wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 14. 'We're looking for love'

Witajcie. ♥

Kolejny rozdział, kolejny raz dzień wcześniej. Jednak, z przykrością muszę stwierdzić, że chyba zawieszam bloga na jakiś czas... nie długi. Obiecuję, że za tydzień - dwa, pojawi się rozdział 15.
Przepraszam naprawdę, ale mam okropnie dużo nauki + dodatkowe lekcje i jeszcze niedługo zaczynam przygotowywać się do egzaminów. Mam nadzieję, że jakoś przebolejecie. 

Zapraszam do czytania i komentowania :)






Rozdział 14.

            -Lou? – usłyszałem w telefonie głos Hazzy i od razu na moją twarz wkradł się uśmiech.
            -Tak?
            -Kiedy Cię w końcu zobaczę?
            -Widzieliśmy się wczoraj. – zaśmiałeś się cicho.
            -No właśnie! – tym razem zachichotaliśmy oboje.
            -Właściwie… też się za Tobą stęskniłem.
            -To jak?
            -Dzisiaj mam czas około szesnastej. Może być?
            -Jak najbardziej. Przyjdę po Ciebie.
            -Dobrze. Do zobaczenia, Haz.
            -Do zobaczenia? Uhm… Lou… nie zamierzam tylko na Ciebie patrzeć. – odparł, rozłączając się, a na moje policzki od razu wlały się rumieńce. Nie wiem, jak on to robił, ale zwykłymi słowami potrafił zamienić mnie w dzikiego zboczeńca. O tak… od kilku dni mam tak ogromną ochotę na Harry’ego, że to nie mieści się w głowie.
Wsunąłem telefon do torby z kluczami i potrzebnymi notatkami, wziąłem łyka herbaty i wyszedłem z domu. Kolejny dzień pracy, którą jednocześnie kochałem i nienawidziłem. Skąd takie odmiennie zdanie? Powód dla którego jestem jej wdzięczny to to, że poznałem tam Hazze, a dlaczego nie miałem ochoty już tam uczęszczać? To proste. James. Ten człowiek miał naprawdę poważne problemy. Wiem, byłem psychologiem i powinienem znać receptę na jego chorobę. Jednak, nie dawałem już sobie rady. Nie chodzi o to, że pragnąłem spokoju i kilka dni tylko dla siebie… no i może jeszcze dla Styles’a. Po prostu to wszystko mnie przerastało. On mnie nachodził, prowokował i szantażował. Właśnie. Jestem skończonym idiotą. Już dawno temu powinienem był zgłosić go do pana Whitman’a.
Wszedłem do dużego budynku, odebrałem klucze w recepcji i udałem się do mojego gabinetu. Skręciłem w korytarz, gdzie znajdowała się moja sala, a pod drzwiami zobaczyłem James’a. Siedział i opierał się o ścianę.
            -Dzień dobry. – powiedziałem oschle, podchodząc do niego. Od razu uniósł głowę i na mnie spojrzał. W jego oczach były łzy, a ja natychmiast zmiękłem. Nienawidziłem, kiedy ktoś cierpiał. Nawet, jeśli była to osoba, uprzykrzająca mi życie.
            Przekręciłem klucz w zamku i pchnąłem drzwi. Zaprosiłem chłopaka do środka i wszedłem za nim, zamykając gabinet.
            -Co się stało? – zapytałem, gdy siedzieliśmy spokojnie w fotelach.
            -Louis… Ja nie wiem od czego zacząć.
            -Najlepiej od początku.
            -Ja Cię tak strasznie przepraszam. – wyszeptał. – Nie chciałem Cię uderzyć. To wszystko te pieprzone emocje. Nie umiem nad nimi panować. Nie potrafię.
            -Spokojnie.
            -Staram się, jak mogę… ale kiedy zobaczyłem Ciebie z tym… Harrym.
            -Cieszę się, że mówisz do niego po imieniu.
            -Wiem, wiem. Należy mu się szacunek, jak każdej osobie na świecie.
            -O, cóż za zmiana. Tylko powiedz mi, co zamierzałeś zrobić mu, gdy zacząłeś się do niego zbliżać?
            -Za to też przepraszam, ale Louis… ja tak bardzo za Tobą tęskniłem.
            -James… byłeś pod wspaniałą opieką.
            -Mam w dupie tą jebaną opiekę! – krzyknął, a ja otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia. Przed chwilą był taki spokojny i nagle coś takiego. Właściwie to mogłem się po nim tego spodziewać. James był bardzo upartym i zawziętym człowiekiem. Nawet tygodniowa wizyta u najlepszego lekarza nie była w stanie go zmienić.
            -O co Ci chodzi?
            -Nie chcę opieki! Ja chcę Ciebie.
            -Słucham?
            -Ja nie potrafię bez Ciebie żyć.
            -James.
            -Właśnie… James. I co dalej?
            -Przyszedłeś tu po pomoc, tak? Chciałeś się wyleczyć.
            -Chciałem. Teraz chcę Ciebie. Ty mi wystarczasz. – kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć i zrobić. Byłem w szoku. Totalnym szoku.
            -Powiedz coś. – wyszeptał.
            -Przykro mi, ale… ale jestem psychologiem i mogę zapewnić Ci pomoc.
            -Czy Ty kurwa nie rozumiesz co mówię?! Znowu wszystko prowadzi do tego frajera! On pewnie też był Twoim klientem! Z każdym liżesz się na spotkaniach?
            -Przestań tak mówić!
            -Bo co?
            -James… zrozum. Staram Ci się pomóc. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby było lepiej. Pozwól mi do tego dążyć.
            -Wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyś mnie teraz przytulił.
            -Nie mogę.
            -Kochasz go, prawda?
            -Słucham?
            -Kochasz tego pieprzonego frajera! To wszystko przez niego! – krzyknął, wstając, po czym opuścił gabinet, trzaskając głośno drzwiami.

