niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 1. 'We're looking for love'


Witajcie ponownie!
Mam dla Was małą niespodziankę i już dzisiaj dodaję pierwszy rozdział, nowego opowiadania! ♥








Rozdział 1.


            -Dzień dobry. – powiedziałem cicho, podchodząc do biurka, przy którym siedział dość młody mężczyzna. Był dość szczupły, miał brązowe, krótkie włosy, a jego oczy miały odcień granatu pomieszanego z szarym. Można by powiedzieć, że były szmaragdowe. Miał na sobie bluzkę z czerwonymi rękawami, a środek wypełniony był bielą. Kolory te, ładnie kontrastowały z karnacją jego skóry. Na pierwszy rzut oka, wyglądał na zmęczonego swoją pracą, lecz gdy tylko mnie zobaczył, jego wyraz twarzy zmienił się na trochę bardziej radosny. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, od razu odwróciłem wzrok. Nie chciałem wywołać w swojej podświadomości złych myśli. Kiedy patrzyłem w twarz ludziom, widziałem w nich pogardę na mój widok. Nie miałem ochoty czuć się źle w towarzystwie osoby, która miała mi pomóc.

Położyłem na stole chłopaka moją kartę, którą podała mi sekretarka. Zapewne były tam moje dane. Pan Louis, jak pamiętam, spojrzał na papier, po czym poprawił się na krześle.
            -Witaj, Harry. – przywitał się, a ja lekko zdziwiłem się na brzmienie jego głosu. Raczej spodziewałem się zdecydowanego, mocnego dźwięku, lecz otrzymałem delikatny i śmiało mogę powiedzieć, że lekko piskliwy ton. – Usiądź proszę. – wskazał dłonią fotel, znajdujący się po boku sali. Ruszyłem więc i usiadłem w nim, a po chwili psycholog usiadł w fotelu naprzeciwko. – Powiedz, co u Ciebie?
            -Co u mnie? – zapytałem zdziwiony. Raczej spodziewałem się pytań, dlaczego tu jestem i jaki jest mój problem. Chłopak uśmiechnął się lekko, po czym odparł.
            -Tak, pytam co u Ciebie, Harry. – sposób w jaki wypowiadał moje imię trochę mnie intrygował. Przede wszystkim wypowiadał je zbyt często.
            -U mnie… u mnie jakoś leci.
            -Sądzę, że nie chcesz o tym rozmawiać? – w mojej głowie pojawiły się myśli, czy to może on nie jest na coś chory. Jego zachowanie nie wydawało mi się być normalne.
            -Chyba nie po to się tu przychodzi.
            -Wiesz… różnie bywa.
            -To znaczy?
            -Ludzie często zapisują się na darmowe terapie, aby przez godzinę opowiadać mi, jak to im źle w życiu. Nie chcą rozwiązywać swoich problemów, bo tak naprawdę ich nie mają. Użalają się nad sobą.
            -Ma mnie Pan za takiego?
            -Nie, Harry. Chciałem sprawdzić.
            -Rozumiem.
            -Tak więc… dlaczego tu jesteś?
            -Mój przyjaciel mi to zaproponował.
            -Jaki był powód?
            -W mojej głowie… nie. – zaciąłem się i nie mogłem nic wykrztusić. Bałem się mówić o swoich uczuciach. Nie ufałem osobie, której nawet nie znałem. Nie byłem w stanie rozmawiać o moich problemach z rodzicami, a co dopiero z takimi ludźmi jak Pan Tomlinson.
            -Dobrze. Porozmawiajmy o czymś innym. Jak Ci idzie w szkole?
