Kolejny rozdział, kolejny raz dzień wcześniej. Jednak, z przykrością muszę stwierdzić, że chyba zawieszam bloga na jakiś czas... nie długi. Obiecuję, że za tydzień - dwa, pojawi się rozdział 15.
Przepraszam naprawdę, ale mam okropnie dużo nauki + dodatkowe lekcje i jeszcze niedługo zaczynam przygotowywać się do egzaminów. Mam nadzieję, że jakoś przebolejecie.
Zapraszam do czytania i komentowania :)
Rozdział 14.
-Lou? –
usłyszałem w telefonie głos Hazzy i od razu na moją twarz wkradł się uśmiech.
-Tak?
-Kiedy Cię
w końcu zobaczę?
-Widzieliśmy
się wczoraj. – zaśmiałeś się cicho.
-No
właśnie! – tym razem zachichotaliśmy oboje.
-Właściwie…
też się za Tobą stęskniłem.
-To jak?
-Dzisiaj
mam czas około szesnastej. Może być?
-Jak
najbardziej. Przyjdę po Ciebie.
-Dobrze. Do
zobaczenia, Haz.
-Do
zobaczenia? Uhm… Lou… nie zamierzam tylko na Ciebie patrzeć. – odparł,
rozłączając się, a na moje policzki od razu wlały się rumieńce. Nie wiem, jak
on to robił, ale zwykłymi słowami potrafił zamienić mnie w dzikiego zboczeńca.
O tak… od kilku dni mam tak ogromną ochotę na Harry’ego, że to nie mieści się w
głowie.
Wsunąłem telefon do torby z kluczami i potrzebnymi
notatkami, wziąłem łyka herbaty i wyszedłem z domu. Kolejny dzień pracy, którą
jednocześnie kochałem i nienawidziłem. Skąd takie odmiennie zdanie? Powód dla
którego jestem jej wdzięczny to to, że poznałem tam Hazze, a dlaczego nie
miałem ochoty już tam uczęszczać? To proste. James. Ten człowiek miał naprawdę
poważne problemy. Wiem, byłem psychologiem i powinienem znać receptę na jego
chorobę. Jednak, nie dawałem już sobie rady. Nie chodzi o to, że pragnąłem
spokoju i kilka dni tylko dla siebie… no i może jeszcze dla Styles’a. Po prostu
to wszystko mnie przerastało. On mnie nachodził, prowokował i szantażował.
Właśnie. Jestem skończonym idiotą. Już dawno temu powinienem był zgłosić go do
pana Whitman’a.
Wszedłem do dużego budynku, odebrałem klucze w recepcji i
udałem się do mojego gabinetu. Skręciłem w korytarz, gdzie znajdowała się moja
sala, a pod drzwiami zobaczyłem James’a. Siedział i opierał się o ścianę.
-Dzień
dobry. – powiedziałem oschle, podchodząc do niego. Od razu uniósł głowę i na
mnie spojrzał. W jego oczach były łzy, a ja natychmiast zmiękłem.
Nienawidziłem, kiedy ktoś cierpiał. Nawet, jeśli była to osoba, uprzykrzająca
mi życie.
Przekręciłem
klucz w zamku i pchnąłem drzwi. Zaprosiłem chłopaka do środka i wszedłem za
nim, zamykając gabinet.
-Co się
stało? – zapytałem, gdy siedzieliśmy spokojnie w fotelach.
-Louis… Ja
nie wiem od czego zacząć.
-Najlepiej
od początku.
-Ja Cię tak
strasznie przepraszam. – wyszeptał. – Nie chciałem Cię uderzyć. To wszystko te
pieprzone emocje. Nie umiem nad nimi panować. Nie potrafię.
-Spokojnie.
-Staram
się, jak mogę… ale kiedy zobaczyłem Ciebie z tym… Harrym.
-Cieszę
się, że mówisz do niego po imieniu.
-Wiem,
wiem. Należy mu się szacunek, jak każdej osobie na świecie.
-O, cóż za
zmiana. Tylko powiedz mi, co zamierzałeś zrobić mu, gdy zacząłeś się do niego
zbliżać?
-Za to też
przepraszam, ale Louis… ja tak bardzo za Tobą tęskniłem.
-James…
byłeś pod wspaniałą opieką.
-Mam w dupie
tą jebaną opiekę! – krzyknął, a ja otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia. Przed
chwilą był taki spokojny i nagle coś takiego. Właściwie to mogłem się po nim
tego spodziewać. James był bardzo upartym i zawziętym człowiekiem. Nawet
tygodniowa wizyta u najlepszego lekarza nie była w stanie go zmienić.
