środa, 20 marca 2013

Epilog 'We're looking for love'


Witajcie Kochani! ♥
Notka tym razem pod rozdziałem i byłabym wdzięczna za jej przeczytanie.


PS. Ten wpis dedykuje mojej kochanej Mocine oraz wszystkim czytelnikom. <3


Epilog




            Uzgodniłem z Doktorem Whitman’em, że kiedy skończy swój obchód, przyjdzie do domu Harry’ego, abyśmy wszystko razem omówili. Następnie, wszedłem, już bez pukania, do mieszkania mojego ukochanego i pokierowałem się do salonu. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, nie zastałem tam żywej duszy. Moje serce mimowolnie przyspieszyło, a ja udałem się do kuchni.
            -Boże, Haz. Jesteś tu.
            -Louis… błagam Cię. Jak wchodzisz do domu to mów o tym.
            -Myślałeś, że to…
            -Nie ważne, co myślałem. – wyszeptał i podszedł do mnie, aby mocno mnie przytulić. Objąłem go i przyciągnąłem jeszcze bliżej, aby mógł poczuć się bezpiecznie.
            -Będzie dobrze. – powiedziałem, choć wcale nie byłem tego pewny.

Godzinę później

            Siedzieliśmy na kanapie, rozmawiając na przypadkowe tematy, aby tylko jakoś zabić czas oraz nie martwić się o to, co będzie dalej. Nagle, przerwało nam ciche pukanie do drzwi. Wstałem, wyjaśniając Hazzie, że to Pan Whitman i pokierowałem się w stronę drzwi. Zaprosiłem Doktora do środka, po czym udaliśmy się do salonu.
            -Tak więc… - zaczął, a ja z moim przyjacielem wpatrywaliśmy się w niego z niecierpliwością. –Tak, to James.
            -Wiedziałem. – wyszeptałem ledwo słyszalnie i spuściłem głowę.
            -Nie wiem, jaki ma plan, ani do czego zmierza, ale nie możemy tego tak zastawić. Jeśli chodzi o policję czy sąd… nie ma sensu ich w to mieszać, ponieważ uznają, że nie mamy zbyt wielu dowodów.
            -Jak to?
            -Moich odcisków palców nie przyjmą.
            -Dlaczego? – zapytał zmieszany Harry.
            -Takie procedury. Chore, ale jednak. Wracając do tematu, sms’y, które dostajesz, Louisie. Masz je?
            -Tak.
            -Mógłbym je przeczytać?
            -Jasne. – wyciągnąłem telefon i już chciałem podać go mężczyźnie, kiedy poczułem wibracje. Spojrzałem na ekran, a moje serce oszalało po raz kolejny w ciągu jednego dnia.

Od ‘Zastrzeżony’ Myślisz, że jesteś taki cwany? To zajmie dużo czasu, a ja z pewnością zdążę GO zabić. Nie łudź się, że wygrasz.

            -To on?
            -Ehm… yep. – wykrztusiłem i podałem komórkę Doktorowi. Przeczytał treść wszystkich wiadomości w ciągu kilku minut, a następnie oddał mi sprzęt.
            -Zbyt dużo jego słów pasuje do okoliczności, jakie Was spotykają, więc nie ma mowy o przypadkach.
            -Co dalej?
            -Muszę jechać do ośrodka i zebrać innych specjalistów i wszystko omówić.
            -Ile to zajmie?
            -Najdłużej do jutra rana.
            -Dobrze. Ma Pan mój numer telefonu?
            -Tak, mam. Jak będę coś wiedział, zadzwonię.
            -Ok, bardzo Panu dziękujemy.
            -Nie ma za co dziękować, to moja praca. – uśmiechnął się lekko, po czym pokierował się do wyjścia i opuścił pomieszczenie.
Odwróciłem głowę, aby spojrzeć na mojego chłopaka i dojrzałem w jego oczach strach. Zbliżyłem się do niego i objąłem, po czym przyciągnąłem tak, aby położył głowę na moim torsie.
            -Lou…
            -Hm?
            -Kocham Cię. – wyszeptał, a do moich oczu nalały się łzy.
            -Ja Ciebie też kocham, Harreh. – powiedziałem cicho, po czym pocałowałem go delikatnie w czubek głowy.

