wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 12. 'We're looking for love'


Dobry wieczór / Dzień dobry! ♥

Jestem jeden dzień wcześniej, ale to nie znaczy, że rozdział 13. dodam w piątek. Niestety, ale jestem dopiero w połowie, więc dodam normalnie w sobotę. 

Jako, że jesteśmmy trochę za połową, chciałabym Was bardzo mocno prosić o jakiegokolwiek, nawet wystarczy jedno słowo, komentarza. Jestem bardzo ciekawa, jak do tej pory podobają Wam się moje wypociny i czy w ogóle się podobają. Pragnę poznać Wasze opinię na temat tych 12. rozdziałów. Z góry strasznie Wam dziękuję! <3 

Zaprzaszm do czytania i komentowania! :)








Rozdział 12.

Wtorek 17:30

            Siedziałem przy moim biurku, ciesząc się, że dzisiaj miało odbyć się w końcu moje spotkanie z Harrym. Już od dłuższego czasu chciałem mu coś powiedzieć. Wiedziałem, że to nieodpowiednie, rozmawiać o prywatnych sprawach na sesjach, ale już nie mogłem wytrzymać. Z każdym dniem, czuję jak oddalamy się od siebie coraz bardziej, a nie o to tu chodziło. Pragnąłem wreszcie powiedzieć prawdę. Bez żadnych ogródek, czy wymijania. Prawdę.
Do mojej Sali po krótkim zapukaniu, wszedł Styles z delikatnym zakłopotaniem na twarzy.
            -Cześć, Haz. – zacząłem, uśmiechając się.
            -Hej, Lou. – pokierowałem się w stronę fotela i obaj w nich usiedliśmy.
            -Na początku… wiem, że nie powinienem teraz, ale ja muszę, Lou. Przepraszam Cię, przepraszaj najmocniej jak potrafię.
            -Za co? – spojrzałem, otwierając szerzej oczy.
            -Widziałeś mnie w takim stanie, w jakim nie powinien widzieć mnie nikt.
            -Dlatego przyszedłem… bo nie jestem nikim… znaczy tak mi się wydaję… nie wiem, może źle to ująłem…
            -Wiem o co chodzi. Nie jesteś dla mnie nikim, jesteś moim przyjacielem. – powiedział, a na moją twarz wkradł się niewinny uśmieszek. –Ale i tak nie powinieneś mnie wtedy oglądać. Jednak chciałem też podziękować, że się  mną zająłeś.
            -Nie ma sprawy, Haz. Wszystko w porządku.
            -Nie, ja pamiętam… pamiętam wszystko i nawet nie wiesz… nawet nie wiesz, jak mi głupio. Jak tylko to wspominam, chce mi się płakać. Nie miałem pojęcia, że mógłbym wyprawiać takie rzeczy.
            -Jakie rzeczy? Nic takiego.
            -Płakałem. – wyszeptał.
            -To częste po alkoholu.
            -Na trzeźwo też to robię… z tego samego powodu. – poczułem nagłe kopnięcie w brzuchu i nie mogłem nic z siebie wykrztusić. Jednak, zebrałem wszystkie siły, aby coś wydusić.
            -Jak to?
            -Oh, Lou. – potarł dłońmi swoje skronie.
            -Harry, co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Czemu nic mi nie mówisz?
            -W tym cały problem.
            -We mnie?
            -Tak jakby.
            -Ale… ale przecież… co ja zrobiłem… Haz, ja przepraszam…
            -Przestań. Nawet nie wiesz o co chodzi, a przepraszasz.
            -Oświecisz mnie? – zapytałem, ale w tym momencie do mojego gabinetu wszedł chłopak. Odwróciłem głowę i zobaczyłem James-a. Nie, błagam, tylko nie to.
            -Cześć, Louis! – krzyknął, uśmiechając się, a kiedy dostrzegł Hazze, jego radość od razu zniknęła. – Kto to? – zapytał szorstkim tonem. Mój kędzierzawy przyjaciel patrzył się to na mnie, to na chłopaka.
            -Witaj, James. – powiedziałem jego imię, aby Haz miał świadomość z kim ma do czynienia. –To mój klient i przyjaciel.
            -Przyjaciel? – popatrzył na mnie i uniósł jedną brew do góry.
            -Tak… i mamy teraz sesje.
            -Przeszkadzam?
            -Nie o to chodzi, po prostu teraz pracuję.
            -Podobno ja jestem Twoim przyjacielem. – wysyczał.
            -Owszem, jesteś. To nie znaczy, że nie mogę mieć ich kilku.       
            -Co?
            -Czego nie rozumiesz, Kochanie?
            -To dlatego nie masz dla mnie czasu, prawda? To wszystko przez niego!
            -Przestań. Natychmiast wyjdź i jutro mamy spotkanie.
            -Znowu mnie wyganiasz? Pamiętasz, jak to się ostatnio skończyło? – zamknąłem oczy i nagle poczułem ucisk w klatce piersiowej. Ból, który wtedy zadał mi chłopak był nie do opisania.
            -Nie masz prawa tak do mnie mówić. – powiedziałem pewnie i nacisnąłem guziczek przy moim fotelu. Po chwili do pomieszczenia weszli dwaj umięśnieni mężczyźni.
            -Coś nie tak, Panie Tomlinson?
            -Proszę wyprowadzić stąd Jamesa.
            -Coś jeszcze, Panie Tomlinson?
            -Niech uda się do Pana Whitman’a.
            -Do tego Pana Whitman’a? – obaj mężczyźni byli nieźle zszokowani.
            -Najwyższa pora. – ochroniarze wyszli, biorąc za ramiona James’a. Harry patrzył na mnie, będąc w lekkim szoku. Potrząsnął lekko głową, jak to miał w zwyczaju, kiedy chciał przywołać się do rzeczywistości.
            -Kim jest Pan Whitman?
            -Emm… zajmuje się szczególnymi przypadkami.
            -To znaczy?   
            -Kiedy klient wymyka się spod kontroli, przepisuje się go temu Panu na tygodniową kurację, a dopiero potem oddaje w ręce poprzedniego psychologa.
            -Czyli masz tak jakby tydzień wolnego?
            -Tak się cieszę, że w końcu to zrobiłem. – odetchnąłem z ulgą, opierając się wygodniej.
            -Lou, co on Ci zrobił? – zapytał ze zmartwieniem.
            -Nic takiego.
            -Inaczej nie wysyłałbyś go…
            -Wiem. Ja przepraszam, ale nie mogę. – wyszeptałem, pocierając twarz dłońmi.
            -Proszę, powiedz mi.
            -…
            -Lou, błagam..
            -…
            -Przecież ja nikomu nic nie powiem, nikt poza mną się nie dowie, przecież wiesz, że możesz mi ufać.
            -…
            -Ja chcę tylko dobrze.
            -….
            -Proszę Cię.
            -On mnie bije, Harry.

