Dobry wieczór! ♥
Z powodu, iż zawiesiłam chwilowo bloga, postanowiłam napisać one shota. Myślałam, że uda mi się go dodać w walentynki, ponieważ jest własnie na tą okazję, lecz niestety mi się nie udało. Mimo tego, mam nadzieję, że go przeczytacie i choć troszkę Wam się spodoba. Byłoby miło, gdybyście podzieili się swoiją opinią w komentarzu.
Miłego czytania! <3
Tematyka: Larry Stylinson.
Tytuł: Valentine Day.
Od autorki: akcja dotyczy miłości homoseksualne, więc jeśli tego nie tolerujesz, nie zmuszam Cię do czytania :]
Siedziałem na kanapie, czytając jakąś książkę, którą jako pierwszą wycignąłem z szeregu na półce. Nie umiałem się skupić. Nie miałem pojęcią dlaczego, ale starałem się, jak tylko mogłem, aby jednak coś z niej wynieść. Chłopcy - Liam, Louis, Niall i Zayn biegali po całym domu i szykowali się na urlopy. Mieliśmy cały tydzień dla siebie, a że dzisiaj były walentynki, Zayn i Liam wybierali się do swoich dziewczyn. Niall chciał wyjechać do Mullingaru, aby zobaczyć się z rodziną. Własciwie, nie miałem pojęcia, co planował Lou, ale zapewne umówił się z jakąś dziewczyną. Niecały rok temu rozstał się z Eleanor. Nie było to dla niego łatwe. Starałem się mu pomóc, byłem przy nim i robiłem wszystko na jego zawołanie. Oczywiście, nie wykorzystywał mnie, lecz zazwyczaj prosił, abym tylko go przytulił lub został na noc. Tak właśnie, udało mu się wyjść z tego cholernego otumanienia tą dziewczyną i niedawno zaczął ponownie chodzić na randki. Naprawdę, bardzo cieszyłem się, iż odzyskał dawną formę, ale w głębi serca czułem zawód. Dlaczego? Sam do końca nie byłem pewny. Uwielbiałem Louisa, kochałem spędzać z nim czas, ale nigdy nie miałem nic przeciwko jego randkom. Do niedawna. Czułem coś w stylu zazdrości. Nie umiałem do końca opisać tego uczucia, bo nie chciałem go do siebie dopuśić. Owszem, byłem gejem, ale Tommo był moim przyjacielem. Łączyła nas miłość braterska, to wszystko. Może i czasem zachowywaliśmy się niestosownie, co do tego określenia. Kiedyś, na imprezie, kiedy byliśmy okropnie pijani, udaliśmy się do łazienki, nie wiedząc dokładnie po co. Zaczęliśmy głupio chichotać i przytulaliśmy się do siebie. Po kilku minutach, zaczęliśmy się całować. Tak po prostu. Ni stąd ni zowąd, poczułem jego wargi na swoich. Pamiętam, jaki był wtedy rozgrzany oraz jaką sprawił mi tym gestem przyjemność. Jednak całe zdarzenie było, jak za mgłą z powodu zbyt wielkiej ilości alkoholu w moim organiźmie. Od tamtego czasu, inaczej na niego patrzyłem. Byłem świadom, ze to złe. Najgorsze było, kiedy zapominałem o rozsądku i rozpływałem się w marzeniach. Przed oczami miałem znowu Louisa, który mnie całował. Na samą myśl, przeszywały mnie dreszcze, lecz gdy wracałem do rzeczywistości, od razu się przeklinałem. Miałem to szczęście, że wszystko działo się w mojej głowie i żadna osoba nie mogła wiedzieć o moich... fantazjach? Sam nie byłem pewien, jak mógłbym to nazwać.
2 godziny później.
Liam, Zayn i Niall opuścili nasz dom około pół godziny temu, a po pożegnaniu, Lou od razu poszedł do swojego pokoju. Myślałem, że chciał dokończyć pakowanie, aby zaraz opuścić mieszkanie, lecz nadal nie słyszałem kroków na schodach. Postanowiłem sprawdzić, co się stało, więc odłożyłem lekturę na później i wstałem. Udałem się po cichu na górę i skręciłem w stronę drzwi, prowadzących do krainy Tomlinsona. Zapukałem, lecz nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Zapukałem głośniej.
-Proszę. - odpowiedział chłopak na mój gest. Wszedłem więc ostrożnie do środka i zastałem przyjaciela, leżącego na łóżku z nie za bardzo radosną miną.
