czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 2. 'We're looking for love'


Cześć wszystkim! ♥
Ten rozdział trochę dłuższy od poprzedniego, ale zapewne nudny. No niestety początki zawsze są trudne, bo przecież nie można przechodzić od razu do konkretów (If you know what I mean) :D
Jutro mam urodzinki! <3 16 lat, ale ze mnie stara dupa. Hahaha :p

3. rozdział będzie najszybciej w poniedziałek.
Jak Wam podoba się ten poniższy? :3

Miłego czytania! <3







Rozdział 2.

            Wróciłem w końcu do domu i pierwsze, co zrobiłem to padłem na kanapę. Byłem totalnie zmęczony. Poniedziałki były najgorsze, nie tylko dlatego, że zaczynały dni pracy, lecz miałem wtedy najwięcej roboty. Spotkania trwały, aż do dwudziestej pierwszej i niesamowicie się dłużyły. Na szczęście nie musiałem wstawać bardzo wcześnie. Pracowałem do późna, lecz miałem dopiero na jedenastą, czasem dwunastą. Jednak wiele bym zrobił za kilka wieczorów tylko dla siebie.
Zsunąłem ze stóp czarne trampki i ułożyłem się wygodnie na tapczanie. Poczułem wielką ulgę, która uwolniła mnie od nałogowego bólu pleców. Moje krzesło, a nawet fotel w sali, były wyjątkowo niewygodne. Zdecydowanie nie działało to dobrze na mój kręgosłup.

Godzinę później.

            Zerwałem się z łóżka, słysząc głośny dźwięk mojego telefonu. Uspokoiłem szybko oddech i przyłożyłem komórkę do ucha.
            -Słucham?
            -Dzień dobry. Tu Anne Styles.
            -Dobry wieczór. – powiedziałem trochę przerażony. Dopiero po kilku sekundach przypomniałem sobie o Harrym, który miał identyczne nazwisko. Jednak nie miałem pojęcia, kto zechciał do mnie dzwonić po dwudziestej drugiej.
            -Z tej strony mama Harrego.
            - A tak, dobrze. W czym mogę pomóc?
            -To prawda, że On do Pana przychodzi?
            -Emm.. no tak.
            -Dlaczego?
            -No bo się zapisał. – nie za bardzo rozumiałem o co chodziło tej kobiecie. Na dodatek była trochę późno, więc mój mózg nie pracował dość szybko.
            -Co mu jest, że do Pana uczęszcza?
            -Niestety, tego nie mogę powiedzieć.
            -Jestem jego matką!
            -Takie są zasady, przykro mi.
            -Proszę Pana… to mój jedyny syn. Zawsze myślałam, że u niego wszystko w porządku. Mam z nim przecież dobre kontakty, dlatego nie rozumiem o co chodzi.
            -Może niech Pani, zapyta Harrego.
            -Myśli Pan, że mi powie?
            -Skoro mają państwo dobre kontakty, to po jakimś upływie czasu, powie.
            -Jest Pan pewien?
            -Niczego nie mogę Pani obiecać.
            -No dobrze, dziękuję w każdym bądź razie.
            -Nie ma sprawy.
            -Dobranoc.
            -Do widzenia. – nacisnąłem czerwoną słuchawkę, po czym usiadłem w moim ulubionym fotelu, naprzeciwko telewizora. Zaczęły męczyć mnie niektóre nieprawidłowości. Skąd mama Harrego dowiedziała się o spotkaniach? Przecież mówił, że nikt z jego rodziny o tym nie wie. Jutro się wszystkiego dowiem. Chyba.

Wtorek, 17:30.

            Do mojego gabinetu, punktualnie o siedemnastej trzydzieści, wkroczył Harry Styles. Nie wyglądał na zadowolonego, ale też na smutnego. Raczej był zły.
            -Cześć, Harry. – przywitałem go miło.
            -Dzień dobry. – wysyczał i podszedł bliżej do mojego biurka. – Podobno na tych spotkaniach, wszystko zostaje w tym pokoju? Czy nie tak mówił Pan na początku? Może Pan zapomniał?
            -Proszę, nie mów do mnie Pan, nie lubię tego.
            -Pf! A ja nie lubię kłamania!
            -Uspokój się. Powiedz może, co się stało.
            -Powiedziałeś mojej matce!
            -Nic nie powiedziałem Twojej mamie. – chłopak wyglądał naprawdę groźnie. Patrzył na mnie z wielką pogardą i tak, jakbym wyrządził mu największą krzywdę na świecie. Przecież nie zdradziłem żadnych jego sekretów, nic nie powiedziałem Pani Anne. – Zadzwoniła do mnie wczoraj po dwudziestej drugiej i pytała, dlaczego do mnie przychodzisz. Nic jej nie powiedziałem.
            -Jak to? – spojrzał na mnie zdziwiony.
            -Tak to. Nigdy w życiu nie wydałbym problemów moich klientów.
            -To w takim razie, skąd ona wie?
            -Nie mam pojęcia.
            -Oh, przepraszam, że tak wybuchnąłem.
            -Nie ma sprawy. – puściłem mu oczko, po czym usiadłem w bordowym fotelu, a po chwili dołączył do mnie Harry.
            -Ona wczoraj do mnie przyszła, jak już kładłem się spać. Zaczęła mnie przytulać i pytać, czy u mnie wszystko w porządku. W końcu pękła i powiedziała, że wie o naszych spotkaniach.
            -Co było dalej?
            -Zapytałem, skąd wie, ale zbyła mnie. Była bardzo zmartwiona i chciała się dowiedzieć, co jest nie tak. Potem się rozpłakała. – zauważyłem, że chłopakowi nie było łatwo o tym mówić. Był przygnębiony. – Nie lubię, gdy mama płacze. Zawsze staram się, aby było dobrze, aby nie musiała się o mnie martwić.
            -Dlatego jej nie powiedziałeś?
            -Tak. Przytuliłem ją i powiedziałem, że wszystko jest w porządku, że nie musi się martwić, ale ona nie słuchała. Zawzięcie zgadywała, co jest.
            -Co wtedy mówiła?
            -Pytała, czy jacyś koledzy mnie biją, czy nauczyciele są okej itd. Mówiłem jej, że to nic takiego, że po prostu potrzebuję malutkiej pomocy, ale ona nadal stawiała na swoim. – w jego oczach widziałem łzy. W tym momencie, czułem, jak moje serce pękało. Matka, która tak bardzo kochała swojego syna i chciała uchronić go od złego i syn, który tak bardzo martwił się o mamę i robił wszystko, aby nie cierpiała.
Harry szybko podniósł rękę i starł z oka łzę, która natarczywie pchała mu się do oka.
            -Spokojnie, Harry. Mama po prostu była przerażona i nie wiedziała, co się dzieje. Nie na co dzień, mama dowiaduje się, że jej syn chodzi do psychologa. Wiesz o co mi chodzi, prawda?
            -Niby tak. Ja po prostu… ja nie chce dłużej taki być. Chcę być normalny. – nagle schował twarz w dłoniach i zaczął trząść się, tak jakby płakał.
Podszedłem do niego szybko, usiadłem na skraju fotela i po prostu objąłem go, przyciągając bliżej siebie. Wiem, że psycholodzy nie powinni robić czegoś podobnego, lecz ja musiałem. Musiałem go pocieszyć i za wszelką cenę chciałbym powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze. Jednak nie mogę mu tego obiecać. Oczywiście pomogę mu, lecz nie wiem, czy mi się to uda.
Styles, ku mojemu zdziwieniu, przyciągnął mnie bliżej i mocno się we mnie wtulił. Po chwili, poczułem jak moja koszulka robi się mokra.
            -Ej, nie płacz. – wykrztusiłem, choć wydało mi się to strasznie głupie.
            -Jak? Jak mam nie płakać? Jestem skończonym idiotą. – wydukał i rozpłakał się jeszcze bardziej. Tak, byłem naprawdę dobrym pocieszaczem.
            -Nie mów tak. Nie jesteś idiotą!
            -…
            -Pomogę Ci, Harry. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby było dobrze. – chłopak przycisnął mnie jeszcze bardziej, lecz nie przeszkadzało mi to. Wyciągnąłem ręce, aby było mi wygodniej i ułożyłem je na plecach Styles-a. Gładziłem je delikatnie wzdłuż, chcąc go tym jakoś udobruchać. Już nic nie mówiliśmy. Po prostu czekałem, aż się uspokoi.
Po jakichś 3 minutach przestał płakać, ale nadal mnie nie puścił. Nawet było mi to na rękę. W jego objęciach było mi niesamowicie ciepło, a co dziwniejsze… dobrze. Nie rozumiałem tego trochę, lecz gdy chłopak się ode mnie oderwał, odsunąłem te myśli na później.

