Witam wszystkich! ♥
Macie dzisiaj Wasz poniedziałek i dodaję z dwudniowym wyprzedzeniem rozdział. Cieszycie się? :p
Jednak muszę stwierdzić, że ten wpis jest trochę dupny :/ Był on taki jakby trochę przełomowy i trudno mi się go pisało. Znacznie łatwiej pisze mi się rozdział siódmy, w którym własnie jestem trakcie.
Zapraszam do czytania i komentowania! <3
Rozdział 6.
3 miesiące później.
Moja
znajomość z Louisem przez te trzy miesiące rozkwitała coraz bardziej.
Widywaliśmy się dwa razy w tygodniu na spotkaniach i spędzaliśmy razem soboty.
Czasami, zdarzało nam się spotykać w tygodniu, jak miałem mniej nauki. Jednak,
to że nie mogliśmy widywać się codziennie nie przeszkadzało nam w
porozumiewaniu się. Często pisaliśmy sms-y i komunikowaliśmy się na twitterze.
Można by stwierdzić, że byliśmy
dość dobrymi przyjaciółmi. Oczywiście nie było to, co z Niallem, ponieważ z nim
znam się od bardzo długiego czasu.
Od „Louis :)” Dzień dobry, Hazza. Jak tam u Ciebie? xx
Właśnie, Tomlinson znalazł dla
mnie takie jakby przezwisko. Ja mówiłem do niego Lou, a on do mnie Hazza lub
Haz. Lubiłem to, nawet bardzo, ale jednak było małe ale.
Byliśmy przyjaciółmi… zawsze
mogłem liczyć na Louisa i nigdy w życiu mnie nie wystawił. Jednak, gdy
patrzyłem w jego szaroniebieskie oczy, czułem jakbym wpatrywał się w
nieziemskie szmaragdy. Zawsze na widok jego uśmiechniętej twarzy, robiło mi się
ciepło, a po plechach przebiegał dreszcz. Jego uściski na powitanie oraz
pożegnanie przyprawiały mnie o zawroty głowy, nie mówiąc już o tym, kiedy
dotykał mnie tak po prostu. Wszystkie emocje, które wtedy we mnie buzowały, nie
mogły opisać żadne słowa.
To był właśnie problem, nad
którym nie miałem najmniejszego panowania. Wieczorami, gdy zostawałem już sam,
zazwyczaj spędzałem najpierw dwie godziny na rozmyślaniu, co powinienem zrobić
i dopiero zasypiałem. Oczywiście, nigdy nic nie przychodziło mi do głowy. Jednak
wczoraj wieczorem zaświtał mi pewien pomysł. Zastanawiałem się nad nim dość
długo i stwierdziłem, że może się udać, mimo cierpienia przez pierwsze dni,
tygodnie, a może nawet miesiące.
Postanowiłem zdystansować moje
relacje z Louisem. Dzisiaj była sobota. Tak jak co tydzień mieliśmy się
spotkać, lecz postanowiłem odmówić.
Do „Louis :)” Cześć. Dobrze. Wiesz, jest mały problem…
Od „Louis :)” Oł, coś się stało?
Do „Louiś :)” Chodzi o to, że nie możemy się dzisiaj
spotkać.
Od „Louiś :)” Rozumiem. Coś Ci wypadło?
Do „Louis :)” Muszę pomóc mamie itd.
Od „Louis :)” Ok. Nie ma sprawy ;) Do później. Xx
Tak bardzo bolało mnie to, że
musiałem go okłamywać. Tak bardzo było mi źle, że nie mogłem go dzisiaj
zobaczyć i przytulić. Jednak musiałem tak postępować. To było dla jego i mojego
dobra.
18:48 tego samego dnia
Leżałem na łóżku i najzwyczajniej
w świecie się nudziłem. Zapewne w tym czasie, spędzałbym czas z Louisem. To
dopiero pierwszy dzień, a już mi go tak brakuje.
-Harry?
– zawołała z dołu mama. Wstałem więc z łóżka i poszedłem do niej, aby
dowiedzieć się o co chodzi.
-Tak
mamo?
-Jesteś
w domu?
-Ee..
no tak.
-Nigdzie
dzisiaj nie wychodzisz?
-Nie.
Muszę się pouczyć.
-No
tak, niedługo matura. Mój zdolny synuś się uczy. – zaśmiała się wesoło, a ja
wysiliłem się na uśmiech, który był naprawdę wyzwaniem.
Wróciłem do swojego pokoju,
zamykając za sobą drzwi. Właściwie, mama miała rację, niedługo matura, a ja
jeszcze nie zacząłem się przygotowywać. Wyciągnąłem z szafki książkę do
historii i pogrążyłem się w lekturze.
Niedziela 22:24
Od „Louis :)” Cześć, Haz. Co tam u Ciebie?
Do „Louis :)” Wszystko w porządku. Wybacz, ale już
zasypiam. Dobranoc..
Od „Louis :)” Słodkich snów. Xx
Wcale nie zasypiałem. Leżałem i
kręciłem się na łóżku, myśląc uparcie, co zrobić, aby nie tęsknić tak za
chłopakiem. Tak bardzo pragnąłem zobaczyć jego uśmiechniętą twarz i poczuć się
lepiej.
Poniedziałek 13:25
-Ahh,
już zaraz koniec lekcji. – powiedział Niall, siadając obok mnie na trawie.
-Fajnie,
że teraz kończymy tak szybko.
-Noom.
Właśnie, jak było w sobote?
-Normalnie,
jak co dzień.
-No
w sensie z Louisem.
-Nie
spotkałem się z nim.
-Dlaczego?
-Aaaa…
nooo…
-Harry,
coś się stało? – spojrzał na mnie zmieszany.
-Nie.
Po prostu nie mogliśmy się spotkać.
-No
ok.
Wtorek 17:30
Wszedłem
do gabinetu Louisa, uśmiechając się delikatnie. Nie mogłem uśmiechać się zbyt
mocno, lecz nie potrafiłem robić tego w ogóle. Wchodząc do jego Sali, poczułem
dziwną ulgę, która opanowała całe moje ciało.
-Cześć,
Haz. – powiedział, uśmiechnięty chłopak, podchodząc do mnie.
-Cześć.
– odparłem, podchodząc do fotela, unikając uścisku z przyjacielem. Był trochę
zmieszany, ale nie chcąc tego pokazać, usiadł naprzeciwko mnie w fotelu nic nie
mówiąc na ten temat.
-Jak
Ci idzie zmiana nastawienia?
-Różnie.
Raz jest naprawdę dobrze, a za chwilę okropnie.
-Taka
nagła zmiana?
-Właśnie.
-Opisz
to dokładniej.
-Na
pierwszej przerwie jest okej. Widzę ludzi, którzy się uśmiechają, są mili.
Jednak z czasem te twarze stają się groźniejsze, a na drugiej przerwie widzę
już wrogów.
-W
takim razie działa, tyle tylko, że chwilowo.
-No
tak jakby.
-Będzie
coraz lepiej.
***
Harry
wyszedł z mojego gabinetu po godzinie rozmowy, twierdząc, że musi się jeszcze
pouczyć. Okej, rozumiem. Matura nadchodzi wielkimi krokami i Loczek musiał się
do niej dobrze przygotowywać. Jednak miałem wrażenie, że on mnie unikał, a nie
musiał się uczyć. Gdyby jego powodem była szkoła, na pewno przytuliłby mnie na
powitanie, a nie totalnie zignorował. Nie powiem, poczułem się nieprzyjemnie.
Wszedłem
do domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Zsunąłem ze stóp trampki, po czym
udałem się do kuchni nastawić wody na herbatę. Była połowa kwietnia, a na
dworze za dnia było tak ciepło, jakby był przynajmniej koniec maja. Lubiłem
kiedy było słonecznie, jednak nienawidziłem patrzeć na zachody słońca. Gdy
tylko się zbliżały, uciekałem wzrokiem w dół lub kiedy była taka możliwość
zamykałem oczy. To było dla mnie zbyt wiele. Nie potrafiłem jeszcze spojrzeć
tak daleko we wspomnienia, a wiedziałem, że gdy tylko zobaczę blask słońca,
wszystko trafi do mnie z podwójną siłą. Nie chciałem tego, bałem się.
Kiedy czajnik zapiszczał,
wyłączyłem go, po czym zalazłem torebkę zielonej herbaty i postawiłem na kubku
spodek, aby mogła swobodnie się zaparzyć. Ja tym czasem, pokierowałem się do
toalety umyć ręce.
Czwartek 17:30
-Dzień
dobry, Lou. – powiedział Harry, wchodząc do mojego gabinetu. Miał na twarzy
szeroki uśmiech i trochę tego nie rozumiałem. Ostatnim razem, gdy tu był, miał
zupełnie inny wyraz twarzy, nie mówiąc już o oczach. Nie umiałem go rozgryźć,
lecz tak bardzo cieszyłem się, gdy był taki radosny, więc momentalnie poczułem
jak moje kąciki ust unoszą się ku górze.
Wstałem i już chciałem iść, aby
usiąść na fotel, lecz Hazza podszedł do mnie bliżej.
-Nie
przywitasz się? – zapytał, uśmiechając się głupkowato, po czym przytulił mnie
do siebie… o dziwo mocniej niż zwykle.
-Co
u Ciebie? – zapytałem, gdy już usiedliśmy w fotelach.
-Całkiem
dobrze.
-Jak
szkoła, nauka?
-Ahh,
matura już za trzy tygodnie. Pełno nauki.
-Nie
wątpię. – zaśmiałem się, po czym zaczęliśmy temat jego lęków.
Niecały miesiąc później, wtorek 17:30
Harry
wbiegł do mojego gabinetu i zatrzasnął za sobą drzwi. Spojrzałem na niego
przestraszony.
-Powiedziałeś
mu! – krzyknął.
-Słucham?
– powiedziałem, lecz Harry zbył mnie gestem dłoni, a dopiero po chwili
zorientowałem się, że rozmawia przez telefon. Odetchnąłem z ulgą, po czym
powędrowałem na fotel.
Styles był już po maturze,
cieszył się, ponieważ uznał, że nie było tak źle. Jednak, o wiele lepiej poszło
mu w pisaniu niż w egzaminie słownym. Mimo tego, od pierwszego odwołania
spotkania w sobotę, nie spotkałem się z Harrym już w nią ani razu. Ciągle
wymyślał nowe powody, że musi pomóc mamie, że jedzie do kuzyna, że jego ciocia
urodziła córeczkę i musi się nią opiekować. Domyślałem się, że z pewnością były
to kłamstwa. Było mi źle, że byłem oszukiwany, jednak nie miałem na tyle
odwagi, aby przyznać się, że mu nie wierzę.
Bardziej przejmowałem się jednak
tym, iż nie mogłem go zobaczyć. Bardzo lubiłem, nie, ja uwielbiałem jego
towarzystwo. Zawsze śmialiśmy się do upadłego, potrafiliśmy rozmawiać o niczym,
a czasami cisza w zupełności nam wystarczała. Tęskniłem za nim. Nie tylko za
jego widokiem, lecz za tym starym Harrym, z którym rozmawiałem niecałe cztery
miesiące temu.
-Wybacz
za to. – zaczął, po czym usiadł naprzeciwko mnie.
-Co
się stało?
-Niall.
-Dalej.
-On
poznał jakiegoś Zayna.
-No
i?
-Lubię
go, jest okej. Jesteśmy na bliskim etapie do zaprzyjaźnienia się, lecz Horan
czegoś nie rozumie. On już myśli, że może powiedzieć mu wszystko, że może ufać
mu bezgranicznie.
-Co
zrobił?
-Powiedział
mu. O wszystkim, o moich problemach, o tym, że płacze.
-Płaczesz?
-Nie.
Znaczy no… kiedyś. Nie, nie płacze. – coś mi tu nie pasowało. Harry najpierw
powiedział to z takim przekonaniem, a po chwili zdecydowanie temu zaprzeczył.
-Haz?
-Nie
mów tak do mnie. – powiedział groźnie. Spojrzałem na niego wielkimi oczami, nie
mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem… i zobaczyłem. Chłopak patrzył na mnie
ze złością. Nigdy jeszcze tak na mnie nie patrzył. W życiu nie widziałem go,
aby był na mnie wściekły.