23:48

            -Nie zasnę. – przyznał Harry, wiercąc się w łóżku.
            -Nie Ty jeden. – odparłem cicho, a po chwili usłyszałem charakterystyczny dzwonek telefonu.
            -Mało mu?! – krzyknął zdenerwowany chłopak. –Skoro jest taki odważny to czemu nie zadzwoni?
            -Uspokój się, Haz. – powiedziałem cicho, a następnie sięgnąłem po telefon.

Od ‘Zastrzeżony’ Jesteś totalnym skurwysynem. Myślisz, że oni dadzą sobie ze mną radę? Mylisz się. Jestem bliżej niż byś chciał. Dopadnę Cię. Dopadnę Go. Jeszcze tylko chwila, a żaden z Was już mi nie ucieknie.

            Podniosłem się nerwowo do pozycji siedzącej i przeczytałem treść jeszcze raz. Potem drugi i trzeci.
            -Co to? Co napisał? - dopytywał się Harry, a jego słowa docierały do mnie z opóźnieniem. Podałem mu w końcu komórkę, a po chwili wyskoczył spod kołdry.
            -Co on zamierza?! Przecież tu nie przyjdzie! Nie przyjdzie, prawda?
            -Masz jakieś tyle wyjścia, duże okna?
            -Louis…
            -Odpowiedz mi.
            -Wyjście na ogród.
            -Jest dobrze zamknięte?
            -Chyba tak. Pójdę sprawdzić. – wyszedł pospiesznie z sypialni i skierował się na dół, idąc po schodach. Słyszałem jego ciche kroki oraz jak szarpie klamkę, aby upewnić się, że drzwi są dobrze zatrzaśnięte. Jednak, do moich uszu nie doszły już żadne inne dźwięki. Czekałem chwile, aż wróci do pokoju, lecz nikt nie zaszczycił mnie swoją obecnością. Wstałem powoli z łóżka i z przyspieszonym biciem serca wyszedłem na niewielki korytarzyk. Nieoczekiwanie, usłyszałem jakieś stuknięcie i cichy szept. Nie chcąc zdradzić swojej obecności, zszedłem na dół po ciemku i udałem się do miejsca, skąd dochodziły dziwne dźwięki. Wszędzie było ciemno, a moje oczy uparcie próbowały otworzyć się szerzej, jednak bezskutecznie.
            -Harry? – zapytałem szeptem, jednakże nie doczekałem się odpowiedzi. Tempo bicia mojego serca znowu gwałtownie przyspieszyło, a moje nogi zaczęły się lekko trząść. Poczułem się trochę jak w jakimś okropnym horrorze. Pragnąłem teraz obudzić się w swoim łóżku ze świadomością, że to wszystko było tylko złym snem.
            -Haz, jesteś tu? – zapytałem ponownie i nagle usłyszałem niegłośny huk, więc odwróciłem głowę w tamtą stronę. Drzwi, prowadzące do ogrodu były otwarte na szerz. Zacisnąłem dłonie w pięści, aby nie wybuchnąć płaczem. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie czułem takiego przerażenia. Moje nogi były jak z waty i ledwo stałem w pozycji pionowej. Wziąłem kilka głębokich wdechów, a następnie zapaliłem światło, a z mojego gardła wydostało się jęknięcie, spowodowane lękiem.
Moim oczom ukazał się, leżący na podłodze Harry. Był skulony i cały drżał. Podbiegłem do niego szybko i uklęknąłem obok niego.
            -Haz, Boże! Harry! – krzyczałem, a chłopak tylko sapnął i otworzył powoli oczy. Wyglądał jak w jakimś transie, jakby był pod wpływem… ogromnego strachu?
            -On… on tu był. – wyszeptał, dukając, a ja prędko porwałem go w objęcia. Wtulił się we mnie mocno, a po chwili poczułem na koszulce jego mokre łzy.
            -Haz, już dobrze. Jestem tu, ciii. – próbowałem go jakoś pocieszyć, uspokoić, choć nie byłem w lepszym stanie. Gładziłem delikatnie jego plecy, aby poczuł się lepiej. Po kilku minutach wstałem, aby dokładnie zamknąć tylne drzwi. Wróciłem do mojego ukochanego i pomogłem mu wstać, aby zaraz usiąść na kanapie w salonie.
            Minęło chyba pół godziny, a Loczek nadal ciężko oddychał i wgapiał się uparcie w jeden punkt. Uznałem, ze nie mogę dłużej czekać.
            -Kochanie, powiedz mi co się stało. – poprosiłem cicho, a on zadrżał. Przytuliłem go do siebie mocniej i zachęciłem do mówienia.
            -Zszedłem tu. Chciałem sprawdzić… sprawdzić, czy drzwi są zamknięte, więc szarpnąłem za klamkę i one się nagle otworzyły. – mówił, co chwile urywając, aby zaczerpnąć potrzebnego mu powietrza. –On tu wpadł, popchnął mnie z całej siły i upadłem. Potem cicho do mnie potszedł i pokazał mi… pokazał mi nóż. – ostatnie słowo wypowiedział tak cicho, że ledwo je usłyszałem.
            -Co było potem? – zapytałem szeptem.
            -Usłyszał Twoje kroki i powiedział, że prędzej czy później mnie dopadnie. – odparł równie cicho.

