Znowu dodaję rozdział dzień wcześniej, ale już po prosty nie mogłam się powstrzymać. Nie wiem dlaczego. Hahaha, choroba się pogłebią. XD
Ocenę zostawiam Wam i zachęcam do komentowania :)
Miłego czytania! <3
Rozdział 13.
-Bo
Cię kocham, idioto. – odpowiedział Harry, a moje serce omal nie eksplodowało. Mimowolnie,
wszystkie moje mięśnie się spięły i kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć.
Pragnąłem wyjawić całą prawdą, nie chciałem popełnić znowu tego samego błędu.
Nie mogłem dopuścić, aby mój przyjaciel znowu poczuł się odrzucony. Jednak, nie
potrafiłem nic z siebie wykrztusić, miałem ogromną gulę w gardle. Patrzyłem,
jak zamurowany w oczy Hazzy i byłem, szczerze mówiąc, otumaniony. Jeszcze nikt
na świecie nie sprawił mi takiej przyjemności zwykłym towarzystwem.
Nie
miałem pojęcia, co mną kierowało, ale pochyliłem się lekko do przodu, wciąż
patrząc w jego tęczówki. Były takie hipnotyzujące. Po chwili, poczułem, jak on
również się do mnie zbliżył, a mój oddech od razu przyspieszył. Zmniejszyłem
odległość między nami jeszcze bardziej i mogłem poczuć na swoich ustach jego
oddech. Od razu zakręciło mi się w głowie, a w podbrzuszu poczułem ucisk. Nigdy
w życiu nie byłem jeszcze tak odważny, ale zaryzykowałem. Po kilku sekundach,
zlikwidowałem całkowicie przestrzeń między nami i delikatnie przyłożyłem wargi do
ust Harrego, przymykając przy tym powieki. Od razu spodobała mi się ich
miękkość, a jeszcze bardziej subtelność jaką chłopak odwzajemniał mój
pocałunek. Nie sądziłem, że zechce go przedłużyć, ale jak zwykle się myliłem.
Muskaliśmy swoje usta, rozkoszując się słodkością tej czułości. To było takie
niewinne, a zarazem kuszące. Chłopak zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a ja
nie panując nad swoimi ruchami przyciągnąłem go tak, że siedział teraz na moich
kolanach. Moje dłonie błądziły po jego talii, a on jedną ręką gładził kciukiem
mój policzek, a drugą trzymał na mojej szyi. Pod wpływem jego nieziemskiego i
tak bardzo intensywnego zapachu, rozchyliłem nieco wargi. Haz wykorzystał to i
po chwili wśliznął do wnętrza mojej buzi, język. Nie miałem pojęcia, że zwykły
pocałunek mógłby wywołać u mnie tyle emocji. Ale racja, to nie był zwykły
pocałunek. Dlaczego? Dlatego, że był z Harrym – człowiekiem, który sprawiał, że
byłem szczęśliwszy i dzięki niemu nie bałem się jutra. Chciałem żyć i się nie
poddawać. Dawał mi siłę.
Na kilka sekund, poddałem się
pieszczocie Harrego i czułem jego język na moim podniebieniu. To uczucie było
nie do opisania. To było coś więcej niż przyjemność. Wszystkie emocje, uczucia
splątane ze sobą rozsadzały moją głowę, ale nie przeszkadzało mi to. Mógłbym
stwierdzić, że było to nawet fajne. Po chwili, uznałem, że nie będę taki
‘łatwy’ i zacząłem walczyć z nim o dominacje. Nasze języki wiły się wokół
siebie, jakby właśnie tańczyły swój najlepszy układ. To było coś niesamowitego.
Pamiętam, kiedy byłem mały i wymienianie śliny z drugą osoby było wtedy takie
obrzydliwe. A teraz? Moje ciało drży z rozkoszy, jaką daje mi mój ukochany.
Śmiało mogłem tak o nim mówić, bo właśnie nim był. Moje uczucia do Hazzy już
dawno były jasne, ale bałem się do tego przyznać. Byłem w nim szaleńczo
zakochany, a teraz nic nie stawało mi na przeszkodzie.
Oderwałem się od chłopaka, a
nasze usta cicho mlasnęły. Nasze twarze były czerwone, a serca biły
przynajmniej trzy razy szybciej.
-Ja
Ciebie też kocham. – powiedziałem, delikatnie się uśmiechając. Harry patrzył na
mnie jak zaczarowany, a ja cicho się zaśmiałem. On jednak, nadal nic nie
powiedział. Pochylił się nade mną i podarował mi kolejny, słodki pocałunek.
