wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 9.


Rozdział 9.
28. 08. 2011r.

*Harry*

         Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Wczoraj wypiłem kilka drinków… no dobra nie mogłem nawet dojść do mojego łóżka, bo leżałem właśnie na podłodze. Byłem w stanie rozpaczy, a alkohol  jeszcze mi w tym pomógł. Po pięciu drinkach zacząłem płakać, po kolejnych trzech wyżalać się przez telefon Liamowi. Chciał do mnie przyjść, ale powiedziałem,  że i tak mu nie otworzę. Napierał na mnie, gdy było ze mną jeszcze gorzej, gdyż wypiłem razem trzynaście drinków. Jednak zapewniłem go, że wszystko dobrze, że dam sobie radę i się rozłączyłem. Nie miałem siły przyrządzać już napojów, więc zacząłem pić czystą prosto z butelki. Gdy nie było już ¾ zawartości wyczyniałem przeróżne rzeczy. Niestety nie pamiętam co się stało. Boże! Co ja zrobiłem?! Zobaczyłem w numerach wybieranych LOUISA, Nialla x2 i Zayna. Wstałem powoli i nagle poczułem, że ktoś mnie łapie od tyłu. Zląkłem się i poleciałem do przodu. Gdyby nie zwinność osoby, lezałbym jak debil na podłodze. To Niall… siedział ze mną całą noc. Ale jak to się stało? Nie miałem siły. Wtuliłem się w blondyna.
         -Dziękuję. – wyszeptałem. – i strasznie przepraszam.
         -Pamiętasz coś w ogóle?
         -Coś tak. Kilkanaście minut po rozłączeniu się z Liamem moja pamięć zanikła.
         -Ożeż. Gorzej niż myślałem.
         -Opowiesz mi w koncu co wczoraj robiłem? I dlaczego mam w połączeniach LOUISA ?!
         -Najpierw musisz wziąć obowiązkowo prysznic.
         -No dobrze. – nie kłóciłem się, gdyż wiedziałem, że czuć ode mnie obrzydliwą woń alkoholu i nie czułem się z tym dobrze. Ruszyłem ostrożnie i powoli w stronę łazienki, zostawiając Nialla samego.
         Po 20 minutach wyszedłem pachnący i bardziej ogarnięty, usiadłem na kanapie.     
         -Śniadanie? – zapytał blondyn.
         -eee.. może później. – wzdrygnąłem się na samą myśl o jedzeniu na kacu.
         -No ok. Rozumiem.
         -To chudź tu i mi opowiedz proszę. – usiadł obok mnie_
         -A więc tak… Gdy rozłączyłeś się z Liamem, po jakiś 20 minutach zadzwoniłeś do Louisa, ale nic nie zrozumiał. Nie wiem po jakiemu Ty do niego mówiłeś. – zaśmiał się. – On zadzwonił do mnie, więc tu przyszedłem. O dziwo otworzyłeś mi drzwi bez wahania. Przypuszczam, iż to dlatego, bo butelka była już pusta. Próbowałem Cię jakoś ogarnąć, ale było tylko gorzej. Wydzierałeś się jak to Ci źle. Zadzwoniłem po Zayna z twojego telefonu, bo nie dawałem już rady. Na powitanie zwymiotowałeś na niego i od razu było Ci lepiej, czyli w jakimś sensie jego przyjście pomogło. Potem Malik poszedł się przebrać. Siedzieliśmy tak z Tobą, aż nie zasnąłeś. Zayn poszedł wtedy do siebie, bo był już wykończony, a ja wolalem zostać.
         -O matko. – przytknąłem sobie dłoń do ust ze zdumienia. –Strasznie przepraszam.
         -Słyszeliśmy to ponad tysiąc razy.
         -Naprawdę przepraszam. Ja nie chciałem, żeby tak wyszło. – dostałem slowotoku.
         -Spokojnie, wszystko ok. Nikt nie jest na Ciebie zły, Harry. – uśmiechnął się troskliwie Niall.
         -Dziękuję. – wtuliłem się w blondyna. Byłem im tak wdzięczny. – A… a… a Louis? – balem się spojrzeć w oczy Horana.
         -Był tu również. – zatkało mnie. Jak to on tu był?! Spojrzałem na niego wielkimi oczami.
         -Jak to? Nie mówiłeś…
         -Spalem. – przerwał mi, szybko wyjaśniając.
         -Czyli nie wiesz co robił>
         -Jako tako wiem.
         -Powiesz mi kiedyś?!
         -Harry… kochasz go, prawda? – spuściłem głowę w dół. Podejrzewalem, że kiedyś znowu o to zapyta.
         -Zawsze go kochałem. I będę kochać, nawet jeśli bym nie chciał. – wyszeptałem.
         -Tak myślałem…



