sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 9. 'We're looking for love'


Dobry wieczór! ♥
Niech Wam będzie, dodaję rozdział już dzisiaj. Jak na razie jest to chyba najdłuższy i mam nadzieję, że choć troszkę Wam się spodoba :)
Bardzo dziękuję za wspaniałe komentarze w poprzednich wpisach i jestem mile zaskoczona, bo pobiliście rekord! 19 komentarzy - jak na razie najwięcej. Dziękuję, KOCHAM WAS! <3

Zapraszam do czytania i komentowania :)







Rozdział 9.

            Tak strasznie cieszyłem się na widok radosnej twarzy Harrego, że sam nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Kiedy przytuliliśmy się na powitanie, poczułem dreszcze, które przeszły mnie dokładnie od stóp do głowy. To uczucie było nie do opisania.
            -Cześć, Haz. – zacząłem cicho, gdy oderwaliśmy się od siebie.
            -Cześć, Lou. – wyszeptał, ciągle patrząc w moje oczy. Szczerze mówiąc, sam nie mogłem oderwać wzroku od jego zielonych tęczówek. Patrzyliśmy na siebie dobre kilka minut, aż w końcu chłopak westchnął i cicho się zaśmiał.
            -To śmieszne. – powiedział i uroczo się uśmiechnął. Miał na myśli pozytywne śmieszne, byłem tego pewny.
            -Przejdziemy się? – zaproponowałem, wskazując brodą park.
            -Jasne. Po to tu przyszliśmy. – odparł cicho, ciągle się uśmiechając.
Ruszyliśmy jedną z alejek i cieszyliśmy się ze swojego towarzystwa. Między nami znowu nie było żadnego napięcia, było nawet lepiej. Uśmiech nie schodził z twarzy nam obu i właśnie tak powinno być cały czas.
            -Co u Ciebie? – zapytał Hazza.
            -Teraz? Teraz wspaniale. – odpowiedziałem trochę pod wpływem impulsu, ale nie żałowałem tego. Wolałem mówić prawdę, bo właśnie tak się czułem, gdy był obok mnie Harry.
            -Pytam poważnie. – chłopak roześmiał się i spojrzał na mnie z ciekawością.
            -No ale ja mówię poważnie.
            -Oh, Lou. Powiedz mi, co robiłeś przez ten miesiąc.
            -Nudziłem się.
            -Żadnych imprez? – uśmiechnął się zadziornie.
            -Żadnych. – wytknąłem język. – A Ty? Jak spędziłeś te ostatnie dni?
            -Podobnie jak Ty. Nudy.
Gawędziliśmy jeszcze około godzinę, spacerując w słońcu i ciesząc się każdą chwilą spędzoną w swoim towarzystwie. Harry opowiadał mi dużo o Zaynie. O tym, jaki okazał się miły, pomocny i po prostu fajny. Zaprzyjaźnił się z nim i teraz razem z Niallem spędzali mnóstwo czasu. Ja za to… nie umiałem powiedzieć o sobie nic.
            -Teraz Ty opowiadaj.
            -Ja?
            -Zawsze to ja mówię. Chcę się czegoś o Tobie dowiedzieć.
            -Jestem Louis Tomlinson i mam 21 lat. – zaśmialiśmy się oboje, lecz Harry po chwili spoważniał.
            -Naprawdę chciałbym, Lou. Powiedz mi.
            -Powtarzam się pewnie, ale moje życie jest nudne.
            -Z nikim nie spędzasz czasu, poza pracą?
            -Tak było, dopóki nie pojawiłeś się Ty.
            -Mieszkasz sam?
            -Tak.
            -Zawsze tak było? – zapytał, a ja zamarłem. Nie spodziewałem się takiego pytania i kompletnie nie wiedziałem co odpowiedzieć. Z tego wszystkiego zapomniałem, jak stawiać kroki i zatrzymałem się. Tak po prostu.
            -Lou? – zapytał Harry i podszedł do mnie dość blisko. – Wszystko w porządku?
            -Tak. Po prostu… ja. Nie, nie zawsze tak było. – wykrztusiłem wreszcie, lecz nadal nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem uwierzyć, że mój przyjaciel mógłby dowiedzieć się o czymś, o czym nikomu nigdy nie mówiłem. O czymś, o czym z nikim na ten temat nawet nie rozmawiałem.
            -Chcesz usiąść? – zapytał, a ja przytaknąłem. Usiedliśmy na najbliżej ławce, a Harry złapał mnie niepewnie za dłoń.
            -Co się dzieję?
            -Nic.
            -Powiedz mi.
            -Harry… ja nie umiem.
            -Dlaczego?