-Coś się stało? Nie wychodzisz dziś nigdzie?
-Nie mam ochoty.
-Są walentynki.
-Proszę, przytul mnie. - wyszeptał, a ja ruszyłem się z miejsca i usiadłem na łóżku Lou. Pochyliłem się nad nim i mocno go objąłem. Poczułem, jak wtulił się miękko w mój tors, a przez moje plecy przeszły, dobrze mi znane, dreszcze.
-Co jest, Lou?
-Nic, Haz.
-Przecież widzę.
-Po prostu nie mam ochoty nigdzie wychodzić.
-Proszę, powiedz mi, co jest nie tak.
-Wszystko jest w porządku, naprawdę. - odparł cicho i podniósł się, aby tylko mocniej się we mnie wtulić. Bardzo podobał mi się sposób w jaki to robił. Jego dotyk był tak delikatny, kojący, a zarazem sprawiał, że robiło mi się gorąco. Gładziłem jedną dłonią jego plecy, czekając, aż wyjaśni mi, co tak właściwie się stało. Jednak, po kilku minutach nadal nie usłyszałem odpowiedzi.
-Loueh...
-Tak?
-Ktoś Cię skrzywdził?
-Nie.
-Dlaczego jesteś smutny? - zapytałem ze zmartwieniem.
-Nie jestem. - odparł i odsunął się ode mnie na kilka centymetrów. Spojrzał prosto w moje oczy i szeroko się uśmiechnął. Zauważyłem w jego tęczówkach iskierkę radości, lecz nie byłe pewien, czy nie było to tylko moje wyobrażenie. Przecież jeszcze przed chwilą, mój przyjaciel leżał skulony, nie mając ochoty na nic. Byłem trochę zdziwiony i zdecydowanie zmieszany.
-A Ty? Nigdzie nie wychodzisz?
-Ja? Niby gdzie? - zaśmiałem się cicho.
-Nie wiem. Jakąs randka? - zapytał, na co zaniosłem się jeszcze głośniejszym śmiechem.
-Oh, Lou. Błagam Cię. Ja i randki?
-No co? Każdy może.
-Móc, a chcieć.
-Nie lubisz randek?
-Chyba...
-A gdybym... gdybym ja Ci zaproponował randkę? - dopiero po kilku sekundach doszły do mnie jego słowa, lecz nadal nie mogłem w nie uwierzyć. Moje serce zaczęło pić dwa razy za szybko, a moje oczy lekko się rozszerzyły.
-Że co? Że ja i Ty? Na randkę?
-Oczywiście, jeśli chcesz. Są walentynki, jak już mówiłeś. Wszystko jest możliwe. - zachichotał nerwowo, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.
-Z chęcią wybiorę się z Panem Tomlinosem... na randkę.
Godzina 18:30
Przez ponad godzinę, siedziałęm w pokoju rozmyślając, co na siebie włożyć. Nie mogąc ustalić stylizacji, udałem się do łazienki, aby wziąć prysznic i można by stwierdzić, że chłodna woda orzeźwiła mój umysł. Wyszedłem w pomieszczenia w owiniętym ręczniku wokół pasa i zauważyłem na korytarzy Louisa. Uśmiechnąłem się i dostrzegłem na jego policzkach rumieńce, kiedy znikał za drzwiami. Nie miałem pojęcia, co właściwie to znaczyło, ale nie przejmując się tym teraz, postanowiłem jakoś dobrać do siebie ubrania. Otworzyłem po raz setny szafę i zacząłem przeglądać moje rzeczy. Ostatecznie, wybrałem czarne zwężane spodnie i granatową koszule w białe serduszka. Tomlinosn, kiedyś uznał, że bardzo ładnie w niej wyglądam, dlatego pomyślałem, że byłoby mu miło.
Około dziewiętnastej, zszedłem na dół i zastałem, siedzącego na fotelu Louisa.
-Tak w ogóle, to gdzie się wybieramy? - wyszeptałem pytanie do ucha chłopaka, pochylając się nad nim od tyłu. Zauważyłem, jak jego policzki skulają się w uśmiechu.
-Mam ochotę coś zjeść.
-Jestem za. - mój przyjaciel wstał, strzepnął ze spodni niewidzialny kurz, po czym udaliśmy się do przedpokoju. Założyliśmy buty, ubraliśmy płaszcze, szaliki opraz czapki, a następnie wyszliśmy z domu, zamykając drzwi.
