piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 13. 'We're looking for love'

Dobry wieczór! ♥
Znowu dodaję rozdział dzień wcześniej, ale już po prosty nie mogłam się powstrzymać. Nie wiem dlaczego. Hahaha, choroba się pogłebią. XD
Ocenę zostawiam Wam i zachęcam do komentowania :)

Miłego czytania! <3


Rozdział 13.

            -Bo Cię kocham, idioto. – odpowiedział Harry, a moje serce omal nie eksplodowało. Mimowolnie, wszystkie moje mięśnie się spięły i kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć. Pragnąłem wyjawić całą prawdą, nie chciałem popełnić znowu tego samego błędu. Nie mogłem dopuścić, aby mój przyjaciel znowu poczuł się odrzucony. Jednak, nie potrafiłem nic z siebie wykrztusić, miałem ogromną gulę w gardle. Patrzyłem, jak zamurowany w oczy Hazzy i byłem, szczerze mówiąc, otumaniony. Jeszcze nikt na świecie nie sprawił mi takiej przyjemności zwykłym towarzystwem.
            Nie miałem pojęcia, co mną kierowało, ale pochyliłem się lekko do przodu, wciąż patrząc w jego tęczówki. Były takie hipnotyzujące. Po chwili, poczułem, jak on również się do mnie zbliżył, a mój oddech od razu przyspieszył. Zmniejszyłem odległość między nami jeszcze bardziej i mogłem poczuć na swoich ustach jego oddech. Od razu zakręciło mi się w głowie, a w podbrzuszu poczułem ucisk. Nigdy w życiu nie byłem jeszcze tak odważny, ale zaryzykowałem. Po kilku sekundach, zlikwidowałem całkowicie przestrzeń między nami i delikatnie przyłożyłem wargi do ust Harrego, przymykając przy tym powieki. Od razu spodobała mi się ich miękkość, a jeszcze bardziej subtelność jaką chłopak odwzajemniał mój pocałunek. Nie sądziłem, że zechce go przedłużyć, ale jak zwykle się myliłem. Muskaliśmy swoje usta, rozkoszując się słodkością tej czułości. To było takie niewinne, a zarazem kuszące. Chłopak zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a ja nie panując nad swoimi ruchami przyciągnąłem go tak, że siedział teraz na moich kolanach. Moje dłonie błądziły po jego talii, a on jedną ręką gładził kciukiem mój policzek, a drugą trzymał na mojej szyi. Pod wpływem jego nieziemskiego i tak bardzo intensywnego zapachu, rozchyliłem nieco wargi. Haz wykorzystał to i po chwili wśliznął do wnętrza mojej buzi, język. Nie miałem pojęcia, że zwykły pocałunek mógłby wywołać u mnie tyle emocji. Ale racja, to nie był zwykły pocałunek. Dlaczego? Dlatego, że był z Harrym – człowiekiem, który sprawiał, że byłem szczęśliwszy i dzięki niemu nie bałem się jutra. Chciałem żyć i się nie poddawać. Dawał mi siłę.
Na kilka sekund, poddałem się pieszczocie Harrego i czułem jego język na moim podniebieniu. To uczucie było nie do opisania. To było coś więcej niż przyjemność. Wszystkie emocje, uczucia splątane ze sobą rozsadzały moją głowę, ale nie przeszkadzało mi to. Mógłbym stwierdzić, że było to nawet fajne. Po chwili, uznałem, że nie będę taki ‘łatwy’ i zacząłem walczyć z nim o dominacje. Nasze języki wiły się wokół siebie, jakby właśnie tańczyły swój najlepszy układ. To było coś niesamowitego. Pamiętam, kiedy byłem mały i wymienianie śliny z drugą osoby było wtedy takie obrzydliwe. A teraz? Moje ciało drży z rozkoszy, jaką daje mi mój ukochany. Śmiało mogłem tak o nim mówić, bo właśnie nim był. Moje uczucia do Hazzy już dawno były jasne, ale bałem się do tego przyznać. Byłem w nim szaleńczo zakochany, a teraz nic nie stawało mi na przeszkodzie.
Oderwałem się od chłopaka, a nasze usta cicho mlasnęły. Nasze twarze były czerwone, a serca biły przynajmniej trzy razy szybciej.
            -Ja Ciebie też kocham. – powiedziałem, delikatnie się uśmiechając. Harry patrzył na mnie jak zaczarowany, a ja cicho się zaśmiałem. On jednak, nadal nic nie powiedział. Pochylił się nade mną i podarował mi kolejny, słodki pocałunek.
            -Jesteś cudowny. – wyszeptał do mojego ucha, a ja poczułem jak tysiące motylków szaleje w moim brzuchu.
            -Nie, Haz. Wręcz przeciwnie. Ty jesteś cudowny.
            -Słodcy, aż do porzygu. – zaśmiał się, a po chwili mu zawtórowałem.
Po kilku sekundach wpatrywania się w siebie, Hazza zszedł ze mnie i usiadł obok. Wtuliliśmy się w siebie, nadal nie wiedząc, co oznaczała akcja sprzed minuty.
            -Lou?
            -Tak?
            -Co teraz będzie?
            -Co masz na myśli?
            -No wiesz…
            -Umm… nie wiem, Haz.
            -Bo Lou… wiesz co? Świetnie całujesz. – powiedział cicho, rumieniąc się, a ja tylko cicho się zaśmiałem.
            -Oj, przestań.
            -Ale to prawda.
            -Tobie wychodzi to lepiej.
            -Kłóciłbym się!
            -No ale ja tylko stwierdzam fakty.
            -Nie, nie, nie!
            -W takim razie chyba musimy ustalić kto lepiej?
            -Tylko, jak my to zrobimy?
            -Musimy to powtórzyć, hm?
            -Myślę, że to będzie najlepsze wyjście.
Oboje głośno się zaśmialiśmy, a po chwili znowu zatopiliśmy wargi w pocałunku. Ten nie był już tak delikatny i ostrożny. Chcieliśmy więcej, o wiele więcej. Wykorzystując to, że pochylałem się nad Harrym, ciężarem swojego ciała naciskałem na niego, aż cały położył się na kanapie. Leżałem na nim, podpierając się łokciami o poduszki. Nasze nogi były ze sobą splątane, co tylko bardziej mnie nakręcało. Muskaliśmy namiętnie nasz usta, a po chwili oboje zdecydowaliśmy to pogłębić. Nasze języki zaczęły się wokół siebie wić i plątać. Sam do końca nie mogłem uwierzyć, że to wszystko było prawdą. Po prostu, bycie tak blisko z Harrym wydawało się takie nierealne. Zbyt piękne.

2 godziny później

            -Nudny jest ten film. – marudził Harry.
            -Przecież sam chciałeś go obejrzeć.
            -No ale już mi się nie chce.
            -To co chcesz robić?
            -Może się przejdziemy? – zaproponował, a ja od razu się zgodziłem.
Po pięciu minutach wyszliśmy na świeże powietrze. Było około dwudziestej, a na dworze nadal było jasno. To chyba oczywiste, jak na początek lipca. Szliśmy przed siebie, nie zważając na to, co wokół nas się działo. Gawędziliśmy radośnie dosłownie o wszystkim. Harry opowiadał mi, że chciałby w te wakacje trochę popracować, bo w roku szkolnym nie miał czasu przez maturę. Mama też miała przecież wydatki i kieszonkowe dla Harrego znacznie zmniejszało się z miesiąca na miesiąc.
            -Louis… - zapytał, kiedy skończyliśmy już dany temat i zapadła między nami chwila ciszy.       
            -Słucham?
            -My… my jesteśmy przyjaciółmi?
            -Oczywiście.
            -Mhm. – odchrząknął, a ja zatrzymałem go, chwytając za dłoń. Rozejrzałem się po okolicy i na dobrą sprawę, nikogo nie było w pobliżu.
            -To źle?
            -Nie, coś Ty.
            -Zawsze będziemy przyjaciółmi, ale Haz…
            -Hm?
            -Możemy być i przyjaciółmi i wiesz…
            -Nie wiem. – zaśmiał się, drocząc się ze mną.
            -Chciałbyś… być no wiesz… chciałbyś, abyśmy byli… razem? – wyjąkałem, a chłopak rzucił mi się na szyję, krzycząc głośne „Tak, Debilu!”