            -Z nikim jeszcze o tym nie rozmawiałem. – odparłem, a Harry spuścił głowę.
            -Rozumiem. – spojrzałem na niego i uniosłem jego twarz, tak aby na mnie spojrzał. W jego oczach był widoczny smutek.
            -To nie tak, że nie chcę Ci powiedzieć.
            -To jak?
            -To trudne. Chodzi o to… że jeszcze rok temu miałem współlokatora.
            -Współlokatora?
            -Miałem najlepszego przyjaciela, Haz. – wyszeptałem, a do moich oczy napłynęły łzy. Od razu przypomniałem sobie noc, w której ostatni raz oglądałem jego zdjęcie na laptopie. Starałem się robić to jak najrzadziej. Jak było mi już naprawdę smutno, jego uśmiech sprawiał cuda. Szkoda tylko, że musiałem oglądać go na ekranie.
            -Miałeś? – zapytał tak cicho, że ledwo go usłyszałem. Był w lekkim szoku.
            -On nie żyje. – wykrztusiłem, a po moim policzku zaczęły spływać łzy. Chłopak od razu mocno mnie do siebie przytulił, a ja rozpłakałem się na dobre.
            -Ciii, już dobrze. Cicho, Lou. – powtarzał w kółko szeptem, ale ja nie potrafiłem się uspokoić. Minął już ponad rok, a ja nie umiałem o tym mówić. Harry zaczął głaskać delikatnie moje plecy, co działało na mnie kojąco. Powoli przestawałem płakać, więc odsunąłem się i wytarłem oczy.
            -Przepraszam.
            -Nie, nie przepraszaj. Nie masz za co.
            -Znałem go od urodzenia. Chodziliśmy razem do przedszkola, podstawówki, gimnazjum i liceum. Kiedy oboje wybraliśmy sobie studia w Londynie, postanowiliśmy razem wynająć mieszkanie. Tak bardzo się cieszyliśmy.
            -Nie musisz mówić, jak nie chcesz, Lou.
            -Uwielbiałem go pod każdym względem. Był dla mnie wzorem. Zawsze tak dobrze się uczył, ale potrafił też nieźle zaszaleć. Kiedy miałem problem, dawał mi świetne rady, a gdy byłem smutny… przytulał mnie w taki sposób, że po chwili było już lepiej. – mówiłem cicho, patrząc tępo w moje dłonie. Chciałem o tym mówić, chciałem to z siebie wyrzucić i cieszyłem się, że mogłem opowiedzieć o tym Harremu. – Przeprowadziliśmy się i zaczęliśmy studia. Początki były ciężkie, ale to chyba normalne. Liam uczył się za dwóch i często mi pomagał.
            -Liam?
            -Tak. Miał na imię Liam. – wyszeptałem i zadrżałem na dźwięk jego imienia. Od czasu jego śmierci nigdy go nie wypowiedziałem.
            -Co się stało?
            -On zachorował. – Harry przytknął dłoń do buzi. – Zdiagnozowano u niego raka… złośliwego. Niestety miał badania dość późno i chemia nie dawała zbyt wiele. Był coraz słabszy. Nie wychodził z domu, a ja przerwałem studia i byłem przy nim. Pomagałem mu, jak tylko mogłem. Z każdym dniem było tylko gorzej. – po moim policzku zaczęła spływać kolejna łza. To było dla mnie przerażające. Czułem się teraz tak, jak wtedy.
            -Tak mi przykro.
            -Kiedy umarł… wycofałem się ze studiów. Nie chciałem już tam chodzić. Wszystkie te ściany, drzwi i znajomi ludzie przypominali mi jego roześmianą twarz, a po chwili przed oczyma miałem jego bladą, zmęczoną buzię. Nie mogłem tam wrócić.
            -Jak zacząłeś pracę jako psycholog?
            -Moja mama mi pomogła. Wiedziała, że mam świetne referencje do tego zawodu, a rady Liama jeszcze bardziej mnie kształtowały. Starałem się o wiele posad, lecz zazwyczaj odmawiali, mówiąc, że bez studiów nie ma mowy o przyjęciu mnie. Wtedy zobaczyłem małe ogłoszenie o próbnym etapie. Zapisałem się i przez pierwszy miesiąc pracownicy mnie tam szkolili i zapisali do mnie jednego klienta, aby zobaczyć, jak sobie radzę. Jak widać, nie było tak źle i przyjęli mnie na pełen etat.
            -Szczęście w nieszczęściu. – wyszeptał.
            -Można tak powiedzieć. – wytarłem oczy, a chłopak jeszcze raz mocno mnie przytulił. Po chwili, wyprostowałem się i położyłem głowę na jego ramieniu, a on objął mnie ręką. Było mi przyjemnie. Bardzo przyjemnie.

