czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 5. 'We're looking for love'


Dzień dobry, Kochani! ♥
Tym razem dodaję rozdział dzień wcześniej, mam nadzieję, że choć troszkę się cieszycie. Z okazji tego, że mam ferie i przy okazji więcej czasu, piszę szybciej. Na dodatek mam trochę lepszą wenę, niż ostatnio :p
Następny rozdział dodam chyba w poniedziałek.
Zapraszam do czytania i komentowania! ♥





Rozdział 5.

            -Naprawdę się spotykacie?! – krzyknął Niall prosto w moją twarz.
            -Nie drzyj się tak. To zwykłe spotkanie.
            -Harry idzie na randkę! Harry idzie na randkę! – tym razem nie mogłem powstrzymać uśmiechu i moje usta wygięły się w ogromne i szerokie półkole. Niall, biegający po pokoju wyglądał tak komicznie i na dodatek z takiego powodu. Nigdy nie przypuszczałem, że mój przyjaciel mógłby zachowywać się w taki sposób. Cieszył się, jakby był dziewczyną, której przyjaciółka umówiła się na randkę z najlepszym kolesiem w szkole. A prawda była taka, że zdecydowanie było inaczej. Ze względu na to, że piątkowe spotkanie nie miało szansy się odbyć, postanowiliśmy po prostu spotkać się w sobotę. Może i nie miało to charakteru psychologicznego, ale zawsze coś.
Właściwie, gdy Louis zaproponował mi wspólne wyjście… nie mogłem opanować, buzujących we mnie emocji i roześmiałem się do ekranu telefonu. Oczywiście, nie było to wyśmianie go, broń boże. Po prostu uśmiech nie wystarczał, aby opisać to co czułem. Byłem szczęśliwy, choć w ogóle tego nie rozumiałem.
            -Już się uspokój. – powiedziałem po kilku minutach wariacji przyjaciela.
            -Jak Ty możesz siedzieć tak spokojnie?
            -Nie zamierzam zachowywać się tak jak Ty. – powiedziałem z drwiącym uśmiechem.
            -Sugerujesz mi coś?! – roześmiałem się, a Niall podszedł do mnie bliżej.
            -Nie rozumiem Cię. Przecież On Ci się podoba, umówiliście się na randkę, a Ty jesteś taki opanowany.
            -Oh, przestań! On mi się nie podoba, rozumiesz?
            -Dlaczego, gdy to mówię, tak bardzo się irytujesz?
            -Mieszasz mi w głowie, Niall. Odkąd stwierdziłeś, że mi się podoba, czuję się w jego towarzystwie trochę niezręcznie.
            -Może dlatego, że uświadomiłem Ci prawdę?
            -Nie wiem.
            -Haz. – powiedział, unosząc moją głowę wyżej, trzymając ją za podbródek.
            -Hm?
            -Wyluzuj się. Nie przejmuj się tak wszystkim, żyj chwilą i nie myśl o tym, co będzie jutro. Popatrz, wszystko zaczyna się układać.
            -Problem w tym, że się mylisz.
            -Co masz na myśli? – zapytał, przekręcając głowę w bok.
            -Chodzi o to… że w towarzystwie Louisa czuję się inaczej, niż wtedy gdy go nie ma. – powiedziałem na jednym wydechu, pozbywając się ciężaru.
            -Hmm… - zamyślił się, po czym usiadł obok  mnie. – To znaczy, że gdy jesteś obok niego czujesz się lepiej, tak?
            -Tak jakby.
            -To stąd ten uśmiech po waszej rozmowie na telefonie?
            -Sam nie wiem.
            -Lubisz go, prawda?
            -Yep.
            -Teraz tylko się zastanów, czy za to, że pozwala Ci zapomnieć o kłopotach, czy za to, że po prostu jest. – powiedział, po czym schował komórkę do kieszeni spodni i wstał. – Ja już spadam. Jutro szkoła i muszę się przygotować.
            -Mhm.
            -To do jutra. Trzymaj się. – powiedział z uśmiecham.
            -Do zobaczenia. – odwzajemniłem uśmiech i odprowadziłem go do drzwi.
Jego słowa wywołały w mojej głowie lekkie zamieszanie. Może i miał racje? Może lubiłem Louisa tylko dlatego, że pomagał mi zapomnieć o problemach? Tylko jak on to robił? Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałem osoby, która byłaby w stanie odpędzić mnie od złych myśli.
Środa 22:38.
Do „Louis :)” Dobry wieczór : ) Jak minął dzień?
Od „Louis :)” Dobry : ) Nawet dobrze, tylko znowu jestem potwornie zmęczony.
Do „Louis :)” A co takiego robiłeś?
Od „Louis :)” Mam sporo małych sióstr. Nie dają mi spokoju.
Do „Louis :)” Nie dziwie im się.
Od „Louis :)” To znaczy?
Do „Louis :)” Ja Tobie też nie daję spokoju.
Od „Louis :)” Co Ty wygadujesz? Urozmaicasz tylko mój nudny wieczór :)
Do „Louis :)” Oo, w takim razie jestem Twoim jedynym ratunkiem? :p
Od „Louis :)” Można tak powiedzieć…
Do „Louis :)” Powiedziałem coś nie tak?
Od „Louis :)” Nie, skądże. Opowiadaj lepiej, co u Ciebie. Jak w szkole?
Do „Louis :)” Twój pomysł nie był taki zły. Staram się zmieniać nastawienie i nieźle mi to wychodzi.
Od „Louis :)” Naprawdę? Tak szybko?
Do „Louis :)” No ale to nie znaczy, że w pełni da się to zrobić. Pogadamy kiedy indziej, bo jutro szkoła i muszę iść spać, ok?
Od „Louis :)” Jasne. Śpij dobrze, Harry. ; ))
Do „Louis :)” Dobranoc, Lou. Xx

