Witajcie Kochani! ♥
Notka tym razem pod rozdziałem i byłabym wdzięczna za jej przeczytanie.
PS. Ten wpis dedykuje mojej kochanej Mocine oraz wszystkim czytelnikom. <3
Epilog
Uzgodniłem
z Doktorem Whitman’em, że kiedy skończy swój obchód, przyjdzie do domu Harry’ego, abyśmy wszystko razem omówili.
Następnie, wszedłem, już bez pukania, do mieszkania mojego ukochanego i
pokierowałem się do salonu. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, nie zastałem tam
żywej duszy. Moje serce mimowolnie przyspieszyło, a ja udałem się do kuchni.
-Boże, Haz.
Jesteś tu.
-Louis…
błagam Cię. Jak wchodzisz do domu to mów o tym.
-Myślałeś,
że to…
-Nie ważne,
co myślałem. – wyszeptał i podszedł do mnie, aby mocno mnie przytulić. Objąłem
go i przyciągnąłem jeszcze bliżej, aby mógł poczuć się bezpiecznie.
-Będzie
dobrze. – powiedziałem, choć wcale nie byłem tego pewny.
Godzinę później
Siedzieliśmy
na kanapie, rozmawiając na przypadkowe tematy, aby tylko jakoś zabić czas oraz
nie martwić się o to, co będzie dalej. Nagle, przerwało nam ciche pukanie do
drzwi. Wstałem, wyjaśniając Hazzie, że to Pan Whitman i pokierowałem się w
stronę drzwi. Zaprosiłem Doktora do środka, po czym udaliśmy się do salonu.
-Tak więc…
- zaczął, a ja z moim przyjacielem wpatrywaliśmy się w niego z niecierpliwością.
–Tak, to James.
-Wiedziałem.
– wyszeptałem ledwo słyszalnie i spuściłem głowę.
-Nie wiem,
jaki ma plan, ani do czego zmierza, ale nie możemy tego tak zastawić. Jeśli
chodzi o policję czy sąd… nie ma sensu ich w to mieszać, ponieważ uznają, że
nie mamy zbyt wielu dowodów.
-Jak to?
-Moich
odcisków palców nie przyjmą.
-Dlaczego?
– zapytał zmieszany Harry.
-Takie
procedury. Chore, ale jednak. Wracając do tematu, sms’y, które dostajesz,
Louisie. Masz je?
-Tak.
-Mógłbym je
przeczytać?
-Jasne. – wyciągnąłem
telefon i już chciałem podać go mężczyźnie, kiedy poczułem wibracje. Spojrzałem
na ekran, a moje serce oszalało po raz kolejny w ciągu jednego dnia.
Od ‘Zastrzeżony’
Myślisz, że jesteś taki cwany? To zajmie dużo czasu, a ja z pewnością zdążę GO zabić.
Nie łudź się, że wygrasz.
-To on?
-Ehm… yep.
– wykrztusiłem i podałem komórkę Doktorowi. Przeczytał treść wszystkich
wiadomości w ciągu kilku minut, a następnie oddał mi sprzęt.
-Zbyt dużo
jego słów pasuje do okoliczności, jakie Was spotykają, więc nie ma mowy o
przypadkach.
-Co dalej?
-Muszę
jechać do ośrodka i zebrać innych specjalistów i wszystko omówić.
-Ile to
zajmie?
-Najdłużej
do jutra rana.
-Dobrze. Ma
Pan mój numer telefonu?
-Tak, mam.
Jak będę coś wiedział, zadzwonię.
-Ok, bardzo
Panu dziękujemy.
-Nie ma za
co dziękować, to moja praca. – uśmiechnął się lekko, po czym pokierował się do
wyjścia i opuścił pomieszczenie.
Odwróciłem głowę, aby spojrzeć na mojego chłopaka i
dojrzałem w jego oczach strach. Zbliżyłem się do niego i objąłem, po czym
przyciągnąłem tak, aby położył głowę na moim torsie.
-Lou…
-Hm?
-Kocham
Cię. – wyszeptał, a do moich oczu nalały się łzy.