***
            Głupio mi było płakać przy Louisie, ale nie mogłem się dłużej powstrzymywać. To wszystko było dla mnie zbyt trudne i nie umiałem sobie z tym poradzić. Na dodatek, gdy mnie przytulił, rozkleiłem się jeszcze bardziej. Jednak, gdy delikatnie gładził moje plecy, zaczynałem się uspokajać. Tak jakby jego towarzystwo i dotyk sprawiały, iż czułem się lepiej. Znałem go zaledwie tydzień, a działał na mnie w taki sposób.
Z lekkim bólem, odkleiłem się od niego i wytarłem oczy. Wyprostowałem się i usiadłem z powrotem w fotelu, a po krótkiej chwili, chłopak wrócił na swoje miejsce. Patrzył na mnie ze zmartwieniem, a zarazem lekkim przerażeniem.
            -Może powiedz o tym swojej mamie? – zaproponował.
            -Nie chce jej martwić, jak już mówiłem.
            -No ale skoro już wie o spotkaniach. Może wyobrażać sobie nie wiadomo co i będzie martwić się jeszcze bardziej. Myślę, że byłaby spokojniejsza, gdybyś jej powiedział.
            -Jesteś pewien?
            -W stu procentach.
            -Tylko… jak ona zareaguje?
            -Tego nie wiem. Miejmy nadzieję, że nie źle. Wątpię, żeby była zła, raczej będzie chciała Ci pomóc.
Środa, 07:40

-Jak to nie idziesz do szkoły? – prawie wykrzyczałem do słuchawki.
-Jestem chory, Haz. – powiedział spokojnie Niall. Czułem się, jakby ktoś w tym momencie zadał mi niewyobrażalną krzywdę. Nienawidziłem chodzić do szkoły sam. Wtedy czułem się totalnie, jak ktoś obcy. Nie miałem z kim porozmawiać i nie było kogoś, kto mógłby odwrócić moją uwagę od nieprzyjemnych twarzy innych ludzi. Byłem przerażony, choć jeszcze nie było mnie w szkole.
-Co Ci jest? – zapytałem.
            -Gorączka, ból głowy i gardło.
            -Zaraz u Ciebie będę.
            -Harry, nie!
            -Chce Ci pomóc.
            -Nie możesz tego robić. Poradzę sobie. Masz iść do szkoły.
            -Ale Niall… sam wiesz, że to jest zbyt trudne. – ostatnie dwa słowa wypowiedziałem tak cicho, że miałem wątpliwości, czy Blondyn je w ogóle usłyszał.
            -Wiem, że Ci trudno, ale musisz się w końcu przełamać. Co CI mówił psycholog?
            -O tym jak mam sobie radzić sam w szkole?
            -Właśnie.
            -O tym nic.
            -Jak to?
            -Tak to. Już do Ciebie idę.
            -NIE! – krzyknął, a ja aż odsunąłem telefon od ucha.
            -Niall, błagam.
            -Zrób to dla mnie i chociaż spróbuj tam iść. Proszę.
            -Ugh, no dobrze. – powiedziałem po dłuższej chwili, po czym pożegnałem się z przyjacielem.

Wszedłem do dużego pomieszczenia i czym prędzej udałem się do mojej szafki. Wyjąłem moje książki od angielskiego i na moje szczęście zadzwonił dzwonek, więc udałem się na lekcje. Nie było nawet tak źle, patrzyłem ciągle w podręcznik, lecz gdy lekcja dobiegła końca zaczęły się schody. Nie mogłem patrzeć nigdzie indziej, tylko na twarze, przechodzące obok mnie. Niektóre były uśmiechnięte, lecz te niby pozbawione emocji, wydawały mi się groźne. Skierowane na mnie oczy były nasiąknięte nienawiścią. Powoli zaczynało mi się kręcić w głowie i co gorsza, z każdą chwilą byłem bardziej przerażony. Chyba jeszcze nigdy nie czułem się tak źle. Zamknąłem oczy i zacisnąłem mocno powieki, po czym je otworzyłem. O dziwo pomogło, więc wykorzystałem to, aby ulotnić się z tego przeludnionego miejsca.
Jak zwykle udałem się na dziedziniec i schowałem się za krzewem, podciągając nogi pod samą brodę.
Na kolejnych przerwach było tylko gorzej. Po trzeciej, mocne zaciskanie oczu przestało działać i nie tylko czułem się nieswojo, lecz wręcz okropnie. Pod żadnym względem tu nie pasowałem, a co gorsza nie wiedziałem, jak mógłbym to zmienić. Niektórzy ludzie, przechodzący obok mnie uśmiechali się do mnie pogodnie, a ja nie potrafiłem tego odwzajemnić. Czułem się beznadziejnie. Chodzę do liceum już trzeci rok i za niedługo skończę 19 lat, a nie umiem się nawet normalnie zachowywać.
Ten ranek i południe dłużyły mi się chyba, jak jeszcze nigdy w moim życiu. Na szczęście po długiej udręce zadzwonił ostatni dzwonek i wybiegłem ile sił w nogach z budynku. Miałem gdzieś, że potrącam przy tym uczniów, chciałem po prostu wydostać się z tego więzienia. Szkoła była moim najgorszym miejscem. Nie lubiłem go, ponieważ tu skupiało się najwięcej ludzi. Tam gdzie byli ludzie, tam było źle.