-Jesteś
cudowny. – wyszeptał do mojego ucha, a ja poczułem jak tysiące motylków szaleje
w moim brzuchu.
-Nie,
Haz. Wręcz przeciwnie. Ty jesteś cudowny.
-Słodcy,
aż do porzygu. – zaśmiał się, a po chwili mu zawtórowałem.
Po kilku sekundach wpatrywania
się w siebie, Hazza zszedł ze mnie i usiadł obok. Wtuliliśmy się w siebie,
nadal nie wiedząc, co oznaczała akcja sprzed minuty.
-Lou?
-Tak?
-Co
teraz będzie?
-Co
masz na myśli?
-No
wiesz…
-Umm…
nie wiem, Haz.
-Bo
Lou… wiesz co? Świetnie całujesz. – powiedział cicho, rumieniąc się, a ja tylko
cicho się zaśmiałem.
-Oj,
przestań.
-Ale
to prawda.
-Tobie
wychodzi to lepiej.
-Kłóciłbym
się!
-No
ale ja tylko stwierdzam fakty.
-Nie,
nie, nie!
-W
takim razie chyba musimy ustalić kto lepiej?
-Tylko,
jak my to zrobimy?
-Musimy
to powtórzyć, hm?
-Myślę,
że to będzie najlepsze wyjście.
Oboje głośno się zaśmialiśmy, a
po chwili znowu zatopiliśmy wargi w pocałunku. Ten nie był już tak delikatny i
ostrożny. Chcieliśmy więcej, o wiele więcej. Wykorzystując to, że pochylałem
się nad Harrym, ciężarem swojego ciała naciskałem na niego, aż cały położył się
na kanapie. Leżałem na nim, podpierając się łokciami o poduszki. Nasze nogi
były ze sobą splątane, co tylko bardziej mnie nakręcało. Muskaliśmy namiętnie
nasz usta, a po chwili oboje zdecydowaliśmy to pogłębić. Nasze języki zaczęły
się wokół siebie wić i plątać. Sam do końca nie mogłem uwierzyć, że to wszystko
było prawdą. Po prostu, bycie tak blisko z Harrym wydawało się takie nierealne.
Zbyt piękne.
2 godziny później
-Nudny
jest ten film. – marudził Harry.
-Przecież
sam chciałeś go obejrzeć.
-No
ale już mi się nie chce.
-To
co chcesz robić?
-Może
się przejdziemy? – zaproponował, a ja od razu się zgodziłem.
Po pięciu minutach wyszliśmy na
świeże powietrze. Było około dwudziestej, a na dworze nadal było jasno. To
chyba oczywiste, jak na początek lipca. Szliśmy przed siebie, nie zważając na
to, co wokół nas się działo. Gawędziliśmy radośnie dosłownie o wszystkim. Harry
opowiadał mi, że chciałby w te wakacje trochę popracować, bo w roku szkolnym
nie miał czasu przez maturę. Mama też miała przecież wydatki i kieszonkowe dla
Harrego znacznie zmniejszało się z miesiąca na miesiąc.
-Louis…
- zapytał, kiedy skończyliśmy już dany temat i zapadła między nami chwila
ciszy.
-Słucham?
-My…
my jesteśmy przyjaciółmi?
-Oczywiście.
-Mhm.
– odchrząknął, a ja zatrzymałem go, chwytając za dłoń. Rozejrzałem się po
okolicy i na dobrą sprawę, nikogo nie było w pobliżu.
-To
źle?
-Nie,
coś Ty.
-Zawsze
będziemy przyjaciółmi, ale Haz…
-Hm?
-Możemy
być i przyjaciółmi i wiesz…
-Nie
wiem. – zaśmiał się, drocząc się ze mną.
-Chciałbyś…
być no wiesz… chciałbyś, abyśmy byli… razem? – wyjąkałem, a chłopak rzucił mi
się na szyję, krzycząc głośne „Tak, Debilu!”
***
To
co zaproponował mi Louis było spełnieniem moich najskrytszych i największych
marzeń. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego mogłoby się stałć… że jeden człowiek,
potrafiłby zrobić ze mnie tak szczęśliwą i pełną życia osobę. Pamiętam, jak
chodziłem ze spuszczona głową po korytarzach szkolnych, nie dopuszczając do
siebie nikogo innego, oprócz Nialla. Teraz miałem trzech wspaniałych
przyjaciół, a w tym cudownego chłopaka. Nie musiałem mijać moich znajomych z
licealnych korytarzy i nie miałem styczności z wieloma osobami. Jednak, byłem
pewnym w stu procentach, że obecnie, maszerowałbym przed siebie z uniesioną
głową i wielkim uśmiechem na twarzy.