-Ja Ciebie
też kocham, Harreh. – powiedziałem cicho, po czym pocałowałem go delikatnie w
czubek głowy.
23:48
-Nie zasnę.
– przyznał Harry, wiercąc się w łóżku.
-Nie Ty
jeden. – odparłem cicho, a po chwili usłyszałem charakterystyczny dzwonek
telefonu.
-Mało mu?!
– krzyknął zdenerwowany chłopak. –Skoro jest taki odważny to czemu nie
zadzwoni?
-Uspokój
się, Haz. – powiedziałem cicho, a następnie sięgnąłem po telefon.
Od ‘Zastrzeżony’
Jesteś totalnym skurwysynem. Myślisz, że oni dadzą sobie ze mną radę? Mylisz
się. Jestem bliżej niż byś chciał. Dopadnę Cię. Dopadnę Go. Jeszcze tylko
chwila, a żaden z Was już mi nie ucieknie.
Podniosłem
się nerwowo do pozycji siedzącej i przeczytałem treść jeszcze raz. Potem drugi
i trzeci.
-Co to? Co
napisał? - dopytywał się Harry, a jego słowa docierały do mnie z opóźnieniem.
Podałem mu w końcu komórkę, a po chwili wyskoczył spod kołdry.
-Co on
zamierza?! Przecież tu nie przyjdzie! Nie przyjdzie, prawda?
-Masz
jakieś tyle wyjścia, duże okna?
-Louis…
-Odpowiedz
mi.
-Wyjście na
ogród.
-Jest
dobrze zamknięte?
-Chyba tak.
Pójdę sprawdzić. – wyszedł pospiesznie z sypialni i skierował się na dół, idąc
po schodach. Słyszałem jego ciche kroki oraz jak szarpie klamkę, aby upewnić
się, że drzwi są dobrze zatrzaśnięte. Jednak, do moich uszu nie doszły już
żadne inne dźwięki. Czekałem chwile, aż wróci do pokoju, lecz nikt nie
zaszczycił mnie swoją obecnością. Wstałem powoli z łóżka i z przyspieszonym
biciem serca wyszedłem na niewielki korytarzyk. Nieoczekiwanie, usłyszałem
jakieś stuknięcie i cichy szept. Nie chcąc zdradzić swojej obecności, zszedłem
na dół po ciemku i udałem się do miejsca, skąd dochodziły dziwne dźwięki.
Wszędzie było ciemno, a moje oczy uparcie próbowały otworzyć się szerzej,
jednak bezskutecznie.
-Harry? –
zapytałem szeptem, jednakże nie doczekałem się odpowiedzi. Tempo bicia mojego
serca znowu gwałtownie przyspieszyło, a moje nogi zaczęły się lekko trząść.
Poczułem się trochę jak w jakimś okropnym horrorze. Pragnąłem teraz obudzić się
w swoim łóżku ze świadomością, że to wszystko było tylko złym snem.
-Haz,
jesteś tu? – zapytałem ponownie i nagle usłyszałem niegłośny huk, więc
odwróciłem głowę w tamtą stronę. Drzwi, prowadzące do ogrodu były otwarte na
szerz. Zacisnąłem dłonie w pięści, aby nie wybuchnąć płaczem. Chyba jeszcze
nigdy w życiu nie czułem takiego przerażenia. Moje nogi były jak z waty i ledwo
stałem w pozycji pionowej. Wziąłem kilka głębokich wdechów, a następnie
zapaliłem światło, a z mojego gardła wydostało się jęknięcie, spowodowane
lękiem.
Moim oczom ukazał się, leżący na podłodze Harry. Był skulony
i cały drżał. Podbiegłem do niego szybko i uklęknąłem obok niego.
-Haz, Boże!
Harry! – krzyczałem, a chłopak tylko sapnął i otworzył powoli oczy. Wyglądał
jak w jakimś transie, jakby był pod wpływem… ogromnego strachu?
-On… on tu
był. – wyszeptał, dukając, a ja prędko porwałem go w objęcia. Wtulił się we mnie
mocno, a po chwili poczułem na koszulce jego mokre łzy.