-O co Ci
chodzi?
-Nie chcę
opieki! Ja chcę Ciebie.
-Słucham?
-Ja nie
potrafię bez Ciebie żyć.
-James.
-Właśnie…
James. I co dalej?
-Przyszedłeś
tu po pomoc, tak? Chciałeś się wyleczyć.
-Chciałem.
Teraz chcę Ciebie. Ty mi wystarczasz. – kompletnie nie wiedziałem, co
powiedzieć i zrobić. Byłem w szoku. Totalnym szoku.
-Powiedz
coś. – wyszeptał.
-Przykro
mi, ale… ale jestem psychologiem i mogę zapewnić Ci pomoc.
-Czy Ty
kurwa nie rozumiesz co mówię?! Znowu wszystko prowadzi do tego frajera! On
pewnie też był Twoim klientem! Z każdym liżesz się na spotkaniach?
-Przestań
tak mówić!
-Bo co?
-James…
zrozum. Staram Ci się pomóc. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby było lepiej.
Pozwól mi do tego dążyć.
-Wszystko
byłoby łatwiejsze, gdybyś mnie teraz przytulił.
-Nie mogę.
-Kochasz
go, prawda?
-Słucham?
-Kochasz
tego pieprzonego frajera! To wszystko przez niego! – krzyknął, wstając, po czym
opuścił gabinet, trzaskając głośno drzwiami.
16:30
Siedziałem
na kanapie, wpatrując się w mało znaczące reklamy. Minęło pół godziny, od kiedy
powinienem wtulać się w Harry’ego. Jednak, nie było go. Nie przyszedł. Może
musiał coś załatwić? Może po prostu tylko się spóźni?
Postanowiłem mimo wszystko do niego zadzwonić. Pierwszy
sygnał, drugi, trzeci, czwarty, piąty. Cisza. Szósty, siódmy. Nadal nic.
Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i wstałem. Nie potrafiłem usiedzieć w miejscu.
Kręciłem się po mieszkaniu, aby tylko zabić jakoś czas. Nawet wyjrzałem za
drzwi, ale nikogo za nimi nie było.
Po piętnastu minutach zadzwoniłem jeszcze raz, ale ponownie
usłyszałem tylko ciche sygnały. Zawzięcie czekałem po raz trzeci, czwarty i
piąty, aby ktoś odebrał, lecz nic z tych rzeczy. Zacząłem się denerwować, więc
wyszedłem z domu i udałem się w stronę mieszkania mojego chłopaka. Szedłem
szybko i stawiałem długie kroki. Chciałem, jak najszybciej dowiedzieć się,
dlaczego nie mogłem go zobaczyć.
Zapukałem w spore, drewniane drzwi, a po kilkunastu
sekundach otworzyła mi Annie.
-Dzień
dobry.
-Witaj,
Louis. – uśmiechnęła się szeroko.
-Jest może
Harry?
-Harry?
Wyszedł godzinę temu, mówić, że idzie do Ciebie. – powiedziała, unosząc brwi do
góry.
-Uhm…
tylko, że nie przyszedł.
-Może
wstąpił do Nialla? Dzwoniłeś do niego?
-Tak.
-Czekaj. –
odparła, wyjmując z kieszeni telefon. Przyłożyła go po chwili do ucha i po
minucie nacisnęła czerwoną słuchawkę. –Nie odbiera.
-Tylko
spokojnie. Poszukam go, zapytam Nialla i jak coś będę wiedział to od razu do
pani zadzwonię, zgoda?
-Dobrze,
bardzo Ci dziękuję.
-Nie ma za
co. – odparłem delikatnie się uśmiechając i odszedłem. Nie miałęm pojęcia dokąd
mógł pójść Harry, więc wybrałem numer do Horana.
-Halo?
-Cześć,
Niall.
-No hej,
Lou!
-Jest może
u Ciebie Harry?
-Nie, nie
ma go.
-A
widziałeś się z nim w ciągu ostatniej godziny?
-Nie, a coś
się stało?
-Nie, nic.
Tak tylko pytam. Dzięki, muszę kończyć, do usłyszenia!
-Nie ma
sprawy, cześć!
Bezmyślnie zadzwoniłem znowu na telefon Hazzy, lecz znowu
zastałem to co zwykle. Jednak próbowałem kolejny razy i po trzech sygnałach
usłyszałem szarpnięcie, jakby ktoś odebrał.
-Halo?
Harry?
-Dzień
dobry.
-Om, to
chyba pomyłka, przepraszam.
-Nie, nie!
Chwila!
-Tak?
-Dzwoni Pan
do Harry’ego Styles’a?
-Owszem.
-Kim Pan
dla niego jest?