 *Niall*

            Harry męczył mnie ciągle pytaniami co robił tu Lou. W końcu nie wytrzymałem i musiałem mu powiedzieć. Zachowanie Tomlinsona mnie zdziwiło, ale było szczere.
            -Siedział przez 3 godziny nad Tobą i Cię przepraszał. Przytulał Cię, gdy tylko się przebudzałeś. Głaskał Cię po włosach i cały czas trzymał za rękę. Strasznie się o Ciebie bał. Gdy zwymiotowałeś do miski, którą Ci podstawił, trzymal z tyłu Twoje włosy. Widziałem to akurat, bo na chwilę się obudziłem. Jednak byłem tak nieogarnięty, że po chwili zasnąłem. Po ponad godzinie, gdy się już normalnie obudziłem był padnięty, więc kazałem mu iść do domu. Pocałował Cię w czoło i wyszedł. – Harry nie odzywał się przez kilka minut. Zamurowało go trochę… troche bardzo. Ja też sam byłem zdziwiony. Widok Lou ślęczącego nad Harrym był zaskoczeniem, ale był również bezcenny. Był taki troskliwy. Ale martwiło mnie to, że go to bolało. Sam fakt, że przyszedł był czymś wielkim dla Hazzy. Nagle telefon Loczka zawibrował w jego ręku. To Louis dzwonił! Oczy prawie mu nie wyszły na wierzch, gdy przeczytał jego imię na wyświetlaczu.
            -Odbierz. – powiedziałem szybko.


*Louis*

         -Halo? – usłyszałem głos Harrego. Jakże się ucieszyłem, że odebrał!
         -Cze… cześć. Jak się czujesz? – wydukałem jakoś. Tak bardzo się o niego martwiłem w nocy.
         -Już dobrze. – odpowiedzial oschle. Ton jego głosy sprawił, że posmutniałem.
         -Ja… eee… ja… - nie miałem pojęcia co mu powiedzieć. Chciało mi się płakać. Nie mogłem go stracić! Nie mogłem stracić mojego Harrego!
Sam nie wiem jak to się stało, ale brak Hazzy bardziej bolał mnie od zdrady Eleanor. Oczywiście, nie byłem jeszcze pewny. Nawet z nią o tym nie rozmawiałem. Jednak dziwne staly się moje uczucia wobec Loczka. Jak to możliwe, że słysząc jego głos robiło mi się miło i ciepło, a na głos dziewczyny już od kilku dni nie reagowałem w taki sposób? Przecież to dziwne…
         -Louis… przepraszam za wczoraj. – glos chłopaka się załamał, ale powstrzyaml się od placzu. – I dziękuję… że byłeś… przy mnie. – na co tu wybuchł niepohamowanym szlochem. Rozłączyłem się z nim i rzuciłem do dzrwi, a potem bieglem jak oszalaly w stronę mieszkania Harrego. Musiałem go natychmiast zobaczyć… i przytulić! Po prostu musiałem to zrobić!
         Otworzył mi sam Hazza. Chyba nie spodziewał się, ze mnie tu zobaczy. Po jego policzkach splywały nadal łzy. Byłem caly mokry od potu, ale gdy go zobaczyłem moje nogi same mnie do niego pokierowały. Przytuliłem go mocno do siebie. Poczułem, ze moja koszulka robi się mokra od jego łez. Spojrzałem na niego i nawet się nie zorientowałem, kiedy sam się rozpłakałem. Staliśmy tak w holu przez kilkanaście minut, przytulając się i placząc. 

3 komentarze:

  1. O kur** !! Jesteś, to jest genialne !!!!! aww, Louis który przybiegł do Niego żeby Go tylko przytulić. <3 najlepsze . Aż chce mi się płakać jak pomyślę że obaj się rozpłakali ;( brak mi słów . Pisz dalej, mam nadzieję że w końcu zrozumieją i będą razem.. Larry zbliża się wielkimi krokami <3 !

    OdpowiedzUsuń
  2. o Booosz.. Jkaie słodkie <3 *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń