy spędzić je na karuzelach i kolejkach. Było naprawdę miło. Szkoda, że tak krótko. Jednak podczas zabawy czasem odczuwałem, że czegoś mi brakowało. Może nie czegoś tylko kogoś? Sam nie wiem… trochę mnie to męczyło, ale dało się żyć. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Gdy zobaczyłem, że dzwoni Harry, strasznie się ucieszyłem. Nie mam pojęcia czemu zareagowałem, aż tak bardzo entuzjastycznie. Kiedy usłyszałem jego głos zrobiło mi się tak miło. Jednak, gdy okazało się, iż jest coś nie tak, nie było już tak fajnie. Nie wiedziałem o co chodzi, lecz po głosie chłopaka mogę uznać, że było naprawdę źle.

*Harry*

         Ubrałem buty i jak najszybciej ruszyłem w stronę domu Louisa. Szedłem i rozmyślałem co mu powiem. Naprawdę jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Bałem się jego reakcji oraz tego jak to przeżyje. Tym razem wybrałem inną drogę, bo bałem się zastać na poprzedniej Eleanor. Czułem się bezradny, powoli zaczynałem panikować. Mam nadzieję, że Lou nie wyżyje się na mnie, po tym co mu powiem. 
         Zadzwoniłem do drzwi i po kilku sekundach Lou wpuścił mnie do środka. Był nieco zmieszany i zmartwiony. Zdjąłem buty i udałem się do dużego pokoju. Klapnąłem na kanapie i próbowałem uspokoić tętno.
         -Usiądź – odezwałem się. Louis posłusznie usiadł obok mnie.
         -O co chodzi? Co się stało? – dopytywał się.
         -Lou… tak ciężko mi o tym mówić. – moje ręce były już mokre od potu.
         -Nawet mnie?
         -Zwłaszcza Tobie. – zmieszany spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
         -Widziałeś się dzisiaj z Eleanor? – zapytałem niepewnie.
         -A co to ma do rzeczy? – był zaskoczony moim pytaniem. Nie wiedząc, co powiedzieć powtórzyłem pytanie.
         -Tak. Byliśmy w wesołym miasteczku, a potem przyszliśmy tutaj. Jakąś godzinę temu wyszła. Odpowiesz mi teraz na moje pytanie?
         -Mówiła Ci gdzie idzie?
         -Harry! O co chodzi?! – był zirytowany.
         -Lou… proszę, odpowiedz mi. Zaraz Ci wytłumaczę
         -Dobrze. Więc… El mówiła, że idzie gdzieś z jakąś koleżanką. – tego się obawiałem. Kłamstwo. Okłamała go.
         -Obawiam się, że to nie była koleżanka, Lou.
         -Co takiego? – wziąłem kilka głębokich oddechów.
         -Widziałem ją jakieś 20 minut temu.
         -I co?
         -Nie była z koleżanką. – nadal nie rozumiał. – szła u boku jakiegoś kolesia…
         -Może razem szli po Rose?
         -Louis… oni się całowali ! – nie wytrzymałem. Po prostu te słowa same wyleciały mi z ust. Chłopak spojrzał na mnie wielkimi oczami. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł nic wykrztusić. Przybliżyłem się do niego i przytuliłem, chcąc go pocieszyć. Jednak on odepchnął mnie tylko.
         -Harry, dlaczego mi to robisz? – spojrzałem na niego z zaskoczeniem. – Pytam dlaczego?! Co ja Ci zrobiłem?! – wykrzykiwał te słowa, a mnie zatkało.
         -Lou… uspokój się. Ja… ja…
         -Co Ty ?! Ja rozumiem, że Cię skrzywdziłem, ale musiałem wyjechać! To nie zależało ode mnie! Też straszni to przeżyłem! Nie mogłem się bez Ciebie odnaleźć. Myślisz, że tylko Ty cierpiałeś?! Dlaczego rujnujesz mi życie w taki sposób? - jego słowa mnie zabolały. Każde słowo, wydobywające się z jego ust krzywdziło mnie coraz bardziej.
         -O czym Ty do cholery mówisz? – wstałem. Nie mogłem usiedzieć na miejscu. – Szedłem ulicą i zobaczyłem jak Twoja dziewczyna całowała i obmacywała z jakimś kolesiem!
         -Jak możesz mnie tak bezczelnie okłamywać?! – wrzeszczał jak opętany. Nie wierzył mi. Zamurowało mnie całkiem. Mój najlepszy przyjaciel… nie uwierzył mi. Zrobiło mi się słabo, lecz wmawiałem sobie, że muszę być silny. Widząc, jego złowrogie spojrzenie wypelnił mnie ogromny smutek. Myślałem, ze się po prostu załamię. Łzy napłynęły mi do oczu. Czując, że zaraz pojedyncza łza spłynie po moim policzku odwróciłem się i wyszedłem z mieszkania. Usłyszałem tylko, jak Lou zatrzaskuje mocno drzwi. To był koniec. Koniec naszej przyjaźni, która najwidoczniej nie była prawdziwa.

*Niall*

            Robiłem sobie w kuchni coś do jedzenia, kiedy usłyszałem kroki na klatce schodowej mojej i Harrego. Zapewne Loczek skądś wracał. Otworzyłem drzwi wejściowe, chcąc się z nim przywitać, bo strasznie mi się nudziło i nie mogłem uwierzyć właśnym oczom. Hazza cały zapłakany i blady pokonywał ostatnie schody, prowadzące do jego drzwi. Zauważył mnie i stanął naprzeciwko mnie, chowając twarz w dłoniach. Podbiegłem do niego prędko i przytuliłem do siebie. Jego serce waliło jak oszalałe. Zaprowadziłem go do siebie i usadziłem na krześle w kuchni. Podałem mu kilka chusteczek i przyrządziłem każdemu z nas kanapkę. Uspokoił się trochę, lesz odsunął talerz z jedzeniem. Nie mogłem patrzeć, jak biedak cierpi.
            -Harry, co się stało? – pokiwał tylko przecząco głową. Szepnął ciche dziękuję, wstając i wyszedł z mojego mieszkania, kierując się do swojego. Potrzebował chwili dla siebie. Musiał się uspokoić i pewnie przemyśleć to co się stało. Za jakiś czas spróbuję coś od niego wyciągnął. Na pewno go tak nie zostawię. Nigdy w życiu.

4 komentarze:

  1. Hej Macie świetnego bloga i w ogolę nie komentowałam wcześniej bo dopiero dzisiaj znalazłam tego bloga.Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. i dalej czytam.. c;

    OdpowiedzUsuń
  3. coraz bardziej się wciągam !

    OdpowiedzUsuń