-Haz, już
dobrze. Jestem tu, ciii. – próbowałem go jakoś pocieszyć, uspokoić, choć nie
byłem w lepszym stanie. Gładziłem delikatnie jego plecy, aby poczuł się lepiej.
Po kilku minutach wstałem, aby dokładnie zamknąć tylne drzwi. Wróciłem do
mojego ukochanego i pomogłem mu wstać, aby zaraz usiąść na kanapie w salonie.
Minęło
chyba pół godziny, a Loczek nadal ciężko oddychał i wgapiał się uparcie w jeden
punkt. Uznałem, ze nie mogę dłużej czekać.
-Kochanie,
powiedz mi co się stało. – poprosiłem cicho, a on zadrżał. Przytuliłem go do
siebie mocniej i zachęciłem do mówienia.
-Zszedłem
tu. Chciałem sprawdzić… sprawdzić, czy drzwi są zamknięte, więc szarpnąłem za
klamkę i one się nagle otworzyły. – mówił, co chwile urywając, aby zaczerpnąć
potrzebnego mu powietrza. –On tu wpadł, popchnął mnie z całej siły i upadłem.
Potem cicho do mnie potszedł i pokazał mi… pokazał mi nóż. – ostatnie słowo
wypowiedział tak cicho, że ledwo je usłyszałem.
-Co było
potem? – zapytałem szeptem.
-Usłyszał
Twoje kroki i powiedział, że prędzej czy później mnie dopadnie. – odparł równie
cicho.
***
Powoli
dochodziłem do siebie, lecz wydarzenia sprzed kilkudziesięciu minut naprawdę
mną wstrząsnęły. Ciągle przed oczami widziałem James’a, trzymającego nóż przy
moim gardle. Dzięki Louis’owi w ogóle przeżyłem...
Jednak, nie mogę zachowywać się, jakby świat kręcił się
tylko wokół mnie. Potrzebowałem jeszcze tylko kilku minut, aby opamiętać się i
wrócić do normalnego stanu. Żyję i to się liczy. James jest blisko mojego domu,
a to jest zdecydowanie większy problem. Miałem ochotę wyjść, znaleźć go i
zatłuc, ale też nie miałem ochoty reszty życia spędzić w więzieniu.
Wziąłem
kilka głębokich oddechów, po czym wyplątałem się z objęć mojego chłopaka.
-Już ok. –
powiedziałem cicho i ku mojemu zdziwieniu mój głos nadal drżał.
-Może
jeszcze trochę odpocznij, hm?
-Nie. –
odchrząknąłem głośno. –Zadzwoń lepiej do Pana Whitman’a. Sądzę, że jeszcze nie
śpi.
-Dobrze,
spróbuję. – Louis wykręcił numer na swoim telefonie, po czym przyłożył go do
ucha. Kiedy mężczyzna odebrał, opowiedział w skrócie co się wydarzyło, po czym
na coś przytaknął i się rozłączył.
-Przyjedzie
tu za góra godzinę.
-Czemu tak
długo?
-Robi
ostatnie notatki i zbiera ze sobą ludzi.
-Jakie
notatki? I jacy ludzie?
-Papiery,
aby mogli zamknąć go… zamknąć go w szpitalu psychiatrycznym, a ludzie muszą go
znaleźć i złapać.
-Co? –
wykrztusiłem, nie mogąc w to uwierzyć.
-Harry… to
wszystko zaszło za daleko, sam widzisz. On chciał…
-Wiem, co
chciał. – przerwałem szybko, aby nie musiał dokańczać. Sama myśl o tym
przyprawiała mnie o dreszcze, a co dopiero słowa wypowiedziane na głos.
-Doktor jak
tu przyjedzie to wszystko nam wyjaśni. – już chciałem odpowiedzieć, kiedy
przerwał mi krótki dźwięk, dochodzący z komórki Lou.
Od ‘Zastrzeżony’ To
nie koniec na dziś. Zabawa dopiero się rozkręca.
-No nie, co on znowu wymyślił? –
powiedziałem lekko zirytowany.
-Nie mam
pojęcia, ale nie zamierzam iść teraz spać.
-Nie martw
się, bo ja też.
-Co ja mam
teraz zrobić? Przecież nie wyjdę z domu, bo jeszcze coś zrobi.
-O nie,
nie. Na pewno stąd nie wyjdziesz.
-Czekaj,
czekaj, ale to nie jest zły plan… - zamyślił się na chwilę, a ja pokręciłem
głową z niedowierzeniem.
-Chyba
sobie żartujesz?
-Nie. Wyjdę
i z nim porozmawiam.
-Nie!
Nigdzie nie pójdziesz!
-Haz,
uspokój się. On mi nic nie zrobic.
-Skąd ta
pewność?
-Zaufaj mi.
– powiedział, po czym udał się do drzwi, wychodzących na ogród.
-Lou, nie. Proszę.
-Spokojnie.
Tylko z nim porozmawiam, dobrze? – zapewnił mnie, a następnie otworzył drzwi i
wychylił ostrożnie głowę.
-Ale nie
wychodź. – poprosiłem, a on kiwnął głową na potwierdzenia.
-James? –
zapytał trochę unosząc głos, lecz nikt mu nie odpowiedział.
-Wiem, że
tu jesteś. – powiedział pewnie, a po chwili do moich uszu doszedł dźwięk
szelestu liści.
-Co chcesz?
– zagrzmiał nagle chłopak ze swojego ukrycia.
-Porozmawiać.
-Mów.
-Po co to
robisz?
-Nie udawaj
głupiego.
-Nikogo nie
udaję, po prostu nie rozumiem.
-Niby
czego? Zniszczyłeś moje życie, ja zniszczę Twoje. Oko za oko, ząb za ząb.
-James… co
Ci takiego zrobiłem? Chciałem i nadal chcę Ci pomóc. Pragnę, abyś był zdrowy i
mógł zacząć normalnie żyć. Bez lekarzy, leków i mnie.
-W tym
problem. Nie rozumiesz, prawda?
-Rozumiem,
ale czasem musimy pogodzić się z tym, że ktoś odchodzi. Byłem, jestem dla
Ciebie, aby tylko i wyłącznie pomóc Ci uporać się z Twoim problemem.
-To moja
wina? Przecież nie odpowiadam za to w kim się zakochuję. Uwierz, Tomlinson,
gdybym miał wybór na pewno nic bym do Ciebie nie czuł, poza nienawiścią.
-Mówisz
tak, bo Cię odrzuciłem.
-Możliwe.
-Widzisz?
Sam przyznałeś.
-Powiedziałem
możliwe.
-Hej, to
tylko przejściowe. Nawet dobrze się nie znamy. Nie wiesz, co mnie interesuje,
co bym chciał robić w wolnych chwilach. Tak samo, jak ja nie wiem zbyt wielu
rzeczy o Tobie. To tylko zauroczenie, które minie, jak tylko zaczniesz walczyć
o zdrowie.
-Louis…
-Naprawdę.
Potem będzie dobrze, obiecuję.
-Nie, nie,
nie. Przestań robić mi wody z mózgu!
-Nie mam
takiego zamiaru.
-Przestań!
Rozumiesz?! Nie obchodzi mnie to, co do mnie mówisz! Używasz tych głupich
sztuczek, abym zaczął Ci wierzyć! Nie nabiorę się na to.
-Chcę Ci
tylko pomóc.
-Jasne… a z
Whitman’em to ja knuje coś na boku.
-Próbujemy
Ci pomóc.
-Oczywiście…
-James?
-Co?
-Dlaczego
skrzywdziłeś tego małego chłopca? Nie masz wyrzutów sumienia?
-Nie, nie
mam. Znaczy… jakiego chłopca?
-Właśnie
przyznałeś, że Ty to zrobiłeś.
-Nie mam
wyrzutów, bo nic nie zrobiłem!
-Oh błagam
Cię. Nie myśl, że jestem taki głupi. – Louis zaśmiał się i nagle zza krzaków
wyłoniła się postać James’a. Podszedł powoli bliżej mojego chłopaka, wpatrując
się w niego jak w obrazek.
-Mógłbym
powiedzieć to samo, wiesz? Nie masz przy sobie nic, co mogłoby Cię ochronić. Ja
mam kilka rzeczy, którymi mogę odebrać Ci życie. – wysyczał.