***
            -Haz? – wyszeptał.
            -Tak?
            -Wytłumaczysz mi? – zapytał, a ja nagle cały zesztywniałem. Czekałem na to pytanie, lecz to nie znaczy, że umiałem na nie dobrze odpowiedzieć. Wszystko obmyślałem tysiąc razy, ale nie wystarczająco wiele, aby było idealnie. Nigdy nie da się przygotować wszystkiego tak dobrze.
            -Tak jak obiecałem. – odparłem i zacząłem układać sobie w głowie wszystko jeszcze raz. Louis oderwał się ode mnie i usiadł tak, aby miał na mnie dobry widok. Nie potrafiłem na niego spojrzeć.
            -Zacznij, kiedy będziesz gotowy. – uśmiechnął się delikatnie i przebiegł dłonią po moich lokach. Przymknąłem powieki i poczułem rozchodzącą się po całym moim ciele rozkosz. Tak, zwykły dotyk, a tyle przyjemności. Poczułem delikatną ulgę, gdyż atmosfera między nami nieco się rozluźniła. Postanowiłem więc zacząć.
            -Na początek chciałem Cię przeprosić. Tak więc, przepraszam Cię za moje bezmyślne zachowanie. Wiem, że postąpiłem okropnie. Z dnia na dzień stałem się obojętny na Ciebie i Twoje uczucia. Właściwie to nie było tak do końca… chciałem, abyś właśnie tak myślał, ale to nie znaczy, że taki byłem.
            -Słucham? – zapytał cicho niedowierzając.
            -Pragnąłem zdystansować nasze kontakty.
            -Dlaczego?
            -Powoli.
            -Dobrze, dobrze.
            -Lou, to był strasznie głupi pomysł. Tak bardzo lubiłem spędzać z Tobą czas. Kiedy widziałem Twój uśmiech było mi łatwiej… było mi lepiej. Cieszyłem się Twoim szczęściem, tak jakby. Jednak, nie to było problemem.
            -A co? – potarłem dłonią czoło i starałem się dobrać właściwie słowa.
            -Z każdym dniem czułem, jak nasza przyjaźń staje się silniejsza. – powiedziałem, lecz po chwili walnąłem się w głowę. – Miałem Cię za przyjaciela, nadal mam tylko, że… to nie było tak samo jak z Niallem.
            -To znaczy? Rozumiem, że nie było między nami takiej więzi, to normalne. Przecież znasz Nialla o wiele dłużej niż mnie.
            -Nie chodzi o to. – spojrzałem ukradkiem na chłopaka. Cały czas mnie obserwował, więc przyłapał mnie na tym. Teraz już nie mogłem tak po prostu odwrócić wzroku. Wyprostowałem się i chrząknąłem, wpatrując się w jego hipnotyzujące oczy. Jego spojrzenie nagle dodało mi odwagi, więc wykorzystałem to i kontynuowałem.
            -W mojej głowie nie byłeś tylko moim przyjacielem. Nie chodzi o lepszego, czy gorszego. Chodzi o to, że dla mnie mógłbyś być kimś znacznie więcej. – powiedziałem na jednym wydechu, a chłopak patrzył na mnie, jak zamurowany. – Od początku naszej znajomości czułem to coś. Kiedy mnie przytulałeś, czułem miłe dreszcze. To chyba nie tak reaguje przyjaciel na przyjaciela. – przerwałem i czekałem, aż chłopak coś powie. Jednak jedyne, co otrzymałem to dłużąca się cisza. – Dlatego właśnie chciałem się od Ciebie oderwać. Nie chciałem popsuć relacji między nami, chociaż zjebałem jeszcze bardziej. Bałem się, jak cholera, że się dowiesz i byłem obojętny w twoich oczach, lecz w środku umierałem. – wyszeptałem. – To chyba wszystko. – powiedziałem i zamilkłem. Patrzyłem na niego, lecz nie doczekałem się najcichszej odpowiedzi. Słyszałem tylko jego nierówne bicie serca.
            -Lou? – cisza.
            -Wiem, że to dziwne, nietypowe. Mówiłem Ci na początku, że jestem gejem. Oboje nie przypuszczaliśmy, że ja… że mógłbym… że mógłbym się w Tobie zakochać. – odważyłem się to powiedzieć i choć byłem z siebie dumny, poczułem narastającą panikę. Louis siedział i nadal nic nie mówił. Patrzyliśmy prosto w swoje oczy, lecz nawet tam nie mogłem doszukać się odpowiedzi. Moje przerażenie urosło, kiedy w końcu odwrócił wzrok. Spuścił głowę i patrzył tępo w chodnik i nadal nic nie mówił. Dopuszczałem do siebie myśl, że mógłby nie czuć tego, co ja, lecz nie wiedziałem, że to aż tak zaboli. W głębi duszy, miałem ogromną nadzieję, że Lou mnie zrozumie i chociaż zechce kontynuować naszą przyjaźń. Jednak, on nawet nic nie powiedział. Żadnego, głupiego słowa. Kaszlnąłem, lecz nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Wstałem i jak najszybszym tempem odszedłem.