Zamiast pokierować się od razu do domu, skręciłem w lewą uliczkę i udałem się do domu Nialla. Otworzył mi sam on, więc wnioskuje, iż był sam w domu.
            -Nigdy więcej mi tego nie rób. – powiedziałem groźnie na powitanie.
            -Cześć, Harry. – wszedłem do pomieszczenia i zacząłem wyjmować z plecaka zeszyty dla przyjaciela.
            -Nigdy, rozumiesz?
            -Było, aż tak źle?
            -Niall! Było okropnie!
            -Kiedy widzisz się z psychologiem?
            -Ma na imię Louis.
            -Dobrze, w takim razie kiedy widzisz się z Louisem?
            -W piątek.
            -Może powiedz mu o dzisiejszym dniu i niech chociaż spróbuje Ci doradzić, jak masz się zachować w takich okolicznościach?
            -Nie omieszkam tego zrobić. Nie zapomnę też wspomnieć, że mój najlepszy przyjaciel mnie wystawił!
            -Jestem chory, przepraszam no. Naprawdę, chciałem iść do szkoły, ale miałem prawie trzydzieści dziewięć stopni. Przecież wiesz, że zawsze robię wszystko, aby móc być przy Tobie i Ci pomagać.
            -Tak. Wiem. – powiedziałem po dłuższej chwili. – Przepraszam.
            -Nie masz za co przepraszać, Haz. – powiedział i uśmiechnął się szeroko.

            -Tak właściwie, to o czym Ty rozmawiasz z tym Louisem? – zapytał Niall, gdy skończyłem opowiadać mu, co było na lekcjach i co musi zrobić na jutro.
            -O różnych rzeczach.
            -O Twoim problemie też? – spytał z wątpliwością.
            -Niall… Louis nie jest głupi.
            -Nie powiedziałem tego. No ale, skoro nie rozmawialiście o tym, jak masz się zachować, gdy jest tak jak było dzisiaj…
            -Po prostu… dochodzimy do wszystkiego powoli. Poza tym… moja mama dowiedziała się o spotkaniach.
            -Jak to? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
            -Jakoś nie było okazji.
            -Harry, do tego nie jest potrzebna okazja.
            -Nie ważne, chodzi o to, że wie.
            -Ale skąd?
            -Zostawiłem moją kartę na biurku i chyba ją zobaczyła.
            -Jaką kartę?
            -Każdemu klientowi wręczają kartę, aby było wiadomo, że nie przychodzą tam niezapisani ludzie.
            -Mhmm. Co powiedział Ci Louis na temat mamy?
            -Stwierdził, że powinienem jej o wszystkim powiedzieć.
            -Zrobisz to?
            -Chyba tak.
            -Łoł… naprawdę to zrobisz? – zaśmiałem się cicho.
            -Nieprawdopodobne, nie?
            -Zdecydowanie. Kiedy?
            -Jak wrócę do domu. Czym szybciej, tym lepiej. – puściłem mu oczko, pożegnałem się, po czym wyszedłem z jego domu i udałem się spokojnym krokiem do swojego.

9 komentarzy:

  1. aaaa wspaniały ;33
    mogłabym czytać tak w nieskończoność ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne *___* Czekam na następny : ) x
    @LittleThings696

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam twoje opowiadania:-*

    OdpowiedzUsuń
  4. To bylo cudowne, piekne, oszalamiajace, niesamowite, przepiekne, po prostu ZAJEKURWABISTY. no. Ja po prostu sie zakochalam. W tych 2 rozdzialach We're looking for love. No ale poprzednie opowiadanie tez bylo boskie. Powiem Ci tylko jedno. Tworzysz ARCYDZIELA. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 Więcej! Więcej! <3

    Love Ya! <3
    //Kasiek

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo Po Prostu ♥_♥

    Pozdrawiam i życzę duuużo weny :*

    @Free_Hugs69_

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskiii <3 *.* Masz naprawdę ogromny talent!!! :)

    OdpowiedzUsuń