-I co?
Zabijesz mnie? Po co? Co to zmieni?
-Zabiję
Jego. – spojrzał na mnie, a ja automatycznie zadrżałem.
-Przestań
udawać twardziela.
-Nie mów
tak do mnie! – krzyknął, aż lekko drgnąłem.
-Bo co? –
James cały zdenerwowany, wypuścił pod nosem ciąg przekleństw, po czym zrobił
kilka kroków. Od Tomma dzieliło go może niecałe dwa metry, kiedy usłyszałem ciche
pukanie. Mój przyjaciel nie odrywał wzroku od przeciwnika, aby nie narazić się
na niebezpieczeństwo. Ruszyłem powoli w stronę drzwi, a Lou zaczął zagadywać chłopaka,
żeby nie zobaczył, że wyszedłem.
-Gdzie
James? – zapytał Doktor Whitman, a ja natychmiast przyłożyłem palec do swoich
ust.
-Louis z
nim rozmawia. On stoi w ogrodzie, rozmawiają jakby przez drzwi, tyle, że są
uchylone.
-Zaraz
pojawią się tam ludzie.
-Zabiorą
go?
-Tak,
Harry. Nie ma innego wyjścia. Jest naprawdę niebezpieczny. Sam chyba dobrze
wiesz.
-Tak.
-Jak się
czujesz?
-Już jest
dobrze.
***
Zagadywałem
James’a na bezsensowne tematy, aby odwrócić jego uwagę, od pojawiających się w
oddali ciemnych ludzi. Nie byli w żadnych kuloodpornych kamizelkach, czy
maskach, lecz w zwykłych ubraniach. Jednak, mieli coś w kieszeniach kurtek, bo
obwisały lekko pod wpływem ciężaru.
-Zrozum w
końcu, że chcę dla Ciebie dobrze.
-To
dlaczego mnie odrzucasz?
-Nie w ten
sposób.
-Inaczej mi
nie pomożesz.
-Inaczej w
ogóle Ci nie pomogę.
-I co?
Zostawisz mnie? Tak po prostu?
-Obawiam
się, że nie ma innego wyjścia. – powiedziałem, a chłopak zagotował się ze
złości. Ruszył pewnie w moją stronę i otworzył drzwi na szerz. Moje oczy
momentalnie się rozszerzyły, a on złapał dłońmi moją koszulkę. Już chciał coś
powiedzieć, kiedy od tyłu złapali go specjaliści. Jego mina zdradziła totalne
zaskoczenie i przerażenie. Nie wiedział, że może spotkać go coś podobnego, nie
był na to gotowy.
-Co? Ty
naprawdę to robisz?! – krzyknął, a ja patrzyłem w niego tępo. Dwójka ludzi
prowadziło go przez dom do głównego wyjścia, aby bez potrzeby nie iść okrężną
drogą. James wcale się nie poddał, próbował wyrwać się z ich mocnych uścisków,
szarpał się krzyczał, aby go zostawili. Kiedy zobaczył Harry’ego nagle zamilkł,
po czym znowu się odezwał.
-Nawet, jeśli
nie mogę zabić Cie teraz, zrobię to kiedy indziej. Obiecuję Ci to, Lowelasie. –
mój chłopak zadrżał i cofnął się o dwa kroki. Podszedłem do niego pewnie i
chwyciłem mocno dłoń.
Grupka ludzi przejęła James’a, lecz nie było to takie łatwe.
Musiało trzymać go czterech dość umięśnionych facetów. Co chwilę próbował uciec
i niesamowicie się szarpał. Chyba przeczuwał, gdzie wyląduje.
