Witajcie Kochani! ♥
Zdobyliście ponad 15 lajków, więc spięłam pupę i napisałam dla Was epilog. Smutno mi, że ta historia dobiega końca, ale naprawdę nie było sensu ciągnąć tego w nieskończoność. Mimo wielu błędów i niektórych nudnych momentów, jestem z tego dumna. Uważam, że ta powieść, jest na pewno lepsza od poprzedniej, a przede wszystkim wymyśliłam ją sama, nie ściągając kilku rzeczy z innych blogów.
Kolejne opowiadanie, zaczęłam pisać zupełnie przez przypadek. Wpadł mi mały pomysł na imagin, a tu się okazało, że fajnie by było zrobić z tego dłuższe opowidanie. Mam już pierwszy i połowe drugiego rozdziału i mam nadzieję, że się Wam spodoba. Rozdziały prawdopodbnie zacznę dodawać za tydzień w poniedziałek, czyli akurat jak rozpoczną mi się ferie.
Na koniec, chciałam Wam bardzo serdecznie podziękować, za wszystkie wspaniałe komenatarze, które tak motywowały mnie do pracy i tak wiele wejść. Jestem strasznie szczęśliwa i BARDZO WAS KOCHAM! <3
Do usłyszenia :)
Epilog.
-Lou? –
zaczął.
-Tak?
-Co byś… co
byś powiedział, gdybym za kilka lat chciałbym mieć z Tobą dziecko? – stanąłem jak
wryty i kompletnie nie wiedziałem, co teraz powiedzieć. Nie miałem pojęcia, czy
mówił poważnie, czy tylko nabijał się ze mnie. Odwróciłem się do niego przodem
i spojrzałem zmieszanym wzorkiem. Miał śmiertelnie poważny wyraz twarzy, więc
wątpie, aby żartował. Jednak nadal nie mogłem
nic wykrztusić.
-Mówisz
poważnie? – wydukałem w końcu.
-Zdecydowanie.
– był niepewny, czułem to.
-Czy Ty
naprawdę chcesz mieć ze mną dziecko? – moje słowa nie mogły trafić do mojej
głowy. Czułem się, jakbym śnił lub tylko zagłębił się w moje najskrytsze marzenia.
Podszedłem bliżej do Harrego i spojrzałem prosto w jego oczy.
-Nawet nie
wiesz jak bardzo. Jeszcze jak opowiadałeś mi o tej małej dziewczynce z takim
zachwytem… - nie pozwoliłem mu dokończyć, ponieważ wpiłem się czule w jego
usta. W moim brzuchu wibrowało od nadmiaru emocji, których nie umiałem opisać
słowami. Przylgnąłem do Hazzy całym swoim ciałem, całując go bez opamiętania.
Ten oczywiście, od razu położył dłonie na moim pośladkach i przyciągnął jeszcze
bliżej, tak że wyjątkowo dokładnie czułem jego przyrodzenie, ocierające się o
moje. Było mi przyjemniej, jak nigdy dotąd. Właściwie, byłem po prostu
szczęśliwy. Nikt jeszcze w życiu nie przyczynił się, aż tak bardzo do tego, że
chce mi się żyć.
Po kilku minutach oderwałem się chłopaka, lecz nadal byłem w
niego wtulony.
-Oh, Harry.
Jak Ty to robisz?
-Co
takiego?
-Sprawiasz,
że jestem tak strasznie szczęśliwy.
-Wiesz? –
zamilczał na chwilę. – Mógłbym zapytać Ciebie dokładnie o to samo. –
zaśmialiśmy się cicho, po czym musnęliśmy czule nasze usta.
-Chodź. –
powiedziałem, odsuwając się od mojego chłopaka. – Musimy się rozpakować. –
pociągnąłem go za dłoń, aby mi pomógł, lecz zaparł się.
-Musimyyyy?
Ja chcę porobić coś innego.