Nie miałem urojeń, ani obsesji.
Brakowało mi bliskości, pomocy, zrozumienia. Oczywiście dostawałem to ze strony
rodziców i Nialla. Jednak, tu chodziło o coś zupełnie innego i Louis pomógł mi
to znaleźć.
Wtuliłem się mocno w jego ciało,
nie chcąc już nigdy go puszczać.
-Haz,
zaraz mnie udusisz. – wyjęczał Lou, a ja wybuchnąłem śmiechem. Po chwili, z
wielkim bólem odsunąłem się od chłopaka i spojrzałem w jego nieziemskie oczy.
-Wybacz.
– powiedziałem cicho, chichocząc. Ruszyliśmy dalej, jak gdyby nigdy nic.
Jednak, w środku wszystko było inne. Czułem jak każdy z nas kipiał radością.
-Lou?
– zacząłem.
-Tak?
-Co
porobimy?
-Co
powiesz na spacer w parku?
-Central?
– uśmiechnąłem się szeroko.
-Tak.
– odpowiedział, po czym skręciliśmy w uliczkę, prowadzącą do parku. Bardzo
lubiłem to miejsce. Mimo tego, że po wyznaniu uczuć Louisowi, musiałem stamtąd
uciec, kojarzył mi się też dobrze. Tam spotkałem się z nim po raz pierwszy.
Mogłem wtedy bez skrupułów spojrzeć w jego oczy i wpatrywać się w nie bez
końca.
Po
kilku minutach znaleźliśmy się przed głównym wejściem i powoli weszliśmy do
zielonego raju. Między piaszczystymi uliczkami, wznosiła się niewielka, jakże
soczyście zielona trawa. Gdzie nie gdzie znajdywały się drewniane ławki, a za
nimi kilka wysokich drzew. Poszliśmy w głąb parku i dotarło do nas, że byliśmy
sami. Nie byłem do końca dlaczego, ale zatrzymałem się i po kilku sekundach Lou
do mnie dołączył.
Spojrzałem prosto w jego tęczówki
i delikatnie się uśmiechnąłem. Moja dłoń powędrowała do jego policzka i
pogładziła jego wierzch. Chłopak patrzył na mnie, a w jego oczach gościło
lekkie zmieszanie. Wtedy uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, powodując iż kąciki
jego ust uniosły się wyżej.
-Dziękuję
Ci, Lou. – wyszeptałem.
-Za
co? – spytał spokojnie.
-Za
to, że jesteś. Nawet nie wiesz, jak zmieniłeś moje życie. Może i psycholog był
dobrym rozwiązaniem… ale tu nie chodziło o sesje… chodziło o Ciebie, Loueh. –
mój przyjaciel patrzył we mnie, jak w obrazek. Zaśmiałem się cichutko, nie
mogąc opanować radości, która we mnie wstąpiła.
-Mógłbym
powiedzieć bardzo podobnie o Tobie, Haz. – zaczął, wplątując swoje palce między
moje loki. Przymknąłem delikatnie powieki, czując przyjemność. – Nie miałem
nikogo. Dosłownie. Odmieniłeś mój świat. Wiesz dlaczego? Bo teraz Ty nim
jesteś. – ostatnie zdanie powiedział bardzo cicho. Podobno te najważniejsze
rzeczy mówi się tak, aby usłyszały tylko te osoby, na których zależy nam
najbardziej. Otworzyłem raptownie oczy. Powiedział, że jestem jego światem.
Powiedział to. Moje serce zaczęło bić tak szybko, że na pewno nie nadążyłbym z
liczeniem tętna samodzielnie.
Wsunąłem
dłonie na talię Louisa i przyciągnąłem go bliżej. Wtuliłem się w jego miękkie i
silne ramiona, zatapiając się w jego bliskości. On nadal bawił się subtelnie
moimi lokami, a drugą ręką objął moje ramiona. Czułem się bezpieczny. Czułem
się taki szczęśliwy. Jedna osoba. Kilka słów. Tysiące motylków w brzuchu.
Przy tym chłopaku stawałem się
zupełnie innym człowiekiem. Nie ważne, że znaliśmy się niecały rok. Nie ważne,
że jesteśmy razem od pół godziny. Boże… dla mnie fakt, że jesteśmy razem jest
taki niemożliwy. Znowu to śmieszne uczucie, jakby to wszystko było tylko snem.