Pół godziny później

            Wszedłem do domu, zamykając drzwi na klucz. Nie miałem już siły wejść na górę. Usiadłem w kuchni przy stole i tak po prostu zacząłem płakać. Nie mogłem w to uwierzyć. Powiedziałem mu wszystko, powiedziałem mu prawdę, a on nawet nie zareagował. To było gorsze od samego odrzucenia.
Po dwudziestu minutach, otrząsnąłem się trochę i wszedłem po schodach na górę. Udałem się do łazienki i wziąłem krótki prysznic, po czym ubrałem na siebie czyste bokserki. Pokierowałem się do swojego pokoju i usiadłem na łóżku.
Do „Niall :D” Wszystko jest w porządku.
Wysłałem wiadomość, mimo tego, że wcale nie było dobrze. Nie chciałem martwić przyjaciela, a tym bardziej odciągać od kuzyna. Poza tym, wolałem chyba zostać sam i wszystko na nowo sobie poukładać.  Jednak, wizja poukładania sobie wszystkiego bez Louisa była zbyt trudna. Po tym wszystkim o czym mi opowiedział, o Liamie… sądziłem, ze jednak mnie zrozumie. Myślałem, że mi zaufał. Te myśli nie dawały mi spokoju, ponieważ nie mogłem tego wszystkiego pojąć. Tomlinson zachowywał się przecież tak inaczej. Często mnie przytulał, bawił się moimi loczkami, dotykał tak po prostu. Może jednak to wyolbrzymiałem? Może za każdym razem, gdy był blisko i czułem stado motyli w brzuchu sprawiło, iż czułem, że on choć w małym stopniu odwzajemnia moje uczucia? W rzeczywistości jednak, tak bardzo się myliłem.
Zakopałem się pod kołdrę i mocno nią otuliłem. Było mi strasznie zimno, mimo tego, że był początek czerwca. Czułem się źle. Nie, czułem się okropnie.
Moje powieki po kilku minutach stały się potwornie ciężkie. Miałem już zamknąć oczy i pogrążyć się w głębokim śnie, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, więc zignorowałem to i wsunąłem głowę pod nakrycie.
Jednak pukanie nie ustąpiło. Minęło pięć minut, więc postanowiłem wstać. Zszedłem cicho na dół i zorientowałem się, że nastała cisza.
Wróciłem więc do pokoju, lecz coś znowu nie pozwoliło mi się położyć. Usłyszałem delikatne stukanie w moje okno. Brzmiało jakby ktoś rzucił w nie kilkoma małymi kamyczkami. Podszedłem do parapetu, uniosłem roletę nieco wyżej i zacząłem rozglądać się po podwórku. Moje spojrzenie po sekundzie utkwiło w osobie, która zawzięcie wpatrywała się w moją twarz. Moje oczy rozszerzyły się, ponieważ na trawie, pod moim domem stał Louis. Kompletnie nie wiedziałam, co zrobić.
            -Harry, otwórz mi! – usłyszałem stłumiony krzyk chłopaka. Opuściłem roletę i przetarłem dłońmi twarz. Kiedy dotarło do mnie, że mój ukochany właśnie do mnie przyszedł, zbiegłem szybko ze schodów i otworzyłem drzwi, pod którymi zastałem już chłopaka. Patrzyłem na niego lekko przerażony, nic nie mówiąc.
            -Przepraszam, Haz. Naprawdę bardzo Cię przepraszam!
            -Nie krzycz… może wejdziesz? Nie sądzisz, że to trochę głupio wygląda? – odparłem cicho, a Lou przytaknął i wszedł do mojego domu, zamykając za sobą drzwi.