Szliśmy już od parunastu dobrych minut wzdłuż głównej ulicy w centrum Londynu i nadal nie wiedziałem, gdzie zaraz mieliśmy się znaleźć.
Po 15 minutach, weszliśmy do ekskluzywnej restauracji "Petrus". Serwowali tu pyszne jedzenie, nie mówiąc już o panującym tu wspaniałym wystroju. Zaczęło mnie zastanawiać, jak Lou na to wpadł. Przecież w tym miejscu, trzeba było rezerwować stoliki przynajmniej dzień wcześniej. Czyżby mój przyjaciel to zaplanował? Nie, pewnie nie. Może umówił się tu z jakąś dziewczyną, ale ona go wystawiła i zaprosił mnie, aby nie tracić miejsca i pieniędzy? Prawdopodobnie to była prawidłowa odpowiedź. Nie była zadawalająca, ale nie martwiłem się tym teraz. Ważne, że nie musiałem spędzać sam takiego dnia, a co lepsze, mogłem spędzić go z Lou.
3 godziny później.
-Dziękuję Ci, Haz. - powiedział mój przyjaciel, kiedy wyszliśmy najedzeni z budynku.
-To ja dziękuję Tobie. - uśmiechnąłem się szeroko i nie zważając na gapiów, mocno go przytuliłem. O dziwo, nie odepchnął mnie, tłumacząc, że zaraz ktoś zrobi nam zdjęcie, a przyciągnął bliżej i silnie mnie objął.
-Mówiłem Ci już, że jesteś wspaniałym przyjacielem? - zapytał, a ja zachichotałem.
-Zadajesz pytania, które mogłyby paść również z moich ust. To nie sprawiedliwe.
Po kilkunastu minutach, oderwaliśmy się od siebie i powoli zaczęliśmy iść w stronę domu. Na naszych twarzach malowały się szerokie uśmiechy. Nie byłem do końca pewny, czym było to spowodowane, ale miałem to w tej chwili gdzieś.
-Co powiesz na spacer po parku? - zaproponowałem, a Tommo skinął głową na zgodę.
Niedaleko naszego domu, skręciliśmy w inną uliczkę, która zaprowadziła nas właśnie do parczku. Nie był duży, ale za to bardzo ładny... tak jakby uroczy. Przypominał miejsce z jakiejś bajki. Piaszczyste uliczki, drewniane ławeczki, zielona trawa i dużo drzew. Oczywiście, teraz nie wyglądał on tak oszałamiająco, jak wiosną, ale i tak był piękny.
-Haz?
-Hm?
-Nie zrobiłem źle, że Cię zaprosiłem?
-Nie, dlaczego?
-Nie, nic. - przystnąłem na chwilę i pociągnąłem Louisa za rękę, aby stanął na przeciwko mnie.
-O co chodzi?
-O niiic.
-No powiedz.
-Po prostu... nie wiem, czy Ci się podobało... znaczy, czy nie żałujesz, że ze mną poszedłeś i w ogóle. - zaśmiałem się cicho, na co chłopak patrzył na mnie ze zmieszaniem.
-Z czego się śmiejesz? - zapytał, kiedy nadal nie uzyskał odpowiedzi.
-Lou... chciałbyś wiedzieć, czy dobrze spędziłem z Tobą wieczór, tak?
-No... poniekąd.
-Spędziłem go bardzo dobrze. - odpowiedziałem ciągle się uśmiechając. Spojrzałem na mojego towarzysza i ujrzałem w jego oczach iskierki, a po chwili kąciki jego ust uniosły się.
-Cieszę się. - powiedział cicho, chwycił moją dłoń i zaczął ciągnąć. - Chodź już, idziemy do domu. Zimno mi.
-Okej. - odparłem i zaczęliśmy biec, jak idioci po pustej ulicy w stronę domu.
Wpadliśmy zziajani do mieszkania, chichotając. Rozebraliśmy się, po czym udaliśmy do dużego pokoju. Usiadłem na kanapie, a obok mnie Lou. Nie myśląc zbyt długo, przyciągnąłem go do siebie bliżej, a on ułożył głowę na moim torsie.
-Dziękuję za wspaniałe walentynki. - wyszeptałem wprost do ucha Tomlinsona i poczułem jak delikatnie zadrżał. Podniósł lekko głowę i odwrócił ją tak, aby na mnie spojrzeć.
-To jeszcze nie koniec. - powiedział głębokim tonem, a moje plecy przeszły paraliżujące ciarki. Między naszymi twarzami było może dziesięć centymetrów.