-Co
takiego? – przyciągnął mnie do siebie jednym ruchem i przejechał dłonią po moim
członku. Nie mogłem powstrzymać cichego jęknięcia, co Harry wykorzystał i
zaczął mnie całować. Cofnąłem się jednak szybko, dopóki nie byłem jeszcze, aż
tak oczarowany.
-Nie!
Uspokój się! Sprzątamy!
-Agrrrrr…
jesteś okropny.
-Też Cię
kocham.
Następnego dnia.
Obudziłem się, a może to ktoś
obudził mnie. Dopiero po chwili, poczułem wargi Harrego na swoich. Leżałem
jeszcze chwile i rozkoszowałem się jego pieszczotami, a po chwili odwzajemniłem
pocałunek. Styles od razu zareagował i wdrapał się na mnie. Zaczął jeździć
dłońmi po moim nagim torsie, a ja przymknąłem powieki.
-Która
godzina? – wychrypiałem.
-Ciiii.. –
wyszeptał, po czym pocałował mnie przeciągle.
Było mi niezmiernie przyjemnie, lecz nie mogliśmy przeleżeć
całego dnia w łóżku. Mieliśmy naprawdę sporo do nadrobienia, ale na szczęście
udało nam się wczoraj wszystko posprzątać.
***
Niczego tak
bardzo na świecie nie byłem pewny, jak tego, że kochałem Louisa z całej siły. Z
każdym dniem pragnąłem go coraz bardziej, a gdy tylko ograniczał nasze
zbliżenia, chciałem go jeszcze bardziej. Czułem się od niego uzależniony.
-Haz. –
zaczął Lou, kiedy już po śniadaniu usiedliśmy na chwilę na kanapie.
-Słucham?
-Pamiętasz,
jak mowiłeś, że spróbujesz porozmawiać z mamą?
-Tak.
-Może
zrobisz to… teraz?
-Teraz?!
-No
przecież mówię.
-No ale
jest piątek. Pewnie jest w pracy albo coś.
-Harry.
-To może
napiszę jej sms-a, czy mogę zadzwonić?
-Jeśli tak
chcesz, to napisz. – wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon i wpisałem krótkie
pytanie. Robiłem to jak najdłużej, lecz Tommo patrzył na mnie i nie dał mi
wygrać. Wysłałem w końcu wiadomość i zacząłem bawić się komórką. Po kilkunastu
sekundach przyszła odpowiedź.
Od ‘Mama’ „Nie dzwoń”
Odłożyłem telefon na stolik, po czym wgapiałem się tępo w
ścianę. Nie mogłem uwierzyć, że własna matka nie chciała ze mną rozmawiać. Nie
miałem ochoty na płacz. To nie było to. Emocje, które wewnątrz mnie buzowały,
nie chciały wyjść. Zostały tam i niszczyły mnie od środka. Poczułem
przeszywający ból w klatce piersiowej i dopiero po chwili zorientowałem się, że
Lou mocno mnie przytulił. Nie zareagowałem. Nie potrafiłem.
-Harry. –
szepnął, lecz słyszałem jego słowo, jakby z oddali.
-Haz! –
szarpnął mną.
-Harry
odezwij się! – krzyknął do mnie, lecz po prostu nie umiałem się odezwać. Było
mi źle, cholernie źle. Chłopak wdrapał się na moje kolana i usiadł na mnie
okrakiem. Chwycił moją twarz w swoje dłonie i skierował ją w swoje oczy. –
Wiem, że nie tak to sobie wyobrażałeś, ale może nie ma teraz czasu. Nie
obstawiaj najgorszego.
-Zamknij
się! To nie Ciebie wyrzekł się ojciec, a matka nie chce z Tobą rozmawiać! –
wykrzyczałem i zepchnąłem go z siebie. Wstałem i czym prędzej udałem się na
górę.