16:30

            Siedziałem na kanapie, wpatrując się w mało znaczące reklamy. Minęło pół godziny, od kiedy powinienem wtulać się w Harry’ego. Jednak, nie było go. Nie przyszedł. Może musiał coś załatwić? Może po prostu tylko się spóźni?
Postanowiłem mimo wszystko do niego zadzwonić. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, piąty. Cisza. Szósty, siódmy. Nadal nic. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i wstałem. Nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Kręciłem się po mieszkaniu, aby tylko zabić jakoś czas. Nawet wyjrzałem za drzwi, ale nikogo za nimi nie było.
Po piętnastu minutach zadzwoniłem jeszcze raz, ale ponownie usłyszałem tylko ciche sygnały. Zawzięcie czekałem po raz trzeci, czwarty i piąty, aby ktoś odebrał, lecz nic z tych rzeczy. Zacząłem się denerwować, więc wyszedłem z domu i udałem się w stronę mieszkania mojego chłopaka. Szedłem szybko i stawiałem długie kroki. Chciałem, jak najszybciej dowiedzieć się, dlaczego nie mogłem go zobaczyć.
Zapukałem w spore, drewniane drzwi, a po kilkunastu sekundach otworzyła mi Annie.
            -Dzień dobry.
            -Witaj, Louis. – uśmiechnęła się szeroko.    
            -Jest może Harry?
            -Harry? Wyszedł godzinę temu, mówić, że idzie do Ciebie. – powiedziała, unosząc brwi do góry.
            -Uhm… tylko, że nie przyszedł.
            -Może wstąpił do Nialla? Dzwoniłeś do niego?
            -Tak.
            -Czekaj. – odparła, wyjmując z kieszeni telefon. Przyłożyła go po chwili do ucha i po minucie nacisnęła czerwoną słuchawkę. –Nie odbiera.
            -Tylko spokojnie. Poszukam go, zapytam Nialla i jak coś będę wiedział to od razu do pani zadzwonię, zgoda?
            -Dobrze, bardzo Ci dziękuję.
            -Nie ma za co. – odparłem delikatnie się uśmiechając i odszedłem. Nie miałęm pojęcia dokąd mógł pójść Harry, więc wybrałem numer do Horana.
            -Halo?
            -Cześć, Niall. 
            -No hej, Lou!
            -Jest może u Ciebie Harry?
            -Nie, nie ma go.
            -A widziałeś się z nim w ciągu ostatniej godziny?
            -Nie, a coś się stało?
            -Nie, nic. Tak tylko pytam. Dzięki, muszę kończyć, do usłyszenia!
            -Nie ma sprawy, cześć!
Bezmyślnie zadzwoniłem znowu na telefon Hazzy, lecz znowu zastałem to co zwykle. Jednak próbowałem kolejny razy i po trzech sygnałach usłyszałem szarpnięcie, jakby ktoś odebrał.
            -Halo? Harry?
            -Dzień dobry.
            -Om, to chyba pomyłka, przepraszam.
            -Nie, nie! Chwila!
            -Tak?
            -Dzwoni Pan do Harry’ego Styles’a?
            -Owszem.
            -Kim Pan dla niego jest?
            -Yyy… przyjacielem. Bardzo bliskim.
            -Pan Harry jest w szpitalu.
            -Słucham?!