***

            Powoli dochodziłem do siebie, lecz wydarzenia sprzed kilkudziesięciu minut naprawdę mną wstrząsnęły. Ciągle przed oczami widziałem James’a, trzymającego nóż przy moim gardle. Dzięki Louis’owi w ogóle przeżyłem...
Jednak, nie mogę zachowywać się, jakby świat kręcił się tylko wokół mnie. Potrzebowałem jeszcze tylko kilku minut, aby opamiętać się i wrócić do normalnego stanu. Żyję i to się liczy. James jest blisko mojego domu, a to jest zdecydowanie większy problem. Miałem ochotę wyjść, znaleźć go i zatłuc, ale też nie miałem ochoty reszty życia spędzić w więzieniu.
            Wziąłem kilka głębokich oddechów, po czym wyplątałem się z objęć mojego chłopaka.
            -Już ok. – powiedziałem cicho i ku mojemu zdziwieniu mój głos nadal drżał.
            -Może jeszcze trochę odpocznij, hm?
            -Nie. – odchrząknąłem głośno. –Zadzwoń lepiej do Pana Whitman’a. Sądzę, że jeszcze nie śpi.
            -Dobrze, spróbuję. – Louis wykręcił numer na swoim telefonie, po czym przyłożył go do ucha. Kiedy mężczyzna odebrał, opowiedział w skrócie co się wydarzyło, po czym na coś przytaknął i się rozłączył.
            -Przyjedzie tu za góra godzinę.
            -Czemu tak długo?
            -Robi ostatnie notatki i zbiera ze sobą ludzi.
            -Jakie notatki? I jacy ludzie?
            -Papiery, aby mogli zamknąć go… zamknąć go w szpitalu psychiatrycznym, a ludzie muszą go znaleźć i złapać.
            -Co? – wykrztusiłem, nie mogąc w to uwierzyć.
            -Harry… to wszystko zaszło za daleko, sam widzisz. On chciał…
            -Wiem, co chciał. – przerwałem szybko, aby nie musiał dokańczać. Sama myśl o tym przyprawiała mnie o dreszcze, a co dopiero słowa wypowiedziane na głos.
            -Doktor jak tu przyjedzie to wszystko nam wyjaśni. – już chciałem odpowiedzieć, kiedy przerwał mi krótki dźwięk, dochodzący z komórki Lou.

Od ‘Zastrzeżony’ To nie koniec na dziś. Zabawa dopiero się rozkręca.