Zlustrował mnie od stóp do głowy, a jego oczy dziwnie pociemniały. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że miałem na sobie tylko bokserki.
            -Wybacz, pójdę się ubrać. – już miałem się odwrócić, kiedy jego ciepła dłoń chwyciła mnie za łokieć.
            -Nie musisz.
Udaliśmy się do mojego pokoju, a ja chcąc pozbyć się nieprzyjemnego uczucia zimna, schowałem się pod kołdrę i oparłem plecy o ścianę.
            -Możesz usiąść. – powiedziałem szorstko i wskazałem brodą na moje łóżko. Chłopak posłusznie usiadł, chowając dłonie między nogami i spuszczając głowę. Siedzieliśmy w ciszy jeszcze kilka minut, kiedy w koncu wyprostował się i spojrzał prosto w moje oczy.
            -Przepraszam Cię. To co zrobiłem było cholernie głupie.
            -Ale Ty nic nie zrobiłeś.
            -Zrobiłem coś, nie robiąc nic, Haz. To jeszcze gorsze.
            -…
            -Ja po prostu… ja nie wiedziałem, co mam Ci odpowiedzieć.
            -Wystarczyło powiedzieć, że traktujesz mnie jak przyjaciela, że nic więcej do mnie nie czujesz, że wyobrażasz sobie życie z kobietą, a nie z takim nieudacznikiem, jak ja.
            -Może powinienem tak powiedzieć. – wyszeptał, a moje oczy nagle stały się mokre. Nie mogłem uwierzyć, ze właśnie to powiedział.
            -Może i powinienem, ale nie chciałem Cię okłamywać. Nie wyobrażam sobie życia z kobietą, chyba że z przyjaciółką, siostrą lub mamą.
            -Słucham? To znaczy, że Ty…
            -Tak, jestem gejem.
            -Jak to?
            -Nigdy nie miałem odwagi Ci tego powiedzieć, mimo, że Ty wyznałeś mi to samo.
            -Nie musisz się przy mnie wstydzić. Przecież siedzę w tym samym, co Ty, więc tym bardziej nie miałeś się czego bać.
            -Tak wiem, ale ja jestem po prostu głupi.
            -Nie mów tak.
            -Taka jest prawda. Zignorowałem Cię, nic nie odpowiedziałem.
            -Nie zignorowałeś mnie, tylko nie znałeś odpowiedzi.
            -Właściwie… ale Harry. Tak bardzo chciałem wykrzyczeć światu…
            -Co chciałeś wykrzyczeć światu?
            -Że dzięki Tobie jestem taki szczęśliwy. – odparł, a moje kąciki ust uniosły się wysoko do góry. – Przepraszam, Haz.
Wysunąłem ręce, tak aby zasugerować chłopakowi, żeby się do mnie przytulił. Zareagował natychmiastowo i wpadł w moje ramiona, chowając twarz w szyję. Poczułem jego ciepły oddech i przyciągnąłem go bliżej. Usadowił się wygodniej i trawiliśmy w tej pozycji dość długo.
            -Tęskniłem za Tobą. – wyszeptał chłopak, a moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, niż było to w ogóle możliwe.
            -Ja też tęskniłem, Lou. – powiedziałem prosto do jego ucha i dokładnie poczułem, jak zadrżał.
            -Dlaczego masz dreszcze? – zapytałem ni stąd ni zowąd.
            -Bo właśnie tak na mnie działasz, nawet wtedy, gdy tylko widzę Twój uśmiech. – odpowiedział, unosząc głowę i wpatrując się w moje oczy.