***

            To co zaproponował mi Louis było spełnieniem moich najskrytszych i największych marzeń. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego mogłoby się stałć… że jeden człowiek, potrafiłby zrobić ze mnie tak szczęśliwą i pełną życia osobę. Pamiętam, jak chodziłem ze spuszczona głową po korytarzach szkolnych, nie dopuszczając do siebie nikogo innego, oprócz Nialla. Teraz miałem trzech wspaniałych przyjaciół, a w tym cudownego chłopaka. Nie musiałem mijać moich znajomych z licealnych korytarzy i nie miałem styczności z wieloma osobami. Jednak, byłem pewnym w stu procentach, że obecnie, maszerowałbym przed siebie z uniesioną głową i wielkim uśmiechem na twarzy.
Nie miałem urojeń, ani obsesji. Brakowało mi bliskości, pomocy, zrozumienia. Oczywiście dostawałem to ze strony rodziców i Nialla. Jednak, tu chodziło o coś zupełnie innego i Louis pomógł mi to znaleźć.
Wtuliłem się mocno w jego ciało, nie chcąc już nigdy go puszczać.
            -Haz, zaraz mnie udusisz. – wyjęczał Lou, a ja wybuchnąłem śmiechem. Po chwili, z wielkim bólem odsunąłem się od chłopaka i spojrzałem w jego nieziemskie oczy.
            -Wybacz. – powiedziałem cicho, chichocząc. Ruszyliśmy dalej, jak gdyby nigdy nic. Jednak, w środku wszystko było inne. Czułem jak każdy z nas kipiał radością.
            -Lou? – zacząłem.
            -Tak?
            -Co porobimy?
            -Co powiesz na spacer w parku?
            -Central? – uśmiechnąłem się szeroko.
            -Tak. – odpowiedział, po czym skręciliśmy w uliczkę, prowadzącą do parku. Bardzo lubiłem to miejsce. Mimo tego, że po wyznaniu uczuć Louisowi, musiałem stamtąd uciec, kojarzył mi się też dobrze. Tam spotkałem się z nim po raz pierwszy. Mogłem wtedy bez skrupułów spojrzeć w jego oczy i wpatrywać się w nie bez końca.
            Po kilku minutach znaleźliśmy się przed głównym wejściem i powoli weszliśmy do zielonego raju. Między piaszczystymi uliczkami, wznosiła się niewielka, jakże soczyście zielona trawa. Gdzie nie gdzie znajdywały się drewniane ławki, a za nimi kilka wysokich drzew. Poszliśmy w głąb parku i dotarło do nas, że byliśmy sami. Nie byłem do końca dlaczego, ale zatrzymałem się i po kilku sekundach Lou do mnie dołączył.
Spojrzałem prosto w jego tęczówki i delikatnie się uśmiechnąłem. Moja dłoń powędrowała do jego policzka i pogładziła jego wierzch. Chłopak patrzył na mnie, a w jego oczach gościło lekkie zmieszanie. Wtedy uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, powodując iż kąciki jego ust uniosły się wyżej.
            -Dziękuję Ci, Lou. – wyszeptałem.
            -Za co? – spytał spokojnie.
            -Za to, że jesteś. Nawet nie wiesz, jak zmieniłeś moje życie. Może i psycholog był dobrym rozwiązaniem… ale tu nie chodziło o sesje… chodziło o Ciebie, Loueh. – mój przyjaciel patrzył we mnie, jak w obrazek. Zaśmiałem się cichutko, nie mogąc opanować radości, która we mnie wstąpiła.
            -Mógłbym powiedzieć bardzo podobnie o Tobie, Haz. – zaczął, wplątując swoje palce między moje loki. Przymknąłem delikatnie powieki, czując przyjemność. – Nie miałem nikogo. Dosłownie. Odmieniłeś mój świat. Wiesz dlaczego? Bo teraz Ty nim jesteś. – ostatnie zdanie powiedział bardzo cicho. Podobno te najważniejsze rzeczy mówi się tak, aby usłyszały tylko te osoby, na których zależy nam najbardziej. Otworzyłem raptownie oczy. Powiedział, że jestem jego światem. Powiedział to. Moje serce zaczęło bić tak szybko, że na pewno nie nadążyłbym z liczeniem tętna samodzielnie.
            Wsunąłem dłonie na talię Louisa i przyciągnąłem go bliżej. Wtuliłem się w jego miękkie i silne ramiona, zatapiając się w jego bliskości. On nadal bawił się subtelnie moimi lokami, a drugą ręką objął moje ramiona. Czułem się bezpieczny. Czułem się taki szczęśliwy. Jedna osoba. Kilka słów. Tysiące motylków w brzuchu.
Przy tym chłopaku stawałem się zupełnie innym człowiekiem. Nie ważne, że znaliśmy się niecały rok. Nie ważne, że jesteśmy razem od pół godziny. Boże… dla mnie fakt, że jesteśmy razem jest taki niemożliwy. Znowu to śmieszne uczucie, jakby to wszystko było tylko snem.
Położyłem głowę w zagłębieniu jego szyi i delikatnie pocałowałem jego skórę. Była taka ciepła i miła w dotyku. Dokładnie poczułem, jak lekko zadrżał. Uśmiechnąłem się i wyprostowałem się, aby spojrzeć w jego oczy. Błyszczały.
            Zbliżyłem się w do niego i zatopiłem usta w jego nieziemskich wargach.
            -Pojedziemy gdzieś jutro? – zapytałem, gdy już oderwaliśmy się od siebie.
            -Gdzie?
            -Gdziekolwiek. – zaśmiałem się cicho.
            -Bardzo bym chciał, naprawdę, ale nie mogę. – odparł smutno.
            -Dlaczego?
            -Pracuję do dwudziestej pierwszej.
            -Jak można tyle pracować? Nie możesz zrobić sobie wolnego dnia?
            -Wiesz dobrze, że wręcz tego pragnę.
            -Ejejej… skoro jutro pracujesz tak długo… czy to znaczy, że się nie zobaczymy w ogóle? – Lou skinął delikatnie głową, a jego twarz lekko się skrzywiła.