Nie wychodziłem z pokoju już do wieczora. Co gorsza, Louis
nawet nie zapukał do moich drzwi. Nie słyszałem tej jego kroków, więc zapewne
siedział na dole. Możliwe też, że wyszedł z domu, gdyż z góry trudno usłyszeć
dźwięki.
Około siedemnastej otworzyłem laptopa i napisałem do kilku
znajomych, prosząc ich o skany lekcji moich i Lou. Po dwóch godzinach
otrzymałem potrzebne dane i wysłałem jedne pocztą do mojego chłopaka, a drugie
wydrukowałem. Nie miałem ochoty na naukę, więc włożyłem kartki w książkę od
chemii i wróciłem na łóżko.
Po kilkunastu minutach usłyszałem, jak ktoś biegnie po korytarzy.
Louis wpadł do mojego pokoju i podał mi szybko telefon. Wibrował.
-Odbierz!
Odbierz! To Twoja mama! To Annie! – spojrzałem na niego wielkimi oczami, po
czym skierowałem wzrok na ekran komórki. Rzeczywiście dzwoniła moja mama. Z
niepokojem odebrałem i przyłożyłem telefon do ucha.
-Halo? –
wyszeptałem.
-Harry?
-Tak.
-O matko!
Dziecko! Tak się o Ciebie martwiłam! Boże, tak mi głupio. Nie mogłam zadzwonić,
bo byłam w domu i rozpisywać też nie za bardzo, bo Marcus by zobaczył, że coś
piszę i sprawdziłby.
-On musi
Cię sprawdzać?
-Harry,
Kochanie. Nic Ci nie jest? Gdzie Ty jesteś?
-U Louisa.
-Mieszkasz
tam?
-Tak.
-Wróć do
domu. – usłyszałem po krótkiej ciszy słowa mamy. Momentalnie do moich oczu nalały
się łzy. Tommo chciał wyjść, ale poprosiłem go ruchem ręki, aby został. Usiadł
więc obok mnie i nasłuchiwał.
-Ale mamo…
jak? Ja nie mogę, ojciec… On…
-Przestań!
On nie ma prawda wyrzucać Cię z domu! Poza tym, nie jest Twoim biologicznym
tatą! Nie ma prawa i tyle!
-Mamo?
-Tak?
-Czy coś
się stało?
-Nie
Skarbie, wszystko w porządku. – wyczułem w jej głosie fałszywą nutę i od razu
wiedzaiłem, że coś jest nie tak.
-Mów.
-Harry,
wszystko jest dobrze.
-Powiedz,
co się dzieje. – usłyszałem, jak pociągnęła nosem. Po chwili rozpłakała się
głośno.
-Błagam
Cię, wróć tutaj. – rozłączyłem się, po czym zerwałem się z łóżka. Odwróciłem
się na chwilę, aby spojrzeć na Louisa.
-Przepraszam,
że krzyczałem. Byłem zdenerwowany.
-Rozumiem,
nie ma sprawy.
-Lou, ja
muszę iść.
-Dlaczego?
-Co
niedobrego dzieje się w domu.
-Mam iść z
Tobą?
-Nie,
lepiej tu zostań.
Okazało
się, że Marcus nie był gniewny i złośliwy tylko w stosunku do Harrego. Był też
źle nastawiony do swojej żony, którą, gdy tylko zaczynała wspominać o synie,
bił. Po prostu, nie zważając na to, iż jest kobietą, szarpał nią i krzyczał, że
On nie jest ich dzieckiem. Z początku Annie uciekała, lecz potem stawiała się
mężczyźnie, mówiąc, że to jej ukochany syn, a do Marcusa, owszem, nie należy.
Wtedy, on uderzał ją w twarz, czasem lżej, czasem mocniej. Czasem robił to
delikatnie, a czasem mocniej. Matka Harrego nie miała już siły, codziennie bała
się o swoje życie, gdyż czuła, jak z godziny na godzinę, jego mąż robi się
groźniejszy. Nie miała odwagi wyrzucić go z domu, a sama nie miała dokąd iść.