Piątek 17:30

            Leżałem na łóżku, patrząc w sufit i myśląc o tym, co może wydarzyć się jutro. Oczywiście, miałem na myśli spotkanie z Louisem. Właściwie… to nigdy jeszcze nie czułem czegoś podobnego do drugiej osoby. Owszem, byłem gejem, ale to nie oznaczało, że musiał uświadomić mi to pewien chłopak. Po prostu, nie pociągały mnie dziewczyny i tyle. W mojej podświadomości, kobieta była przyjaciółką, jeśli już miałbym z nią rozmawiać. Nie czułem do nich żadnej odrazy, czy coś w tym stylu. Nic z tych rzeczy. Najzwyczajniej w świecie, nie widziałem w płci przeciwnej mojej miłości.
Od „Louis :)” Tak właściwie to o której jutro się spotykamy?
Czytając wiadomość uśmiechałem się jak zwykle do ekranu telefonu. Właśnie tego nie rozumiałem. Mimo iż, nawet jeszcze nie znałem treści, cieszyłem się, że nadawcą sms-a był Tomlinson.
Do „Louis :)” Nie mam pojęcia. O której Ci pasuje?
Od „Louis :)” Może być 18?
Do „Louis :)” Pewnie :) Do jutra. Xx
Od „Louis :)” Do usłyszenia : ))

Sobota 10:27

            Wstałem ociężale z łóżka, po czym udałem się do łazienki. Wziąłem ciepły prysznic, założyłem stałe dresy, po czym umyłem zęby przy umywalce.
Zszedłem na dół w celu zrobienia sobie śniadania. Przy stole zastałem mamę, czytającą poranną gazetę.
            -Cześć, Kochanie. Wyspałeś się? – zaczęła.
            -Cześć. – odpowiedziałem z uśmiechem. – Tak, a Ty?
            -Jakoś nie mogłam spać.
            -Dlaczego? – nie odpowiedziała. Wyjąłem z szafki miskę, mleko i płatki. Nasypałem i nalałem produkty do naczynia, a następnie usiadłem naprzeciwko mamy.
            -Dlaczego? – spytałem ponownie, biorąc pełną łyżkę do buzi.
            -Harry… powiedz mi.
            -Ale co?
            -Jak Ci idzie? Czy te spotkania z psychologiem pomagają?
            -Owszem. – uśmiechnąłem się, połykając zawartość kolejnej łyżki. –Przez to nie możesz spać?
            -Martwię się o Ciebie. – powiedziała i położyła dłoń na mojej ręce.
            -Mamo, proszę Cię. Nie przejmuj się tak, jest coraz lepiej. Sama zobacz. – uśmiechnąłem się jak najszerzej potrafiłem. Zaśmiała się krótko, po czym, wnioskując po jej minie, wpadło jej coś do głowy.
            -A wczoraj? Nie byłeś u niego.
            -Wyjechał do rodziny. Dzisiaj się z nim spotykam.
            -W soboty też pracuje? – zapytała, a ja zacząłem przeklinać się w myślach. Po co ja to powiedziałem, po co?
            -Nie.
            -To nie rozumiem.
            -Po prostu idziemy… gdzieś. Jak z kumplem, rozumiesz?
            -Z psychologiem?!
            -Oh, mamooo. On jest tylko trzy lata ode mnie starszy. Też potrzebuje rozrywki, a nie tylko praca i praca.
            -No ale to jest Twój psycholog. Nie będzie Ci dziwnie? – oj będzie dziwnie i to bardzo.
            -Nie. Traktuje go jak kolegę. – powiedziałem i dokończyłem szybko posiłek.

***

            Kręciłem się od rana po domu i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Sam nie miałem pojęcia, dlaczego umówiłem się z Harrym dopiero o osiemnastej. Mogłem spotkać się z nim o wiele wcześniej. Może po prostu nie chciałem zabierać mu całej soboty.
Gdy nadeszła już szesnasta, postanowiłem wziąć długi prysznic. Kiedy wyszedłem z łazienki było już kilka minut po siedemnastej. Szybko zwinąłem wszystkie potrzebne rzeczy i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że nie umówiłem się z chłopakiem w żadnym konkretnym miejscu.
Niepewnie wybrałem jego numer, nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. Po trzech sygnałach, usłyszałem ten głos z delikatną chrypką i cudownym brzmieniem.
            -Halo?
            -Cześć Harry.
            -No hej.
            -Bo wiesz… wyszło na to, że nie umówiliśmy się w żadnym konkretnym miejscu. – zaśmialiśmy się oboje.
            -Co powiesz na kawiarnie przy Central Parku?
            -Tam jest sporo kawiarń.
            -To spotkajmy się przy głównym wejściu parku.
            -Dobrze.
            -To pa.
            -Cześć. – moje serce biło zbyt szybko. O wiele, wiele za szybko. Nie czułem się tak już od bardzo dawna i sam nie byłem pewien, czy to było dobre, czy złe. Bałem się.