20 komentarzy:

  1. kurwa jaka zajebioza !
    czuję Larrego coraz bliżej ! < 33

    OdpowiedzUsuń
  2. awww :**** to takie słodkie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. DODAJ SZYBCIEJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ26 stycznia 2013 21:52

    DAAALEEEJ , ALE ZAJEBIŚCIE . AWWWWWWWW <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwww <3. Nie mogę się doczekać Larrego <3. A rozdział jest piękny <3.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki że dodalas tak szybko rozdział :) treść jest cudowna :)) Larry <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej
    To bylo cudowne. Na prawde, niesamowite. Czekam na nexta.xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest nie do opisania...cudowne, słodkie, piękne i jeszcze raz cudowne. ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże BOSKI !!! Dziękuje że spełniłaś moje życzenie i dodałaś rozdział wcześniej! Kufa Boski, świetny, magiczny rozdział!!! *.* <3 //Lila =)

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże! Boskie najlepsze cudowne piękne. Brak słów *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko, wspaniały rozdział! Zauważyłam masowe 'aww' w prawie każdym komentarzu. Nie dziwię się, bo rozdział był niesamowity i uroczy :* Jej, Haz nareszcie się przyznał do swoich uczuć! Byłam gotowa skopać Louisowi ten sexi tyłek za to, że tak totalne zignorował Harrego i w ogóle się nie odezwał. Na szczęście Tommo poszedł po rozum do głowy i wrócił przeprosić Hazzę. Nawet przyznał się do swojej orientacji, aww Lou, jestem z ciebie dumna. :') Mam nadzieję, że następny rozdział zaczniesz od dłuuugiego pocałunku <3Piszesz świetnie i tak naturalnie, aż miło się czyta. Codziennie sprawdzam czy weszedł nowy rozdział, bo wiem, że zazwyczaj dodajesz wcześniej, więc mam nadzieję. Czekam na nexta, życzę weny i oczekuję mega uroczego pocałunku! Xx

    OdpowiedzUsuń
  11. !!!!!! Genialny rozdział , najlepszy ze wszystkich jak na razie! Życzę ci weny i mam nadzieję , że jak najszybciej dodasz rozdział... Za długo bez kolejnego nie wytrzymam . Liczę na jakiś mega uroczy pocałunek . Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojaciezpierdziele to bylo swietne, takie slodkie i w ogole. W takim razie teraz czekam na ich pierwszy pocalunek. Dobra robota! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. O ja pierdole *o* TO JEST PIĘKNE ! *___* tylko jak mogłaś przerwać w tym momencie ? :'c miałam nadzieje że się zaraz pocałują czy coś..ale teraz mam takie #LarryFeels skjdfgshfljsdgglfsdlg *___* Kocham Cię za to opowiadanie i za ten blog za wszystko co piszesz bo robisz to świetnie, masz talent na prawdę! <3 Czekam z niecierpliwością na następny :'3
    @LittleThings696

    OdpowiedzUsuń
  14. Boshh skąd ty masz taki talent ..? Zajebałabyn *.* Ommnomm .. Kocham too .! ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. o kurwa to był najlepszy rozdział!!! bosz.. nie mogę w to uwierzyć, że wyznali sb miłość *.* Omnomnomnomnomnomonomn <3333333 Nie mogę doczekać się aby przeczytać następny *~* KOCHAM CIĘ!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Matkooo tak fajnie się czyta blogi do momentu w którym się ujawnia larry<3

    OdpowiedzUsuń