            -Nieźle, ostatnio dostałem czwórkę plus z chemii.
            -Ooo, a z czego?
            -Sprawdzian.
            -To gratuluję. – uśmiechnąłem się lekko. Może to zabrzmi dziwnie, ale nikt jeszcze nie gratulował mi dobrej oceny. –A jak z resztą przedmiotów?
            -Może być. Utrzymuję się na trójkach, czwórkach.
            -Mhm. W której jesteś klasie?
            -W trzeciej liceum.
            -Czyli masz już 18 lat, tak?
            -Tak.
            -No to w takim razie masz bardzo dobre oceny, jak na ten wiek. – puścił mi oczko, a ja ponownie się uśmiechnąłem. Czułem się w jego towarzystwie coraz lepiej.
            -Dziękuję.
            -Masz dziewczynę?
            -Słucham?
            -Pytam, czy masz dziewczynę. – no przecież słyszałem! Po co mu to było wiedzieć?
            -Nie.
            -Mhm. Ja jestem Louis. Też nie mam dziewczyny, więc się nie martw. – zaśmiał się cicho. – Pracuję tu dopiero kilka miesięcy, wiesz?
            -Wyglądasz na młodego. – wyrwało mi się. – Znaczy Pan wygląda na młodego. – poprawiłem się szybko, lekko się rumieniąc.
            -Nie ma sprawy, mów mi Louis.
            -Ale to chyba niestosowne. – nie miałem pojęcia jak zachowywać się w jego towarzystwie. Rozmawialiśmy jak koledzy i nie rozumiałem tego.
            -Oh, przestań. Niedawno byłem w Twoim wieku.
            -Tak? To… to ile masz lat?
            -21.
            -Nie tak dużo.
            -No widzisz. Dobrze, a jak Twoja relacja z rodzicami?
            -Moi rodzice są rozwiedzieni, jednak to nie stoi nam na przeszkodzie. Bardzo lubię spędzać czas z obojgiem, ale mieszkam z mamą. Mam też ojczyma i z nim równie dobrze się dogaduję. Oczywiście, to nie to samo, co mój biologiczny ojciec, ale jest okej.
            -Możesz zawsze liczyć na ich wsparcie?
            -Owszem, lecz zazwyczaj nie wiedzą, że go potrzebuję.
            -Dlaczego?
            -Nigdy nie mówiłem im o tym, że ze mną jest coś nie tak. To Niall mi pomógł.
            -Niall?
            -Mój przyjaciel.
            -Ten o którym wcześniej wspominałeś?
            -Tak.
            -Co Ci powiedział, że powołał się na psychologa? – już wszystko zaczynałem rozumieć. Louis chciał udowodnić mi, że mogę w jego towarzystwie czuć się swobodnie. Nie muszę się niczego obawiać, tylko mówić o tym co czuję, a na pewno nie będzie się ze mnie śmiał. Pragnął nawiązać ze mną więź, abym się nie bał. Czuł się, jak z Niallem. Uznałem, że nie jest on taki zły. Skoro chce mi pomóc, to mogę powiedzieć mu o tym, co jest nie tak.
            -Ja mam jakieś urojenia.
            -Nie mów tak, proszę. Powiedz tylko, co sprawia, że czujesz się źle.
            -Jak patrzę na innych ludzi… ja widzę w ich spojrzeniach złość. Czuję, że się ze mnie nabijają i mnie nie lubią.
            -Jest jakiś powód, aby to robili?
            -Nie wiem. – odpowiedziałem, bo naprawdę nie miałem pojęcia, czy był jakiś powód.
            -Czyżby?
            -To znaczy?
            -Czujesz się normalny, gdy jesteś z Niallem? Jesteś taki jak on?