Położyłem głowę w zagłębieniu
jego szyi i delikatnie pocałowałem jego skórę. Była taka ciepła i miła w
dotyku. Dokładnie poczułem, jak lekko zadrżał. Uśmiechnąłem się i wyprostowałem
się, aby spojrzeć w jego oczy. Błyszczały.
Zbliżyłem
się w do niego i zatopiłem usta w jego nieziemskich wargach.
-Pojedziemy
gdzieś jutro? – zapytałem, gdy już oderwaliśmy się od siebie.
-Gdzie?
-Gdziekolwiek.
– zaśmiałem się cicho.
-Bardzo
bym chciał, naprawdę, ale nie mogę. – odparł smutno.
-Dlaczego?
-Pracuję
do dwudziestej pierwszej.
-Jak
można tyle pracować? Nie możesz zrobić sobie wolnego dnia?
-Wiesz
dobrze, że wręcz tego pragnę.
-Ejejej…
skoro jutro pracujesz tak długo… czy to znaczy, że się nie zobaczymy w ogóle? –
Lou skinął delikatnie głową, a jego twarz lekko się skrzywiła.
Tydzień później.
Wbiegłem
do gabinetu mojego chłopaka i prawie aż się na niego rzuciłem. Zaczął się śmiać
i mocno mnie objął.
-Boże…
trzy dni. To takie straszne. – powiedział smutny.
-Ale
już jestem! – krzyknąłem zachwycony jego obecnością.
-Nawet
nie wiesz, jak się cieszę. – wyszeptał, po czym wpił się w moje wargi. Moje
ciało w jednej sekundzie przeszły dzikie dreszcze, a w głowie wirowało mi
tornado. Tommo uwielbiał obdarowywać mnie pocałunkami, ale teraz przeszedł
samego siebie. Jego usta pieściły moje z taką namiętnością, ale też z uczuciem.
Moje nogi powoli robiły się jak z waty, więc popchnąłem go na fotel i usiadłem
na nim okrakiem. Spojrzałem w jego błękitne tęczówki, uśmiechnąłem się lekko, a
następnie wróciłem do całowania.
Nagle usłyszałem, jak drzwi o
Sali się otwierają. Oderwałem się z bólem od mojego przyjaciela i odwróciłem
wzrok. Kogo zobaczyłem w wejściu? James’a.
Odskoczyłem
szybko od Tomlinson’a i usiadłem w fotelu naprzeciwko. Chłopak patrzył na nas
zszokowany, a jego żebra unosiły się i opadały coraz szybciej. Louis wstał i
podszedł powoli do swojego klienta.
-Dzień
dobry, James. – przywitał się z uśmiechem.
-Dobry?
Nie było mnie tydzień… siedem dni! A Ty już obściskujesz się z jakimś frajerem!
-Słucham?
– zapytał, niedowierzając mój ukochany.
-To
co słyszałeś.
-Po
pierwsze… Harry nie jest frajerem, a po drugie wydaje mi się, że mogę robić, co
uważam za stosowne.
-To
jest stosowne?
-Jak
najbardziej.
-To
przez niego, prawda?
-Nie
rozumiem.
-Zmieniłeś
się. Nie miałeś dla mnie czasu. Przez niego.
James wyminął Louisa i zaczął
zmierzać w moją stronę, a ja zamarłem. Trzymałem się kurczowo materiału fotela,
czując jak moje dłonie pokrywa cienka warstwa potu.
-Wracaj
tu! – krzyknął Lou, lecz chłopak to zignorował.
-JAMES!
– ryknął, a on odwrócił się w jego stronę.
-Coś
nie tak?
-Masz
zamiar znowu wylądować u Pana Whitman’a? – James nagle cały zesztywniał. Mój
przyjaciel odnalazł czuły punkt. Odetchnąłem jak najciszej z ulgą, kiedy
zobaczyłem, jak mężczyzna się cofa i opuszcza gabinet.
Ekstra rozdział <3 Wkońcu są razem <3 Piszcie dalej! ;)
OdpowiedzUsuńO kurcze, to jest genialne, gratuluję :D<3
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest takie piękne <3 Sposób , w jaki piszesz , te wszystkie Larry moment's... Naprawdę , szacun , wielki :) Czekam na kolejne rozdziały , życzę weny i pozdrawiam ! ♥
OdpowiedzUsuńsuper! dalej! proszę o więcej!
OdpowiedzUsuńMam Banana na twarzy , a moi rodzice się mnie pytają czemu wyglądam jakby do mnie sexy chłopak napisał. To ja jej odpowiedziałam 'jestem singlem , nie znam sexownych chłopaków , a jakby do mnie taki sexy Harry , Louis , Liam , Zayn i Niall napisał to już bym miała zgona , a tak naprawdę do przez gościówkę która tak zaa... fajnie pisze , o Larrym. Cód i miód..'
OdpowiedzUsuńHAHA , ALE TO BYŁA PRAWDA PISZESZ ZAJEBIŚCIE I NIC TEGO NIE ZMIENI. Czekam na następny rozdział, dodaj go jak najszybciej !
Proszę.
Już myślałam że James go tam zabije ale na szczęście nie. Uff Ten rozdział był taki słodki dalej mi ciepło na sercu *.* Mam nadzieje że następny pojawi się szybko. Życzę weny i zdrowia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ada
Awwwwwwwwwwwwwwwwwww <3
OdpowiedzUsuńNo ale ten James mnie przeraża ;o
Mój pierwszy komentarz na tym Blogu :O
OdpowiedzUsuńPo 1. Przed chwilą oglądałam "The Ring" i nadal czuję, że mi mokro, a po 2. Dzięki Tobie chyba przynajmniej dzisiaj usnę :)
To opowiadanie czytam od dłuższego czasu, ale nigdy nie komentowałam tylko dawałam +1. Nie wiem czemu... chyba leń, albo coś w tym stylu...
Całe to opowiadanie jest cudowne i piękne, no ale ten rozdział . . .
Boski, GeNIALLny, Piękny *.*
Ile w nim Larry'ego! To właśnie to co kocham. Te pocałunki. Ahh normalnie orgazmu dostaję!
W następnym, albo w następnym następnym zrób scenkę +18 ;p #Zboczuch.
Jesteś nie do opisania! Kocham Cię po prostu < 33
Czekam na kolejną część ;*
PS. Zaraz wszystkie pozostałe rozdziały skomentuję oczywiście :)
@Free_Hugs69_
A i jeszcze coś:
UsuńŻyczę Weny :*
#YourFan
OMG! Ale się przestraszylam jak James podszedł do Harrego... Rozdział świetny jak każdy inny. Życzę weny! <3
OdpowiedzUsuńSuper. Takie sloodkie. :d
OdpowiedzUsuńw końcu napisałam kolejny rozdział :) tym razem z Lou, zapraszam jak zwykle do czytania http://mpsth.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBuziaki
OMG to jest ŚWIETNE !!! ;*** kurcze nie moge sie doczekac następnej części kobieto masz talent PS. mam nadzieje że Jamesa przepiszą do innego psychologa a Larry będzie żył długo i szczęśliwie <333 ;****** pozdrawiam :** <3333
OdpowiedzUsuńBoski jak zawsze :) jak milo ze wreszcie zaczelo sie ukladac w zwiazku Larrego :) czekam :)
OdpowiedzUsuńCute <3
OdpowiedzUsuńNie chce mi się , ale piszę po raz kolejny , że rozdział jest świetny i , że czekam na następny. :-)
OdpowiedzUsuńWow..ale fajny. Dopiero teraz trafiłam na waszego bloga i od razu się w nim zakochałam ;) Macie talent ! ;D No nic...ogólnie to strasznie fajnie,że Louis i Hazz są razem. To strasznie słodkie...kocham blogi o Larrym ! Ahh, i zapraszam na mojego...również o Larrym ;)
OdpowiedzUsuńhttp://flame-of-love1.blogspot.com/
Świetny rozdział, naprawdę.
OdpowiedzUsuńTutaj tak było słodko i miałam ochotę robić ciągle awww...
Mam nadzieję, że taka sielanka zostanie, ale tak czy siak weny życzę!
www.one-direction-ziall.blogspot.com
O kurwa umarłam kdjfadsgfdaskjgskdgksdgd *o* pocałowali się pocałowali się pocałowali się i są razem omg asdffghjjkll moje #LarryFeels dhfksdhf piękny rozdział! już się nie mogę doczekać następnego :) x
OdpowiedzUsuńHaz nie ma urojeń, są szczęśliwi, przytulali się, łapali za ręce, pocałowali i wreszcie są RAZEM!!! To był cudowny rozdział, taki że po prostu awwwww. *-* Kooochamm to opowiadanie i Ciebie oczywiście też. Czekam na następny rozdzialik i życzę duuużo, duuużo pomysłów. Xx <3
OdpowiedzUsuńP.S. Nie obrażę się za jakieś +18 w następnych częściach. ^^
Najlepszy rozdział! <3 Jesteś genialna! Uwielbiam Cię ;33
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na bloga o Larry'm:
i-just-wanna-hold-ya.blogspot.com
Omnomnomm *.* Idiota z tego James'a . -.-
OdpowiedzUsuń