Gdy tylko dostała sms’a od Hazzy, ucieszyła się jak nigdy i zadzwoniła, jak
wyszła z domu z wymówką, iż braknie chleba. Z chęcią rozmawiałaby z nim dłużej,
lecz nieoczekiwanie się rozłączył. Nie orientując się zbyt, gdzie zaszła,
zobaczyła po kilku minutach, biegnącą w jej stronę postać. Gdy była już bliżej,
dojrzała w nim swoje ukochane dziecko, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy.
Chłopak również płakał. Rzucił się w ramiona swojej jedynej mamy i zatopił się
w jej uścisku. Czuł się z nią bardzo dobrze. Było ciemno, więc Harry nie miał
okazji zobaczyć ran na twarzy Annie.
-Mamo,
powiedz, co się dzieje? – zapytał, gdy już się uspokoił. Ona tylko pociągnęła
go w stronę latarni i pokazała mu twarz. Styles przyłożył dłoń d swoich ust i
syknął z przerażenia.
-On Ci to
zrobił?! – już się wyrywał, aby tam pójść, lecz ona go zatrzymała.
-Przestań,
Haz! To nic nie da! On Ci zrobi krzywdę!
-Ja mu
zrobię krzywdę, mamo!
-Nie,
rozumiesz?! Nie idź tam! Błagam!
-Dobrze…
ale jeśli Ty tam nie wrócisz. – powiedział pewnie i stanął naprzeciwko jej.
-Kochanie,
ja muszę tam wrócić. Nie mam gdzie spać.
-Możesz
przenocować u Louisa. On mieszka sam… no znaczy ze mną.
-Twój
przyjaciel zapewne nie ma ochoty przygarniać do domu obce kobiety.
-Louis jest
moim chłopakiem, wiesz?
-Jak to? –
spojrzała na chłopca z przerażeniem.
-Tak,
kocham go. Jest dla mnie bardzo ważny. Wczoraj wróciliśmy, a wiesz gdzie
byliśmy? Nad morzem! Było cudownie! – mówił z takim zachwytem, jakby opowiadał
o swoich najlepszych wspomnieniach. Annie równie mocno była uradowana. Cieszyła
się szczęściem syna.
Harry objął mamę w pasie i ruszyli w stronę domu jego
chłopaka. Opowiadał jej o wszystkich spędzonych dniach z Louisem. Jego mama
była naprawdę zadowolona. Cieszyła się, że w końcu mogła być z synem, który na
dodatek był szczęśliwy.
Gdy weszli do domu, Hazza pokierował mamę do jego pokoju.
Wtedy wyjaśnił wszystko Tomlinsonowi.
-Nie ma
sprawy, Haz. Może tu być.
-Naprawdę?
Nie wiem, jak Ci dziękować!
-Wystarczy,
że jesteś.
-Lou,
jeszcze raz Cię przepraszam za dzisiaj. – chłopak przyciągnął do siebie
kędzierzawego i mocno go przytulił.
-Wszystko w
porządku. Będzie dobrze, dopóki Ty tu jesteś.
-Kocham
Cię. – wyszeptał Harry.
-Ja Ciebie
też.
Nie czytam opowiadań o Larrym ale ten blog mi się na prawdę podoba jestem ciekawa co będzie dalej. Czekam na 1 rozdział:)
OdpowiedzUsuńJAPIERDOLE, to jest koniec tych 15 ROZDZIAŁÓW AHAHHA BEKA AHAHAH JAPIERDOLE.
UsuńJeju *.* Cudowny <3 Miód, cud, malina <3 Aż miło się czyta <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity. Szkoda, ze to juz koniec, ale to bylo przepiekne. Kocham Cie.
OdpowiedzUsuńJa nie chcę by był koniec... To było takie piękne ;) Może napiszesz drugą część??