-Yyy…
przyjacielem. Bardzo bliskim.
-Pan Harry
jest w szpitalu.
-Słucham?!
***
Otworzyłem
powoli oczy i dostrzegłem zamazaną postać, siedzącą obok mnie. Zamrugałem
powiekami i zobaczyłem, że to Louis. Od razu się uśmiechnąłem, lecz gdy
poczułem ból w lewym policzku, zasyczałem.
-Haz?
-Lou… -
wyszeptałem. – Gdzie ja jestem?
-W
szpitalu. – powiedział smutno i dostrzegłem na jego policzku łze.
-Loueh… nie
płacz, proszę.
-Co się
stało?
-Nic
wielkiego.
-Nic
wielkiego? Harry! Ktoś Cię pobił. Masz wszędzie siniaki i wstrząśnienie mózgu.
-Oh. –
wydobyłem z siebie ze zdziwienia i dopiero teraz poczułem ból w każdej części
ciała.
-Proszę,
powiedz mi.
-Ja szedłem
do Ciebie. Już miałem skręcić w Twoją ulicę i on mnie złapał. Mocno mnie
trzymał i kazał mi iść, bo inaczej nie ręczy za siebie. Na początku się
wyrywałem… ale… ale on mnie wtedy bił. Tak mocno.
-Kto?
-…
-Cholera
jasna! Kto Ci to zrobił?!
-James. –
wyszeptałem, a Lou wpadł w furię. Zaczął chodzić po całej Sali i krzyczeć.
Byłem okropnie zmęczony i moje powieki z każdą sekundą opadały, aż w końcu
odpłynąłem w dalekie krainy snu.
Obudziłem się, a nade mną pochylał się mężczyzna w białym
fartuchu. Lekarz zaczął powtarzać moje imię, ale musiałem chwilę poczekać, żeby
dotarły do mnie jego słowa.
-Harry?
Proszę Pana, słyszy mnie Pan?
-Ohm, tak.
– zachrypiałem.
-Wspaniale.
Jak się Pan czuje?
-Nienajlepiej.
-Co Pana
boli?
-Twarz. Po
lewej stronie.
-Tylko?
-Bolą mnie
żebra i ramiona.
-Coś
jeszcze?
-Kostka. –
pokręciłem stopą, lecz natychmiast poczułem paraliżujący ból i aż jęknąłem.
-Proszę nie
ruszać. Jest zwichnięta i za parę dni będzie okej.
-Strasznie
boli mnie głowa.
-Daliśmy
przed chwilą do kroplówki leki przeciwbólowe.
-Dobrze. –
doktor zbadał jeszcze moje ciśnienie, zadał kilka pytać, po czym wyszedł,
zostawiając mnie i Louisa samego. Usiadł obok łóżka na małym krzesełku i
wpatrywał się we mnie ze zmartwieniem.
-Harry… tak
mi przykro. Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobił.
-Proszę, nie
mów już o nim.
-Ok, ok.
Potrzebujesz czegoś?
-Napiłbym
się wody.
-Jasne. –
chłopak podniósł się i wziął niewielką szklankę z szafeczki, stojącej
nieopodal. Przyłożył mi ją do ust i delikatnie uniósł, a ja sączyłem ją małymi
łyczkami, by się nie zakrztusić.
-Dziękuję.
– powiedziałem, kiedy odłożył kubek.
Tomlinson
uśmiechnął się lekko i przyłożył dłoń do mojego policzka. Przymknąłem powieki,
rozkoszując się jego dotykiem, a on zaczął gładzić wierzch mojej skóry.
-Lou… -
zacząłem.
-Tak?
-Przepiszesz
go na kogoś innego?
-Tak, na
pewno pójdę do Pana Whitman’a i go o to poproszę. Obiecuję.
-Nie chce,
aby Cię skrzywdził.
-Oh,
Harreh. – wyszeptał załamanym głosem.
-Ciiii.
Spokojnie. Nic wielkiego się nie stało. – powiedziałem spokojnie.
-Błagam Cię.
Nie wciskaj mi takich kitów.
-Chcesz,
żebym poczuł się lepiej?
-Oczywiście.
-To zamknij
się i mnie pocałuj. – mój przyjaciel od razu uśmiechnął się szerzej na moje
słowa po czym pochylili się nade mną. Otarł nosem mój policzek, a ja zadrżałem.
Był taki delikatny i ostrożny. Przyłożył w końcu swoje wargi do moich ust, a w
mojej głowie zaczęło wirować. Czułem się tak, jakby wszystko co mnie otaczało,
przestało nagle istnieć.
och.. Kocham to! Dziwny jest ten James...
OdpowiedzUsuńnienawidzę cię za to, że tak wspaniale piszesz !! <33
OdpowiedzUsuńbłagam cię nie zawieszaj bloga .... ;cc
ja tu wchodzę 100000 razy dziennie, mimo iż wiem że nie dodasz :D
umrę jak go zawiesisz ; c
kocham cię i zapraszam do siebie :D
http://crazy-and-abnormal.blogspot.com/
bozeeee < 3333
OdpowiedzUsuńpłaczeee ;3333
to jest niesamowitee ;333
wracaaaj szybkoo i udanej nauuki ^^ ;D < 33
czeeekam na nextaaa ;33
NIE ZAWIESZAJ PROSZĘ. Ale rozoumiem masz naukę , to też jest ważne. Ja mogę czekać nawet rok na nowy rozdział . Nooo.. dobra trochę przesadziłam , ale tyle mogę czekać. ŚWIETNIE.
OdpowiedzUsuńgrrr... wredny dupek James, czy już mówiłam że go nie lubie ? to teraz go nienawidzę -.- jak można uderzyć Hazziątko ? no ja się pytam jak... ale słodko było pod koniec jak Lou siedział z naszym Styles'ikiem i się pocałowali ;3 kocham :) czekam :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną część <3 kocham i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńNo kurwa no, jebany James.
OdpowiedzUsuńCóż no rozdział jak zawsze świetny ;)
I rozumiem Cię, jakoś muszę wytrzymać do kolejnego rozdziału ;P
Swietny, jak wszystkie. Rozumiem, ze musisz zawiesic bloga, ale mam nadzieje, ze wynagrodzisz to jakims fajnym Larry moment. (If you know, what I mean) no i coz.. kocham pania z calego przesiaknietego larrym serducha! Weny zycze.xxx
OdpowiedzUsuńPs. Ten pojeb James to powinien do psychiatry a nie psychologa. Jak mozna bic tak slodkie kociaki?!
Jak on mógł?! Niech go w psychiatryku zamkną!!! Super
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ada
awwww świetne*__* ale ten James to już mnie wkurwia..jak on mógł zrobić to Harry'emu ? -.- mam nadzieje że da już im spokój...no to teraz muszę czekać na rozdział :cc
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze ten caly James juz nic im nie zrobi i Hazz szybko wyslzdrowieje. Rozdzial oczywiscie przecudowny. Szkoda ze zawieszasz tego bloga, bardzo sie do niego przywiazalam. ;( Ale coz, poczekam na next ile bedzie trzeba. Zycze weny, do napisania. Xx <3
OdpowiedzUsuńBĘDĘ TĘSKNIĆ ;C POWODZENIA I OBYŚ SZYCKO WRÓCIŁA ;3
OdpowiedzUsuńJames. Od teraz nie lubię tego imienia. On jest jakiś porąbany -.- Zakochał się w Lou'im czy co? Do więzienia z nim, a nie.
OdpowiedzUsuńBiedny Hazz ;( Jak można pobić Harry'ego?
Cudowny Rozdział. Kocham, Kocham, Kocham. No i ten pocałunek na końcu. Po prostu się rozpłynęłam. Wgapiam się w ekran laptopa jak debilka.
Nie wiem czemu, ale właśnie wolę czytać i pisać Imaginy o Larry'm ;o I nienawidzę, gdy ludzie próbują na siłę mi wmówić, że Larry nie istnieje -.-
Będę tęsknić ;c Ale rozumiem, że jest dużo nauki i wgl. Więc życzę dużo weny za ten czas i powodzenia ! Wracaj Szybko.
PS. Takie małe pytanko: Jakiej czcionki używasz do pisania?
@Free_Hugs69_
Szkoda że zawieszasz na 2 tygodnie bloga :( Mam ochotę przywalic Jamesowi za to co zrobił Harremu.
OdpowiedzUsuń@CheshireCat0102
Niecaly tydzień a juz mam nową notkę, mam nadzieje, ze nie zanudzam, bo na http://mpsth.blogspot.com pojawiła się nowa z Liamem :) jeśli masz czas, to wpadnij i skomentuj
OdpowiedzUsuńBuziaki
Świetne *___*! Kocham Cię za to, że piszesz taką świetną powieść <333
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie to co teraz zrobi Lou..no w końcu jego klient zaatakował jego ukochanego! Mam nadzieje, że mu ******* Hi Hi!
Powtarzam jesteś niesamowita! <33
Super :* Kocham to.Gdzie znalazłaś ten gif?]
OdpowiedzUsuńKulfa .. Zabiłabym Cię za talent *.*
OdpowiedzUsuń