            -No nie, co on znowu wymyślił? – powiedziałem lekko zirytowany.
            -Nie mam pojęcia, ale nie zamierzam iść teraz spać.
            -Nie martw się, bo ja też.
            -Co ja mam teraz zrobić? Przecież nie wyjdę z domu, bo jeszcze coś zrobi.
            -O nie, nie. Na pewno stąd nie wyjdziesz.
            -Czekaj, czekaj, ale to nie jest zły plan… - zamyślił się na chwilę, a ja pokręciłem głową z niedowierzeniem.
            -Chyba sobie żartujesz?
            -Nie. Wyjdę i z nim porozmawiam.
            -Nie! Nigdzie nie pójdziesz!
            -Haz, uspokój się. On mi nic nie zrobic.
            -Skąd ta pewność?
            -Zaufaj mi. – powiedział, po czym udał się do drzwi, wychodzących na ogród.
            -Lou,  nie. Proszę.
            -Spokojnie. Tylko z nim porozmawiam, dobrze? – zapewnił mnie, a następnie otworzył drzwi i wychylił ostrożnie głowę.
            -Ale nie wychodź. – poprosiłem, a on kiwnął głową na potwierdzenia.
            -James? – zapytał trochę unosząc głos, lecz nikt mu nie odpowiedział.
            -Wiem, że tu jesteś. – powiedział pewnie, a po chwili do moich uszu doszedł dźwięk szelestu liści.
            -Co chcesz? – zagrzmiał nagle chłopak ze swojego ukrycia.
            -Porozmawiać.
            -Mów.
            -Po co to robisz?
            -Nie udawaj głupiego.
            -Nikogo nie udaję, po prostu nie rozumiem.
            -Niby czego? Zniszczyłeś moje życie, ja zniszczę Twoje. Oko za oko, ząb za ząb.
            -James… co Ci takiego zrobiłem? Chciałem i nadal chcę Ci pomóc. Pragnę, abyś był zdrowy i mógł zacząć normalnie żyć. Bez lekarzy, leków i mnie.
            -W tym problem. Nie rozumiesz, prawda?
            -Rozumiem, ale czasem musimy pogodzić się z tym, że ktoś odchodzi. Byłem, jestem dla Ciebie, aby tylko i wyłącznie pomóc Ci uporać się z Twoim problemem.
            -To moja wina? Przecież nie odpowiadam za to w kim się zakochuję. Uwierz, Tomlinson, gdybym miał wybór na pewno nic bym do Ciebie nie czuł, poza nienawiścią.
            -Mówisz tak, bo Cię odrzuciłem.
            -Możliwe.
            -Widzisz? Sam przyznałeś.
            -Powiedziałem możliwe.
            -Hej, to tylko przejściowe. Nawet dobrze się nie znamy. Nie wiesz, co mnie interesuje, co bym chciał robić w wolnych chwilach. Tak samo, jak ja nie wiem zbyt wielu rzeczy o Tobie. To tylko zauroczenie, które minie, jak tylko zaczniesz walczyć o zdrowie.
            -Louis…
            -Naprawdę. Potem będzie dobrze, obiecuję.
            -Nie, nie, nie. Przestań robić mi wody z mózgu!
            -Nie mam takiego zamiaru.
            -Przestań! Rozumiesz?! Nie obchodzi mnie to, co do mnie mówisz! Używasz tych głupich sztuczek, abym zaczął Ci wierzyć! Nie nabiorę się na to.
            -Chcę Ci tylko pomóc.
            -Jasne… a z Whitman’em to ja knuje coś na boku.
            -Próbujemy Ci pomóc.
            -Oczywiście…
            -James?
            -Co?
            -Dlaczego skrzywdziłeś tego małego chłopca? Nie masz wyrzutów sumienia?
            -Nie, nie mam. Znaczy… jakiego chłopca?
            -Właśnie przyznałeś, że Ty to zrobiłeś.
            -Nie mam wyrzutów, bo nic nie zrobiłem!
            -Oh błagam Cię. Nie myśl, że jestem taki głupi. – Louis zaśmiał się i nagle zza krzaków wyłoniła się postać James’a. Podszedł powoli bliżej mojego chłopaka, wpatrując się w niego jak w obrazek.
            -Mógłbym powiedzieć to samo, wiesz? Nie masz przy sobie nic, co mogłoby Cię ochronić. Ja mam kilka rzeczy, którymi mogę odebrać Ci życie. – wysyczał.
            -I co? Zabijesz mnie? Po co? Co to zmieni?
            -Zabiję Jego. – spojrzał na mnie, a ja automatycznie zadrżałem.
            -Przestań udawać twardziela.
            -Nie mów tak do mnie! – krzyknął, aż lekko drgnąłem.
            -Bo co? – James cały zdenerwowany, wypuścił pod nosem ciąg przekleństw, po czym zrobił kilka kroków. Od Tomma dzieliło go może niecałe dwa metry, kiedy usłyszałem ciche pukanie. Mój przyjaciel nie odrywał wzroku od przeciwnika, aby nie narazić się na niebezpieczeństwo. Ruszyłem powoli w stronę drzwi, a Lou zaczął zagadywać chłopaka, żeby nie zobaczył, że wyszedłem.
            -Gdzie James? – zapytał Doktor Whitman, a ja natychmiast przyłożyłem palec do swoich ust.
            -Louis z nim rozmawia. On stoi w ogrodzie, rozmawiają jakby przez drzwi, tyle, że są uchylone.
            -Zaraz pojawią się tam ludzie.
            -Zabiorą go?
            -Tak, Harry. Nie ma innego wyjścia. Jest naprawdę niebezpieczny. Sam chyba dobrze wiesz.
            -Tak.
            -Jak się czujesz?
            -Już jest dobrze.