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award na http://historia-pewnej-koszulki-w-paski.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńDaria
Jeny, to juz koniec, az trudno uwierzyc. Cos mnie urzeklo w tym opowiadaniu, ale do konca nie jestem pewna co. Bardzo ciesze sie, ze bedzie drugie opowiadanie, bo lubie sposob w jaki piszesz. Szczerze mowiac mialam cicha nadzieje, ze napiszesz cos o tej adopcji itd, no ale tak tez moze oczywiscie byc. Pozdrawiam i zycze weny!
OdpowiedzUsuńJezuuu jakie to jest piękne *__* Szkoda ze juz koniec :c
OdpowiedzUsuńjeeeeeeeeejkuu *-* Cuudnwone opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńczytałam je zaledwie 2h (od prologu do epilogu) :3
xx
Opowiadanie było świetne, ale muszę powiedzieć, że trochę się zdziwiłam czytając ten epilog. Odniosłam dziwne wrażenie... To tak jak byś nie pisała Ty. Sytuacje zaistniałe w twoim opowiadaniu są zazwyczaj opisane skrupulatnie, a ta końcówka wyszła taka uogólniająca. I tak szczerze mówiąc (pisząc) to miałam nadzieję na coś w stylu: '7 lat później'! To Twoja decyzja czy jeszcze coś dopiszesz, ale myślę, że wszyscy by się ucieszyli gdybyś napisała coś w ten deseń i opisała to posiadanie przez nich dziecka i ich dalsze wspólne życie. Taką drugą część epilogu... Pamiętaj, że naprawdę podobało mi się Twoje opowiadanie i czytało mi się je naprawdę przyjemnie, ale odniosłam wrażenie, że takie trochę na wymus było to zakończenie. Choć nie ukrywam, że też mi się podobało! Lubię Twój styl pisania i to jak wszystko opisujesz. Czytając to opowiadanie naprawdę mogłam sobie wszystko wyobrazić i odczuć ich problemy, z którymi się borykali. Ich uczucia były przedstawione w naprawdę ciekawy sposób. Błagam Cię, w imieniu swoim i wszystkich tych, którzy chcą dalszej części tego opowiadania, dopisz jakieś jeszcze zakończenie. Coś w stylu 'Epilog - częćś 2.'! Było by wspaniale przekonać się jak potoczyło się ich dalsze życie! xd
OdpowiedzUsuńLove Ya! <3
//Kasiek
Bardzo mi miło za te wszystkie miłe słowa i naprawdę nie wiem, co jeszcze powiedzieć.
UsuńZakończenie właśnie chciałam napisać inaczej, niż resztę. Specjalnie nie dopisałam ostatecznej i szczegółowej końcówki, abyście sami mogli wymyślić sobie Wasz idealny koniec. Mam nadzieję, że nie masz i nie macie do mnie o to żalu, jeśli tak, wybaczcie.
Drugie opowiadanie zawiera dłuższe rozdziały i tam raczej doczekacie się bardziej szczegółowego zakończenia :)
Jak mogłabym mieć do Ciebie o to żal? Jeżeli tak miało wyglądać zakończenie to jest dobrze. I tak uważam, że jest napisane ciekawie. Ja już mam mój idealny koniec! Mam nadzieję, że następne opowiadanie będzie równie cudowne i interesujące! Nie trać zapału do pracy, bo masz tu swoją wierną fankę i stałego bywalca! Życzę weny i powodzenia przy dalszym pisaniu! Masz ode mnie wielkiego HUGA!!
UsuńLove Ya! <3
//Kasiek
Jejku piękne zkończenie. Dziękuje Ci za to opowiadanie. Spędziłą z nim naprawde wspaniąłe chwile. Już się nie mogę doczekać nowego opowiadania. Życze dużo weny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAda
Kocham tego bloga <3 zaobserwujesz ?http://one-direction-1d-by.blogspot.com odwdzięcze się ;D
OdpowiedzUsuńKocham!!<33
OdpowiedzUsuńNajlepsze! <3
OdpowiedzUsuń