-Harry…
-Co?
-O
co Ci chodzi?
-Mi?
O nic.
-Od
jakiegoś czasu nie jesteś sobą.
-Jestem
sobą w stu procentach.
-Aha.
-…
-Czyli
na początku naszej znajomości nie byłeś sobą? Udawałeś tylko, że mnie lubisz i
że chcesz się ze mną spotykać? – trafiłem. Harry spojrzał na mnie z bólem,
wstał i wyszedł.
Chciałem za nim wybiec i go
przeprosić, lecz zdałem sobie sprawę, że nie miałem za co. Nie byłem na niego
zły. Byłem raczej przygnębiony faktem, że mnie oszukał. Czułem się okropnie,
więc schowałem telefon do kieszeni, zamknąłem swój gabinet i ruszyłem w stronę
domu.
Idąc ulicą, znajoma postać
mignęła mi przed oczami. Odwróciłem się i zobaczyłem Nialla. Przez ten czas,
widzieliśmy się kilka razy i zdążyłem już polubić tego kolesia.
-Cześć,
Niall. – powiedziałem radośnie.
-O,
Louis. Witaj. – odparł, uśmiechając się krzywo.
-Wiesz…
Emm… wiesz może co stało się Harremu? – zapytałem nie owijając w bawełnę.
-Właśnie
nie. Jest dziwny. Zachowuje się zupełnie, jak nie Harry. Jednegoo dnia chodzi
po szkole zły i wściekły, a drugiego jakiś smutny. Nie poznaje go.
-Ja
też. – wyszeptałem.
-Wybacz,
ale muszę się spieszyć. Do zobaczenia! – krzyknął, oddalając się.
-Paa!
15 minut później
Usiadłem
na kanapie, a na kolanach położyłem laptopa. Wszedłem na twittera i zobaczyłem
kilku nowych obserwujących. Odwdzięczyłem się im szybko tym samym, a po chwili
zobaczyłem nową prywatną wiadomość.
„Harry Styles” Lou, przepraszam za moje dzisiejsze
zachowanie. Mam zły dzień.
„Louis William Tomlinson” Rozumiem, każdy czasem tak ma.
„Harry Styles” Dlaczego podkreśliłeś ‘czasem’?
„Louis William Tomlinson” Spotkałem Nialla, kiedy wracałem do domu.
Rozmawiałem z nim chwilę i wywnioskowałem, że te gorsze dni bywają zbyt często.
„Harry Styles” Nialla? Pewnie jechał do Zayna…
„Louis William Tomlinson” Źle Ci z tym?
„Harry Styles” Nie. Źle mi z tym, jak go potraktowałem.
Krzyczałem na niego.
„Louis William Tomlinson” Może go przeproś?
„Harry Styles” Właśnie do niego dzwonie.
Kocham ten rozdział <3 z resztą jak każdy inny ale awww czuję Larrego, jest coraz bliżej :*
OdpowiedzUsuńEwelina
KOCHAM TO, serio <3
OdpowiedzUsuńCaroline, xx
Ah ten Harry ;(
OdpowiedzUsuńOczywiście i tak kocham twoje opo jest genialne a twoje pomysły oryginalne ;3
Jesteś świetna <3
-suzane
Harry ty idioto. Ogarnij się! Rozdział boski ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ada
Już się trochę pogubiłam. To w końcu Harry to robi specjalnie czy ma złe dni....
OdpowiedzUsuńEhhh nieważne.
Tak czy siak super rozdział.
Czekam na następny. <3
Robi to specjalnie, ale tłumaczy się złymi dniami :)
UsuńTo jest piękne :') mam nadzieje że Hazza zmieni trochę swoje zachowanie.... :3 Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na następny rozdział. Właśnie kiedy będzie???
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej we wtorek :3
UsuńZajebisty! :D Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńNa http://mpsth.blogspot.com jest już nowa notka z Zaynem :> jeśli masz ochotę, to zapraszam do czytania i komentowania
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Aluszru
Cudowny. Nie wiem jak Ty to robisz, ale na prawde wciagnelas mnie w ta hisorie. Czekam na nastepny.
OdpowiedzUsuńMACIEJ ORLOS NA PREZYDENTA!