***

            Zagadywałem James’a na bezsensowne tematy, aby odwrócić jego uwagę, od pojawiających się w oddali ciemnych ludzi. Nie byli w żadnych kuloodpornych kamizelkach, czy maskach, lecz w zwykłych ubraniach. Jednak, mieli coś w kieszeniach kurtek, bo obwisały lekko pod wpływem ciężaru.
            -Zrozum w końcu, że chcę dla Ciebie dobrze.
            -To dlaczego mnie odrzucasz?
            -Nie w ten sposób.
            -Inaczej mi nie pomożesz.
            -Inaczej w ogóle Ci nie pomogę.
            -I co? Zostawisz mnie? Tak po prostu?
            -Obawiam się, że nie ma innego wyjścia. – powiedziałem, a chłopak zagotował się ze złości. Ruszył pewnie w moją stronę i otworzył drzwi na szerz. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły, a on złapał dłońmi moją koszulkę. Już chciał coś powiedzieć, kiedy od tyłu złapali go specjaliści. Jego mina zdradziła totalne zaskoczenie i przerażenie. Nie wiedział, że może spotkać go coś podobnego, nie był na to gotowy.
            -Co? Ty naprawdę to robisz?! – krzyknął, a ja patrzyłem w niego tępo. Dwójka ludzi prowadziło go przez dom do głównego wyjścia, aby bez potrzeby nie iść okrężną drogą. James wcale się nie poddał, próbował wyrwać się z ich mocnych uścisków, szarpał się krzyczał, aby go zostawili. Kiedy zobaczył Harry’ego nagle zamilkł, po czym znowu się odezwał.
            -Nawet, jeśli nie mogę zabić Cie teraz, zrobię to kiedy indziej. Obiecuję Ci to, Lowelasie. – mój chłopak zadrżał i cofnął się o dwa kroki. Podszedłem do niego pewnie i chwyciłem mocno dłoń.
Grupka ludzi przejęła James’a, lecz nie było to takie łatwe. Musiało trzymać go czterech dość umięśnionych facetów. Co chwilę próbował uciec i niesamowicie się szarpał. Chyba przeczuwał, gdzie wyląduje.
Może właśnie tak miało być? Może spotkałem go po to, aby nauczyć się kochać? Bo doceniamy to co mamy dopiero, kiedy to tracimy lub żyjemy ze świadomością, iż może nam tych osób zabraknąć. Szczerze mówiąc, zawsze chciałem szczęścia Hazzy. Pragnąłem, aby był najbardziej radosnym człowiekiem na ziemi, aby mógł spełniać swoje marzenia i dążyć do celu. Jednak, kiedy pojawił się James… wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Marzenia nagle stały się małoistotne, a najważniejsze było bezpieczeństwo. Nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało, bo byłaby to moja wina. To był w końcu mój klient, który nie powinien plątać się w moje prywatne życie. Wszystkie sprawy zaszły za daleko i nie było możliwości odkręcić tego tak łatwo. Ale udało się. Nareszcie będziemy mogli żyć normalnie. Nie będę miał żadnych obaw, nie będę musiał czuć niepokoju. Wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Dzięki całej ten okropnej sprawie, wyniosłem naprawdę dość ważne rzeczy. Nauczyłem się czegoś, co w przyszłości z pewnością bardzo mi pomoże. Jednak, najważniejsze jest to, że wykształtowała się we mnie niesamowita odwaga. Odwaga dla miłości. Bo nikogo bardziej na świecie nie kochałem mocniej, niż Harry’ego i teraz byłem już tego pewien.