18:10 przy głównym wejściu Central Park-u

            -Cześć, Lou. – usłyszałem zza pleców i odwróciłem się momentalnie. – Wybacz za spóźnienie, ale te autobusy są przeklęte.
            -Cześć. – uśmiechnąłem się na widok przyjaciela. – Nie ma sprawy. To dokąd idziemy? – zapytałem, po czym pokierował mnie do niewielkiej, przytulnej kawiarenki. Było tu cicho i spokojnie. Lubiłem takie miejsca, chociaż kojarzyły mi się z przeszłością, co już nie było fajne.
Usiedliśmy przy stoliku, a ja ciągle jak idiota patrzyłem na mojego towarzysza. Jego loki były dzisiaj bardziej pokręcone niż zazwyczaj, a oczy bardziej zielone. Miał na sobie czerwono, granatowo, białą koszulę w kratę, która wspaniale kontrastowała z jego bladą skórą. Do tego dobrał czarne, zwężane spodnie, a na nadgarstku miał kilka bransoletek z muliny.
Ja zaś założyłem dżinsową koszulę, pod którą miałem biały t-shirt. Na dolną partię mojego ciała, wybrałem stałe czerwone rurki oraz czarne tomsy.
            -Coś podać? – zapytał kelner, przychodząc dosłownie po sekundzie.
            -Poproszę colę. – powiedział melodyjnie Harry, a ja na ponowne usłyszenie jego głosu, zadrżałem.
            -A pan? – zwrócił się do mnie mężczyzna.
            -Umm.. ja też poproszę colę. – powiedziałem, po czym znowu zostaliśmy sami.
Spojrzałem na Harrego, którego właśnie przyłapałem na wpatrywaniu się we mnie. Uśmiechnąłem się nieśmiało, na co chłopak zareagował podobnie. Ughh, to było zbyt słodkie. On był zbyt słodki.
            -Jak minął pobyt u rodziny?
            -Nieźle, ale siostry mnie wykończyły.  A Tobie jak poszło w szkole?
            -Nadal stosuję się do Twojej zasady. Chyba jest coraz lepiej.
            -To się cieszę. – podchodzący kelner chyba rozładował trochę napięcie. Przynajmniej czułem się tak jakby bardziej swobodnie, kiedy dostaliśmy już swoje szklanki. Moje przypuszczenia się potwierdziły, ponieważ po chwili zaczęliśmy czuć się coraz lepiej i lepiej. Rozmawialiśmy dużo o moich siostrach i o tym, jak bardzo są słodkie. Harry opowiedział mi o Gemmie, jego siostrze oraz o rodzicach i ojczymie. Niby podstawowe informacje, lecz każdy z nas urozmaicał i dodawał od siebie jeszcze wiele powodów do innych tematów. Co kilka minut rozpoczynaliśmy nowy i śmialiśmy się, gdy musieliśmy wrócić do poprzedniego, bo przecież go nie zakończyliśmy.
Myślę, że jak na razie to spotkanie było dobrym pomysłem. Dowiedzieliśmy się o sobie więcej i nasza rozmowa nie polegała tylko na pytaniach i trudnych odpowiedziach. Czuliśmy się jak dobrzy znajomi i bez skrupułów o wszystkim sobie opowiadaliśmy. Oczywiście, były tematy, których zapewne nigdy nie podejmiemy. Na przykład przeszłość, która i tak będzie chodzić za mną dzień w dzień. Przyzwyczaiłem się już, że pewne rzeczy po prostu nie chcą iść w zapomniane. Może dlatego, że nie powinienem o tym zapominać, choć czasem chciałabym po prostu wymazać to z pamięci i żyć, jakby nic nigdy się nie stało.
            -Może przejdziemy się po parku? – zaproponował kędzierzawy.
            -Jasne, czemu nie? – odparłem, po czym zapłaciłem za rachunek i wyszliśmy z pomieszczenia. Na dworze było już ciemno i z ciekawości spojrzałem na zegarek. Nie miałem pojęcia, jak ten czas zleciał tak szybko, było kilka minut przed dwudziestą pierwszą.
            -Późno już, nie?
            -Zaraz będzie dwudziesta pierwsza. Strasznie szybko leci ten czas.
            -W dobrym towarzystwie zazwyczaj tak się dzieje. – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem.
Weszliśmy do dużego parku i skręciliśmy w mało tłoczną, a tak właściwie pustą uliczkę. To było nasze pierwsze spotkanie, jako koledzy, a czułem się, jakbyśmy znali się od dłuższego czasu. Może i na początku było trochę krępująco, lecz teraz oboje czuliśmy się swobodnie.
            -Opowiedz mi coś więcej o sobie. – zaczął Harry.
            -Ja?
            -Tak. – zaśmiał się. –Zazwyczaj to ja mówię o sobie. Dzisiaj kolej na Ciebie. – problem w tym, że nie mam o czym opowiadać. Moje życie jest nudne i pozbawione wszelkich emocji… odkąd poznałem Harrego.
            -Umm… a co byś chciał wiedzieć?
            -Wszystko.     
            -Jestem nudny, w moim życiu nic się nie dzieje.
            -Nie mów tak. Nikt nie jest nudny.
            -Teraz tak mówisz? – spojrzałem na niego, uśmiechając się ironicznie.
            -Oj no, nie czepiaj się. – zachichotał. – Po prostu… przy Tobie jest inaczej.
            -To znaczy?
            -Przy Tobie jest mi łatwiej. – powiedział, a moje serce prawie eksplodowało.

9 komentarzy:

  1. Świetny :) Strasznie słodki ten rozdział :) Pisz dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Realy? Dopiero w poniedziałek ? Ja tu z tęsknoty umrę ! <3
    Ewelina xx

    OdpowiedzUsuń
  3. co ! nie nie w poniedziałek chce szybciej !! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No w koncu cos sie zaczyna po mniedzy nimi dziac ^^ Juz nie moge sie doczekac nastepnego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!!! Bosko ;D Już chce następny ;D Życzę weny Pozdrawiam'
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  6. To bylo zajebiste. Nie moge doczekac sie prawdziwego Larrego. :p I wgl nie chce slyszec o zadnym poniedzialku! Ma byc wczesniej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział <333 Czekam na kolejny , dodaj szybciej , proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. gdfyrth jaram się *.*
    To było świetne.
    Tak więc czekam na 6.
    Kocham Cię za to, że tak szybko dodajesz <3
    http://one-direction-ziall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. AAAAAA DODAJ SZYBCIEJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ! PROSZĘ !
    AWWW *_* FAJNIE NIECH BĘDZIE SZYBCIEJ LARRY . CZEKAM !

    OdpowiedzUsuń