***

            -Co?! – podbiegłem do Louis i ukucnąłem przed nim, układając dłonie na jego kolanach. To w ogóle nie mieściło mi się w głowie! Jak jego własny klient mógł go uderzyć?
            -Proszę Cię, uspokój się.
            -Jakie on ma do tego prawa?! Żadne! Przecież tak nie można! Musisz go przepisać do kogoś innego, nie wiem!
            -Uspokój się! – mój przyjaciel podniósł na mnie wzrok z błagającym spojrzeniem.
            -Nie! Jak ja mam być spokojny? On Cię bije!
            -Uderzył mnie tylko.
            -Tylko?!
            -To nic takiego.
            -Ile razy?
            -Dwa.
            -I o dwa za dużo! Dlaczego nie zrobiłeś nic na początku?
            -Myślałem, że to jednorazowe.
            -Tak to się zawsze zaczyna! Lou, musisz być twardy!
            -Harry! Przestań! – wrzasnął, a z jego oczu wyleciała pojedyncza łza. –Ja wiem! Wiem, że powinienem zareagować wcześniej! Ale tego nie zrobiłem, uczymy się na błędach. Też tego żałuję! Żałuje, że w ogóle mi go przepisali. Mam go dosyć. Ciągle mnie nachodzi i tłumaczy, że skoro jesteśmy przyjaciółmi to nie ma z tym żadnego problemu. Wypisuje do mnie sms-y, że za mną tęskni, a widzieliśmy się godzinę temu. – wyprostowałem się, popatrzyłem chwilę i zdałem sobie sprawę, jak bardzo Lou jest bezradny w tej sytuacji. Nie wiem, co mną wtedy kierowało, ale usiadłem na jego kolanach i mocno go przytuliłem. Od razu to odwzajemnił i przyciągnął bliżej.
            -Chciałbym Ci pomóc. – wyszeptałem.
            -Nie ma na to pomocy.
            -Zawsze coś się znajdzie.
            -Już i tak mi pomagasz.
            -Jak? – zapytałem zdziwiony.
            -Po prostu jesteś. Haz, przepraszam, że odwołałem tyle spotkań. On nie dawał mi spokoju, a poza tym… czasami nie miałem już siły i wracałem do domu i od razu szedłem spać.
            -Ciiii. Już dobrze. – powiedziałem cicho i włożyłem palce między jego miękkie włosy. Były takie gładkie, uwielbiałem się nimi bawić. Nagle, usłyszałem ciche mruknięcie, przez co mimowolnie przeszły mnie dreszcze. Uśmiechnąłem się delikatnie, na samą myśl, że to ja sprawiłem mu przyjemność.
            -Chodźmy stąd. – powiedział Tommo, a ja szybko wstałem z jego ud i pociągnąłem go za dłoń. Wyszliśmy z pomieszczenia i właściwie sam nie miałem pojęcia dokąd szliśmy.
            -Gdzie idziemy?
            -Do mnie… jeśli chcesz.
            -Chcę. – uśmiechnąłem się delikatnie i mocniej ścisnąłem rękę Louisa. Spacerowaliśmy ulicą, nie zważając na to, że byliśmy siebie tak blisko. Nie obchodziło nas, że komuś by się to nie spodobało.
            Teraz już wszystko było jasne. Mój przyjaciel miał powód, aby odwoływać spotkania. Bał się. Tak, to właściwie określenie. On bał się tego idioty, który go pobił. Na dodatek, jeszcze ja mu sprawiłem kłopot. Odwróciłem się od niego i nie chciałem do siebie dopuścić.
Doszliśmy do beżowego domu, z niewielkimi brązowymi drzwiami.
            -Tu mieszkam. – odezwał się Lou z małym uśmieszkiem. Puścił moją dłoń, co już nie było przyjemne i poszedł otworzyć drzwi. Weszliśmy do pomieszczenia, a moim oczom ukazał się ładnie i schludnie urządzony przedpokój. Zsunąłem ze stóp trampki, tak jak Tommo i weszliśmy dalej. Znaleźliśmy się w salonie, który był naprawdę przytulny.
            -Ładnie tu. – uśmiechnąłem się szeroko, po czym spojrzałem na chłopaka.
            -Dziękuję. – zaśmiał się cicho i usiadł na kanapie. Poklepał miejsce obok siebie, więc ułożyłem się obok niego. Czułem między nami pewną niezręczność, spowodowaną pewnie tym, że byliśmy dość blisko siebie, a w domu nikogo już nie było. Lou przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłem się w jego ramię.
            -Lou?
            -Tak?
            -Jak on Cię uderzył?
            -Musimy znowu o tym rozmawiać? – zapytał zmęczonym głosem.
            -Owszem. Proszę, odpowiedz mi.
            -To i tak nic nie zmieni, jak się dowiesz.
            -Błagam Cię no.
            -Pierwszy raz mną szarpnął i uderzył o ścianę… - powiedział cicho. –Kilka dni temu uderzył mnie pięścią w klatkę piersiową. – wydukał, a ja musiałem głęboko oddychać, by się uspokoić.
            -Mam ochotę do niego pójść.
            -Po co?
            -Mam dziwną ochotę go zabić. – Louis roześmiał się cicho, po czym przycisnął mnie do siebie mocniej. W jego objęciach było mi tak ciepło i przyjemnie.
            -Oh,  przestań.
            -Mam przestać? Lou, a jeśli po powrocie nadal będzie Cię bił?
            -To wróci do Pana Whitman’a.
            -I tak w kółko?
            -Tak.
            -Nie możesz go przepisać do kogoś innego?
            -Nie wiem.
            -Spróbuj.
            -Nie jestem pewny, czy mam takie prawo.
            -Prawo? O czym Ty mówisz? On Cię skrzywdził! – podniosłem się, aby móc spojrzeć w jego oczy. Musiałem mu przemówić do rozsądku! Przecież to nienormalne!
            -Haz, uspokój się, hm? Już wszystko w porządku, jest na kuracji.
            -Ale wróci i znowu Cię uderzy!
            -Skąd ta pewność?
            -Tak jest zawsze.
            -Nie prawda. Ludzie się zmieniają.
            -On Cię nachodzi… sam mówiłeś, że masz go dość. Teraz go bronisz?
            -To nie tak, że go bronię. Dobrze, jeśli zacznie robić coś niepokojącego, to spróbuje go przepisać do kogoś innego. – poddał się, a ja delikatnie się uśmiechnąłem.
            -Obiecujesz?
            -Obiecuję.
Wtuliłem się w niego z powrotem i przyłożyłem ucho do jego torsu. Uwielbiałem wsłuchiwać w jego nierównomierne bicie serca. Byłem ciekaw, czy to ja sprawiałem, że było przyspieszone. Na samą myśl, kąciki moich ust uniosły się nieco wyżej.
            -Harry…
            -Słucham?
            -No bo… tak w ogóle… to dlaczego tak się martwisz o moje kontakty z James’em?
            -Dlaczego? Dlatego, że może ponownie Cię skrzywdzić.
            -Nawet jeśli, to co? – zapytał, a ja nie mogłem uwierzyć w jego słowa. Wyprostowałem się i popatrzyłem na niego z niedowierzeniem. Po chwili, ująłem jego twarz w obie dłonie i nieco się do niego zbliżyłem. Czułem, jak lekko drży.