-Co masz na myśli? - zapytałem, drżącym głosem. Jednak, nie doczekałem się odpowiedzi. Lou zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami, a po chwili poczułem delikatne muśnięcie na wargach. Pod wpływem jego dotyku, przymknąłem powieki. Kiedy powtórzył poprzednią czynność, czułem, jakbym zaczął się rozpływać. Nie byłem pewny, czy to co się działo nie było tylko snem lub moją głupią wyobraźnią.
Otworzyłem oczy i przyłapałem Tomlinsona na wgapianiu się w moje lekko rozchylone usta. Mimowolnie delikatnie się uśmiechnąłem, a jego wzrok powędrował na moje oczy. Po sekundzie, odwzajemnił mój uśmiech, a ja cicho się zaśmiałem.
Jego dłoń spoczęła na moim policzku i lekko gładziła jego wierzch. Znowu to uczucie... cholernie przyjemne, a niesprecyzowane. Objąłem ostrożnie jego szyję, a on, odbierając to jako zachęte, przyłożył swoje wargi do moich. Podarował mi czuły, słodki i długi pocałunek, a w moim brzuchu latało stado motylków.
Po około minucie, nasze ruchy zaczęły stawać się bardziej namiętne i porywcze. Ciszę, która jeszcze przed chwilą pieściła nasze uszy, przerywały ciężkie oddechy.
Rozchyliłem delikatnie wargi i po chwili poczułem w buzi ciepły język mojego przyjaciela. Poddałem się tej cudownej chwili, lecz nie chcąc dać za wygraną, po kilkunastu sekundach, zacząłem walczyć o dominacje. Nasze języki wiły i plątały się wokół się, a ucisk w podbrzuszu stawał się nie do wytrzymania. Poczułem, narastąjące podniecenie i nie mogą się powstrzymać, popchnąłem Louisa, aby się położył. Jednak ten, zaparł się i oderwał ode mnie, kończąc pocałunek głośnym mlaśnięciem.
-Tutaj? - zapytał. - Myślałem raczej o Twojej sypialni. - nie byłem do końca pewny, czy moje serce biło jeszcze szybciej, czy na chwilę stanęło. Wstaliśmy i szybko udaliśmy się do mojego pokoju, nie mogąc doczekać się tego, co miało się za chwilę stać.
Louis popchnął mnie na łóżko i po chwili zaczął się na mnie wdrapywać. Pochylił się nade mną, podpierając się dłońmi o poduszki. Przylgnął znów do moich warg, a ja zacząłem odpływać. Po moim ciele rozlała się nagle fala gorąca, która tylko bardziej mnie nakręcała. Moje dłonie błądziły po torsie chłopaka, a po chwili zacząłem gładzić jego plecy, aby zaraz móc swobodnie dotknąć jego tyłka. Ścisnąłem jego pośladki, na co cicho pisnął w moje usta.
Tommo, uważając moją bluzkę za zbędną część garderoby, pozbył się jej szybko z mojego ciała, na co ja nie chcąc zostać mu dłużny, zrobiłem to samo z jego odzieżą. Jego wargi oderwały się od moich, aby zacząć pieścić moją rozgrzaną skórę na szyji. Odchyliłem głowę, aby miał lepszy dostęp, a on zaczął składać czułe pocałunki na moim obojczyku. Rozkosz, która opanowała moje ciało, o dziwo z minuty na minuty rosła. Nie miałem pojęcia, do czego prowadziło nas to wszystko, ale nie obchodziło mnie to teraz. Pragnąłem Louisa najbardziej na świecie, a jego czyny sprawiały, że czułem się szczęśliwy.
Poczułem, jak jego język zaczął kreślić różne kształy na mojej klatce piersiowej. W mojej głowie zaczęło wirować od nadmiaru wrażeń, ale nie przeszkadzało mi to.
Kiedy usta mojego towarzysza dotarły do mojego paska u spodni, zaczął pozdbywać się ich tak szybko jak bluzki. Po niecałych dwóch minutach oboje leżeliśmy w samych bokserkach, napawając się nawzajem, swoimi niedoskonałymi, lecz w naszych oczach, idealnymi kształtami mięśni. Co chwilę odtwierałem oczy, aby móc spojrzeć w błękitne tęczówki mojego ukochanego i poczuć, że jednak to co się działo było zdecydowanie jawą.