            -Nie. – szepnąłem, mając nadzieję, że tego nie usłyszy… a jednak.
            -A więc?
            -Ja… ja jestem gejem. – sam nie mogłem uwierzyć, że to powiedziałem. Miałem ogromne trudności, aby wyznać to Horanowi, a teraz nagle po kilku minutach rozmowy, mowie o tym Louisowi.
            -Rozumiem, ale przez to czujesz się nielubiany? – chłopak zdecydowanie mnie zaskoczył. Zaakceptował to w sekundę i sądząc po jego minie, uważał to za normalne. Nawet Niall miał przez pierwsze dni problemy.
            -Nie, chyba nie. Po prostu czuję się ciągle osaczony. Tak jakby wszyscy się na mnie uwzięli i chcieli pozbyć. Dlatego nie lubię utrzymać kontaktów wzrokowych. – mężczyzna spojrzał prosto w moje oczy, a ja automatycznie odwróciłem głowę.
            -Spójrz na mnie, proszę.
            -Nie mogę.
            -A umiesz patrzeć w oczy Nialla?
            -Tak.
            -To spróbuj popatrzeć w moje. – ostrożnie i bardzo powoli zwróciłem wzrok na tęczówki doktora. Z początku nie było tak źle, lecz już po chwili zaczynałem odczuwać dyskomfort. Kiedy to wyczuł, uśmiechnął się do mnie słodko, a ja mimowolnie zrobiłem to samo. Na moje policzki wkradły się delikatne rumieńce, a ja spuściłem głowę w dół.
            -Nie było tak źle, co? – zapytał.
            -No nie.
            -Nie musisz się mnie bać. Nie zrobię Ci krzywdy. – powiedział to tak, jakby chciał mnie przed czymś chronić. Nagle poczułem się w jego towarzystwie całkowicie bezpiecznie i byłem gotów odpowiedzieć na każde wstydliwe pytanie, wypowiedziane z jego ust. Jednak nie było już owych. Louis tylko zapisał mi na małej, żółtej karteczce, abym przyszedł za tydzień i już chciał się pożegnać.
            -A nie mogę przychodzić częściej? – moje pytanie najwidoczniej go zaskoczyło, bo spojrzał na mnie, jakby jego mama nakryła go z dziewczyną w łóżku.
            -Jeszcze z nikim nie miałem spotkać częściej niż co tydzień.
            -Oł, to przepraszam.
            -Nie masz za co, ale jeśli chcesz możemy się widywać dwa razy w tygodniu.
            -To nie będzie problem?
            -Oczywiście, że nie. – uśmiechnął się delikatnie. – Przychodź we wtorki i piątki, dobrze?
            -Tak, pasuje mi. Do widzenia.
            -Do zobaczenia.
            Wyszedłem z pomieszczenia i rozejrzałem się po korytarzu. Na końcu, przy małym stoliczku, czekał na mnie Niall, czytając jakąś gazetę. Gdy zamknąłem za soba drzwi od razu na mnie spojrzał, odłożył gazetę i podszedł bliżej.
            -I jak było? – zapytał niecierpliwy.
            -Dziwnie.
            -To źle czy dobrze?
            -Dobrze. Zdecydowanie dobrze. – zaśmiałem się cicho, po czym wyszliśmy z pomieszczenia na chłodne powietrze. Spojrzałem na zegarek, była już dziewiętnasta, więc spędziłem z Louisem całe półtorej godziny. To dziwne, ten czas leciał zbyt szybko.
            -Nie nudziłeś się? – spytałem przyjaciela.
            -Wyszedłem na chwilę po Hot Doga do budki za rogiem. – wyszczerzył się.
            -No tak. Nie wytrzymałbyś długo bez jedzenia. – zachichotałem.