            Staliśmy przed drzwiami i oboje wpatrywaliśmy się w odjeżdżające samochody. Czułem ogromną ulgę. Ścisnąłem mocniej dłoń chłopaka, na co zbliżył się do mnie i oparł głowę o moje ramię. Wyplątałem moje palce z jego i objąłem go ostrożnie. Wtulił się delikatnie w mój tors i cicho westchnął.
            -Już wszystko będzie dobrze. Tym razem naprawdę obiecuję. – wyszeptałem, a Harry podniósł głowę, aby spojrzeć w moje oczy. Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym nasze wargi złączyły się w najbardziej czułym, delikatnym i pełnym miłości, pocałunku.

____________________________________


Nie jestem do końca pewna, jak wyszedł mi epilog. Myślę, że z pewnością mógłby być lepszy. Pisałam go chyba trzy dni i ciągle myślałam, co bym mogła w nim zmienić, aby nie brzmiał tak dennie. Mam nadzieję, że mnie nie wyśmiejecie i nie znięchęce Was tym do kolejnego opowiadania.
Byłabym naprawdę wdzięczna za każdy komentarz i kliknięcie w reakcje. To ostatni wpis w tym opowiadaniu i jest to dla mnie ważne. Bardzo chciałabym poznać Waszą opinię.
Na koniec, wszystkim strasznie dziękuję! Jesteście wspaniali i niemożliwie mocno Was kocham. Blog przekroczył już 56 tysięcy wejść i naprawdę jestem z tego powodu szczęśliwa!
Do kolejnego wpisu! ♥

35 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się to zakończenie. Jest strasznie urocze. Dobrze że james został zamknięty w psychiatryku. Teraz nie bedzie mógł już stanąć na drodze miłości Lou i Hazza <3 Chciałabym ci z całego serca podziękować za napisanie tego wspaniałego opowiadania. Czytałam je od 1 rozdziału aż do epilogu wspierając cię. Teraz mimo że to tymczasowy koniec ciągle będę cię podziwiać.Love ya xx
    @CheshireCat0102

    OdpowiedzUsuń
  2. Boje sie isc do lazienki noramlnie hahahahahha ! Nie no cudowne to masz ! Rycze poprostu zly splywaja mi po policzkach :( Czemu to musi byc koniec ? STrasznie mi smutno! Najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytalam! Piszesz jeszcze jakies ? :* @gabka17

    OdpowiedzUsuń
  3. jezusie nazarecki ! najlepsze opowiadanie które dotychczas czytałam ! :D jest a raczej było wspaniałe ! <3
    kocham cię za to ! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytalam twoj blog od poczatku do konca w kilka goddzin (szkoła to nic Larry jest ważniejszy) i naprawde mi sie spodobał :P Z niecierpliwością czekam na nastepne opowiadanie :P

    OdpowiedzUsuń
  5. ALE ZAJEBIOZA.
    Nic dodać nic ująć.
    Nie mogę się doczekać następnego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  6. <3 wiedziałam, że to będzie świetne zakończenie ale nie ze aż tak :* kocham Cie
    xx Wiesz kto ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już koniec ;c Wspaniały epilog, naprawdę, momentami bałam się, że James coś komuś zrobi, on jest totalnie przerażajacy, dobrze, że go w końcu złapali.
    Chciałabym Ci podziękować za pisanie dla nas tego opowiadania, baaardzo fajnie się je czytało, naprawdę się z nim zżyłam i no kurcze szkoda, że już koniec ;c
    W każdym razie DZIĘKUJĘ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. powiem tak: kocham wszystkie twoje opowiadania, epilog zajdbisty chodz trudno mi będzie się żegnac z tą histosią lecz ciesze się że skończyło się happyend'em, życze powodzenia w testach i oczywiście weny i pomysłu na nową hitorie(najlepiej o larry'm :*) pozdrawiam ;****
    @camajla69

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś niesamowita :) bardzo mi się podobalo to opowiadanie <3 już się nie mogę doczekać następnego :D kocham cię.;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dla mnie to najlepsze opowiadanie o Larrym jakie czytałam :3. Chyba jeszcze nigdy czegoś takiego tak nie przezywalam... Wielką szkoda, że to już koniec tego opowiadania. Bardzo się do niego przywiazalam. Mam nadzieję, że następne będzie równie wspaniałe jak to ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny, wcale nie denny, wspaniały ! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nic dodać nic ując, opowiadanie i epilog perfect :) Mam nadzieję że ta przerwa w pisaniu bloga będzie bardzo krótka bo piszesz fenomenalnie <3 Czekam na następne opowiadania :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  13. jest spoko, tylko mało mnie satysfakcjonuje po wszystkich rozdziałach, ale każdy w końcu ma kryzys ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze miałam problem z pisaniem zakończen. Staralm sie jak moge, żeby wyszedł jako tako, ale miałam mało czasu :( Kolejne opowiadanie będzie bardziej przemyślane i wgl. :3

      Usuń
  14. aww... cudowne zakończenie :D koooocham to opowiadanie... szkoda że się już kończy ;// ale czekam na kolejne :))

    OdpowiedzUsuń
  15. czytałam twojego bloga od samego początku, ale nigdy nie komentowałam.. jest to na pewno jedno z moich ulubionych opowiadań o Larrym, uwielbiam Cie i sposób w jaki piszesz. cóż, z niecierpliwością czekam na następne pomysły z twojej strony.. ostatnio zdecydowałam się napisać swoje własne opowiadania, już mam 12 rozdziałów, lecz ciagły brak odwagi by je gdziekolwiek opublikować.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ohh...epilog wyszedł Ci cudownie. Tylko szkoda, że to już koniec. Pokochałam to opowiadanie, no ale...mam nadzieję, że napiszesz jeszcze jakąś historię ;)
    Pozdrawiam !! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Z zapartym tchem czytałem kolejne liniki epilogu *.*
    Cudowny, po prostu cudowny.
    Cieszę się, że James trafił w końcu tam gdzie już dawno powinien :)
    Szkdoa, że jedn oz moich ulubionych opowiadań właśnie się skończyło :<

    OdpowiedzUsuń
  18. Epilog wcale nie był denny! Wyszedł Ci wspaniale i bardzo wzruszająco. Końcówka z przemyśleniami jest poprostu nie do opisania a jednak Ty napisałaś to tak wspaniale. Wreszcie ten James idzie do psychitryka i m nadzieję że szybko nie wyjdze bo jak powiedział jeszcze zabije Harry'ego. Zostaje jeszcze jedna niewyjaśniona dla mnie kwestia a mianowicie kto zabił tego małego chłopca jeśli to naprawdę nie był James? Mi się wydaje że to jednak on bo kto moźe być aż tak psychiczny? Nie wierzę że to już koniec.. będzie mi niewyobrażalnie bardzo brakowało tego opowiadania i czekania na kolejne rozdziały. Pisałam to juź wiele razy ale nie zaszkodzi napisać po raz kolejny że Cię kocham, Ciebie i to co piszesz. Może jakieś dodatki do tego opowiadania..? Na przykład ślub wesele i to co najciekawsze chociaż nie najważniejsze czyli noc poślubna. Czekam na kolejne opowiadanie i nie mam zamiaru Cię opuszczać!! *O* <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj, dziękuję Ci. Jesteś kochana i tak bardzo sie cieszę, ze spodobało Ci sie moje opowiadanie <3
      Jeśli chodzi o James'a to Lou go podpuscil, aby sie przyznał. Zaprzeczal, żeby nie wpadł, ale na początku przecież sie zapomnial. No i chłopiec żyje, tylko został pobity.
      Myślałam o jakichs dodatkowych rozdziałach i nadal sie zastanawiam.
      Do nastepnego <3

      Usuń
  19. Nie mogłam ani na sekundę się oderwać, bardzo wciągające *.* Podobało mi się ;* Zapraszam na mojego klaudiatomlinsonlovesonedirection.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Boskie *o* Super, ze tak się skończyło :D jak dla mnie, to mogłabyś napisać jeszcze jeden epilog, bo z tego nie wynika, że to taki definitywny koniec. Mogłoby być np. 5 lat później, czy coś w tym stylu..przemyśl to ;* Czekam na następny wpis, BIG LOVE i weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Boożee kocham kocham i jeszcze raz kocham! <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny epilog, ogółem świetny blog. Zawsze kiedy miałam gorsze dni czytałam twojego bloga od początku, jest znakomity na poprawę humoru ! Przywiązałam się bardzo do tego opowiadania ale wiem, ze następny będzie lepszy :o Mam nadzieje, że nie każesz nam długo czekać na nowe :D Kocham Cię :3

    OdpowiedzUsuń
  23. Awww *-*
    Zajebiście , nawet nie wiem jak wyrazić jak bardzo kocham twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  24. brak mi słów, to jest wspaniałe, masz prawdziwy talent pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń
  25. awwwww *_* czytałam to opowiadanie na bieżąco ale wcześniej nie komentowałam więc postanowiłam zrobić to teraz. to opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie dotychczas przeczytałam :) masz ogromny talent, naprawdę <3 kocham twojego bloga <333

    OdpowiedzUsuń
  26. Czytałam to opowiadanie jakoś od 14 rozdziału, ale byłam zbyt leniwa by komentować więc robie to teraz. To opowiadanie było NIESAMOWITE < 33 Masz naprawde WIELKI talent którego Ci zazdroszcze ;) Pozdrawiam i życze powodzenia w nowym opowiadaniu, które postaram się komentować xD Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  27. Dlaczego mi to robisz ..? Czemu kończysz to ..? Whyyyyy ?! :'( Wybaczę Ci jeśli zrobisz super następne opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przeczytałam twoje rozdziały jednym tchem.
    To wszystko co stworzyłaś jest wspaniałe i aż żal mi serce ściska, że to już koniec :'c

    Może ja nie piszę tak wspaniałego opowiadania jak ty, ale jeśli będzie ci się nudzić, to może wpadniesz i powiesz co o tym sądzisz?
    http://larrychangingmyworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Zajebistee. Kocham cie za to. A kiedy napiszesz 7 sladami larrego? Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  30. jesteś najlepsza. Nie wiem czy jesteś tego świadoma ale dzięki tym dziełom możesz zmienić życie człowieka. Możesz mu pomóc ukazując, że jeżeli się czegoś pragnie to trzeba cierpieć i niewiarygodnie w to wierzyć . Dziękuję , że to piszesz. Xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, jeszcze nigdy nie byłam się tak wzruszona. Jest mi bardzo miło, że mogę pomóc i naprawdę nie spodziewałam się, że kiedykolwiek mogłabym to zrobić, pisząc opowiadanie. To ja dziękuję, że to czytałaś. Pozdrawiam. xx

      Usuń
  31. Fajny epilog szkoda że koniec

    OdpowiedzUsuń