***

            Otworzyłem powoli oczy i dostrzegłem zamazaną postać, siedzącą obok mnie. Zamrugałem powiekami i zobaczyłem, że to Louis. Od razu się uśmiechnąłem, lecz gdy poczułem ból w lewym policzku, zasyczałem.
            -Haz?
            -Lou… - wyszeptałem. – Gdzie ja jestem?
            -W szpitalu. – powiedział smutno i dostrzegłem na jego policzku łze.
            -Loueh… nie płacz, proszę.
            -Co się stało?
            -Nic wielkiego.
            -Nic wielkiego? Harry! Ktoś Cię pobił. Masz wszędzie siniaki i wstrząśnienie mózgu.
            -Oh. – wydobyłem z siebie ze zdziwienia i dopiero teraz poczułem ból w każdej części ciała.
            -Proszę, powiedz mi.
            -Ja szedłem do Ciebie. Już miałem skręcić w Twoją ulicę i on mnie złapał. Mocno mnie trzymał i kazał mi iść, bo inaczej nie ręczy za siebie. Na początku się wyrywałem… ale… ale on mnie wtedy bił. Tak mocno.
            -Kto?
            -…
            -Cholera jasna! Kto Ci to zrobił?!
            -James. – wyszeptałem, a Lou wpadł w furię. Zaczął chodzić po całej Sali i krzyczeć. Byłem okropnie zmęczony i moje powieki z każdą sekundą opadały, aż w końcu odpłynąłem w dalekie krainy snu.
Obudziłem się, a nade mną pochylał się mężczyzna w białym fartuchu. Lekarz zaczął powtarzać moje imię, ale musiałem chwilę poczekać, żeby dotarły do mnie jego słowa.
            -Harry? Proszę Pana, słyszy mnie Pan?
            -Ohm, tak. – zachrypiałem.
            -Wspaniale. Jak się Pan czuje?
            -Nienajlepiej.
            -Co Pana boli?
            -Twarz. Po lewej stronie.
            -Tylko?
            -Bolą mnie żebra i ramiona.
            -Coś jeszcze?
            -Kostka. – pokręciłem stopą, lecz natychmiast poczułem paraliżujący ból i aż jęknąłem.
            -Proszę nie ruszać. Jest zwichnięta i za parę dni będzie okej.
            -Strasznie boli mnie głowa.
            -Daliśmy przed chwilą do kroplówki leki przeciwbólowe.
            -Dobrze. – doktor zbadał jeszcze moje ciśnienie, zadał kilka pytać, po czym wyszedł, zostawiając mnie i Louisa samego. Usiadł obok łóżka na małym krzesełku i wpatrywał się we mnie ze zmartwieniem.
            -Harry… tak mi przykro. Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobił.
            -Proszę, nie mów już o nim.
            -Ok, ok. Potrzebujesz czegoś?
            -Napiłbym się wody.
            -Jasne. – chłopak podniósł się i wziął niewielką szklankę z szafeczki, stojącej nieopodal. Przyłożył mi ją do ust i delikatnie uniósł, a ja sączyłem ją małymi łyczkami, by się nie zakrztusić.
            -Dziękuję. – powiedziałem, kiedy odłożył kubek.
            Tomlinson uśmiechnął się lekko i przyłożył dłoń do mojego policzka. Przymknąłem powieki, rozkoszując się jego dotykiem, a on zaczął gładzić wierzch mojej skóry.
            -Lou… - zacząłem.
            -Tak?
            -Przepiszesz go na kogoś innego?
            -Tak, na pewno pójdę do Pana Whitman’a i go o to poproszę. Obiecuję.
            -Nie chce, aby Cię skrzywdził.
            -Oh, Harreh. – wyszeptał załamanym głosem.
            -Ciiii. Spokojnie. Nic wielkiego się nie stało. – powiedziałem spokojnie.
            -Błagam Cię. Nie wciskaj mi takich kitów.
            -Chcesz, żebym poczuł się lepiej?
            -Oczywiście.
            -To zamknij się i mnie pocałuj. – mój przyjaciel od razu uśmiechnął się szerzej na moje słowa po czym pochylili się nade mną. Otarł nosem mój policzek, a ja zadrżałem. Był taki delikatny i ostrożny. Przyłożył w końcu swoje wargi do moich ust, a w mojej głowie zaczęło wirować. Czułem się tak, jakby wszystko co mnie otaczało, przestało nagle istnieć.



18 komentarzy:

  1. och.. Kocham to! Dziwny jest ten James...

    OdpowiedzUsuń
  2. nienawidzę cię za to, że tak wspaniale piszesz !! <33
    błagam cię nie zawieszaj bloga .... ;cc
    ja tu wchodzę 100000 razy dziennie, mimo iż wiem że nie dodasz :D
    umrę jak go zawiesisz ; c
    kocham cię i zapraszam do siebie :D
    http://crazy-and-abnormal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. bozeeee < 3333
    płaczeee ;3333
    to jest niesamowitee ;333
    wracaaaj szybkoo i udanej nauuki ^^ ;D < 33
    czeeekam na nextaaa ;33

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE ZAWIESZAJ PROSZĘ. Ale rozoumiem masz naukę , to też jest ważne. Ja mogę czekać nawet rok na nowy rozdział . Nooo.. dobra trochę przesadziłam , ale tyle mogę czekać. ŚWIETNIE.

    OdpowiedzUsuń
  5. grrr... wredny dupek James, czy już mówiłam że go nie lubie ? to teraz go nienawidzę -.- jak można uderzyć Hazziątko ? no ja się pytam jak... ale słodko było pod koniec jak Lou siedział z naszym Styles'ikiem i się pocałowali ;3 kocham :) czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z niecierpliwością czekam na kolejną część <3 kocham i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No kurwa no, jebany James.
    Cóż no rozdział jak zawsze świetny ;)
    I rozumiem Cię, jakoś muszę wytrzymać do kolejnego rozdziału ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny, jak wszystkie. Rozumiem, ze musisz zawiesic bloga, ale mam nadzieje, ze wynagrodzisz to jakims fajnym Larry moment. (If you know, what I mean) no i coz.. kocham pania z calego przesiaknietego larrym serducha! Weny zycze.xxx

    Ps. Ten pojeb James to powinien do psychiatry a nie psychologa. Jak mozna bic tak slodkie kociaki?!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak on mógł?! Niech go w psychiatryku zamkną!!! Super
    Pozdrawiam
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  10. awwww świetne*__* ale ten James to już mnie wkurwia..jak on mógł zrobić to Harry'emu ? -.- mam nadzieje że da już im spokój...no to teraz muszę czekać na rozdział :cc

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieje ze ten caly James juz nic im nie zrobi i Hazz szybko wyslzdrowieje. Rozdzial oczywiscie przecudowny. Szkoda ze zawieszasz tego bloga, bardzo sie do niego przywiazalam. ;( Ale coz, poczekam na next ile bedzie trzeba. Zycze weny, do napisania. Xx <3

    OdpowiedzUsuń
  12. BĘDĘ TĘSKNIĆ ;C POWODZENIA I OBYŚ SZYCKO WRÓCIŁA ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. James. Od teraz nie lubię tego imienia. On jest jakiś porąbany -.- Zakochał się w Lou'im czy co? Do więzienia z nim, a nie.
    Biedny Hazz ;( Jak można pobić Harry'ego?

    Cudowny Rozdział. Kocham, Kocham, Kocham. No i ten pocałunek na końcu. Po prostu się rozpłynęłam. Wgapiam się w ekran laptopa jak debilka.
    Nie wiem czemu, ale właśnie wolę czytać i pisać Imaginy o Larry'm ;o I nienawidzę, gdy ludzie próbują na siłę mi wmówić, że Larry nie istnieje -.-

    Będę tęsknić ;c Ale rozumiem, że jest dużo nauki i wgl. Więc życzę dużo weny za ten czas i powodzenia ! Wracaj Szybko.

    PS. Takie małe pytanko: Jakiej czcionki używasz do pisania?

    @Free_Hugs69_

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda że zawieszasz na 2 tygodnie bloga :( Mam ochotę przywalic Jamesowi za to co zrobił Harremu.
    @CheshireCat0102

    OdpowiedzUsuń
  15. Niecaly tydzień a juz mam nową notkę, mam nadzieje, ze nie zanudzam, bo na http://mpsth.blogspot.com pojawiła się nowa z Liamem :) jeśli masz czas, to wpadnij i skomentuj
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne *___*! Kocham Cię za to, że piszesz taką świetną powieść <333
    Zastanawia mnie to co teraz zrobi Lou..no w końcu jego klient zaatakował jego ukochanego! Mam nadzieje, że mu ******* Hi Hi!
    Powtarzam jesteś niesamowita! <33

    OdpowiedzUsuń
  17. Super :* Kocham to.Gdzie znalazłaś ten gif?]

    OdpowiedzUsuń
  18. Kulfa .. Zabiłabym Cię za talent *.*

    OdpowiedzUsuń