            -Louis, nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało.
            -Dlaczego?
            -Bo Cię kocham, idioto.

25 komentarzy:

  1. Pisałam Ci już na fb , ale napiszę jeszcze raz.
    Indcijfdncjidfsnc. W takim momencie przerwać to istne zabójstwo ! Ja tu zaraz umrę. Zaraz mi dupę rozerwie z ciekawości. (uwierz nie kłamie.

    OdpowiedzUsuń
  2. aww.... Larry ! nareszcie zaczyna się powoli układać :) i mam nadzieję że ten agresor James odczepi się Loulou ... czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww zajebisty :) Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału. Suuuper piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. oh god! to jest znakomite!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. bfbvgfbgbhntgfdgvbbjmj *.* dlaczego to przerwałaś !? GOOD WHY ?!

    OdpowiedzUsuń
  6. WSPANIAŁY ;) tak jak wszystkie rozdziały do tej pory, sam temat odpowiadania jest świetny, dzieki czemu Twoje opowiadanie wyróżnia się na tle pozostałych ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Musiałaś przerwać w TAKIM momencie? Ugh...ale i tak Cię kocham i dziękuję za to opowiadanie ;3 Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie już taki Larry, Larry, wiesz o co kaman? xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże , ta końcówka *_* Ogólnie rozdział świetny , czekam na kolejny ;) Najlepszy blog jaki czytałam , gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne. Nie moge sie doczekac nn. xxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu, genialne! *.* Ten cham uderzył go o ścianę?! No, to ja się nie dziwię, że Harry tak zareagował. Zachowałabym się tak samo, gdyby miłość mojego życia była bita przez jakiegoś psychola, który uważa się za jego przyjaciela -.- W każdym razie, czasem mnie przerażasz, bo zawsze w twoic opowiadaniach, kiedy zaczyna się coś dobrego natychmiast to psujesz. Ale za to cię kocham :* Wszyskie rozdziały są mega ciekawe i trzymają w napięciu. A ten był szczególnie wspaniały, co ja gadam, każdy jest niesamowity *.* A przy tej końcówce to normalnie się rozpłynęłam, po prostu hjhvffdjopggwjah <3 Nie mogę się doczekać soboty, chyba nie wytrzymam :c I tak codziennie sprawdzam po kilka razy czy coś dodałaś, a teraz patrzę, a tu rozdział o jeden dzień wcześniej! Normalnie jestem w niebie :3 Błagam, niech w następnym rozdziale Lou powie Hazzie, że on też go kocha i niech zaczną się długo całować, co pewnie doprowadzi ich do łóżka ;D Ale to twój wybór, bo nawet gdybyś ich znowu skłuciła, to cieszyłabym się, że przynajmniej jest trochę akcji (nie sugeruję, że teraz jej nie ma, wręcz przeciwnie). Życzę weny i mam nadzieję, że mimo tego co napisałaś, dodasz rozdział wcześniej xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebiaszczy!!! Proszę o szybki next ;D
    Pozdrawiam
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  12. "bo cie kocham idioto" . . . nic tylko sie usmiechnac :) (komentarz jest :P nie umiem wstawiac dlugich wiec sorry :( )

    OdpowiedzUsuń
  13. aaaaa jak można konczyć w takim momencie!
    przeczytałam dziś wszystko, co opublikowałaś na blogu, świetnie piszesz. nigdy nie mogłam się przekonać do opowiadań AU z Larrym, ale Twoje są boskie!
    niecierpliwie czekam na dalszy ciąg!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jesteś genialna. ! *.* proszę dodaj jak najszybciej kolejny rozdział. :-) Marika

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak można przerwać w TAKIM momencie?! Rozdział tak jak całe opowiadanoe jest doskonały. Czekam na następny, szkoda że każesz nam czekać aż do soboty, ale cóż, ważne że na pewno będzie i będzie cudowny. Kocham Cię i rozpiera mnie ciekawość co będzie dalej. Xx <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Owww :3 Super rozdział! Czekam na kolejny! I jak można kończyć w takim momencie?! Grrr... xD

    OdpowiedzUsuń
  17. awwww to jest zajebiste *____* uwielbiam twoje opowiadanie! świetnie piszesz, ciekawie i to najważniejsze <3 najlepsza końcówka i to 'Bo Cię kocham, idioto' *-* czekam na następny :3 xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Całe to opowiadanie jest cudowne i zawsze czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Co do rozdziału - super!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ktoś już wyżej napisał jak zaczyna się coś dziać zawsze coś psujesz ; C Początek opowiadania zawsze jest fajny, ale później musisz wszystko zepsuć, zagmatwać i kończysz na epilogu, który mam wrażenie, że jest pisany 'na siłe' ; C
    Ale opowiadanie jest ogl świetneee : DD
    Spodziewałam się czegoś innego, że na przykład Hazza pobije się z James'em. Ale pomysł fajny tylko proszę, uważaj następnym razem i nie gmatwaj x DD
    Pozdrawiam i gorąąąąco całuję :-* :-*
    ~Mysterious~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie gmatwam :) pisze tak, jak miało być od początku. mieli być razem juz od 6-7 rozdziału? Wtedy opowiadanie szybko, by sie skończyło. na siłę wyszedł mi epilog never let me go... niestety :/ trochę źle go rozegralam, ale ta historia jest zupełnie inna i mysle, ze też lepiej pisana :3

      Usuń
  20. Cud, Miód i Malina *,*
    Kocham, Kocham i jeszcze raz kocham Ciebie i Twoje Opowiadanie!
    Końcówkę czytam 20 raz i nadal czuję, że się rozpływam :*

    @Free_Hugs69_

    OdpowiedzUsuń
  21. Oni kochają siebie a ja kocham ich. I wszyscy są happy!!! :* kocham ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Czytam tą cudowną lekturę od początku....jest piękna! Naprawdę. ;D Pozwoliłam sobie wziąść kawałek tekstu i zacytować.
    "-Louis, nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało
    -Dlaczego?
     -Bo Cię kocham, idioto."
    Cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  23. O rany *.* ta końcówka *.*.* kocham xx

    OdpowiedzUsuń