Nagle, poczułem ciepłą dłoń Louisa na moim członku. Automatycznie, z moich ust wyrwał się cichy jęk. Chłopak zmienił nieco naszą pozycję, tak aby móc swobodnie ocierać swoim członkiem o mój. Z naszych gardeł, wydobywały się co chwilę bliżej niesprecyzowane odgłosy, doprowadzając nas do jeszcze większego podniecenia.
Po kilku minutach, zwinne dłonie chłopaka, zerwały ze mnie moje majtki. Zaczął delikatnie całować moje podbrzusze, doprowadzając mnie do szaleństwa. Po chwili, jego usta spoczęły na moim członku. Zassał jego główkę, a ja głośno jęknąłem. Boże... to co czułem, było czymś zupełnie odległym od rzeczywistości. Następnie, włożył mojego kolege do buzi i zaczął poruszać głową w przód i w tył. Z każdą chwilą przyspieszał, a moje sapanie przekształciło się w ,pełne erotyzmu, krzyki. Serce biło mi z taką prędkością, że nie było mowy o swobodnym oddychaniu. Mimo, że miałem pełny dostęp do powietrza, z trudem je łapałem. To co wyprawiał ze mną Lou, przekraczało dosłownie ludzkie pojęcie. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, jak mój penis chowa się całkowicie w buzi chłopaka. Krzyknąłem głośno i wygiąłem się w łuk, czując paraliżującą rozkosz. Powtórzył tą czynność jeszcze dwa razy i finiszując, doszedłem w buzi przyjaciela.
Opadłem na pościel, ciężko oddychając i czułem jak moje nogi nadal drżały. Tomlinson połknął bez wahania cały płyn, po czym położył się obok mnie i wtulił w moje ramię.
-Jak Ci się podobały takie walentynki? - zapytał chłopak, chichotając.
-Oh, Loueh... to jeszcze nie koniec. - wyszeptałem, po czym opkręciłem się i usiadłem na nim okrakiem, wpijając się zachłannie w jego napuchnięte wargi.
cudowne !!! <3
OdpowiedzUsuńkocham cię dziewczyno !! :D
awwwwww, najlepsze jakie czytałam :') ♥
OdpowiedzUsuńdobry na poprawę humoru po zdjęciach Elounor w HQ. *-*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny <3 Super piszesz :*
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz <33
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać częściej ;D
Zapraszam również do siebie na:
www.xyouareperfecttome.blogspot.com ;)
Obserwujemy? ♥
haha xD zajebioza ;p
OdpowiedzUsuńSskdsnksksndiakakdjsijfjlkdjslkdjsdlkad, kocham cię! *______________________*
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM !
OdpowiedzUsuńJaka fajna niespodzianka ;)
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńTo było świetne.
Taki spóźniony prezent, ale jaki fajny.
Mam nadzieję, że niedługo wrócisz z nowym rozdziałem.
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger, szczegóły na moim blogu -> www.one-direction-ziall.blogspot.com
Awww :3 To takie suodkie, że rzygam tęczą :3
OdpowiedzUsuńLeżę z głową pod kołdrą i telefonem w ręku i cieszę się jak głupia :D
Super Imagin ! Teraz jeden z Moich ulubionych :*
@Free_Hugs69_
Jedno słowo ... Łał. ! Mam nadzieje , ze niedługo pojawi się kolejny rozdział i życzę oczywiście dużo weny. :-)
OdpowiedzUsuńNo po prostu sama słodycz :)
OdpowiedzUsuńNie mam słów, aby to opisać.. *.* Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńo ja pierdole! kjdghkjgasdkjdjfhdgsjdgdsjg to jest zajebiste omg pisz takich więcej *__* nie no umarłam fkjdhakkjaghfkjd A kiedy nowy rozdział opowiadania? c:
OdpowiedzUsuń*__* Kochem Cię za to, że piszesz tak niesamowite rzeczy!
OdpowiedzUsuńLou bez El <3 No nareszcie. xdd Tak jak inne czytelniczki czekam na kolejny rozdział <33 Jesteś cudowna: Mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać ;33
To jest poprostu nie do opisania. Zajebiście piszesz i bardzo podoają mi się takie sceny (jak ta ostatnia) w Twoim wykonaniu. Z chęcią przeczytam więcej takich. Xx <3
OdpowiedzUsuńDziewczyno masz ogromny talent !! Kocham Cię ! ;) Cudnie piszesz...no i czekam na więcej takich One- Shotów ;D
OdpowiedzUsuń