***

            Usiadłem na krześle przy biurku, zamyślając się. Nie byłem w tej branży długo. Pracowałem tu zaledwie pół roku, a potrafiłem już odróżnić ludzi, którzy potrzebują przyjaciół, a tych, którzy potrzebują pomocy. Harry zdecydowanie potrzebował tego drugiego. Jego przypadek był dla mnie trochę dziwny. Nie spotkałem się jeszcze z czymś podobnym, lecz wiedziałem, że zrobię wszystko, aby mu pomóc. Tak naprawdę, przez cały ten czas spędzony tutaj, nie miałem takiej poważnej sprawy. Większość ludzi wyżalało się i opowiadało o kłótniach z rodzicami lub przyjaciółmi. Oczywiście, to też były problemy, lecz nie takie, z którymi powinno przychodzić się do psychologa. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Harry nie był podobny do innych, był zupełnie odmienny od tych, którzy tu przychodzili. W jego oczach widziałem niepokój i nie wiem dlaczego, ale martwiło mnie to. Moja praca nie polegała na tym, abym zawierał więzi z moimi klientami, lecz żebym tylko im pomógł i
koniec. Jednak teraz miałem potrzebę, aby poznać bliżej tego chłopaka.

3 dni później, piątek.

            Zerknąłem na duży, okrągły zegar w moim gabinecie. Było już za dwadzieścia osiemnasta, a Harrego nadal nie było. Nasze spotkania rozpoczynały się o wpół do szóstej. Może jednak nie chciał widywać się ze mną częściej?
Nagle do mojego gabinetu wbiegł zziajany chłopak i zamknął głośno drzwi.
            -Przepraszam! Przepraszam, ze tak późno, ale mój autobus mi uciekł. – zaczął tłumaczyć, a ja uśmiechnąłem się w myślach, ucieszony, że nie spóźnił się z mojego powodu. Tak w ogóle to sam nie wiedziałem, dlaczego to ze względu na mnie nie miałby tu przychodzić.
            -Nie szkodzi. – odparłem i usiadłem w fotelu, czekając, aż Harry usiądzie naprzeciwko. Gdy już jego tętno wróciło do normy, zacząłem zadawać pytania.
            -Tak więc, jak minęły Ci te trzy dni?
            -Nieźle. Miałem teraz mniej nauki i więcej wolnego czasu. – uśmiechnął się, ukazując przy tym dołeczki w policzkach. Muszę przyznać, ze wyglądał tak bardzo uroczo.
            -To dobrze. Czy Twoi rodzice wiedzą, że tu przychodzisz?
            -A powinni? – zapytał zaniepokojony.
            -Jesteś pełnoletni, wiec nie muszą wiedzieć.
            -Nie wiedzą.
            -Dlaczego?
            -Zaczną pytać co mi jest. Nie chcę, aby się martwili. Poradzę sobie bez nich.
            -Tu jest błąd. Twoi rodzice są Ci bardzo potrzebni. Musisz znaleźć w nich wsparcie i pomoc. To z nimi spędzasz najwięcej czasu, czy tego chcesz czy nie.
            -Tak, wiem. Nie myślałem o tym w ten sposób.
            -A w jaki?
            -Chodzi mi o to, że pomagają mi wystarczająco. Są przy mnie, rozmawiają ze mną i można by powiedzieć, że są moimi przyjaciółmi, ale po prostu… rodzicom czasami wszystkiego się nie mówi.
            -Tak tak, wiem cos o tym. – zaśmiałem się cicho. – Ale czy nie byłoby Ci lżej, gdyby wiedzieli o Twoim problemie?
            -Myślę, że nic by to nie zmieniło. Problem jest we mnie i rodzina naprawdę nie ma z tym nic wspólnego. Przy nich czuję się dobrze.
            -Przy wszystkich z rodziny?
            -No nie. Tylko przy tych najbliższych. – resztę spotkania przegadaliśmy o tym, co czuję, gdy widzi innych, dalszych członków rodziny. To normalne, że najswobodniej czujemy się przy rodzicach i rodzeństwie, lecz dziwne jest to, że nawet kiedy czuje dyskomfort, patrząc w oczy kuzynowi, on nie czuję się przez niego niechciany. Po prostu jest mu źle, ale to nie to samo, gdy jest w towarzystwie znajomych ze szkoły. Myślę, że jego problemem nie jest to, że ma urojenia, lecz to, że boi się zawierać bliższych kontaktów z ludźmi.

14 komentarzy:

  1. Zajeisty rozdział :) Pisz w wolnym czasie następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejejejej !! Nie rozumiem tego ... Bo w prologu piszesz coś innego . A tu też coś innego . o_O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ee.. no piszę dalszą część. Harry w prologu kierował się do dzrzwi z napisem 'PSYCHOLOG Louis Tomlinson', a w tym rozdziale opisuję to, co dzieje się dalej.

      Usuń
  3. Och, to było świetne! Cieszę się, że prowadzisz to jako opowiadanie. W takim razie czekam na następny xx.
    www.one-direction-ziall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawę gratuluje pomusły jest naprawdę orginalny. Lou psychologiem naprawdę ciekawe. Z nie cierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest nowy rozdział. trochę krótki, ale wolałam go dodać takim dzisiaj, niż czekać do weekendu. Nie będę miała zbyt dużo czasu w tygodniu :)
    A więc jest, NOWY ROZDZIAŁ z HORANEM :)
    zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nowy rozdział? Już nie mogę się doczekać! To opowiadanie mnie bardzo zainteresowało.. Jest takie inne od wszystkich, które czytałam. Weny! Dużo weny! I chęci. ;p

    Love Ya! <3
    //Kasiek

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne będzie to opowiadanie *__* Czekam na następny rozdział :) x
    @LittleThings696

    OdpowiedzUsuń
  8. Wchłonąłem pierwsze opowiadanie, teraz czekam na kolejne rozdziały nowego *_*

    Mój pierwszy blog o 1D :D
    http://love-is-love-ziallhoralik.blogspot.com/
    Opowieść na pewno nie skończy się w połowie, bo mam już cały materiał ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej,ojej, ojej! Kiedy nastepny? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział superr... czekam na następny.. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu to... to... nie do opisania!
    Nie umiem pozbierać słów *.*
    Mam nadzieję, że to opowiadanie będzie długie, bo takie lubię najbardziej.

    * sorry za spam *

    Zapraszam Wszystkich Serdecznie Do Mnie ! :) - onedirection-imaginypl.blogspot.com

    @Free_Hugs69_

    OdpowiedzUsuń