Może właśnie tak miało być? Może spotkałem go po to, aby
nauczyć się kochać? Bo doceniamy to co mamy dopiero, kiedy to tracimy lub
żyjemy ze świadomością, iż może nam tych osób zabraknąć. Szczerze mówiąc,
zawsze chciałem szczęścia Hazzy. Pragnąłem, aby był najbardziej radosnym
człowiekiem na ziemi, aby mógł spełniać swoje marzenia i dążyć do celu. Jednak,
kiedy pojawił się James… wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Marzenia
nagle stały się małoistotne, a najważniejsze było bezpieczeństwo. Nigdy nie
wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało, bo byłaby to moja wina. To był w końcu
mój klient, który nie powinien plątać się w moje prywatne życie. Wszystkie
sprawy zaszły za daleko i nie było możliwości odkręcić tego tak łatwo. Ale
udało się. Nareszcie będziemy mogli żyć normalnie. Nie będę miał żadnych obaw,
nie będę musiał czuć niepokoju. Wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Dzięki całej ten okropnej sprawie, wyniosłem naprawdę dość
ważne rzeczy. Nauczyłem się czegoś, co w przyszłości z pewnością bardzo mi
pomoże. Jednak, najważniejsze jest to, że wykształtowała się we mnie niesamowita
odwaga. Odwaga dla miłości. Bo nikogo bardziej na świecie nie kochałem mocniej,
niż Harry’ego i teraz byłem już tego pewien.
Staliśmy
przed drzwiami i oboje wpatrywaliśmy się w odjeżdżające samochody. Czułem ogromną
ulgę. Ścisnąłem mocniej dłoń chłopaka, na co zbliżył się do mnie i oparł głowę
o moje ramię. Wyplątałem moje palce z jego i objąłem go ostrożnie. Wtulił się
delikatnie w mój tors i cicho westchnął.
-Już
wszystko będzie dobrze. Tym razem naprawdę obiecuję. – wyszeptałem, a Harry
podniósł głowę, aby spojrzeć w moje oczy. Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym
nasze wargi złączyły się w najbardziej czułym, delikatnym i pełnym miłości,
pocałunku.
____________________________________
Nie jestem do końca pewna, jak wyszedł mi epilog. Myślę, że z pewnością mógłby być lepszy. Pisałam go chyba trzy dni i ciągle myślałam, co bym mogła w nim zmienić, aby nie brzmiał tak dennie. Mam nadzieję, że mnie nie wyśmiejecie i nie znięchęce Was tym do kolejnego opowiadania.
Byłabym naprawdę wdzięczna za każdy komentarz i kliknięcie w reakcje. To ostatni wpis w tym opowiadaniu i jest to dla mnie ważne. Bardzo chciałabym poznać Waszą opinię.
Na koniec, wszystkim strasznie dziękuję! Jesteście wspaniali i niemożliwie mocno Was kocham. Blog przekroczył już 56 tysięcy wejść i naprawdę jestem z tego powodu szczęśliwa!
Do kolejnego wpisu! ♥
Bardzo podoba mi się to zakończenie. Jest strasznie urocze. Dobrze że james został zamknięty w psychiatryku. Teraz nie bedzie mógł już stanąć na drodze miłości Lou i Hazza <3 Chciałabym ci z całego serca podziękować za napisanie tego wspaniałego opowiadania. Czytałam je od 1 rozdziału aż do epilogu wspierając cię. Teraz mimo że to tymczasowy koniec ciągle będę cię podziwiać.Love ya xx
OdpowiedzUsuń@CheshireCat0102
Boje sie isc do lazienki noramlnie hahahahahha ! Nie no cudowne to masz ! Rycze poprostu zly splywaja mi po policzkach :( Czemu to musi byc koniec ? STrasznie mi smutno! Najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytalam! Piszesz jeszcze jakies ? :* @gabka17
OdpowiedzUsuńjezusie nazarecki ! najlepsze opowiadanie które dotychczas czytałam ! :D jest a raczej było wspaniałe ! <3
OdpowiedzUsuńkocham cię za to ! xx
Przeczytalam twoj blog od poczatku do konca w kilka goddzin (szkoła to nic Larry jest ważniejszy) i naprawde mi sie spodobał :P Z niecierpliwością czekam na nastepne opowiadanie :P
OdpowiedzUsuńALE ZAJEBIOZA.
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć.
Nie mogę się doczekać następnego opowiadania.
<3 wiedziałam, że to będzie świetne zakończenie ale nie ze aż tak :* kocham Cie
OdpowiedzUsuńxx Wiesz kto ;)
Już koniec ;c Wspaniały epilog, naprawdę, momentami bałam się, że James coś komuś zrobi, on jest totalnie przerażajacy, dobrze, że go w końcu złapali.
OdpowiedzUsuńChciałabym Ci podziękować za pisanie dla nas tego opowiadania, baaardzo fajnie się je czytało, naprawdę się z nim zżyłam i no kurcze szkoda, że już koniec ;c
W każdym razie DZIĘKUJĘ! ;)
powiem tak: kocham wszystkie twoje opowiadania, epilog zajdbisty chodz trudno mi będzie się żegnac z tą histosią lecz ciesze się że skończyło się happyend'em, życze powodzenia w testach i oczywiście weny i pomysłu na nową hitorie(najlepiej o larry'm :*) pozdrawiam ;****
OdpowiedzUsuń@camajla69
Jesteś niesamowita :) bardzo mi się podobalo to opowiadanie <3 już się nie mogę doczekać następnego :D kocham cię.;3
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to najlepsze opowiadanie o Larrym jakie czytałam :3. Chyba jeszcze nigdy czegoś takiego tak nie przezywalam... Wielką szkoda, że to już koniec tego opowiadania. Bardzo się do niego przywiazalam. Mam nadzieję, że następne będzie równie wspaniałe jak to ;*
OdpowiedzUsuńCudowny, wcale nie denny, wspaniały ! :)
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ując, opowiadanie i epilog perfect :) Mam nadzieję że ta przerwa w pisaniu bloga będzie bardzo krótka bo piszesz fenomenalnie <3 Czekam na następne opowiadania :) :) :)
OdpowiedzUsuńjest spoko, tylko mało mnie satysfakcjonuje po wszystkich rozdziałach, ale każdy w końcu ma kryzys ;)
OdpowiedzUsuńZawsze miałam problem z pisaniem zakończen. Staralm sie jak moge, żeby wyszedł jako tako, ale miałam mało czasu :( Kolejne opowiadanie będzie bardziej przemyślane i wgl. :3
Usuńaww... cudowne zakończenie :D koooocham to opowiadanie... szkoda że się już kończy ;// ale czekam na kolejne :))
OdpowiedzUsuńjejku <3 świetnee :) xx
OdpowiedzUsuńczytałam twojego bloga od samego początku, ale nigdy nie komentowałam.. jest to na pewno jedno z moich ulubionych opowiadań o Larrym, uwielbiam Cie i sposób w jaki piszesz. cóż, z niecierpliwością czekam na następne pomysły z twojej strony.. ostatnio zdecydowałam się napisać swoje własne opowiadania, już mam 12 rozdziałów, lecz ciagły brak odwagi by je gdziekolwiek opublikować.
OdpowiedzUsuńOhh...epilog wyszedł Ci cudownie. Tylko szkoda, że to już koniec. Pokochałam to opowiadanie, no ale...mam nadzieję, że napiszesz jeszcze jakąś historię ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !! ;)
Z zapartym tchem czytałem kolejne liniki epilogu *.*
OdpowiedzUsuńCudowny, po prostu cudowny.
Cieszę się, że James trafił w końcu tam gdzie już dawno powinien :)
Szkdoa, że jedn oz moich ulubionych opowiadań właśnie się skończyło :<
Epilog wcale nie był denny! Wyszedł Ci wspaniale i bardzo wzruszająco. Końcówka z przemyśleniami jest poprostu nie do opisania a jednak Ty napisałaś to tak wspaniale. Wreszcie ten James idzie do psychitryka i m nadzieję że szybko nie wyjdze bo jak powiedział jeszcze zabije Harry'ego. Zostaje jeszcze jedna niewyjaśniona dla mnie kwestia a mianowicie kto zabił tego małego chłopca jeśli to naprawdę nie był James? Mi się wydaje że to jednak on bo kto moźe być aż tak psychiczny? Nie wierzę że to już koniec.. będzie mi niewyobrażalnie bardzo brakowało tego opowiadania i czekania na kolejne rozdziały. Pisałam to juź wiele razy ale nie zaszkodzi napisać po raz kolejny że Cię kocham, Ciebie i to co piszesz. Może jakieś dodatki do tego opowiadania..? Na przykład ślub wesele i to co najciekawsze chociaż nie najważniejsze czyli noc poślubna. Czekam na kolejne opowiadanie i nie mam zamiaru Cię opuszczać!! *O* <33
OdpowiedzUsuńOjj, dziękuję Ci. Jesteś kochana i tak bardzo sie cieszę, ze spodobało Ci sie moje opowiadanie <3
UsuńJeśli chodzi o James'a to Lou go podpuscil, aby sie przyznał. Zaprzeczal, żeby nie wpadł, ale na początku przecież sie zapomnial. No i chłopiec żyje, tylko został pobity.
Myślałam o jakichs dodatkowych rozdziałach i nadal sie zastanawiam.
Do nastepnego <3
Nie mogłam ani na sekundę się oderwać, bardzo wciągające *.* Podobało mi się ;* Zapraszam na mojego klaudiatomlinsonlovesonedirection.blogspot.com <3
OdpowiedzUsuńBoskie *o* Super, ze tak się skończyło :D jak dla mnie, to mogłabyś napisać jeszcze jeden epilog, bo z tego nie wynika, że to taki definitywny koniec. Mogłoby być np. 5 lat później, czy coś w tym stylu..przemyśl to ;* Czekam na następny wpis, BIG LOVE i weny! :D
OdpowiedzUsuńBoożee kocham kocham i jeszcze raz kocham! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny epilog, ogółem świetny blog. Zawsze kiedy miałam gorsze dni czytałam twojego bloga od początku, jest znakomity na poprawę humoru ! Przywiązałam się bardzo do tego opowiadania ale wiem, ze następny będzie lepszy :o Mam nadzieje, że nie każesz nam długo czekać na nowe :D Kocham Cię :3
OdpowiedzUsuńAwww *-*
OdpowiedzUsuńZajebiście , nawet nie wiem jak wyrazić jak bardzo kocham twojego bloga <3
brak mi słów, to jest wspaniałe, masz prawdziwy talent pisz dalej.
OdpowiedzUsuńawwwww *_* czytałam to opowiadanie na bieżąco ale wcześniej nie komentowałam więc postanowiłam zrobić to teraz. to opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie dotychczas przeczytałam :) masz ogromny talent, naprawdę <3 kocham twojego bloga <333
OdpowiedzUsuńCzytałam to opowiadanie jakoś od 14 rozdziału, ale byłam zbyt leniwa by komentować więc robie to teraz. To opowiadanie było NIESAMOWITE < 33 Masz naprawde WIELKI talent którego Ci zazdroszcze ;) Pozdrawiam i życze powodzenia w nowym opowiadaniu, które postaram się komentować xD Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńDlaczego mi to robisz ..? Czemu kończysz to ..? Whyyyyy ?! :'( Wybaczę Ci jeśli zrobisz super następne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam twoje rozdziały jednym tchem.
OdpowiedzUsuńTo wszystko co stworzyłaś jest wspaniałe i aż żal mi serce ściska, że to już koniec :'c
Może ja nie piszę tak wspaniałego opowiadania jak ty, ale jeśli będzie ci się nudzić, to może wpadniesz i powiesz co o tym sądzisz?
http://larrychangingmyworld.blogspot.com
Zajebistee. Kocham cie za to. A kiedy napiszesz 7 sladami larrego? Xoxo
OdpowiedzUsuńjesteś najlepsza. Nie wiem czy jesteś tego świadoma ale dzięki tym dziełom możesz zmienić życie człowieka. Możesz mu pomóc ukazując, że jeżeli się czegoś pragnie to trzeba cierpieć i niewiarygodnie w to wierzyć . Dziękuję , że to piszesz. Xx
OdpowiedzUsuńJeju, jeszcze nigdy nie byłam się tak wzruszona. Jest mi bardzo miło, że mogę pomóc i naprawdę nie spodziewałam się, że kiedykolwiek mogłabym to zrobić, pisząc opowiadanie. To ja dziękuję, że to czytałaś. Pozdrawiam. xx
UsuńFajny epilog szkoda że koniec
OdpowiedzUsuń