Tydzień później.

            Wbiegłem do gabinetu mojego chłopaka i prawie aż się na niego rzuciłem. Zaczął się śmiać i mocno mnie objął.
            -Boże… trzy dni. To takie straszne. – powiedział smutny.
            -Ale już jestem! – krzyknąłem zachwycony jego obecnością.
            -Nawet nie wiesz, jak się cieszę. – wyszeptał, po czym wpił się w moje wargi. Moje ciało w jednej sekundzie przeszły dzikie dreszcze, a w głowie wirowało mi tornado. Tommo uwielbiał obdarowywać mnie pocałunkami, ale teraz przeszedł samego siebie. Jego usta pieściły moje z taką namiętnością, ale też z uczuciem. Moje nogi powoli robiły się jak z waty, więc popchnąłem go na fotel i usiadłem na nim okrakiem. Spojrzałem w jego błękitne tęczówki, uśmiechnąłem się lekko, a następnie wróciłem do całowania.
Nagle usłyszałem, jak drzwi o Sali się otwierają. Oderwałem się z bólem od mojego przyjaciela i odwróciłem wzrok. Kogo zobaczyłem w wejściu? James’a.
            Odskoczyłem szybko od Tomlinson’a i usiadłem w fotelu naprzeciwko. Chłopak patrzył na nas zszokowany, a jego żebra unosiły się i opadały coraz szybciej. Louis wstał i podszedł powoli do swojego klienta.
            -Dzień dobry, James. – przywitał się z uśmiechem.
            -Dobry? Nie było mnie tydzień… siedem dni! A Ty już obściskujesz się z jakimś frajerem!
            -Słucham? – zapytał, niedowierzając mój ukochany.
            -To co słyszałeś.
            -Po pierwsze… Harry nie jest frajerem, a po drugie wydaje mi się, że mogę robić, co uważam za stosowne.
            -To jest stosowne?
            -Jak najbardziej.
            -To przez niego, prawda?
            -Nie rozumiem.
            -Zmieniłeś się. Nie miałeś dla mnie czasu. Przez niego.
James wyminął Louisa i zaczął zmierzać w moją stronę, a ja zamarłem. Trzymałem się kurczowo materiału fotela, czując jak moje dłonie pokrywa cienka warstwa potu.
            -Wracaj tu! – krzyknął Lou, lecz chłopak to zignorował.
            -JAMES! – ryknął, a on odwrócił się w jego stronę.
            -Coś nie tak?
            -Masz zamiar znowu wylądować u Pana Whitman’a? – James nagle cały zesztywniał. Mój przyjaciel odnalazł czuły punkt. Odetchnąłem jak najciszej z ulgą, kiedy zobaczyłem, jak mężczyzna się cofa i opuszcza gabinet. 

23 komentarze:

  1. Ekstra rozdział <3 Wkońcu są razem <3 Piszcie dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze, to jest genialne, gratuluję :D<3

    OdpowiedzUsuń
  3. To wszystko jest takie piękne <3 Sposób , w jaki piszesz , te wszystkie Larry moment's... Naprawdę , szacun , wielki :) Czekam na kolejne rozdziały , życzę weny i pozdrawiam ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. super! dalej! proszę o więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam Banana na twarzy , a moi rodzice się mnie pytają czemu wyglądam jakby do mnie sexy chłopak napisał. To ja jej odpowiedziałam 'jestem singlem , nie znam sexownych chłopaków , a jakby do mnie taki sexy Harry , Louis , Liam , Zayn i Niall napisał to już bym miała zgona , a tak naprawdę do przez gościówkę która tak zaa... fajnie pisze , o Larrym. Cód i miód..'
    HAHA , ALE TO BYŁA PRAWDA PISZESZ ZAJEBIŚCIE I NIC TEGO NIE ZMIENI. Czekam na następny rozdział, dodaj go jak najszybciej !
    Proszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już myślałam że James go tam zabije ale na szczęście nie. Uff Ten rozdział był taki słodki dalej mi ciepło na sercu *.* Mam nadzieje że następny pojawi się szybko. Życzę weny i zdrowia
    Pozdrawiam
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwwwwwwwwwwwwwwwwww <3
    No ale ten James mnie przeraża ;o

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój pierwszy komentarz na tym Blogu :O
    Po 1. Przed chwilą oglądałam "The Ring" i nadal czuję, że mi mokro, a po 2. Dzięki Tobie chyba przynajmniej dzisiaj usnę :)

    To opowiadanie czytam od dłuższego czasu, ale nigdy nie komentowałam tylko dawałam +1. Nie wiem czemu... chyba leń, albo coś w tym stylu...

    Całe to opowiadanie jest cudowne i piękne, no ale ten rozdział . . .
    Boski, GeNIALLny, Piękny *.*
    Ile w nim Larry'ego! To właśnie to co kocham. Te pocałunki. Ahh normalnie orgazmu dostaję!
    W następnym, albo w następnym następnym zrób scenkę +18 ;p #Zboczuch.

    Jesteś nie do opisania! Kocham Cię po prostu < 33
    Czekam na kolejną część ;*

    PS. Zaraz wszystkie pozostałe rozdziały skomentuję oczywiście :)

    @Free_Hugs69_

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG! Ale się przestraszylam jak James podszedł do Harrego... Rozdział świetny jak każdy inny. Życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. w końcu napisałam kolejny rozdział :) tym razem z Lou, zapraszam jak zwykle do czytania http://mpsth.blogspot.com
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG to jest ŚWIETNE !!! ;*** kurcze nie moge sie doczekac następnej części kobieto masz talent PS. mam nadzieje że Jamesa przepiszą do innego psychologa a Larry będzie żył długo i szczęśliwie <333 ;****** pozdrawiam :** <3333

    OdpowiedzUsuń
  12. Boski jak zawsze :) jak milo ze wreszcie zaczelo sie ukladac w zwiazku Larrego :) czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie chce mi się , ale piszę po raz kolejny , że rozdział jest świetny i , że czekam na następny. :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow..ale fajny. Dopiero teraz trafiłam na waszego bloga i od razu się w nim zakochałam ;) Macie talent ! ;D No nic...ogólnie to strasznie fajnie,że Louis i Hazz są razem. To strasznie słodkie...kocham blogi o Larrym ! Ahh, i zapraszam na mojego...również o Larrym ;)
    http://flame-of-love1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział, naprawdę.
    Tutaj tak było słodko i miałam ochotę robić ciągle awww...
    Mam nadzieję, że taka sielanka zostanie, ale tak czy siak weny życzę!
    www.one-direction-ziall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. O kurwa umarłam kdjfadsgfdaskjgskdgksdgd *o* pocałowali się pocałowali się pocałowali się i są razem omg asdffghjjkll moje #LarryFeels dhfksdhf piękny rozdział! już się nie mogę doczekać następnego :) x

    OdpowiedzUsuń
  17. Haz nie ma urojeń, są szczęśliwi, przytulali się, łapali za ręce, pocałowali i wreszcie są RAZEM!!! To był cudowny rozdział, taki że po prostu awwwww. *-* Kooochamm to opowiadanie i Ciebie oczywiście też. Czekam na następny rozdzialik i życzę duuużo, duuużo pomysłów. Xx <3
    P.S. Nie obrażę się za jakieś +18 w następnych częściach. ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. Najlepszy rozdział! <3 Jesteś genialna! Uwielbiam Cię ;33

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajny rozdział :D
    Zapraszam do siebie na bloga o Larry'm:
    i-just-wanna-hold-ya.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Omnomnomm *.* Idiota z tego James'a . -.-

    OdpowiedzUsuń